Skinął Hürrem płytko czerepem.
— Malo. Mavi Alov — przedstawił się. Nie traktował samicy przez pryzmat czerwonej obroży tak długo, jak długo będzie pokazywać, że jest cokolwiek warta. Był jednak nieco ostrożniejszy w osądach. W Garavel również uwierzył. To, co ją spotkało, zdecydowanie nie było czymś, czego się spodziewał. Prawdopodobnie nigdy już nie będzie miał okazji powiedzieć jej, że go zawiodła. Chociaż prawdopodobnie, że gdyby los zetknął ich drogi ponownie, pozostawiłby krytykę dla samego siebie. I bez gorzkich słów miała wystarczająco zmartwień a opinia Malo — nieważne, jaka by była — nie miała żadnego znaczenia ani dla niej, ani dla nikogo innego.
Po krótkiej wymianie uprzejmości, w ślad za Ammatem, ruszył tropić zwierzynę. Upewnił się, czego szukają; nie potrzebował więcej, aby zacząć działać. Z nosem przy ziemi parł przed siebie, czasami przystając na moment, by rozejrzeć się po okolicy. Nienawidził tropić w wilgoci, dodatkowo nie było tu nazbyt wielu miejsc, gdzie można by się było ukryć. Wolał standardowe tropienie w lesie, może był przez to nudny — ale wiecie, pewnych zwyczajów, hodowanych przez długie lata, niełatwo się pozbyć. Uszy wilka raz po raz poruszały się leniwie, próbując wychwycić jakikolwiek dźwięk, mogący świadczyć o obecności fok. Miał nadzieję, że nie natkną się na jakiegoś olbrzymiego niedźwiedzia albo stado reniferów w godowym szale. Próbował wypatrzeć odbite w śniegu ślady, chociaż nie był pewien, co konkretnego mogłoby świadczyć o foce. Ślady toczenia tłustego ciała? Najprawdopodobniej. Foki, w odróżnieniu od lwów morskich, na lądzie były wyjątkowo nieporadne. Uchatki były nieporadne troszkę mniej — przemieszczały się w każdym razie inaczej.
W pewnym momencie, w miejscu, gdzie nieco lodu zdążyło się rozmrozić, kilkadziesiąt metrów od lądu, na sporej krze, siedziało nieduże stadko fok. Zatrzymał się, wypatrując pozostałych.
— W wodzie nie mamy z nimi szans. Zanim dotrzemy na krę, one czmychną. Mogę znaleźć się tam za pomocą Czarnego Ognia i je wypłoszyć, w nadziei, że jakaś zbłąkana dusza wróci na brzeg. Wtedy bierzecie ją na siebie — zaproponował. Spojrzał po zebranych. — Chyba, że ktoś ma inny pomysł — dodał.