Ziemie te zdają się być dotknięte jakimś spaczonym rodzajem magii. Niegyś żyła tu prężnie rozwijająca się osada. Teraz oprócz rozpadających się resztek zabudowań próżno szukać tu życia. Cała rozległa i monotonna równina nie wydaje już plonów, a bardziej zróżnicowane południowe krańce krainy to kamieniste pustynie i kaniony pozbawione wody, która kiedyś tu była, lecz odpłynęła w niebyt.
Miejsce to było niegdyś zamieszkane przez dwunogie istoty. Nie wiadomo, czy były to elfy, czy może ludzie. Jedno jest pewne — zniknęli dawno temu, zostawiając za sobą zalążki cywilizacji. Ostał się tu głównie kompleks domów wykonanych z drewna. Dachy w większości zniszczyła natura, ale niektóre nadal wyłożone były sianem. Nad całością nadal stoją kamienne filary. Nie wiadomo czy konstrukcja której były częścią została ukończona, czy może uszkodził ją ząb czasu.
W centrum całej osady znajduje się także oczko wodne. Być może kiedyś służyło za studnię — teraz woda jest zbyt zanieczyszczona, aby mogła komukolwiek ugasić pragnienie.
Zaś w oddali widać w pełni ukończony budynek — jest nim publiczna Biblioteka, którą wilki odrestaurowały na tyle, na ile mogły i nierzadko spędzają tam czas. To jedyna cześć osady, która wciąż nadaje się do użytku Iliyah
Sama nie była pewna, czego tutaj szukała. Może — po prostu — spokoju? W końcu odkąd na świat przyszła dwójka ostatnich szczeniąt, zdecydowanie miała go za mało. Nawet teraz, kiedy potomkowie raczej rozpełzli się w poszukiwaniu swoich pierwszych przygód (może w końcu z którejś nie powrócą?), nadal czuła się za mocno przytłoczona tym wszystkim i sfrustrowana. Potrzebowała, po prostu, bolca. To była jej metoda na wszystko.
Parła przed siebie, niekoniecznie w ogóle przejmując się tym, dokąd finalnie dotrze. Dopiero kiedy stanęła łapą na twardym bruku zorientowała się, jak daleko zawędrowała. Westchnęła i rozejrzała się dookoła. Co ona tu właściwie do Chaosa robiła?
mutacje:
• Pancerny: wilk posiada modyfikację ciała usprawniającą obronę, np. łuski, kolce na ciele. Zmniejsza otrzymywane obrażenia o 1/4 — w przypadku Neffrei są tu ukryte pośród sierści twarde łuski
• Śmigły: wilk posiada modyfikację ciała, która usprawnia zręczność, np. dwa ogony, dodatkowe łapy. Zwiększa zręczność o 5 — nieco inna budowa łap, sprawiająca, iż biega znacznie szybciej niż przed mutowaniem oraz sprawniej "bierze zakręty". Łapy mają przy tym odrobinę wydłużone palce, bardziej chwytne — jednocześnie nie utrudniające wcale biegu.
• Nad fabularną nadal myślę!
ekwipunek:
• Tęczowy cukierek — za postacią pojawia się tęczowa wstęga, która będzie ciągnąć się za nim aż przez 5 dni od momentu użycia
• Żądło Skorpiusa — dwustronny kościany sztylet o ostrzach przypominających do złudzenia kolce jadowe Skorpiusa (czemu swoją drogą zawdzięcza swoją nazwę). Rękojeść stosunkowo krótka, prosta i bez zdobień, owinięta bawolą skórą.
• mięta x1
• Ognista czerwona obroża, która na krótko podpala futro odbiorcy (za 30 pż) i jakiś przypadkowy obiekt w okolicy wilka. Do końca dnia wilk ma kolor spalony
Casimir także nie wiedział, gdzie dokładnie zaprowadziły go smukłe łapy. To była prawdopodobnie jego pierwsza wędrówka poza tereny klanowe i to w dodatku tak daleko od nich. Dlaczego? Chyba miał po dziurki w nosie tego samego towarzystwa od czasów szczenięctwa, tych samych widoków, tego samego wszystkiego. Zaczątek nastoletniego buntu, chęć przeżycia jakiejś przygody, chęć zyskania samodzielności? Pewnie wszystkiego po trosze. Z daleka dostrzegł dziwaczne kształty, różnej wielkości. Po raz pierwszy widział coś podobnego, nie miał pojęcia, że były to budowle, a już tym bardziej, że ktoś kiedyś w nich zamieszkiwał. Do tej pory żył w przeświadczeniu, że wilki żyją tylko i wyłącznie w wykopanych norach, ewentualnie wydrążonych pniach większych drzew. Stanął na skraju osady i wysoko zawiesił łeb, z zaciekawieniem przyglądając się nowym obiektom. Dużo z nich wykonanych było z drewna, na szczytach miały zaś słomę albo inną wyschniętą trawę. Każde z nich było podziurawione, nie wpadł na pomysł, że były to prymitywne wejścia i otwory okienne. Wszedł głębiej do dawnej wioski, schodząc ostrożnie po kamiennych stopniach i nadal taksował szmaragdowym wejrzeniem całą okolicę. Gdzieniegdzie porozwieszane były liany, a na nich? Szkielety ryb objedzone przez ptactwo, jakieś tkaniny, kiedyś białe, dziś brudno szare. Czy było tu coś jeszcze? Ano było, pośrodku przysiółka znajdowało się małe oczko wodne, z liliami, trzciną, kaczeńcami i kosaćcem. Przystanął przy nim i schylił się, zaczerpując kilka łyków wody. Biła z podziemnego źródła, była więc wyjątkowo czysta, ale też wyjątkowo zimna. Adept nie zorientował się o obecności wadery.
Z naprzeciwka, krokiem zdecydowanie dość ciężkim, zmierzała w stronę oczka Neffrea. Jasna sylwetka [smention u=97]Casimira[/smention] z pewnością dobrze maskowała się w śniegu, niemniej tutaj, pośród szczątków budowli, drewna i kamienia, biała szata nie stanowiła już tak idealnego kamuflażu. Zresztą młodzik nie zadbał też o zamaskowanie zapachu — ten całkiem sprawnie odszukał nozdrza Inkwizytorki, drażniąc je odrobinę zaczepnie. Stukot pazurów stawał się głośniejszy z każdą chwilą, która przybliżała Naturzystę do spotkania z mutantką.
Zatrzymała się dopiero przy źródełku, przyglądając się badawczo samcowi. Młody. Pewnie miał lepszą kondycję niż starsze, choć bardziej doświadczone wilki. Niedyskretnie oblizała kufę, dzielnie wytrzymując ewentualne spojrzenie basiora. Nie mówiła póki co nic, oceniając go niczym towar na sklepowej półce w naszym, ludzkim świecie. Wypadał dość atrakcyjnie. Pytanie, czy miał do zaoferowania cokolwiek więcej poza ładnym pyszczkiem.
mutacje:
• Pancerny: wilk posiada modyfikację ciała usprawniającą obronę, np. łuski, kolce na ciele. Zmniejsza otrzymywane obrażenia o 1/4 — w przypadku Neffrei są tu ukryte pośród sierści twarde łuski
• Śmigły: wilk posiada modyfikację ciała, która usprawnia zręczność, np. dwa ogony, dodatkowe łapy. Zwiększa zręczność o 5 — nieco inna budowa łap, sprawiająca, iż biega znacznie szybciej niż przed mutowaniem oraz sprawniej "bierze zakręty". Łapy mają przy tym odrobinę wydłużone palce, bardziej chwytne — jednocześnie nie utrudniające wcale biegu.
• Nad fabularną nadal myślę!
ekwipunek:
• Tęczowy cukierek — za postacią pojawia się tęczowa wstęga, która będzie ciągnąć się za nim aż przez 5 dni od momentu użycia
• Żądło Skorpiusa — dwustronny kościany sztylet o ostrzach przypominających do złudzenia kolce jadowe Skorpiusa (czemu swoją drogą zawdzięcza swoją nazwę). Rękojeść stosunkowo krótka, prosta i bez zdobień, owinięta bawolą skórą.
• mięta x1
• Ognista czerwona obroża, która na krótko podpala futro odbiorcy (za 30 pż) i jakiś przypadkowy obiekt w okolicy wilka. Do końca dnia wilk ma kolor spalony
Był spragniony, dłuższą chwilę stał z pochylonym pyskiem nad taflą wody, uzupełniając braki w zaopatrzeniu po długiej wędrówce. Jednak nie był wielbłądem, miał swoje ograniczenia, jak każdy. Wyprostował się i oblizał pysk z pozostałych kropelek, a potem zaczął rozciągać szyję okrężnymi ruchami, na sam koniec delikatnie się tam masując łapą. Zaraza, zachowywał się jak jakiś staruszek, chociaż był ledwie młodzikiem. Zapewne taki stan rzeczy wynikał z tego, że absolutnie nie miał wyćwiczonej kondycji. Musiał to naprawić, koniecznie. Jeden z radarów wyłapał jakiś stukot, toteż raptownie odchylił się do tyłu. Stukot był coraz bardziej wyraźny. Po radarze odwróciło się całe ciało w stronę wyżej wymienionego dźwięku, w następnej kolejności do nozdrzy dotarł zapach, innego wilka, a na samym końcu zza węgła zielone oczęta wychwyciły sylwetkę wilczycy. Nie wychwycił lubieżnego spojrzenia, które ta zaczęła mu posyłać, zresztą, czy on w ogóle wiedział co oznacza to słowo? Otworzył pysk, chcąc machinalnie przedstawić się po klanowemu, ale wstrzymał się. Obecna tu persona na pewno nie należała do tego samego stada, więc nie wiedziałaby, co oznacza "Ane varoi". Postawił więc na przyziemność, małą oryginalność i prostotę.
— Witaj. — rzekł jedynie i zamilkł. Im dłużej przyglądał się przybyszce, tym więcej dziwnych jej cech dostrzegał. I bynajmniej nie chodziło tu o niecodzienne umaszczenie, a o łuski, jak u ryby, które miała na dość rozległych partiach ciała i które przedzierały się przez trójkolorowe futro. Na żebrach, plecach, kończynach. Nie skomentował ich, choć go zaintrygowały.
Stała sobie i stała, jak widły w gnoju. Ale co jej szkodziło? Lubiła obserwować innych. Znaczy... w tych nielicznych chwilach, kiedy miała taką możliwość, bo nie była akurat w pozycji, która na to nie pozwalała bez ryzyka skręcenia sobie karku czy doznania innych obrażeń. Czasami jedynie przechyliła łeb w jedną, czasami w drugą stronę. Pij, chłopcze, pij. Nabieraj energii. Odwodniony na nic się nie przydasz. Zakołysała delikatnie ogonem, kiedy się odezwał. Wyprostowała się, zmrużyła oczy — jakoby nieco nieufnie. "Witaj". Czyżby samotnik? Cóż, z racji na to, iż [smention u=97]Casimir[/smention] był adeptem — prawdopodobnie aura jego magii również nie należała do najsilniejszych. Poza tym czy byłaby w stanie przypisać ją do konkretnego klanu? Jakby nie spojrzeć, z Naturzystką miała okazję być blisko bardzo, bardzo dawno temu. Z pewnością też nie na jej magicznej nucie zapachowej wtedy się skupiała.
— Witaj — odpowiedziała więc w podobnym tonie, wprawiając niespiesznie ciało w ruch. Stukot ponownie rozniósł się subtelnym echem, gdy obchodziła sobie basiora, bez żadnego cienia zażenowania oglądając sobie też jego tył. Przód już zdążyła poznać, prawda? Zatrzymała się gdzieś obok (bo raczej nie zamierzała włazić do sadzawki), a milczenie zdawało się nieco przeciągać. Młody. Czy nie za młody? Czy wiedział, do czego służy to, co czyniło z niego samca?
— Nie zabłądziłeś? Chyba jesteś daleko od domu — skomentowała.
mutacje:
• Pancerny: wilk posiada modyfikację ciała usprawniającą obronę, np. łuski, kolce na ciele. Zmniejsza otrzymywane obrażenia o 1/4 — w przypadku Neffrei są tu ukryte pośród sierści twarde łuski
• Śmigły: wilk posiada modyfikację ciała, która usprawnia zręczność, np. dwa ogony, dodatkowe łapy. Zwiększa zręczność o 5 — nieco inna budowa łap, sprawiająca, iż biega znacznie szybciej niż przed mutowaniem oraz sprawniej "bierze zakręty". Łapy mają przy tym odrobinę wydłużone palce, bardziej chwytne — jednocześnie nie utrudniające wcale biegu.
• Nad fabularną nadal myślę!
ekwipunek:
• Tęczowy cukierek — za postacią pojawia się tęczowa wstęga, która będzie ciągnąć się za nim aż przez 5 dni od momentu użycia
• Żądło Skorpiusa — dwustronny kościany sztylet o ostrzach przypominających do złudzenia kolce jadowe Skorpiusa (czemu swoją drogą zawdzięcza swoją nazwę). Rękojeść stosunkowo krótka, prosta i bez zdobień, owinięta bawolą skórą.
• mięta x1
• Ognista czerwona obroża, która na krótko podpala futro odbiorcy (za 30 pż) i jakiś przypadkowy obiekt w okolicy wilka. Do końca dnia wilk ma kolor spalony
Nie był hipokrytą, przed chwilą sam z zaciekawieniem przyglądał się jej ciału i łuskom, które z jakichś dziwnych przyczyn wykwitły na różnych połaciach jej korpusu, toteż pozwolił, by i ta zaczęła go dokładnie oglądać, choć tak bliskie okrążanie jego osoby mogło być lekko krępujące. Gdy wokół niego latała, niby sęp nad padliną, spróbował dyskretnie wywęszyć coś jeszcze — czy te łuski, które nosiła, nie śmierdziały aby rybą. Niby głupie, ale warto było sprawdzić. Nic takiego jednak nie wychwycił. Może to nie były łuski jakiegoś podwodnego stworzenia, a bardziej, hm, gada? Gadzie były drobniejsze i nie były tak okrągłe, bardziej trójkątne, no i nie miały wyraźnego zapachu. Ale były to dywagacje na inną porę. Kiedy stanęła obok, jego ciało rozluźniło się nieco, nawet nie zanotował, kiedy się spiął. Na pytanie jego pysk przybrał nieco naburmuszoną minę, wyraźnie zmarszczył brwi. Zastanawiał się nad odpowiedzią.
— Mam niezłą orientację w terenie. I zawsze zapamiętuję drogę powrotną. — nie skłamał, aczkolwiek odpowiedział jej nieco wymijająco. No przecież jej nie powie, że znalazł się tu po raz pierwszy w życiu i że jego dom znajduje się szmat drogi stąd. Ta informacja nie była jej do niczego potrzebna, dlatego uznał za celowe zachować nutkę tajemnicy.
— Czemu pytasz? Pasjonujesz się informacją turystyczną? — dodał, a wyraz jego twarzy złagodniał, uniósł nawet lekko brew ku górze, z lekkim uśmieszkiem, pozwalając sobie ostatecznie na rozluźnienie atmosfery. Jednak czy słusznie?
Pojęcie "przestrzeni osobistej" Neffrea traktowała wyjątkowo luźno. Jej własne granice były mocno przesunięte, a nie miała w sobie aż tak wiele empatii, by przejmować się podejściem i uczuciami byle samca (lub samicy), którego sobie właśnie obczaja niczym kawał mięsa. Nawet, jeśli dostrzegła jakiekolwiek objawy spięcia u [smention u=97]Casimira[/smention] — nie zareagowała na nie nijak. Pewnie zignorowałaby również, gdyby wprost powiedział jej, iż nie życzy sobie takiego traktowania. Rzadko przejmowała się zdaniem innych, co zapewne kiedyś ją zgubi — a czym dzisiaj wcale nie zamierzała się przejmować.
— Pewnie nawet całkiem niedaleko znalazłbyś szczątki podobnego śmiałka, który mówił tak samo — rzuciła obojętnie, wzruszywszy barkami. Możliwe, iż — zwyczajnie w świecie — chciała mu dać do zrozumienia, iż ma go za dzieciaka z mlekiem pod nosem, nawet, jeśli jego ciało zaczynało nabierać dorosłych kształtów. — Być może to zwyczajny instynkt macierzyński? Przykro by było, gdyby spotkało cię coś nieprzyjemnego, nie uważasz?
Och, słodkie, naiwne dziecię. Przechyliła lekko mordę, zwilżając wargi. Było w nim coś uroczego i słodkiego. Nie byłby zresztą pierwszym, dla którego ona byłaby pierwszą. Było coś pociągającego w tych niedoświadczonych, głupiutkich i nierzadko niepewnych młodzikach. Niemniej na dłuższą metę nie byli w stanie w pełni zaspokoić potrzeb Neff. Taka to właśnie niesprawiedliwość losu.
mutacje:
• Pancerny: wilk posiada modyfikację ciała usprawniającą obronę, np. łuski, kolce na ciele. Zmniejsza otrzymywane obrażenia o 1/4 — w przypadku Neffrei są tu ukryte pośród sierści twarde łuski
• Śmigły: wilk posiada modyfikację ciała, która usprawnia zręczność, np. dwa ogony, dodatkowe łapy. Zwiększa zręczność o 5 — nieco inna budowa łap, sprawiająca, iż biega znacznie szybciej niż przed mutowaniem oraz sprawniej "bierze zakręty". Łapy mają przy tym odrobinę wydłużone palce, bardziej chwytne — jednocześnie nie utrudniające wcale biegu.
• Nad fabularną nadal myślę!
ekwipunek:
• Tęczowy cukierek — za postacią pojawia się tęczowa wstęga, która będzie ciągnąć się za nim aż przez 5 dni od momentu użycia
• Żądło Skorpiusa — dwustronny kościany sztylet o ostrzach przypominających do złudzenia kolce jadowe Skorpiusa (czemu swoją drogą zawdzięcza swoją nazwę). Rękojeść stosunkowo krótka, prosta i bez zdobień, owinięta bawolą skórą.
• mięta x1
• Ognista czerwona obroża, która na krótko podpala futro odbiorcy (za 30 pż) i jakiś przypadkowy obiekt w okolicy wilka. Do końca dnia wilk ma kolor spalony
Dystans dzielił się na cztery podkategorie — publiczny, społeczny, indywidualny i intymny. Wadera oscylowała między drugim, a trzecim, póki nie przekroczyła czwartego, chociażby poprzez kontakt fizyczny, jak dotyk, mógł jedynie lekko napinać młode mięśnie, ale nic ponadto, nie czuł zagrożenia z jej strony, a ocenianie od stóp do głów mógł jedynie podpiąć pod pewną formę komplementu. W końcu gdyby był niewyględny, brzydki, odstraszający, wilczyca w ogóle nie zaczynałaby z nim rozmowy. A ta dalej ją podtrzymywała. Usiadł na śnieżnej posadzce tuż obok sadzawki i wodził wzrokiem za trójkolorową, która nadal bawiła się w jastrzębiowatego.
— Istotnie, aczkolwiek nie określiłbym go śmiałym, tylko zakłamanym. — żachnął się i wzruszył barkami. Chciała go nastraszyć? Czy miała wyjątkowo kwaśne poczucie humoru? Inne wilki w rzeczy samej mogły przechwalać się o swoich umiejętnościach i brawurze, ale czy w istocie tak było, skoro skończyli kilka metrów pod ziemią? Niekoniecznie.
— Doceniam twą troskę, jednakowoż posiadam już jedną matkę, druga jest mi zbędna. — puścił jej oko, pytanie, czy ironicznie, czy pocieszająco? — Może więc jesteś czarownicą, która ze szklanej kuli chce mi wywróżyć jakieś nieszczęście? — Casimir, niestety nieświadomie, stąpał po wyjątkowo cienkim i kruchym lodzie, który niebawem pęknie pod jego ciężarem, a właściwie pod ciężarem jego własnych słów. Skąd miał wiedzieć, że mutantka miała wobec niego niecne zamiary? — Zwykle nie korzystam z usług podobnego typu, ale, co mi tam, jaką opłatę pobierasz za swe usługi? — adept dalej brnął w grę, która nie mogła skończyć się dobrze.
Poruszyła leniwie uchem, gdy młodzik wszedł z nią w jakąś namiastkę polemiki. Nie przeszkadzało jej to, zazwyczaj. Niestety, relacje z innymi polegały w sporej mierze na rozmowie — w tym również z tymi, którzy mają odmienne zdanie. Dla niej nie robiło różnicy, czy zwać głupotę zakłamaniem czy śmiałością — liczyły się efekty. Na tę część wypowiedzi białego skinęła więc jeno czerepem, płytko, bo na głębsze ukłony trzeba sobie, bądź co bądź, zasłużyć czymś więcej, niż względnie wyjściowa powierzchowność.
Na dalsze jego słowa parsknęła krótko.
— Kreatywnie. Pośród całej gamy określeń, którymi mnie zwano, nie znajdowała się tam dotąd żadna czarownica — mruknęła, sięgając go torby, aby wyjąć z niej zaraz butelkę. Sama jeszcze nie wiedziała nawet czego; zawinęła pierwszą lepszą z mijanego baru. Obróciła etykietą ku sobie, na moment zawieszając na niej spojrzenie. Pech chciał, iż padło na gin. Nie miała jednak niczego, coby przełamać jałowcowy posmak. Zgrabnie otworzyła flaszkę jednym z zadziorów Żądełka, podając butelkę młodemu.
— Jedyna szklana kula, na którą mnie obecnie stać — mruknęła.
mutacje:
• Pancerny: wilk posiada modyfikację ciała usprawniającą obronę, np. łuski, kolce na ciele. Zmniejsza otrzymywane obrażenia o 1/4 — w przypadku Neffrei są tu ukryte pośród sierści twarde łuski
• Śmigły: wilk posiada modyfikację ciała, która usprawnia zręczność, np. dwa ogony, dodatkowe łapy. Zwiększa zręczność o 5 — nieco inna budowa łap, sprawiająca, iż biega znacznie szybciej niż przed mutowaniem oraz sprawniej "bierze zakręty". Łapy mają przy tym odrobinę wydłużone palce, bardziej chwytne — jednocześnie nie utrudniające wcale biegu.
• Nad fabularną nadal myślę!
ekwipunek:
• Tęczowy cukierek — za postacią pojawia się tęczowa wstęga, która będzie ciągnąć się za nim aż przez 5 dni od momentu użycia
• Żądło Skorpiusa — dwustronny kościany sztylet o ostrzach przypominających do złudzenia kolce jadowe Skorpiusa (czemu swoją drogą zawdzięcza swoją nazwę). Rękojeść stosunkowo krótka, prosta i bez zdobień, owinięta bawolą skórą.
• mięta x1
• Ognista czerwona obroża, która na krótko podpala futro odbiorcy (za 30 pż) i jakiś przypadkowy obiekt w okolicy wilka. Do końca dnia wilk ma kolor spalony
Cóż, zapewne chętka na polemikę została mu przekazana w genach po ojcu, który zawsze miał dar słowa, prócz alchemicznych zdolności. Gdy jednak widział, że rozmówca nie palił się do pociągnięcia tematu dalej, Casimir ustępował i nie reanimował go na siłę. Nie był nachalny, nadgorliwy, a widząc że trójkolorowa w odpowiedzi tylko płytko skinęła łbem, miał już pewność, że nie interesują ją trupy dawnych chojraków, którzy za bardzo wierzyli w swoje umiejętności. Po chwili pochwaliła go za kreatywność i wyjęła z płóciennej torby sztylet, nawet całkiem gustowny, wykonany z kośćca któregoś ze zwierząt i owinięty skórą. Otworzyła wyjętą butelkę ostrym końcem broni i podała ją adeptowi. Zielonooki zaintrygowany wziął ją do łapy i obejrzał odpieczętowany trunek.
— Prawdziwa profesjonalistka. — zaśmiał się, całkiem szczerze, nawiązując oczywiście do czarownicy. Pomału zyskiwała w oczach młokosa, nawet jeśli szklaną kulą była szklana butelka. Było to całkiem kreatywne wyjście z niewygodnej sytuacji. Przystawił otwór szyjki do nozdrzy i wciągnął ostrożnie aromat. Czuł, rzecz jasna oprócz destylowanego alkoholu, owoce jałowca, których w lesie było pełno przez cały okres wiosenny. Nie czuł niczego, co mogłoby wzbudzić jakiekolwiek wątpliwości co do degustacji. Jeszcze nigdy w życiu nie pił alkoholu, ale zawsze musiał być ten pierwszy raz, prawda? Przechylił butelkę i wlał w siebie porządny łyk. Zamaskował skrzywienie pyska, czując gorzko cierpki posmak na języku. Nie mógł wyjść na amatora. Nie miał pojęcia, że wymieszany z jakimś sokiem, tonikiem lub wermutem smakowałby o niebo lepiej, ale tak jak było wspomniane wcześniej — nie wyznawał się jeszcze w piciu wyskokowych napojów. Wziął drugi łyk, odrobinę mniejszy, chcąc sprawdzić, czy teraz gin będzie smakował lepiej — niestety, nadal był gorzki i palił w przełyku. Oddał butelkę rozmówczyni, skinąwszy czerepem w podzięce.
Obserwowała go — czasami bardziej otwarcie oraz bezczelnie, czasami zaś jedynie kątem oka. Jednak niemal przez cały czas mu się przyglądała, badając jego reakcje. Nie miała pojęcia, skąd pochodził — chociaż niemal była pewna, iż nie był Cienistym. Nie widziała go nigdy na terenach, podczas żadnego spotkania, czy to zorganizowanego, czy zupełnie przypadkowego. Oczywiście, że go oceniała. Wszyscy oceniamy. Nie zawsze mówimy o tym wprost, ale nie zmienia to faktu, iż to zwyczajnie robimy.
— Czarownica jest tyle warta, ile jej narzędzie pracy — rzuciła swobodnie, wzruszywszy lekko barkami. Poczekała dzielnie na swoją kolej, po czym przejęła butelkę. W ślad za wilkiem wzięła łyka napoju. Cóż, można było założyć, że ma więcej doświadczenia z podobnymi napojami, chociażby z racji na jej wiek. W końcu nie miała prawa wiedzieć, że Casimir miał styczność z alkoholem po raz pierwszy, nawet, jeśli dopuszczała do siebie podobną myśl. Dobrze maskował się z odruchami; można było odnieść wrażenie, iż to stary ochlej w młodym, atrakcyjnym ciele.
— Nie przepadam za ginem — przyznała po prostu, żeby podtrzymać rozmowę. — Muszę przywiązywać większą uwagę, co zgarniam. — Obróciła butelkę tak, coby spojrzeć na etykietę. Zupełnie, jakby nie dowierzała, co trzyma w łapie.
mutacje:
• Pancerny: wilk posiada modyfikację ciała usprawniającą obronę, np. łuski, kolce na ciele. Zmniejsza otrzymywane obrażenia o 1/4 — w przypadku Neffrei są tu ukryte pośród sierści twarde łuski
• Śmigły: wilk posiada modyfikację ciała, która usprawnia zręczność, np. dwa ogony, dodatkowe łapy. Zwiększa zręczność o 5 — nieco inna budowa łap, sprawiająca, iż biega znacznie szybciej niż przed mutowaniem oraz sprawniej "bierze zakręty". Łapy mają przy tym odrobinę wydłużone palce, bardziej chwytne — jednocześnie nie utrudniające wcale biegu.
• Nad fabularną nadal myślę!
ekwipunek:
• Tęczowy cukierek — za postacią pojawia się tęczowa wstęga, która będzie ciągnąć się za nim aż przez 5 dni od momentu użycia
• Żądło Skorpiusa — dwustronny kościany sztylet o ostrzach przypominających do złudzenia kolce jadowe Skorpiusa (czemu swoją drogą zawdzięcza swoją nazwę). Rękojeść stosunkowo krótka, prosta i bez zdobień, owinięta bawolą skórą.
• mięta x1
• Ognista czerwona obroża, która na krótko podpala futro odbiorcy (za 30 pż) i jakiś przypadkowy obiekt w okolicy wilka. Do końca dnia wilk ma kolor spalony
— Wróżę ci więc świetlaną przyszłość w zawodzie, po takim trunku wróżby będą tylko i wyłącznie pozytywne. — puścił jej oko, po czym przejął butelczynę i wziął kolejne dwa łyki jałowcowego napoju, kolejny raz maskując gorycz na podniebieniu i w kubkach smakowych. Była to dla niego ciekawa nowość, z pewnością w przyszłości będzie kosztował kolejnych trunków, tylko tym razem może czegoś innego niż gin. Już wiedział, że nie będzie to jego faworyt, ale przecież nie mógł teraz wymiękać, prawda? Oblizał pysk i ponownie oddał butelkę jej właścicielce. Taka swoista wymiana, bardzo sprawiedliwa.
— Zgarniasz? — powtórzył po niej i lekko przechylił głowę. — Jest tyle rzeczy na świecie, które można ukraść, a ty postanowiłaś ukraść alkohol? — błysnął kłami w uśmieszku i wyprostował łepetynę. Co prawda nie był zwolennikiem kradzieży, ale sądził, że jak już coś kraść, to miliony, a jak kochać, to księżniczki, czy jakoś tak. Mogła przecież zwinąć jakieś wartościowe kamienie bądź złoto, surowiec klanowy, a ona postawiła na kawałek szkła z zawartością z jakiegoś podrzędnego baru. Nie wyglądała mu na taką, to do niej nie pasowało. Pewnie jeszcze dłuższą chwilę by nad tym gdybał, może ciągnąłby temat z rozmówczynią, jednak wydarzyło się coś, co zaburzyło mu osąd i racjonalne myślenie. Alkohol, bo o nim mowa, uderzył mu w głowę niczym taran, choć nie było żadnych wcześniejszych przesłanek, czy oznak, że to się stanie. Młokosowi zaczęły pojawiać się mroczki przed oczyma, zachwiał się na nogach, jednak nie upadł. Czy to na pewno były tylko procenty? Aż tak drastycznie by zareagował? Był niewprawiony, no ale bez przesady!
— Coś ty mi zrobiła? — mruknął jedynie, przykleił uszy do potylicy i złapał się za głowę.
Uniosła leniwie jedną z brwi, spoglądając poważnie na basiora. Zupełnie, jakby była pokemonem i użyła właśnie jakiegoś scare face'a czy innego glare'a. Zaraz jednak w ślad za brwią poszedł lewy kraniec pyska, unosząc się leniwie.
— Nie chcesz mi chyba robić konkurencji? — mruknęła pół żartem, odnosząc się oczywiście od jego sformułowania dotyczącego wróżenia. Nie wiedziała, na ile była to celowa gierka, a na ile "tak po prostu wyszło", bo też nie miała interesu, aby to wiedzieć. Słowa raz po raz zapijała alkoholem, obserwując wciąż młodego wilka. Parsknęła krótko, kiedy zakwestionował jej priorytety.
— Akurat alkoholu potrzebowałam w tej chwili. — Wzruszyła leniwie barkami. Wbrew pozorom nie była złodziejką. Zawinięcie alkoholu traktowała jako... hmm, zabranie swojego zamówienia na wynos. W końcu większość tutejszych barów serwowała alkohol za ładny uśmiech. Do dzisiaj zastanawiało ją, w jaki sposób komukolwiek miałoby się to opłacać — niemniej... nie jej problem, czyż nie?
Mimo bacznego przyglądania się samcowi, dała się zaskoczyć. Nie spodziewała się, iż młodego aż tak sieknie. A może ktoś dorzucił jej pigułki gwałtu? Dziwne, butelka miała ładną banderolę, wyglądała na fabrycznie zakorkowaną. Czyżby czarownica dorzuciła coś sama? Tylko... skąd miałaby wziąć GHB bądź inny specyfik? Przecież nie zamierzała samca całkowicie "wyłączyć". Mlasnęła głucho, rozprowadzając po mordzie kolejną, pewnie na razie ostatnią, porcję alkoholu.
— Rzuciłam na ciebie urok. Jak to czarownica — spławiła nieco zarzuty białaska. Podeszła bliżej niego, pochyliła się w kierunku jego ucha. — Hokus pokus, czary mary, twoja stara to twój stary zbiorę z ciebie twe wywary — szepnęła, łaskocząc ciepłym oddechem wrażliwy region na szyi wilka. Oczywiście dmuchnęła na tyle mocno, by powietrze dostało się pomiędzy kłaczki gęstej szaty samczyka.
mutacje:
• Pancerny: wilk posiada modyfikację ciała usprawniającą obronę, np. łuski, kolce na ciele. Zmniejsza otrzymywane obrażenia o 1/4 — w przypadku Neffrei są tu ukryte pośród sierści twarde łuski
• Śmigły: wilk posiada modyfikację ciała, która usprawnia zręczność, np. dwa ogony, dodatkowe łapy. Zwiększa zręczność o 5 — nieco inna budowa łap, sprawiająca, iż biega znacznie szybciej niż przed mutowaniem oraz sprawniej "bierze zakręty". Łapy mają przy tym odrobinę wydłużone palce, bardziej chwytne — jednocześnie nie utrudniające wcale biegu.
• Nad fabularną nadal myślę!
ekwipunek:
• Tęczowy cukierek — za postacią pojawia się tęczowa wstęga, która będzie ciągnąć się za nim aż przez 5 dni od momentu użycia
• Żądło Skorpiusa — dwustronny kościany sztylet o ostrzach przypominających do złudzenia kolce jadowe Skorpiusa (czemu swoją drogą zawdzięcza swoją nazwę). Rękojeść stosunkowo krótka, prosta i bez zdobień, owinięta bawolą skórą.
• mięta x1
• Ognista czerwona obroża, która na krótko podpala futro odbiorcy (za 30 pż) i jakiś przypadkowy obiekt w okolicy wilka. Do końca dnia wilk ma kolor spalony
— Absolutnie. — zakwestionował z poważnym już wyrazem pyska, dobitnie pokazując, że z szarlataństwem i inszą magią nie ma i nie będzie miał do czynienia. Nie pasjonowało go to pod żadnym względem, nie licząc magii w jego własnym klanie, która wywodziła się z pierwotnej natury. Wróżenie ze szklanej kuli, bądź kart, będzie traktował bardzo pobłażliwie.
Co się zaś tyczy narkotyków i innych pigułek gwałtu — gdyby tylko wiedział, że jego rozmówczyni wywodziła się z Klanu Cienia i znałby ich przekonania tudzież całą otoczkę, mógłby zasugerować, że pewnikiem mogłaby zdobyć cokolwiek odurzającego w ich niesławnych loszkach. Albo zdobyć coś od zaprzyjaźnionego toksykologa, ewentualnie, skroić coś, jak to miała w zwyczaju, niekoniecznie jednak w jakimś przydrożnym barze. Może w jakimś mało znanym, w piwnicy którego mieściłby się dom uciech?
Słyszał, co mówiła, jednak już nie był do końca świadom tych słów, nie rozumiał ich znaczenia, ich sensu, o ile te go w ogóle posiadały. Odbijały się w jego makówce bez ładu i składu, rozdzielały, na powrót łączyły. Nie był w stanie jej odpowiedzieć, a gdyby to zrobił, z pewnością byłby to jakiś niezrozumiały bełkot. Kolebał się jeszcze na siedząco, z na wpół przymrużonymi oczyma, usilnie próbując wyjść z tego dziwnego stanu, na próżno. Ostatecznie legł jak kłoda tuż przed nosem trójkolorowej wilczycy, bezwładnie i nie wyglądało na to, by miał szybko oprzytomnieć, na szczęście dla Inkwizytorki. Casimir, leżąc tak teraz, niby bezbronne i niewinne szczenię, zupełnie nie przypominał osobnika sprzed paru minut, zadziornego, pyskatego, odważnego. Co z tym faktem zrobi niebieskooka?
Westchnęła. Chyba przesadziła z czarami, bo zamiast potencjalnego partnera — miała przed ryjem kłodę. Pochyliła się lekko ku niemu, coby upewnić się, że oddycha. Martwego przecież nie opłacało się jej taszczyć, zwłaszcza, że Neffrea była z tych, które raczej nie biorą na siebie więcej roboty, niż to absolutnie konieczne. Oblizała leniwie pysk, odstawiając na bok niedopitą do końca butelkę. Zgarnęła basiora, ładując go sobie po prostu na grzbiet. Niekoniecznie takiego finiszu tego spotkania chciała, niemniej... cóż, młody organizm był nieco mniej odporny, niźli chyba założyła Inkwizytorka.
Przez najbliższe minuty Casimir będzie kompletnie nieużyteczny... Musiała jakoś z tym handlować.
mutacje:
• Pancerny: wilk posiada modyfikację ciała usprawniającą obronę, np. łuski, kolce na ciele. Zmniejsza otrzymywane obrażenia o 1/4 — w przypadku Neffrei są tu ukryte pośród sierści twarde łuski
• Śmigły: wilk posiada modyfikację ciała, która usprawnia zręczność, np. dwa ogony, dodatkowe łapy. Zwiększa zręczność o 5 — nieco inna budowa łap, sprawiająca, iż biega znacznie szybciej niż przed mutowaniem oraz sprawniej "bierze zakręty". Łapy mają przy tym odrobinę wydłużone palce, bardziej chwytne — jednocześnie nie utrudniające wcale biegu.
• Nad fabularną nadal myślę!
ekwipunek:
• Tęczowy cukierek — za postacią pojawia się tęczowa wstęga, która będzie ciągnąć się za nim aż przez 5 dni od momentu użycia
• Żądło Skorpiusa — dwustronny kościany sztylet o ostrzach przypominających do złudzenia kolce jadowe Skorpiusa (czemu swoją drogą zawdzięcza swoją nazwę). Rękojeść stosunkowo krótka, prosta i bez zdobień, owinięta bawolą skórą.
• mięta x1
• Ognista czerwona obroża, która na krótko podpala futro odbiorcy (za 30 pż) i jakiś przypadkowy obiekt w okolicy wilka. Do końca dnia wilk ma kolor spalony
Okazało się, że od uzdrowiska Banna szedł i szedł i szedł. I tak prawie bez końca. Wprawdzie rozglądał się uważnie po okolicy, ale to nie powodowało, że zwalniał kroku czy się zatrzymywał. @Adaya miała boskie prawo zwątpić w niego i dawno temu zawrócić, skoro wyraźnie zbliżali się do granicy terenów. Ale Banna ani na chwilę nie tracił entuzjazmu i naprawdę wyglądał na takiego, który wie co robi. Gdy nie wiedzieli, o czym mówić, nucił swym zwyczajem coś pod nosem, a gdy nachodziła ochota, rozmawiali. Jeżeli tylko jednostronnie, to Banna mówił:
— Ten twój płaszcz. Już od dawna mam wrażenie, że jest dla ciebie bardzo ważny. Ma jakieś głębsze znaczenie? — Pytał, uważnie obserwując okoliczne drzewa. Miało się wrażenie, że wzdycha za każdym razem, gdy widzi zwykłą sosnę.
____________
This life is a dream
A gift we receive
To live and to love
We forge The Path
Banna wydawał się dla niej towarzyszem idealnym — on, rozgadany i wypełniający sobą całą przestrzeń, ona — milcząca, ale chętnie słuchająca tych sielankowych myśli, które przechodziły przez głowę pogodnego wilka. Wtrącała się więc rzadko, czasem z jakimś błachym pytaniem, czasem żeby zażartować. Ach, o ile było to przyjemniejsze niż gdy pozwalała sobie na chwile zadumy...
Podążała więc za nim, cierpliwie i nie pytając o cel i podróż, pewnie nawet nie zwracając uwagi, jak daleko już odeszli. Ta wycieczka w nieznane zupełnie jej nie przerażała — w końcu ostatnio przeszła znacznie dłuższą drogę i to bez kompana u boku, prawda?
Gdy więc ni z tego ni owego zapytał ją o płaszcz, na chwilę aż przystanęła. Wreszcie uśmiechnęła się, choć trochę sztywno. Mimo to, głos miała dalej uprzejmy i ciepły, może jedynie nieco twardszy.
— Naprawdę chcesz o tym słuchać? — zapytała, jak gdyby rzucając sobie jeszcze koło ratunkowe, ale wątpliwe, by to Bannę zniechęciło.
— No dobrze. Nie opowiadałam ci chyba o mojej przeszłości, nie? — zapytała, ruszając znowu razem z nim. W istocie, nie opowiadała. Prawdopodobnie przez cały okres znajomości, Banna usłyszał jedynie o Klanie Płomienia. Nie chwaliła się jednak specjalnie tym, co się z nim stało, więc musiało mu wystarczy, że odeszła.
Teraz zresztą też mocno ważyła to, ile faktycznie chce mu powiedzieć.
— W moim byłym klanie byłam kimś na rodzaj kapłanki. — zaczęła, a przed jej oczami stanęło wspomnienie marmurowego ołtarza. Pozbawieni magicznych mocy, ich przodkowie naprawdę natrudzili się by go znaleźć, zatahać i cokolwiek obrobić — Kapłanki nie są... nie były, wybierane, po prostu jeśli miałaś okazję urodzić się jako potomkinii w prostej linii od założycielki Klanu, miałeś w sobie "Płomienną Krew" i to wystarczyło. Oczywiście wyznaczało to bardzo sztywne zasady dla każdej z nas, jako kapłanki musiałyśmy ograniczać się do jednego miotu szczeniąt, męscy potomkowie byli oddawani ojcom na wychowanie, żeby matki mogły dzielić się z córkami kapłańskimi obrzędami. Prawdziwą tragedią był brak córki w miocie, było to wręcz brane za zły omen. Kiedyś pamiętam, że jakaś kapłanka zdecydowała się na kolejną ciążę, ale z tego co pamiętam, nie skończyło się to dla niej zbyt szczęśliwie... Oczywiście wilczyce poza kapłankami mogły ze swoim życiem robić co chcą. — wzruszyła barkami.
— Opowiadam ci o tym żebyś zrozumiał, że bycie kapłanką nie było byle czym. Mogłeś sobie marzyć o zostaniu jedną z nich, ale urodziłeś się poza naszą linią? Cóż, trudno. Urodziłaś się jako córka kapłanki, ale chciałaś założyć normalną rodzinę? Również twój problem. Oczywiście że zdarzały się córki cichaczem oddawane na wychowanie innym wilczycom. To był obowiązek, honor i przekleństwo. — zamilkła na moment, dając mu trochę czasu żeby to przetrawić.
Nagle chyba zorientowała się, że rozgadała się znacznie bardziej niż zwykle.
— Jesteś... jesteś pewien że chcesz tego słuchać?
Czy Ada ma teraz płaszczyk: NIE
Moce:
Całospalenie — ifryt zamienia się w żywiołaka ognia, cały stając w płomieniach. Każdy atak w zwarciu, który wykona Ifryt, odejmuje ofierze 10 PŻ. (2/2 luty, działa 3 tury)
Igranie z Ogniem — po użyciu tego czaru ifryt niszczy jeden dowolny prosty składnik, który znajduje się w posiadaniu zaatakowanego wilka (1/1 luty)
Um: Żar Serca — całkowite władanie ogniem.
Banna, choć z wierzchu wydawał się nieźle zdekoncentrowany, doskonale wiedział, co robi i gdzie idzie. W całym tym swoim roztargnieniu miał zadziwiająco dużo sensu, nawet jeżeli tu pytał o płaszcz towarzyszki, a tam przerzucał zeschłe patyki i rzucał spojrzenia w korony drzew w nieznanym jeszcze zamiarze.
— Aha, no chcę. W końcu sam pytam. — Odpowiedział z rozbrajającą szczerością i nutą pogodnego rozbawienia gdy tak roztrząsał ściółkę leśną.
Jego pytanie było niewinne. Nie zamierzał teraz, w trakcie spaceru, nakłaniać @Adayi do zwierzeń i powrotu do przeszłości. Już na początku ich znajomości zauważył, że to niekoniecznie jest coś, co wilczyca chciała opowiadać bez przygotowania. Może miała coś, o czym trudno się wspominało, albo wręcz nie chciało się pamiętań. Rozmyślnie nie wnikał, dawał jej tyle miejsca, ile tylko potrzebowała. Ale też nie byłby sobą, gdyby nie tliła się w nim iskra ciekawości. W całym swoim zrozumieniu był wciąż sobą, ciekawskim, żartującym samcem. Były rzeczy, o które chciał pytać i wyczekiwał tylko odpowiedniego momentu, by skorzystać z okazji. Teraz, niewinnie podpytując o płaszcz, odkrył pewną kartę której wcześniej nie znał. Wyszło samo z siebie, tak mu rzucił los, można by rzec. I dobrze, myślał sobie wciąż przeszukując okoliczne drzewa. Chciał i potrzebował poznać Adayę bliżej. Dzisiaj mu się to przyda.
— O, byłaś kapłanką. — Zaskoczył nagle, kiedy usłyszał jej wyjaśnienia. Z jakiegoś powodu poczuł lekki stres w związku z tym, co zamierzał zrobić, ale nie zmienił zdania i nie zawrócił, tym bardziej, że w końcu na horyzoncie, zdaje się, wyłoniło się to, czego szukał. Miał dobrego czuja, że może to tu znaleźć. Przed nimi, na obrzeżach osady rosły cedry. Rosły i nigdzie się nie wybierały, więc Banna mógł słuchać dalej.
Dorwał się właśnie do jakiejś zeschłej gałęzi leżącej pod jednym z cedrów, gdy Adaya znów przerwała. Uniósł w jej stronę łeb.
— Mów, mów. Słucham. I co z tym płaszczem? To kapłański płaszcz? — Pytał, zachęcając. Pozwolił sobie jeszcze nic nie komentować, choć na pewno miał co. A już na pewno miał swoje przekonania, którymi mógłby skontrastować jej opowieść. Tymczasem po prostu obierał gałąź z kory.
____________
This life is a dream
A gift we receive
To live and to love
We forge The Path
obserwowała chwilę w milczeniu czy zamierza coś spod tych cedrów zbierać, ale poprosił by mówiła dalej — więc kontynuowała. Zresztą zaraz częściowo odpowiedział jej też na niezadane pytanie, bo zaczął zdejmować korę z gałęzi.
— Tak, byłam. Prawdopodobnie mój jedyny "sukces" w życiu, o ile można tak nazwać coś, co właściwie miało się przykazane od urodzenia. Widzisz, wilki zawsze wierzą, że trawa po tej drugiej stronie rzeki jest bardziej zielona. Z tego powodu większość z kapłanek mogła liczyć głównie na swoje towarzystwo, przynajmniej w wieku szczenięcym, bo rówieśniczki łatwo dorabiały sobie, że zadzieramy nosa i nie chcemy zadawać się z 'pospólstwem'. A my po prostu miałyśmy mało czasu. Byłyśmy piastunkami historii, jedyną formą przekazywania stadu klanowych dziejów i legend, włączając w to historię samego Klanu Ognia, z którym wtedy już od kilku pokoleń nie mieliśmy żadnego łącznika.
— Może ci pomóc? — przerwała nagle, czując się głupio, że tylko tak stoi i gada. I jeśli pozwolił, dołączyła do niego.
— Ja na przykład byłam jedynaczką i nie dogadywałam się innymi kapłankami w moim wieku, więc większość czasu wolnego spędzałam sama jak palec. — mruknęła, wyraźnie nie wspominając tamtych czasów z przyjemnością — Ale to nie jest jakoś szczególnie ważne, może o tyle, że było to chyba głównym powodem, dla którego naprawdę zależało mi na tym, żeby trzymać się blisko tego tak zwanego "pospólstwa" — to ostatnie prychnęła z irytacją, chociaż pewnie źle odebraną. Bardzo nie lubiła tego słowa i nikt wśród kapłanek go nie używal. Ironicznie tak najczęściej samych siebie nazywały wilki spoza kapłańskich kręgów, chcąc podkreślić jak bardzo czują się gorsze. A przecież to nawet nie była jej wina!
— Tak naprawdę jednym z obowiązków kapłanek było też dbanie o morale stada. Nie było to specjalnie proste, był czas że prawie podzieliliśmy się na dwa obozy: my i oni. Myślę, że mogło to trochę przyczynić się do tego, że skończyliśmy jak skończyliśmy. Jedną z propozycji jak to rozwiązać było żebyśmy spędzały z resztą stada więcej czasu, rozmawiały z nimi, orientowały w nastrojach pozostałych. Tylko większosć z nas tego nie lubiła i trochę się nie dziwię. W końcu byłyśmy "te uprzywilejowane", a z takimi niektórzy zwyczajnie nie chcą rozmawiać. Ze mną też na początku nie chcieli. Ale nie mogąc znaleźć wspólnego języka z kapłankami, nie miałam za wielu innych opcji.
Westchnęła czując, że zaraz wykorzysta limit słów na resztę miesiaca.
— Byłam chyba jedyną kapłanką, która cały swój wolny i część "nie-wolnego" czasu, poświęcała na kręcenie się pośród klanowiczów i rozmawianie z nimi. Chyba udało mi się ich przekonać do siebie, coraz chętniej mi o sobie mówili, dzielili się ze mną swoimi obawami. Niektórzy nawet zwierzali mi się z rzeczy, których jako kapłanka raczej nie powinnam słuchać, ale wierzę, że choć część z nich dzięki mnie zrozumiała, że ta przepaść między kręgiem kapłańskim a nimi, jest znacznie mniejsza niż zawsze ją widzieli. Wierzę też, że podobny skutek odniosło to też w drugą stronę. I chyba musiało tak być, bo to decyzją obu stron, zostałam w pewnym momencie utytułowana "Białym Płomieniem"... czy jakoś tak. — właściwie samo "czy jakoś tak" dodała by zamaskować lekkie uczucie zażenowania, jakoby się chwaliła i to tytulaturą, która w tych stronach nie znaczyła nic. Przecież nie mogła by zapomnieć czegoś, co stanowiło istotny fragment jej życia.
— I tego symbolem jest ten biały płaszcz. — zakończyła — Zaufania klanu i wilków, które miałyśmy przecież pod opieką.
Odwróciła wzrok gdzieś na horyzont.
— Jestem trochę sentymentalna. — powiedziała, starając się brzmieć obojętnie — Ale naprawdę myślałam, że to coś znaczy. Że mogę zjednać mój klan i pomóc im przezwyciężyć późniejsze trudności. Chyba trochę zawiodłam...
Czy Ada ma teraz płaszczyk: NIE
Moce:
Całospalenie — ifryt zamienia się w żywiołaka ognia, cały stając w płomieniach. Każdy atak w zwarciu, który wykona Ifryt, odejmuje ofierze 10 PŻ. (2/2 luty, działa 3 tury)
Igranie z Ogniem — po użyciu tego czaru ifryt niszczy jeden dowolny prosty składnik, który znajduje się w posiadaniu zaatakowanego wilka (1/1 luty)
Um: Żar Serca — całkowite władanie ogniem.