Pasmo górskie na północnym wschodzie, którego charakterystyczne, szczytowe kształty przypominają ząbki grzebienia. Ich monumentalne formacje skalne, wznoszące się majestatycznie ponad okolicznym krajobrazem, stanowią wyzwanie dla alpinistów i przyrodników. Zimą szczyty pokrywają się białym puchem, a latem przyciągają miłośników pieszych wędrówek, oferując spektakularne widoki na całą krainę.
Góry, piękne i niebezpieczne, kryją wiele tajemnic. Jest takie miejsce, o którym mówi się, że chmury mają tu swoje legowisko, że tu się rodzą i stąd wychodzą na świat i tu też wracają gdy są zmęczone. To tutaj możesz znaleźć się wśród obłoków i wcale nie musisz latać. Te skaliste stoki, porośnięte z rzadka mchem, wznoszą swe garby nad powierzchnię ziemi hen wysoko. Roślinność jest tu skarłowaciała, przystosowana do targającego nią wiatru. Wiele z krzewów nie ma już liści lub ma ich niewiele. Ścieżki, którymi można tu dotrzeć, nie są zbyt bezpieczne. Pełne zdradliwych kamyczków udających stabilne podłoże a w istocie tylko czekających na to by się osunąć pod nieostrożną łapą i zafundować jej właścicielowi szaloną, a być może ostatnią, przejażdżkę w dół.Cały ten teren spowity jest mgłą, lecz gdy się przyjrzeć okazuje się, że to są chmury! Z jakiś powodów kłębią się wśród tych gór. Gdy zaś dotrzesz na szczyt, ujrzysz zapierający dech w piersiach widok. Poniżej twych łap kłębić się będą obłoki. Będziesz na nie patrzeć z góry, mimo że zwykle by je obejrzeć musiałeś unosić głowę. Teraz już wiesz, dlaczego niektórzy twierdzą, że chmury mają tu swoje legowisko.
Po drodze zniknął wilczycy z oczu bo międzyczasie pobiegł po składniki na piknik. W każdym razie w końcu dotarli na najpiękniejsze miejsce i najbardziej namiętne jakie dotychczas przyszło mu do głowy. Obłoczki pływały wokół nich. Ammat rozłożył kocyk a na kocyku rozłożył winko, nektar, kawior i .... truskawki .
— zapraszam zapraszam
Wilczyca dotarła na miejsce, choć droga tu była wyboista — ciekawa po prostu... Stąpała ona powoli i ostrożnie, nie chcąc spaść. Szanowała siebie. Szanowała swoje życie.
Uhm...
Wstąpiła lewą łapą na kocyk, później prawą i kolejnymi dwoma... Usiadła miękko, owijając puszystym długim ogonem — siebie wokół łapin. — Wygląda to obiecująco. — Uśmiechnęła się uprzejmie ku Ammat'owi. Nie piła jeszcze alkoholu, choć zaiste była z tych o wygodnym podniebieniu. Lubiącym delektować się delikatnymi smakami.
— wolisz zacząć od winka czy nektaru ? — przysunął sie do niej i łapą capnął truskawkę próbując poczęstować do pyska wilczycę.
— podobno lubisz truskawki — uśmiechnął się delikatnie
— Wina... nie wiem czym jest nektar... Jak to smakuje? możesz mi to przybliżenie opisać? — Zmarszczyła zabawnie nosek, wpatrując się w przedmioty. Chwyciła delikatnie w ząbki truskawkę i zaczęła powolnie zjadać...
Ten gest był dość dziwny, nawet jak na miłosne ekscesy... A NIE, DOBRA.
Ona jedynie gdzie widziała, a raczej czytała o romansidłach — to w księgach, romansidłach. — Smaczne, dziękuję... — Skinęła mu uprzejmie, kładąc się miękko na posłaniu. Przeciągnęła się, ziewnąwszy... — Masz jakieś, hmmm... kieliszki na te napitki? — Zapytała Ammat'a wprost.
Z torby wyciągnął dwa małe drewniane strugane kubeczki
— może nie kieliszki ale też się nada — uśmiechnął się — nie da się tego opisać! musisz sama spróbować — odezwał się i nalał nektaru do dwóch po czym jeden podał wilczycy
Spojrzała na drewniane, całkiem ładne kubeczki... Miał chłopak talent, jeśli wykonał to zupełnie sam... — Za nas? na zdrowie? — Uśmiechnęła się lekko do Ammat'a, wznosząc kubek. Nie chciała przecież pić sama, prawda...?
No oczywiście !
— Za nas ! Na zdrowie !— odparł, uśmiechnął się i wzniósł też kubek a potem wychynął na raz. Jak wódeczkę. Nie pozwolił jej pić samej przecież. Tak to była jego pasja. Praca w drewnie.
Czy... była to też romantyczna ranka...?
Bo wspólny posiłek, to na pewno. Poszerzyła swój wciąż łagodny uśmiech, specjalnie dla wojownika Ammat'a. — Opowiesz mi coś o sobie? — Zapytała niegłośno, acz wyraźnie.
— co chciałabyś wiedzieć? Jestem wojownikiem z klanu cienia, niedawno przybylem do tej krainy. Nie wiele mam do opowiedzenia. Może ty opowiesz coś o sobie? — zapytał spoglądając na nią. Lubił jej widok, jej uśmiech i w ogóle. Czuł się dobrze przy niej.
— Ja....? Jestem adeptem w Klanie Księżyca, przyjmuję nauki spod łapy Ozymandiasa, to mój mentor... Wielki, biały samiec... Wciąż niewiele wiem, ale pilnie się uczę... — Była bardzo młoda, co mogła o sobie powiedzieć? — Nie przepadam za polowaniami... — Miała swoje powody!
Napiła się i zjadła trochę.
— mhm to chyba dobrze. Trzeba się uczyć — uśmiechnął się potakująco. — czemu nie lubisz polowań? -zapytał zaskoczony. On uwielbiał i to bardzo. Właściwie tesknił za tym trochę.
Pewnego razu... — Koń połamał mi żebra... i obił płuca... ale Pan Reh... nie umiem wymówić jego imienia. Pomógł mi. — Wyjaśniła mu, swoje opory co do łowów...
Ale kto wie?
Może jak dorośnie — stanie się starsza, to jej przejdzie? — Nauczyłbyś mnie... Potrafisz łowić ryby? — Chętnie zastąpiłaby łowy — czymś innym, ale wciąż skupiającym się na napełnieniu żołądka...
— szczerze mówiąc nie jestem w tym dobry ale możemy spróbować — uśmiechnął się — nie ma co się przejmować porażkami. To nauczyło cie jak nie podbiegać do konia — zaśmiał się — no to co idziemy połowić? -zapytał spoglądając na nią.
— Pewnie! Pojedzeni, napici... to teraz połowimy! — Zaśmiała się dźwięcznie... — Zastanawiam się... Czy... jest coś czego Ty nie umiesz? — Chętnie go nauczy! Walentynkowe zadania.
— Więc może pouczymy się łowienia razem? — Zaproponowała... No co? to nie może być trudne! — Mam wybrać miejsce? — Zapytała skromnie, dźwigając się z pozycji siedzącej.