Region obfitujący w spokój i naturalne piękno. Leniwe rzeki meandrują przez tereny pełne kwitnących łąk, tworząc oazy spokoju dla podróżników i miejscowej fauny. Lustrzane jeziora i łagodne wzgórza zapraszają do wypoczynku oraz pieszych wędrówek, oferując malownicze widoki i bliskość natury. To idealne miejsce dla tych, którzy pragną oderwać się od zgiełku codzienności i zanurzyć w łono natury.
W Łaskawych Niwach obowiązuje całkowity zakaz porywania.
Spokojne miejsce, pełne rozśpiewanych ptaków i kolorowych kwiatów. Kojący szum drzew poruszanych wiatrem cudownie uspokaja i, prawdopodobnie właśnie dlatego, to miejsce przyciąga tak wiele wilków. Wydeptana przez zwierzęta cienka ścieżka wije się pośród traw, w końcu doprowadzając do celu — niewielkiej, kameralnej polany. W nocy to tajemnicze miejsce pogrąża się w ciszy, a świetliki rozświetlają mrok
Po wejściu trochę głębiej w las, przystanęła i opierając się o pień zdrowym bokiem, pozwoliła sobie na chwilę odpoczynku. Nie miała już siły na dalszy bieg, ale też nie było w zasięgu wzroku nic, co wyglądałoby choć na tymczasowe schronienie. Po chwili zaczęła więc znów iść, tym razem już bez takiego pośpiechu i wciąż tak, by spomiędzy drzew widoczna była rzeka. Liczyła, że jej manewry zmyliły Raya i może już spokojnie krążyć i szukać miejsca na... legowisko? Może na ten moment, nie na stałe, ale by odpocząć i pozwolić ciału dojść do siebie.
Po dłuższym marszu dostrzegła między, drzewami coś, co przysloniło jej widok rzeki. Nie było to drzewo, inaczej już po kilku krokach znów dostrzegłby wodę. Ruszyła w tamtym kierunku i po pokonaniu połowy dzielącej jej od obiektu odległości, mogła już stwierdzić, że jest to chata. Nadal chata znajdowała się spory kawałek od niej, ale pojawiła się nadzieja, że gdzieś odpocznie. Przyspieszyła kroku i stąpając nadal pod osłoną drzew zbliżyła do budynku. Miała nadzieję, że nie jest przez nikogo zamieszkany. Pokonała kilka schodków i uchyliła drzwi. Nim weszła, zlustrowala wnętrze i upewniając się, że nikogo nie ma, odstchnela z ulgą. Lepszego miejsca nie mogła sobie wymarzyć, no może tylko jakby stało to bardziej schowane, mniej zauważalne.
Rozejrzała się w środku, podeszła do miejsca, gdzie leżały poduszki i ułożyła się pomiędzy nimi. Teraz mogła w spokoju przeanalizować sytuację, tyle że z każdą chwilą widziała ją jeszcze gorzej, niż wydawało się na początku. Przed oczami stanęło jej zupełnie świeże wspomnienie Raya pokazującego podarowany mu przez nią naszyjnik i pióra. Pióra, które dostał i te, które zebrał samodzielnie. Do oczu znów napłynęły jej łzy. Żal, smutek i zupełna beznadzieja... Nawet strach przestał się teraz liczyć. Wyrzucała sobie, że go zostawia, oszukuje i rani. Tyle, że nie sądziła, iż inne zachowanie byłoby lepsze. Wybrała mniejsze zło i musiała żyć z tym wyborem.
Zwinęła się ciaśniej w kłębek, okryła pysk ogonem i po prostu płakała, spokojnie, bezgłośnie, bez większej histerii. Na histerię był już czas, teraz starała się pogodzić z losem, wypłakać emocje i po prostu przetrwać tak długo, jak starczy jej sił i chęci.
WYGLĄD Wilczyca o drobnej budowie, stalowych oczach i bujnym długim ogonie. Jej futro jest puszyste, zadziwiająco miękkie i białe. Przechodzi w trochę ciemniejsze na końcu pyszczka, ogona i łapkach. Czubki jej uszu są czerwone, ten kolor zdobi też jej szyję oraz ogon w formie pojedynczych kosmyków, oraz pojawia się pod oczami. Ma odgryzioną końcówkę prawego ucha i bliznę na prawej skroni.
ZAPACH Lawenda i miód.
EKWIPUNEK Naszyjnik z ptasią czaszką ♠ Kilka białych piór ♠ Klips na ucho ♠ Ząb wielkiego jaszczura ♠ Podejrzany cukierek ♠ Mentolowy cukierek ♠ Amulet od Raya ♠ Torba bez dna ♠ Pluszowy Raynard ♠ Lodowy Eliksir i Eliksir Odmienienia ♠ Mieszanka ziołowa ♠ Quercus ♠ Rozżarzony węgielek ♠ Winogronowy cukierek ♠ Szczęśliwe Jabłko ♠ Piniata bez cukierków ♠ Cukierki bez piniaty ♠ Kij do piniaty ♠ Bransoletka widmowego szczeniaka
Ścieżka, choć nadal wyraźna, wiodła przez skute mrozem trawy, których źdźbła uginały się lekko pod delikatnym, choć wszechobecnym śnieżnym puchem. Każdy krok Fayry pozostawiał wyraźny ślad, a cisza zimowego krajobrazu nadawała temu miejscu jeszcze większej intymności.Drzewa, pozbawione liści, tworzyły wysokie, majestatyczne sylwetki, a ich nagie gałęzie uginały się pod ciężarem oszronionych igieł. Co jakiś czas z jednej z nich spadała niewielka warstwa śniegu, opadając bezszelestnie na ziemię. Chłodne powietrze wypełniało płuca orzeźwiającym powiewem, a jasne światło odbijające się od śniegu nadawało całemu miejscu niemal magiczną poświatę.
Polana, do której dotarła Fayra, wyglądała zupełnie inaczej niż latem – śnieg pokrywał ziemię, wygładzając wszelkie nierówności i przykrywając to, co o tej porze roku spało w uśpieniu. Zzzzzz. Mimo to wciąż można było dostrzec piękno tego miejsca – odciśnięte ślady zwierząt świadczyły, że wciąż przyciąga ono liczne stworzenia, a w powietrzu unosił się subtelny zapach uśpionej roślinności i mrozu. Wilczyca wzięła głęboki oddech i usiadła, wsłuchując się w ciszę. Zimą las śpiewał inaczej – zamiast ćwierkających ptaków, to wiatr wędro wał między gałęziami, niosąc ze sobą echa dalekich dźwięków. Było w tym coś kojącego, coś, co pozwalało uporządkować myśli.
A tych miała wiele. Euktato... Nie dało się zaprzeczyć, że jej myśli wciąż wracały do niego. Był nie tylko przystojny, ale miał w sobie coś, co przyciągało, jak światło co przyciąga ćmę. Fayra potrząsnęła głową, pozwalając, by chłodny wiatr rozwiał nieco jej rozgorączkowane myśli. Niemniej zamknęła oczy, lecz przed jej myślami wciąż przewijał się obraz Euktato – jego spojrzenie, spokojny głos, ta nieokreślona aura, która sprawiała, że przy nim czuła coś... innego. Ciepło rozlało się po jej wnętrzu. Nie była pewna, co dokładnie ją tak przyciągnęło, ale wiedziała jedno – nie mogła przestać o nim myśleć.
Zima miała w sobie coś pięknego – była surowa, a jednocześnie pełna tajemnic. Może tak samo było z uczuciami, które w niej kiełkowały?
Averill
F Á Y R A z nutą delikatności, a jednocześnie dzikości.
Jest obrońcą uciemiężonych i cierpiących.
Klan: Druidzi tańczą wśród zielonych traw, zwierzary skaczą i bawią się, wraz z wiewiórkami, na zawsze za pan brat z naturą, służymy pomocą! [klan lasu]
Kocham:Śpiew drozdów o poranku, cichy szelest liści, głośny stukot własnego serca..Zauroczona Twym spojrzeniem.
Partner:Kiedyś spotkamy się i będziemy wiedzieć, że..
Jesteśmy dla siebiestworzeni! [present: none;]
Rodzina: Domem swym mogę nazwać leśne zwierzęta, hasające wśród drzew. [cały klan lasu mą rodziną]
Tajemnice bywają pociągające, ale czasem nie warto
rozwiązywać supłów zawiązanych przez życie.
Potomstwo:Serce rodziców bije w rytm życia dzieci, ale nie zawsze. Złączeni krwią. [puste karty przyszłych wspomnień]
Kariera:Kariera to piękna rzecz, ale nie możesz się do niej
przytulić w zimną noc. Jej drabina do kariery, ma cztery litery. [ Druh; ]
Posiada: Można posiadać wszystko, gorzej jak się zatraci siebie. ■ brak
Droga była kręta i śliska. Zimno wdzierało się w najgłębsze warstwy futra ale ognisty zdawał się wcale nie przejmować pogodą. Zima nie należała do jego ulubionych pór roku, ale cóż, jakoś trzeba było to przetrwać. Stawiał ciężkie samcze łapy na białym puchu śniegu, ten zapadał się pod nim też delikatnie topiąc pod wpływem naturalnego ciepła. Wilk otrzepał się i oblizał nos. Dziś pogoda w miarę dopisywała mimo wszystko. Krajobraz był trochę ponury bo puste gałęzie nie napawały optymizmem ale on miał go aż nadmiar ! Zza pustego zakrzacza wychynął uśmiechnięty pysk. Wilk bardzo był podobny do ojca. Uszy chodziły na każdą stronę nasłuchując ciszy, większość zwierząt zapadało w naturalny zimowy sen. Mógł więc napawać się ciszą i spokojem, szczególnie w tym miejscu. Kochał świetliki które żyły tutaj. Fruwały wokół i zimno im też nie przeszkadzało. W końcu dotarł do polany. Mała kameralna polana gościła tutaj nie tylko jego. W oczy też rzuciła mu się chatka — puchatka hehe. Dość mała, kameralna ale interesująca. Ognisty dostrzegł wilczycę i to właśnie do niej skierował swoje kroki. Wywieszony jęzor, uśmiechnięta morda i jego postawa skora do zabawy z kilometra wskazywała skąd on pochodzi. Otrząsnął się strzepując śnieg z futra który gdzieś tam wlazł gdzie nie trzeba
— Salve ! — odparł głośno
Fayra zatrzymała się gwałtownie, gdy tylko jej nos wychwycił obcy, drażniący zapach. Siarka. Dym. Ogień. Nie pasowało to do lasu, do chłodnego, znajomego zapachu drzew i mchu, który dawał jej ukojenie. Serce w niej ścisnęło, a uszy drgnęły nerwowo. Instynkt kazał jej się cofnąć, ukryć, zniknąć w cieniu, ale... było za późno. Obcy już ją dostrzegł. Gdy pojawił się na polanie, z uśmiechniętym pyskiem i wywieszonym jęzorem, jej łapy same przesunęły się o krok w tył. Za blisko. Fayra skuliła lekko uszy, podświadomie obniżając sylwetkę. Ogon przywarł do jej nóg, a spojrzenie wbiło się w obcego wilka. Nie znała go. Nie wiedziała, czego chce. Ale przede wszystkim... pachniał jak coś, przed czym zawsze ostrzegała ją matka.
— Nie podchodź. — Jej głos był ostrzejszy, niż sama planowała, ale nie potrafiła tego powstrzymać. Zimowe powietrze wydawało się gęstsze, ciaśniejsze.
— Czego chcesz? — Wypaliła, zmuszając się do spojrzenia mu w oczy. Gdyby tylko wiedziała więcej o tej krainie, o tym, kim był i czego może od niej chcieć... Ale nie wiedziała. A to było najgorsze. W dodatku SALVE, to słowo, którego nie znała.
Averill
F Á Y R A z nutą delikatności, a jednocześnie dzikości.
Jest obrońcą uciemiężonych i cierpiących.
Klan: Druidzi tańczą wśród zielonych traw, zwierzary skaczą i bawią się, wraz z wiewiórkami, na zawsze za pan brat z naturą, służymy pomocą! [klan lasu]
Kocham:Śpiew drozdów o poranku, cichy szelest liści, głośny stukot własnego serca..Zauroczona Twym spojrzeniem.
Partner:Kiedyś spotkamy się i będziemy wiedzieć, że..
Jesteśmy dla siebiestworzeni! [present: none;]
Rodzina: Domem swym mogę nazwać leśne zwierzęta, hasające wśród drzew. [cały klan lasu mą rodziną]
Tajemnice bywają pociągające, ale czasem nie warto
rozwiązywać supłów zawiązanych przez życie.
Potomstwo:Serce rodziców bije w rytm życia dzieci, ale nie zawsze. Złączeni krwią. [puste karty przyszłych wspomnień]
Kariera:Kariera to piękna rzecz, ale nie możesz się do niej
przytulić w zimną noc. Jej drabina do kariery, ma cztery litery. [ Druh; ]
Posiada: Można posiadać wszystko, gorzej jak się zatraci siebie. ■ brak
I pojawił się kupidynek. Gruby wilczek z małymi skrzydełkami który ledwo się unosił jak jakiś bąk.
— że też mnie do tej roboty wybrali !— jęknął pod nosem i kiedy w koncu zobaczyl dwa wilki to nawet nie zwrocil uwagi czy to własciwa para. Wystrzelił szybciutko tak że samiec dostał w łapę a samica dostała w klatę. Ukrył się wśród śniegu i obserwował czy wszystko poszło dobrze
Samiec już chciał coś powiedzieć ale jedynie co się wyrwało to ogniste — AUUU- wydobył z gardzieli podnosząc lapę. Strzała szybko zniknęła a on poczuł się jakoś dziwnie. Był radosny, uśmiechnięty ale teraz... poczuł zupełnie coś czego nigdy nie odczuwał MIŁOŚĆ
— ja... — odparł wpatrując się w wilczycę — bardzo mi się podobasz i ... — jęknął — może razem wybierzemy się na spacer? Nazywam się Averill a ty drogi Kwiecie? — zapytał i gdyby to była kreskówka na pewno pojawiłyby się serduszka w oczach.
Fayra upadła na śnieg, a przez jej ciało przeszedł nagły dreszcz – nie ze strachu, nie z zimna, ale z czegoś innego, czegoś obcego. Serce zaczęło bić szybciej, jakby zbyt gwałtownie zareagowało na bodziec, którego nie potrafiła zrozumieć. Śnieg był chłodny, ale nie czuła go – jedyne, co wypełniało jej myśli, to… on. Ten obcy wilk, który jeszcze chwilę temu budził w niej niepokój, a teraz…Poderwała się na łapy, ale w jej ruchach było coś chaotycznego. Spojrzała na Averilla – na jego ogniste futro, które wcześniej wydawało się tak obce i niepasujące do tego miejsca, a teraz przyciągało jej wzrok w sposób, który ją irytował. Zamrugała szybko, próbując odsunąć od siebie to dziwne ciepło, które rozlewało się po jej ciele. Co się dzieje?
— Ja… — zaczęła, ale nie była w stanie sklecić sensownego zdania. Patrzyła na niego i nagle zobaczyła coś, czego wcześniej nie dostrzegała – blask w jego oczach, beztroską energię, ciepło, które aż biło od jego postawy. Zacisnęła zęby i odwróciła wzrok, czując, jak futro na karku jeży się nie ze strachu, a z czegoś zupełnie innego. Nie, nie, to nie może być prawdziwe!
— C-coś ty zrobił?! — warknęła, unosząc na niego wzrok, ale zamiast gniewu w jej spojrzeniu pojawiło się coś miękkiego, coś, czego nie chciała tam widzieć. Czyżby magia?
Fayra zaczerpnęła powietrza, starając się uspokoić pulsujące w niej emocje. To nie miało sensu. Jeszcze chwilę temu jego obecność napawała ją niepokojem, a teraz… Teraz jej serce biło zbyt szybko, a myśli tańczyły w zawrotnym tempie. Zamknęła oczy, próbując poskładać chaos, który w tej chwili nią targał.
— Ane Varoi. Fayra. — Rzekła, a gdy uniosła wzrok, spojrzała prosto w jego oczy – te pełne ciepła, lekko roziskrzone bursztyny. Piękne oczy. Za piękne, by ignorować. Westchnęła, odwracając głowę z udawaną obojętnością, choć koniuszek ogona drgnął w sposób, który mógłby zdradzić jej wewnętrzne rozterki.
— Spacer? — powtórzyła, niby od niechcenia, przeciągając słowo. — Może... Ale pod jednym warunkiem. — Dodała i zrobiła krok do przodu, a jej bursztynowe oczy błysnęły nieco figlarnie.
— Musisz mi najpierw powiedzieć, nie boisz się czasem spacerować z kimś, kogo zupełnie nie znasz? Nigdy nie wiesz, czy nie wpadłeś prosto w pułapkę.— dodała, a w jej głosie pobrzmiewała nuta prowokacji, lekko podszyta niepewnością.
// ah, te początki, chce już krótsze posty... :D
Averill
F Á Y R A z nutą delikatności, a jednocześnie dzikości.
Jest obrońcą uciemiężonych i cierpiących.
Klan: Druidzi tańczą wśród zielonych traw, zwierzary skaczą i bawią się, wraz z wiewiórkami, na zawsze za pan brat z naturą, służymy pomocą! [klan lasu]
Kocham:Śpiew drozdów o poranku, cichy szelest liści, głośny stukot własnego serca..Zauroczona Twym spojrzeniem.
Partner:Kiedyś spotkamy się i będziemy wiedzieć, że..
Jesteśmy dla siebiestworzeni! [present: none;]
Rodzina: Domem swym mogę nazwać leśne zwierzęta, hasające wśród drzew. [cały klan lasu mą rodziną]
Tajemnice bywają pociągające, ale czasem nie warto
rozwiązywać supłów zawiązanych przez życie.
Potomstwo:Serce rodziców bije w rytm życia dzieci, ale nie zawsze. Złączeni krwią. [puste karty przyszłych wspomnień]
Kariera:Kariera to piękna rzecz, ale nie możesz się do niej
przytulić w zimną noc. Jej drabina do kariery, ma cztery litery. [ Druh; ]
Posiada: Można posiadać wszystko, gorzej jak się zatraci siebie. ■ brak
W jego żyłach płynął ogien normalnie. Pierwszy raz ZAKOCHAŁ się . Kij że przez magię. Zawsze twierdził że goni go przygoda! AHOJ! Stablizacja? To ostatnie słowo które by go określało. A teraz? Pieczenie w łapie było tak silne że rozlało się po jego całym ciele. Serce biło mu jak szalone a on nie do końca rozumiał dlaczego.
— j.. ja ?— jęknął — nic a nic, kiedy cię zobaczyłem jakoś tak serce zabiło mi mocniej cokolwiek to znaczy — odparłem lekko zdziwiony bo sam nie spodziewałem się takich słów! On nie próbował niczego składać. Nawet nie próbował ogarniać ten zawiły chaos który się wkradł w całe samcze ciało. Postanowił "popłynąć' z nutem tego chaosu.
— spacer — wyjąkał z emocji — kiedy mam cię obok mogę spełnić każdy warunek !— zapewnił cicho patrząc na nią — jedynie czego się boję że będziesz ode mnie daleko !
I kiedy wilki tak sobie rozmawiały kupidynek krzyknął
— udało się ! po czym obfruwał wilki drogą serduszkową i znikł ucieszony ze swoich psot
Fayra uniosła brew, słysząc jego słowa. Było w nich coś naiwnego, coś, co w innych okolicznościach pewnie by ją rozbawiło… ale teraz? Teraz była po prostu zaintrygowana.
— Każdy warunek, mówisz? — mruknęła, podchodząc odrobinę bliżej. Jej białe oczy błysnęły z rozbawieniem, choć wciąż czaiła się w nich ostrożność. Czy to naprawdę była miłość…? A może jedynie iluzja, kolejna gra losu, której sens miała dopiero odkryć?
— To w takim razie nie będę okrutna. — dodała, przechylając lekko głowę. — Zgadza się, Averillu, pójdę z tobą na ten spacer.
F Á Y R A z nutą delikatności, a jednocześnie dzikości.
Jest obrońcą uciemiężonych i cierpiących.
Klan: Druidzi tańczą wśród zielonych traw, zwierzary skaczą i bawią się, wraz z wiewiórkami, na zawsze za pan brat z naturą, służymy pomocą! [klan lasu]
Kocham:Śpiew drozdów o poranku, cichy szelest liści, głośny stukot własnego serca..Zauroczona Twym spojrzeniem.
Partner:Kiedyś spotkamy się i będziemy wiedzieć, że..
Jesteśmy dla siebiestworzeni! [present: none;]
Rodzina: Domem swym mogę nazwać leśne zwierzęta, hasające wśród drzew. [cały klan lasu mą rodziną]
Tajemnice bywają pociągające, ale czasem nie warto
rozwiązywać supłów zawiązanych przez życie.
Potomstwo:Serce rodziców bije w rytm życia dzieci, ale nie zawsze. Złączeni krwią. [puste karty przyszłych wspomnień]
Kariera:Kariera to piękna rzecz, ale nie możesz się do niej
przytulić w zimną noc. Jej drabina do kariery, ma cztery litery. [ Druh; ]
Posiada: Można posiadać wszystko, gorzej jak się zatraci siebie. ■ brak
Czy był naiwny ? Pewnie trochę tak. Czy byl pochopny? Przecież w końcu był z KO ! Był zdziwiony swoimi słowami i uczuciami. Były tak samo niestabilne jak palący się ogien ale czy na pewno? Tyle pytań a tak mało odpowiedzi! Samiec schylił łeb i spod dołu obserwował wilczycę. On nie znał co to jest ostrożność choć wiele razy już się "sparzył".
— tak więc zapraszam — odparł ruszając pierwszy. Nie był najlepszy w te klocki
Fayra szła obok niego, czując, jak chłodny wiatr owiewa jej futro. Starała się ignorować ciepło, które rozlewało się po jej ciele przy każdym spojrzeniu na Averilla i skupić się na czymś bardziej namacalnym – na otoczeniu.
— To jarzębina. — Odezwała się nagle, muskając nosem zwisającą gałązkę drobnych, czerwonych owoców. — Ptaki je lubią, ale dla nas nie są najlepsze. Jeśli dojrzeją i przemrozi je pierwszy chłód, można je jeść bez obawy… ale przed tym? Mogą nieźle zamieszać w żołądku. — Jej głos był spokojny, jakby chciała się czymś zająć, odwrócić uwagę od jego bliskości. Kolejne drzewo, które minęli, miało grubą, poskręcaną korę.
— Grab. Solidne drzewo. Jego drewno jest twarde jak skała i pali się powoli, bez trzasku. — Fayra przejechała łapą po korze, pozwalając, by jej pazury lekko zarysowały powierzchnię. — W sam raz dla tych, którzy nie chcą zwracać na siebie uwagi przy ognisku. — Dodała ciszej, jakby mówiła to bardziej do siebie niż do niego. Zbliżyli się do krzewów, które rosły bliżej ziemi, otulone cienką warstwą śniegu.
— Kalina. — Jej spojrzenie na chwilę złagodniało. — Późnym latem jej owoce są gorzkie i niesmaczne, ale po pierwszych przymrozkach nabierają słodyczy. Moja matka mawiała, że to roślina cierpliwych – tych, którzy nie boją się czekać na lepszy czas. — Fayra odwróciła wzrok, patrząc na ślady łap na śniegu. Nie była pewna, czy mówiła o roślinach, czy… o sobie.
— Lubię las. — Powiedziała w końcu, podnosząc na niego wzrok. — Każde drzewo, każdy krzew mówi własną historię. Wystarczy wiedzieć, jak słuchać. — Kiwnęła łbem. Nie wiedziała o czym rozmawiać z wilkiem. Była tak skołatana uczuciem, które właśnie się w niej kotłowało.
Averill
F Á Y R A z nutą delikatności, a jednocześnie dzikości.
Jest obrońcą uciemiężonych i cierpiących.
Klan: Druidzi tańczą wśród zielonych traw, zwierzary skaczą i bawią się, wraz z wiewiórkami, na zawsze za pan brat z naturą, służymy pomocą! [klan lasu]
Kocham:Śpiew drozdów o poranku, cichy szelest liści, głośny stukot własnego serca..Zauroczona Twym spojrzeniem.
Partner:Kiedyś spotkamy się i będziemy wiedzieć, że..
Jesteśmy dla siebiestworzeni! [present: none;]
Rodzina: Domem swym mogę nazwać leśne zwierzęta, hasające wśród drzew. [cały klan lasu mą rodziną]
Tajemnice bywają pociągające, ale czasem nie warto
rozwiązywać supłów zawiązanych przez życie.
Potomstwo:Serce rodziców bije w rytm życia dzieci, ale nie zawsze. Złączeni krwią. [puste karty przyszłych wspomnień]
Kariera:Kariera to piękna rzecz, ale nie możesz się do niej
przytulić w zimną noc. Jej drabina do kariery, ma cztery litery. [ Druh; ]
Posiada: Można posiadać wszystko, gorzej jak się zatraci siebie. ■ brak
Szedł wolno, eleganckim krokiem. Czuł słoneczko które świeciło nad nimi. Kątem oka wpatrywał się w samicę, bardzo mu się podobała.
— jarzębina? Można to jeść? — zapytał przerzucając wzrok na czerwone owocki. W sumie niezbyt się na tym znał. WIlczyca zaimponowała mu wiedzą leśną.
-Grab — powtórzył i oparł łapę o korę.
— kalina- powtórzył za nią- o kurcze nie należę do cierpliwych -zaśmiałem się. Jego wzrok powędrował za jej wzrokiem więc tez spojrzał na ich ślady, które zostawiali idąc.
— też lubię las, można biegać skakać, bawić się. Kiedyś z moim ojcem właśnie w lesie bawiliśmy się w chowanego kiedy byłem jeszcze szczylem — zachichotał. — Masz rodzinę tutaj ? -zapytał cicho. On niby miał ale dawno jej nie widział.
— masz ochotę na jakieś ognisko posiedzieć ? -zapytał bo chłód dawał się trochę we znaki.
Fayra uśmiechnęła się lekko, słysząc jego śmiech. Był… swobodny. Inny niż ona. Patrzyła na niego kątem oka, jakby próbowała zrozumieć, co takiego sprawia, że jest tak beztroski.
— Chowanego w lesie? — powtórzyła cicho, ledwie powstrzymując uśmiech. — Ciekawe, czy byłeś w tym dobry. — Spojrzała na niego z ukosa, nieświadomie muskając go ogonem. Na jego pytanie o rodzinę zamilkła na moment. Opuściła wzrok, jakby nagle zainteresowały ją ich ślady na śniegu.
— Nie… Nie mam tu nikogo. — Odparła w końcu, tonem na tyle lekkim, na ile potrafiła. Nie chciała, by zabrzmiało to jak skarga. To po prostu była prawda. Jego kolejna propozycja ją zaskoczyła. Ognisko? Spojrzała na niego, jakby nie była pewna, czy mówi poważnie. Fayra spojrzała na niego z lekkim zdziwieniem.
— Ognisko? — powtórzyła, jakby ważyła tę myśl w głowie. Chłód rzeczywiście zaczynał dawać się we znaki, a ciepło płomieni… Cóż, brzmiało kusząco. Przesunęła wzrokiem po otaczających ich drzewach.
— Jeśli już mamy je rozpalić, to tylko z suchych gałęzi. — Powiedziała stanowczo, przenosząc spojrzenie na Averilla. — Żywych drzew się nie łamie. Nie chcę zostawiać lasu w gorszym stanie, niż go zastałam.
Zawahała się na chwilę, a potem dodała ciszej, jakby bardziej do siebie niż do niego:
— Poza tym… ogień potrafi być kapryśny. Trzeba na niego uważać. — Spojrzała na niego, czekając na odpowiedź. Czy naprawdę chciał usiąść z nią przy ogniu… czy była to tylko luźna propozycja, rzucona w chłodne powietrze?
F Á Y R A z nutą delikatności, a jednocześnie dzikości.
Jest obrońcą uciemiężonych i cierpiących.
Klan: Druidzi tańczą wśród zielonych traw, zwierzary skaczą i bawią się, wraz z wiewiórkami, na zawsze za pan brat z naturą, służymy pomocą! [klan lasu]
Kocham:Śpiew drozdów o poranku, cichy szelest liści, głośny stukot własnego serca..Zauroczona Twym spojrzeniem.
Partner:Kiedyś spotkamy się i będziemy wiedzieć, że..
Jesteśmy dla siebiestworzeni! [present: none;]
Rodzina: Domem swym mogę nazwać leśne zwierzęta, hasające wśród drzew. [cały klan lasu mą rodziną]
Tajemnice bywają pociągające, ale czasem nie warto
rozwiązywać supłów zawiązanych przez życie.
Potomstwo:Serce rodziców bije w rytm życia dzieci, ale nie zawsze. Złączeni krwią. [puste karty przyszłych wspomnień]
Kariera:Kariera to piękna rzecz, ale nie możesz się do niej
przytulić w zimną noc. Jej drabina do kariery, ma cztery litery. [ Druh; ]
Posiada: Można posiadać wszystko, gorzej jak się zatraci siebie. ■ brak
— chyba najlepsze miejsce do zabawy — uśmiechnął się delikatnie — ojej współczuję, ja mam tu rodzinę ale dawno nie widziałem, nie wiem czy nie odeszli czy jeszcze zyją — westchnął i lekko tyknął nieświadomie ją ogonem. Skinął głową — żywe gałęzie też się kiepsko palą — dodał właściwie fakt po czym zaczął zbierać suche patyki. I takie które już umarły, wyschły. Znalazł też odpowiednie miejsce by nie sprawić wielkiego pożaru.
— oj tam kapryśny. Uwielbiam ogien. Co lubisz jeść? — zapytał układając stosik.
— Rozumiem. — Powiedziała cicho, czując, jak jego słowa odbijają się echem w jej sercu. — Rodzina to coś, co się ma, ale nie zawsze jest blisko, ale zawsze jest blisko w sercu. — Podała mu kilka drobnych gałązek, które znalazła, i zrobiła krok do tyłu, pozwalając mu zająć się rozpalaniem ognia.. Kiedy zadał jej pytanie, zaskoczyła ją jego bezpośredniość. Na chwilę zawahała się, ale potem wzruszyła ramionami.
— Hmm, lubię jagody, głównie te leśne. I jakieś zioła, niektóre mają dziwne, intensywne smaki. Lubię zjeść coś, co daje mi poczucie świeżości, jakby z samego serca lasu.. — Zaśmiała się lekko, patrząc na jego ruchy przy ognisku. — A ty? Oprócz ognia, oczywiście…?
Fayra chwilę milczała, czując w nozdrzach zapach, który jeszcze niedawno budził w niej niepokój. Ogień. Jednak teraz, w tej chwili, gdy siedzieli blisko siebie, nie wydawał się już tak odpychający. Może to magia tego miejsca, może jego obecność, ale… wszystko stawało się mniej niepokojące. Odetchnęła głęboko, nie chcąc okazywać zbyt wielu emocji, ale nie potrafiła ukryć lekkiego zaskoczenia, że wcale już tak bardzo się tego nie boi.
— Ogień… — Zaczęła powoli, z lekkim zawahaniem, jakby sprawdzała swoje słowa. — Kiedyś… unikałam go. Ale chyba w tym lesie, przy tobie, jest inaczej.
F Á Y R A z nutą delikatności, a jednocześnie dzikości.
Jest obrońcą uciemiężonych i cierpiących.
Klan: Druidzi tańczą wśród zielonych traw, zwierzary skaczą i bawią się, wraz z wiewiórkami, na zawsze za pan brat z naturą, służymy pomocą! [klan lasu]
Kocham:Śpiew drozdów o poranku, cichy szelest liści, głośny stukot własnego serca..Zauroczona Twym spojrzeniem.
Partner:Kiedyś spotkamy się i będziemy wiedzieć, że..
Jesteśmy dla siebiestworzeni! [present: none;]
Rodzina: Domem swym mogę nazwać leśne zwierzęta, hasające wśród drzew. [cały klan lasu mą rodziną]
Tajemnice bywają pociągające, ale czasem nie warto
rozwiązywać supłów zawiązanych przez życie.
Potomstwo:Serce rodziców bije w rytm życia dzieci, ale nie zawsze. Złączeni krwią. [puste karty przyszłych wspomnień]
Kariera:Kariera to piękna rzecz, ale nie możesz się do niej
przytulić w zimną noc. Jej drabina do kariery, ma cztery litery. [ Druh; ]
Posiada: Można posiadać wszystko, gorzej jak się zatraci siebie. ■ brak
Aż go ciary przeszły jak wspomniała o rodzinie i skinął głową — to prawda. Mam ich w sercu i starczy póki co — machnął ogonem nonszlancko. — lubię mięso, owoce, właściwie nie jestem zbyt wybredny jeśli chodzi o jedzenie — zaśmiałem się i w końcu pod stosikiem pojawił się mały dym, by zmienić sie w mały bezpieczny ogień, a potem coraz większy i większy jednak ograniczały ogien kamienie dzięki czemu pożaru nie będzie.
— tak cieplutko teraz co? — zastrzygł uchem w kierunku wilczycy. Spojrzał na nią zdziwiony. — czemu unikałaś ognia? Nie zawsze musi on być destrukcyjny choć w nieodpowiednich łapach... — westchnął — w nieodpowiednich łapach to nawet patyk potrafi być groźny — dodał
Fayra wpatrywała się w tańczące płomienie, jej bursztynowe oczy lśniły odbitym blaskiem. Ciepło rzeczywiście było przyjemne, zwłaszcza w zimowej scenerii, ale to nie zmieniało faktu, że ogień budził w niej instynktowną ostrożność.
— Unikałam, bo ogień nie pasuje do lasu. — Jej głos był spokojny, ale w nim czaiła się nuta rezerwy. — Widziałam, co potrafi. Jak pożera wszystko, co spotka na swojej drodze, zostawiając tylko popiół i martwe pnie.
Spojrzała na Averilla, a jej spojrzenie złagodniało. On jednak kontrolował ten żywioł – panował nad nim w sposób, który wydawał jej się wręcz... nienaturalny.
— W nieodpowiednich łapach nawet patyk może być groźny — powtórzyła jego słowa, przenosząc wzrok z powrotem na płomienie. — Ale w odpowiednich może stać się czymś więcej, ale ty wierzysz mu. Skąd Twoja wiara w ogień?
Czuła spokój, większy spokój niż zazwyczaj. Eukato, który zwrócił na siebie uwagę, przestał mieć takie znaczenie w tej chwili. Teraz chciała siedzieć przy tym ogniu dla Averilla i tylko dla niego. Łamiąc swoje zasady. Choć nie wiedziała skąd w niej taki przypływ odwagi.
— Może nawet czymś pięknym. Zwłaszcza, jak patrzę na Ciebie i twe oczy, które mówią, że płonie w Tobie ogień i się nie palisz. A mi się robi goręcej... — Po chwili dodała ciszej, prawie do siebie. Oparła łeb o bark wilka, by chwilę później obrócić łeb tak, by napotkać jego oczy.
F Á Y R A z nutą delikatności, a jednocześnie dzikości.
Jest obrońcą uciemiężonych i cierpiących.
Klan: Druidzi tańczą wśród zielonych traw, zwierzary skaczą i bawią się, wraz z wiewiórkami, na zawsze za pan brat z naturą, służymy pomocą! [klan lasu]
Kocham:Śpiew drozdów o poranku, cichy szelest liści, głośny stukot własnego serca..Zauroczona Twym spojrzeniem.
Partner:Kiedyś spotkamy się i będziemy wiedzieć, że..
Jesteśmy dla siebiestworzeni! [present: none;]
Rodzina: Domem swym mogę nazwać leśne zwierzęta, hasające wśród drzew. [cały klan lasu mą rodziną]
Tajemnice bywają pociągające, ale czasem nie warto
rozwiązywać supłów zawiązanych przez życie.
Potomstwo:Serce rodziców bije w rytm życia dzieci, ale nie zawsze. Złączeni krwią. [puste karty przyszłych wspomnień]
Kariera:Kariera to piękna rzecz, ale nie możesz się do niej
przytulić w zimną noc. Jej drabina do kariery, ma cztery litery. [ Druh; ]
Posiada: Można posiadać wszystko, gorzej jak się zatraci siebie. ■ brak
Też wpatrywał się czerwono — żółtymi ślepiami w ogien. Lubił ciepło bijące z płomienia. Nie było dla niego nic lepszego w życiu.
— jak nie pasuje? Wlaściwie to bardzo pasuje. Czasem jest przydatny. — oznajmił cicho. Skinął głową na następne zdanie — potrafi być chaotyczny — dodał cicho. Otrzepał się delikatnie. — nie wiem, zawsze lubiłem ogień, wierzę że to on rozpala duszę, emocje. Wierzę w Feniksa który dba by dobro zawsze zwyciężało zło — odpowiedział wolno i jakoś bardziej inteligentnie. WIlk mocno się zarumienił. Ich oczy się spotkały bo on nie drgnął nawet Spodobało mu się to kiedy oparła o niego łeb. Westchnął cichutko bo czuł się jakoś inaczej, jakby znalazł ukochaną? Cieżko orzec.W każdym razie było mu dobrze i nie chciał tego stanu zmieniać. Przynajmniej nie teraz. Nie w tej chwili.
Fayra poczuła, jak ciepło ognia miesza się z ciepłem bijącym od Averilla. Nie miała pojęcia, dlaczego czuła się tak… dobrze. Tak bezpiecznie. Może to jego obecność, może sposób, w jaki na nią patrzył, a może po prostu chwila, w której instynkt wziął górę nad rozsądkiem. Kiedy lekko obrócił pysk w jej stronę, nie myślała. Po prostu sięgnęła ku niemu i musnęła jego pysk delikatnym pocałunkiem. Chwila była ulotna, niemal nierzeczywista—krótsza niż uderzenie serca. A potem uderzyła ją świadomość tego, co właśnie zrobiła. Oderwała się od niego gwałtownie, jakby parząca iskra przeskoczyła między nimi, zmuszając ją do odskoczenia. Oczy rozszerzyły się w panice, a serce waliło jak oszalałe.
— P-przepraszam… ja… ja nie chciałam… — wydukała, czując, jak rumieniec pali jej policzki.
Nie potrafiła spojrzeć mu w oczy. Co jeśli to była pomyłka? Co jeśli źle odczytała sygnały? Czuła, że tonie w morzu własnej nieśmiałości.
F Á Y R A z nutą delikatności, a jednocześnie dzikości.
Jest obrońcą uciemiężonych i cierpiących.
Klan: Druidzi tańczą wśród zielonych traw, zwierzary skaczą i bawią się, wraz z wiewiórkami, na zawsze za pan brat z naturą, służymy pomocą! [klan lasu]
Kocham:Śpiew drozdów o poranku, cichy szelest liści, głośny stukot własnego serca..Zauroczona Twym spojrzeniem.
Partner:Kiedyś spotkamy się i będziemy wiedzieć, że..
Jesteśmy dla siebiestworzeni! [present: none;]
Rodzina: Domem swym mogę nazwać leśne zwierzęta, hasające wśród drzew. [cały klan lasu mą rodziną]
Tajemnice bywają pociągające, ale czasem nie warto
rozwiązywać supłów zawiązanych przez życie.
Potomstwo:Serce rodziców bije w rytm życia dzieci, ale nie zawsze. Złączeni krwią. [puste karty przyszłych wspomnień]
Kariera:Kariera to piękna rzecz, ale nie możesz się do niej
przytulić w zimną noc. Jej drabina do kariery, ma cztery litery. [ Druh; ]
Posiada: Można posiadać wszystko, gorzej jak się zatraci siebie. ■ brak
Czuł się dobrze przy samicy i wcale tego nie ukrywał. Nie ukrywał swoich emocji bo one były dla niego ważne w życiu. Często je uzewnętrzniał bo uważał że tak należało. Po prostu bez konkretnych pytań czy wyjaśnień. Strasznie spodobało mu się to. Zarumienił delikatnie na pysku. Nie chciał zrazić do siebie wilczycy w żadnym wypadku. Odwzajemnił pocałunek liźnieciem jej w pysk. Tak żeby nic już nie mówiła. Ciepło ogniska dodawało mu odwagi a i sama wilczyca wykonała pierwszy krok. On nie zamierzał się powstrzymywać. Wybuchnął całą namiętnością bezwstydnie liżąc ją za uchem, po pysku i szyi. Chciał pokazać całym sobą że jest wspaniała a on jej pragnie !