Musta Yö pisze:
prawdę mówiąc, najbardziej martwiła się, że
Kadehaar zdenerwuje się i podrapie kocyk swoimi ostrymi pazurkami. Tak, to prawda — materiał zachował się bardzo nieelegancko, jednak był zupełnie niegroźny, w przeciwieństwie do rysia.
Jej stres zelżał dopiero, gdy Kad ponownie się odezwał.
— Na pewno masz futerko całkiem inne niż moje. — powiedziała zastanawiając się, czy to to było przyczyną. Kocyś wyrażał jedynie swoje zainteresowanie, ale nie dał jej jednoznacznej wskazówki skąd się ono brało — Pytałeś o Ëa, to tak naprawdę taka jakby dusza przedmiotu. Zwykle większość wilków nie jest jej w ogóle świadoma, chyba że chodzi o pamiątki rodzinne albo niektóre przedmioty. Nie miałeś nigdy tak, że pozornie zwyczajna rzecz wydawała się przynosić ci szczęście albo mają jakąś dziwną aurę wokół siebie? No to to jest właśnie za sprawą Ëa. W pewien sposób wydaje się też nadawać przedmiotom osobowość i charakter, ale ten tutaj nie przypomina niczego innego co do tej pory widziałam. Nie dość, że jego
myśli są jakby bardziej klarowne, to jeszcze w jakiś sposób jego Ëa pozwala mu samodzielnie się poruszać.
Tak naprawdę zachowanie ożywionego kocyka wcale mu nie przeszkadzało. Właściwie to nawet je poniekąd rozumiał. Kierowała nim czysta ciekawość — oczywiście o ile takowy materiał posiadał emocje, a na to przecież wyglądało. Nie zliczyłby ile razy on sam postąpił... Cóż, trochę niewłaściwie kierowany właśnie takim zaciekawieniem. Bywało tak, że z tego powodu przypinano mu łatkę okropnie wścibskiego, czy też nawet niespełna rozumu. Ryś w dużym stopniu jednak miał opinie takich osób w głębokim poważaniu i nie bardzo się tym przejmował. Przynajmniej póki nie próbowali bezpośrednio mu zaszkodzić.
Skoro więc sam stanowił dla zaklętego kocyka zjawisko tak samo intrygujące, jak i on dla niego, to całkowicie to rozumiał. Nie przeszło mu przez myśl, by ów materiał drapać i niszczyć, no, chyba że próbowałby mu się owinąć wokół szyi i go udusić. Na to jednak się nie zanosiło, bowiem rozłożył mu się tylko na grzbiecie, co wcale mu nie przeszkadzało, zwłaszcza, że przyjemnie mu go ogrzewał. A ponieważ Kadehaar był kotem, to oczywiście bardzo lubił ciepełko.
Skinął głową, gdy
Musta wspomniała o futrze.
—
Całkiem możliwe — przytaknął krótko. Bo owszem, jego włosie różniło się znacznie od wilczego, było w końcu gęste i dużo mniej szorstkie. —
Albo inny zapach. Potrafi je wyczuwać? — spytał po chwili.
Zamilkł, słuchając jej odpowiedzi. Kilkukrotnie skinął przy tym głową. Przez chwilę miał niezmierną ochotę trochę z tego zanotować, zrezygnował z jego jednak, nie chcąc wyjść na nieuprzejmego. Na całe szczęście pamięć miał wciąż całkiem dobrą i był przekonany, że większość z tych informacji utkwi mu w pamięci. Przynajmniej na tak długo, by później rzeczywiście mógł to zapisać.
Mimowolnie zerknął na swój dziennik, gdy wilczyca wspomniała o tych szczególnych dla danej jednostki przedmiotach. Ta opasła księga, zapisana niezrozumiałym pewnie dla większości psowatych pismem, pobazgrolona niemiłosiernie prowizorycznymi szkicami i zawierająca wiele, nawet pozornie nieistotnych informacji z jego podróży zdecydowanie była takim dla niego. Uważał ją za najcenniejszą rzecz, jaką posiadał. Mimo tego, że przecież dla większości innych nie miała wartości.
Pokiwał głową.
—
Rozumiem o czym mowa — potwierdził, przenosząc wzrok z powrotem na wilczycę. —
Czyli nie powinienem się spodziewać, że ujrzę więcej takich rzeczy — dodał, chyba bardziej do siebie, niż do niej, gdy wspomniała, że tak naprawdę nie wie, dlaczego ów kocyk sam się poruszał. Najwyraźniej nawet w tak niezwykłej krainie zdarzały się pewne anomalie. Choć z drugiej strony, mógł się przecież tego spodziewać — przy takim nagromadzeniu magii nietrudno o takie... Wypadki.
—
Myślisz, że ma tak sam z siebie, czy może ktoś albo coś przyłożyło do tego łapę? — spytał po chwili, wyraźnie zamyślony.