— Siedzą dupami w stronę tego miejsca — wskazała krę, która wieńczyła "pomost", znajdując się nieco powyżej metra od wielkiej kry docelowej. Foki faktycznie ustawione były zadem w stronę przejścia. Część z nich znajdowała się pyskiem w kierunku stałego lądu, jednak większość siedziała odwrócona do wilków bokiem.
— Ja bym zaryzykowała. W razie czego, jeśli któreś wpadnie, drugie niech go nie ratuje tylko leci na foki — dodała o wiele ciszej.
A potem wskoczyła na pierwszą krę. O dziwo ustała na niej dość stabilnie. Pokonała jeszcze kilka. Nie była pewna, czy Kreon także zdecydował się iść tą drogą...

Foczki odpoczywały sobie w najlepsze. Kiedy tylko wilki znalazły się nieco bliżej, mogły swobodnie przyjrzeć się poszczególnym osobnikom: na krze znajdowała się jedna dorodna (acz zdecydowanie już nie pierwszej młodości) samica i siódemka podrośniętych, acz jeszcze nie w pełni wybarwionych (obrazek kłamie! Jest tyko poglądowy!) szczeniąt. Najprawdopodobniej dorosłe foki, będące rodzicami gromadki młodych, ruszyły na połów ryb, pozostawiając potomstwo pod okiem seniorki.
I kiedy wilkom mogło się już wydawać, że dosięgną celu (znajdowały się raptem kilka kier od fok), jedno ze szczeniąt odwróciło się pyskiem w stronę drapieżników. Przez moment mrugało wielkimi, ciemnymi oczkami, nie do końca pojmując, co się właśnie do licha dzieje. Kiedy jednak zorientowała się, że lepiej ostrzec innych (ot, chociażby na wszelki wypadek) podniosła larmo, wydając całą serię piśnięć i kwiknięć.
Foki zaczęły po kolei, jedna po drugiej, umykać do wody. Seniorka jednak czuwała, by szczenięta były bezpieczne — najprawdopodobniej jako ostatnia da nura.
Czy wilki wykorzystają okazję? Czy zdążą, nim stado zniknie w morskiej toni?