Administracja
• Sulfur, Adirael, Aurora
Wydarzenia
• Zadania kwartalne
• Konkurs na fanfick (do 26.06)
• Klan Potępienia — Dzień Gniewu (do 22.06)
• Sulfur, Adirael, Aurora
Wydarzenia
• Zadania kwartalne
• Konkurs na fanfick (do 26.06)
• Klan Potępienia — Dzień Gniewu (do 22.06)
![]() |
20°C | CIEPŁO Lato nieśmiało zagląda w progi Wilczej Krainy. Ciepłe, pełne słonecznego blasku dni tylko czasemi urozmaicane są drobnym deszczykiem. |
Forum w trakcie przebudowy! Zapraszamy na nasz {Discord} po więcej informacji.
Lodowiec
- Kalahtem
- Adept
Klan Cienia - Posty: 91
- Rodzice: Żyleta & Kreon
- Płeć: Samiec
- Ciąża: Nie dotyczy
- Siła: 10
- Zręczność: 10
- Czujność: 5
- Wiedza: 5
- Życie: 58
- Energia: 100
- Punkty Doświadczenia: 113
Lodowiec
Parsknął śmiechem na wspomnienie o lizaku. Śmiechem żywym i całkowicie szczerym.
— Mhm... Być może rozminąłem się ociupinkę z prawdą kiedy nazwałem go "lizakiem"... — gestem dwojga palców pokazał jak niewielkie było to kłamstwo bo przecież na chwilę obecną skoro już wiedziała do czego ów "lizak" służył — pozostała już tylko kwestia nazewnictwa. — To penis. — "siusiak" brzmiało już widocznie dla niego niedostatecznie dojrzale, choć niegdyś tego słowa zdecydowanie nadużywał. — Mają go tylko samce, rośnie i sztywnieje kiedy mamy ochotę na zbliżenie i wraca do poprzedniego stanu kiedy już jest po wszystkim. Jak teraz. — uniósł nawet w dość leniwym geście tylną łapę w górę by, jeśli tylko chciała, mogła zauważyć różnicę.
— Jak to... po co? — zapytał wznosząc lekko, skonsternowany brwi. — Dla przyjemności i satysfakcji... — odparł choć czuł podskórnie, że wcale nie wyczerpał tematu. — ...no i być może... czasem też powstają z tego dzieci. — wybrzdąkał niewyraźnie, pokasłując by zagłuszyć samego siebie. Nie miał pojęcia dlaczego akurat teraz postanowił być z nią szczery, na dłuższą metę pewnie mu się to nie opłaci.
— Pewnie wydaje ci się, że wiem o tych sprawach absolutnie wszystko ale tak naprawdę to... wcale tak nie jest. Nie miałem pojęcia, że może ci to sprawić ból. Mnie nigdy nie bolało. — Kalahtem wbrew pozorom nie był jeszcze aż tak bardzo spaczony i zepsuty jak można by podejrzewać, wciąż posiadał tę młodzieńczą empatię, której czas nie zdołał do tej pory wykorzenić z jego serca i był jak najbardziej zdolny do współczucia. Wyciągnął pysk w jej stronę i poszarpał ją zaczepnie zębami za polik.
Rothive
— Mhm... Być może rozminąłem się ociupinkę z prawdą kiedy nazwałem go "lizakiem"... — gestem dwojga palców pokazał jak niewielkie było to kłamstwo bo przecież na chwilę obecną skoro już wiedziała do czego ów "lizak" służył — pozostała już tylko kwestia nazewnictwa. — To penis. — "siusiak" brzmiało już widocznie dla niego niedostatecznie dojrzale, choć niegdyś tego słowa zdecydowanie nadużywał. — Mają go tylko samce, rośnie i sztywnieje kiedy mamy ochotę na zbliżenie i wraca do poprzedniego stanu kiedy już jest po wszystkim. Jak teraz. — uniósł nawet w dość leniwym geście tylną łapę w górę by, jeśli tylko chciała, mogła zauważyć różnicę.
— Jak to... po co? — zapytał wznosząc lekko, skonsternowany brwi. — Dla przyjemności i satysfakcji... — odparł choć czuł podskórnie, że wcale nie wyczerpał tematu. — ...no i być może... czasem też powstają z tego dzieci. — wybrzdąkał niewyraźnie, pokasłując by zagłuszyć samego siebie. Nie miał pojęcia dlaczego akurat teraz postanowił być z nią szczery, na dłuższą metę pewnie mu się to nie opłaci.
— Pewnie wydaje ci się, że wiem o tych sprawach absolutnie wszystko ale tak naprawdę to... wcale tak nie jest. Nie miałem pojęcia, że może ci to sprawić ból. Mnie nigdy nie bolało. — Kalahtem wbrew pozorom nie był jeszcze aż tak bardzo spaczony i zepsuty jak można by podejrzewać, wciąż posiadał tę młodzieńczą empatię, której czas nie zdołał do tej pory wykorzenić z jego serca i był jak najbardziej zdolny do współczucia. Wyciągnął pysk w jej stronę i poszarpał ją zaczepnie zębami za polik.
Rothive

"𝔑𝔢𝔴𝔰 𝔣𝔩𝔞𝔰𝔥"
ℑ 𝔴𝔞𝔰 𝔠𝔯𝔢𝔞𝔱𝔢𝔡 𝔞𝔱 𝖙𝖍𝖊 𝖉𝖆𝖜𝖓 𝖔𝖋 𝖈𝖗𝖊𝖆𝖙𝖎𝖔𝖓. ℑ 𝔞𝔪 𝔱𝔢𝔪𝔭𝔱𝔞𝔱𝔦𝔬𝔫,
ℑ 𝔞𝔪 𝔱𝔥𝔢 𝔰𝔫𝔞𝔨𝔢 𝔦𝔫 𝔈𝔡𝔢𝔫. ℑ 𝔞𝔪 𝔱𝔥𝔢 𝔯𝔢𝔞𝔰𝔬𝔫 𝔣𝔬𝔯 𝔱𝔯𝔢𝔞𝔰𝔬𝔫,
𝔟𝔢𝔥𝔢𝔞𝔡𝔦𝔫𝔤 𝔞𝔩𝔩 𝔎𝔦𝔫𝔤𝔰. ℑ 𝔞𝔪 𝔰𝔦𝔫 𝔴𝔦𝔱𝔥 𝔫𝔬 𝔯𝔥𝔶𝔪𝔢 𝔬𝔯 𝔯𝔢𝔞𝔰𝔬𝔫,
𝔖𝔲𝔫 𝔬𝔣 𝔱𝔥𝔢 𝔪𝔬𝔯𝔫𝔦𝔫𝔤, 𝔏𝔲𝔠𝔦𝔣𝔢𝔯. 𝔄𝔫𝔱𝔦𝔠𝔥𝔯𝔦𝔰𝔱, 𝖋𝖆𝖙𝖍𝖊𝖗 𝖔𝖋 𝖑𝖎𝖊𝖘
𝔐𝔢𝔭𝔥𝔦𝔰𝔱𝔬𝔭𝔥𝔢𝔩𝔢𝔰, 𝔱𝔯𝔲𝔱𝔥 𝔦𝔫 𝔞 𝔟𝔩𝔢𝔫𝔡𝔢𝔯, 𝔡𝔢𝔠𝔢𝔦𝔱𝔣𝔲𝔩 𝔭𝔯𝔢𝔱𝔢𝔫𝔡𝔢𝔯,
𝔱𝔥𝔢 𝔟𝔞𝔫𝔦𝔰𝔥𝔢𝔡 𝔞𝔳𝔢𝔫𝔤𝔢𝔯, 𝔱𝔥𝔢 𝔯𝔦𝔤𝔥𝔱𝔢𝔬𝔲𝔰 𝔰𝔲𝔯𝔯𝔢𝔫𝔡𝔢𝔯...
𝔚𝔥𝔢𝔫 𝔰𝔱𝔞𝔫𝔡𝔦𝔫𝔤 𝔦𝔫 𝔣𝔯𝔬𝔫𝔱 𝔬𝔣 𝔪𝔶 𝔰𝔬𝔩𝔞𝔯 𝔢𝔠𝔩𝔦𝔭𝔰𝔢, 𝔪𝔶 𝔫𝔞𝔪𝔢 𝔦𝔱
𝔦𝔰 𝔰𝔱𝔦𝔱𝔠𝔥𝔢𝔡 𝔱𝔬 𝔶𝔬𝔲𝔯 𝔩𝔦𝔭𝔰 𝔰𝔬 𝔶𝔬𝔲 𝔰𝔢𝔢 ℑ 𝔴𝔬𝔫'𝔱 𝔟𝔬𝔴 𝔱𝔬 𝔱𝔥𝔢 𝔴𝔦𝔩𝔩
𝔬𝔣 𝖆 𝖒𝖔𝖗𝖙𝖆𝖑, 𝔣𝔢𝔢𝔟𝔩𝔢 𝔞𝔫𝔡 𝔫𝔬𝔯𝔪𝔞𝔩 . 𝔜𝔬𝔲 𝔴𝔞𝔫𝔫𝔞 𝔨𝔦𝔩𝔩 𝔪𝔢?
ℑ'𝔪 𝔢𝔱𝔢𝔯𝔫𝔞𝔩, 𝔦𝔪𝔪𝔬𝔯𝔱𝔞𝔩. ℑ 𝔩𝔦𝔳𝔢 𝔦𝔫 𝔢𝔳𝔢𝔯𝔶 𝔡𝔢𝔠𝔦𝔰𝔦𝔬𝔫 𝔱𝔥𝔞𝔱
𝔠𝔞𝔱𝔞𝔩𝔶𝔷𝔢𝔡 𝖈𝖍𝖆𝖔𝖘 𝔱𝔥𝔞𝔱 𝔠𝔞𝔲𝔰𝔢𝔰 𝔡𝔦𝔳𝔦𝔰𝔦𝔬𝔫. ℑ 𝔩𝔦𝔳𝔢 𝔦𝔫𝔰𝔦𝔡𝔢 𝔡𝔢𝔞𝔱𝔥,
𝔱𝔥𝔢 𝔟𝔢𝔤𝔦𝔫𝔫𝔦𝔫𝔤 𝔬𝔣 𝔢𝔫𝔡𝔰...
.............................. | ![]() |
.......![]() I'm a systematic cause of panic bout to attack Promise you ain't ever had a lover like that .......................................... { ... } Ekwipunek |
- Rothive
- Adept
Klan Cienia - Posty: 50
- Rodzice: Lilith x Nathellion
- Płeć: Samica
- Ciąża: Nie
- Siła: 2
- Zręczność: 6
- Czujność: 2
- Wiedza: 0
- Życie: 100
- Energia: 100
- Punkty Doświadczenia: 32
Lodowiec
No teraz to zarumieniła się już całkowicie. Po same czubki uszek. Kompletnie nie pojmowała, dlaczego samiec się z niej śmiał! Zacisnęła mocno powieki, całkiem tak, jakby miała się znowu rozpłakać. Ale nie. Nie zamierzała dać mu satysfakcji! Wszelkie więc pozostałe w niej pokłady energii włożyła w to, coby się nie rozryczeć jak dziecko. Efektem ubocznym była jednak niezbyt inteligentna mina, która odmalowała się na jasnych licach adeptki.
Przybrała jeszcze bardziej tępawego wyrazu, kiedy Kalahtem wprost dał upust temu, że uważa ją za głupią! A ONA PRZECIEŻ MIAŁA PRAWO NIE WIEDZIEĆ PO CO SEKSY! Zagryzła lekko dolną wargę, bo zaczęła jej z tych nerwów jakoś tak niepokojąco drżeć. W porządku, nie była mistrzem intelektu, ale dotąd jako-tako szło jej udawanie, że nie jest z nią aż tak źle! Oczywiście sama we własnym ograniczeniu pewnie nie do końca zdawała sobie sprawę, że jest glupia — ale możliwe, że gdzieś to usłyszała i zaczęłą coś podejrzewać.
— DZIECI!!! — wrzasnęła nagle, kiedy to jedno słowo przedarło się do świadomości młódki, sprowadzając ją skutecznie na ziemię. Zimny dreszcz przebiegł po jej ciele, wprawiając poszczególne jego członki w drżenie. — CZY TY WLAŁEŚ MI WŁAŚNIE DZIECI?! — A że emocje wręcz w niej wrzały, wydarła się naprawdę głośno. I była czerwona jak pomidor. Pewnie powinna się zmartwić, ale chyba nie do końca pojmowała konsekwencje. Była bardziej wściekła o to, że śmiał jej wlewać dzieci bez jej zgody!
Złagodniała jednak w mgnieniu oka, gdy wilk zaczepił ją w policzek. No i przyznał przy okazji, że tak naprawdę wcale nie chciał sprawić jej bólu. Prawda? Prawie przeprosił! Może nie wprost, ale dla Roth chyba nie było to istotne. Przy pierwszym zauroczeniu mało co się liczy, czyż nie?
— Mnie też tylko na początku. Potem było... tak dziwnie przyjemnie, nie czułam nigdy niczego podobnego — przyznała cichutko, w pełni zresztą uczciwie.
Przybrała jeszcze bardziej tępawego wyrazu, kiedy Kalahtem wprost dał upust temu, że uważa ją za głupią! A ONA PRZECIEŻ MIAŁA PRAWO NIE WIEDZIEĆ PO CO SEKSY! Zagryzła lekko dolną wargę, bo zaczęła jej z tych nerwów jakoś tak niepokojąco drżeć. W porządku, nie była mistrzem intelektu, ale dotąd jako-tako szło jej udawanie, że nie jest z nią aż tak źle! Oczywiście sama we własnym ograniczeniu pewnie nie do końca zdawała sobie sprawę, że jest glupia — ale możliwe, że gdzieś to usłyszała i zaczęłą coś podejrzewać.
— DZIECI!!! — wrzasnęła nagle, kiedy to jedno słowo przedarło się do świadomości młódki, sprowadzając ją skutecznie na ziemię. Zimny dreszcz przebiegł po jej ciele, wprawiając poszczególne jego członki w drżenie. — CZY TY WLAŁEŚ MI WŁAŚNIE DZIECI?! — A że emocje wręcz w niej wrzały, wydarła się naprawdę głośno. I była czerwona jak pomidor. Pewnie powinna się zmartwić, ale chyba nie do końca pojmowała konsekwencje. Była bardziej wściekła o to, że śmiał jej wlewać dzieci bez jej zgody!
Złagodniała jednak w mgnieniu oka, gdy wilk zaczepił ją w policzek. No i przyznał przy okazji, że tak naprawdę wcale nie chciał sprawić jej bólu. Prawda? Prawie przeprosił! Może nie wprost, ale dla Roth chyba nie było to istotne. Przy pierwszym zauroczeniu mało co się liczy, czyż nie?
— Mnie też tylko na początku. Potem było... tak dziwnie przyjemnie, nie czułam nigdy niczego podobnego — przyznała cichutko, w pełni zresztą uczciwie.
- Kalahtem
- Adept
Klan Cienia - Posty: 91
- Rodzice: Żyleta & Kreon
- Płeć: Samiec
- Ciąża: Nie dotyczy
- Siła: 10
- Zręczność: 10
- Czujność: 5
- Wiedza: 5
- Życie: 58
- Energia: 100
- Punkty Doświadczenia: 113
Lodowiec
Popatrzył podejrzliwie na jej dolną wargę kiedy to w niekontrolowany sposób zaczęła nagle drżeć. O nie... Chyba nie zamierzała się znowu rozpłakać? Chaosie uchowaj, inaczej będzie musiał ewakuować się stąd w trybie przyspieszonym jeśli nie chciał się z tym konfrontować (a zdecydowanie nie chciał). Uratowało go wspomnienie o możliwych konsekwencjach ich zabawy tylko, że po jej reakcji to już w sumie sam nie był pewien co było w tej sytuacji gorsze.
Instynktownie poderwał się z ziemi i objął łapami jej szyję, jedną z nich przytykając jej rozwrzeszczany szary pysk.
— Na Chaosa... Przestań się drzeć! — rozejrzał się kontrolnie wokół, jakby chciał się upewnić, że nie było tu nikogo w promieniu tych kilkuset metrów. I wcale nie wstydził się tego co zrobili bo i dlaczego by miał, po prostu nie chciał by przypadkowy przechodzień, który równie przypadkiem mógłby być np. jego matką lub ojcem pomyślał, że ma dzieci albo — o zgrozo — właśnie się ich spodziewa. Nie spodziewa. I tego się trzymajmy. A nawet jeśli... Na pewno dało się coś z tym zrobić, racja? Zresztą... Los musiałby z nich okrutnie zadrwić gdyby wpakowałby ich w to bagno już po pierwszym w ich życiu stosunku.
— Oczywiście, że nie! — zaprzeczył, dla pewności wciąż trzymając jej pysk. — ...albo i tak? Nie wiem, nie jestem ekspertem, ok? — zmarszczył lekko nos, a gdy upewnił się już, że Rothive przestała się wydzierać — puścił ją i cofnął o krok, siadając na lodzie. — Co się tak wściekasz? — burknął cały pomarszczony, jak ta suszona śliwka. Przecież jeszcze przed chwilą było tak miło i przyjemnie, po co to psuć troską o coś co nawet nie było pewne? To znaczy... Chyba?
Swoją drogą — całe szczęście, że swoje spostrzeżenia zostawiła dla siebie bo gdyby w głos uznała jego słowa za przeprosiny — pewnie musiałby zaprzeczyć. Kalahtem nigdy nie przepraszał i to z dość prostych powodów — nie lubił się mylić ani popełniać błędów, a co ważniejsze — zdecydowanie nie lubił się do nich przyznawać.
Instynktownie poderwał się z ziemi i objął łapami jej szyję, jedną z nich przytykając jej rozwrzeszczany szary pysk.
— Na Chaosa... Przestań się drzeć! — rozejrzał się kontrolnie wokół, jakby chciał się upewnić, że nie było tu nikogo w promieniu tych kilkuset metrów. I wcale nie wstydził się tego co zrobili bo i dlaczego by miał, po prostu nie chciał by przypadkowy przechodzień, który równie przypadkiem mógłby być np. jego matką lub ojcem pomyślał, że ma dzieci albo — o zgrozo — właśnie się ich spodziewa. Nie spodziewa. I tego się trzymajmy. A nawet jeśli... Na pewno dało się coś z tym zrobić, racja? Zresztą... Los musiałby z nich okrutnie zadrwić gdyby wpakowałby ich w to bagno już po pierwszym w ich życiu stosunku.
— Oczywiście, że nie! — zaprzeczył, dla pewności wciąż trzymając jej pysk. — ...albo i tak? Nie wiem, nie jestem ekspertem, ok? — zmarszczył lekko nos, a gdy upewnił się już, że Rothive przestała się wydzierać — puścił ją i cofnął o krok, siadając na lodzie. — Co się tak wściekasz? — burknął cały pomarszczony, jak ta suszona śliwka. Przecież jeszcze przed chwilą było tak miło i przyjemnie, po co to psuć troską o coś co nawet nie było pewne? To znaczy... Chyba?
Swoją drogą — całe szczęście, że swoje spostrzeżenia zostawiła dla siebie bo gdyby w głos uznała jego słowa za przeprosiny — pewnie musiałby zaprzeczyć. Kalahtem nigdy nie przepraszał i to z dość prostych powodów — nie lubił się mylić ani popełniać błędów, a co ważniejsze — zdecydowanie nie lubił się do nich przyznawać.

"𝔑𝔢𝔴𝔰 𝔣𝔩𝔞𝔰𝔥"
ℑ 𝔴𝔞𝔰 𝔠𝔯𝔢𝔞𝔱𝔢𝔡 𝔞𝔱 𝖙𝖍𝖊 𝖉𝖆𝖜𝖓 𝖔𝖋 𝖈𝖗𝖊𝖆𝖙𝖎𝖔𝖓. ℑ 𝔞𝔪 𝔱𝔢𝔪𝔭𝔱𝔞𝔱𝔦𝔬𝔫,
ℑ 𝔞𝔪 𝔱𝔥𝔢 𝔰𝔫𝔞𝔨𝔢 𝔦𝔫 𝔈𝔡𝔢𝔫. ℑ 𝔞𝔪 𝔱𝔥𝔢 𝔯𝔢𝔞𝔰𝔬𝔫 𝔣𝔬𝔯 𝔱𝔯𝔢𝔞𝔰𝔬𝔫,
𝔟𝔢𝔥𝔢𝔞𝔡𝔦𝔫𝔤 𝔞𝔩𝔩 𝔎𝔦𝔫𝔤𝔰. ℑ 𝔞𝔪 𝔰𝔦𝔫 𝔴𝔦𝔱𝔥 𝔫𝔬 𝔯𝔥𝔶𝔪𝔢 𝔬𝔯 𝔯𝔢𝔞𝔰𝔬𝔫,
𝔖𝔲𝔫 𝔬𝔣 𝔱𝔥𝔢 𝔪𝔬𝔯𝔫𝔦𝔫𝔤, 𝔏𝔲𝔠𝔦𝔣𝔢𝔯. 𝔄𝔫𝔱𝔦𝔠𝔥𝔯𝔦𝔰𝔱, 𝖋𝖆𝖙𝖍𝖊𝖗 𝖔𝖋 𝖑𝖎𝖊𝖘
𝔐𝔢𝔭𝔥𝔦𝔰𝔱𝔬𝔭𝔥𝔢𝔩𝔢𝔰, 𝔱𝔯𝔲𝔱𝔥 𝔦𝔫 𝔞 𝔟𝔩𝔢𝔫𝔡𝔢𝔯, 𝔡𝔢𝔠𝔢𝔦𝔱𝔣𝔲𝔩 𝔭𝔯𝔢𝔱𝔢𝔫𝔡𝔢𝔯,
𝔱𝔥𝔢 𝔟𝔞𝔫𝔦𝔰𝔥𝔢𝔡 𝔞𝔳𝔢𝔫𝔤𝔢𝔯, 𝔱𝔥𝔢 𝔯𝔦𝔤𝔥𝔱𝔢𝔬𝔲𝔰 𝔰𝔲𝔯𝔯𝔢𝔫𝔡𝔢𝔯...
𝔚𝔥𝔢𝔫 𝔰𝔱𝔞𝔫𝔡𝔦𝔫𝔤 𝔦𝔫 𝔣𝔯𝔬𝔫𝔱 𝔬𝔣 𝔪𝔶 𝔰𝔬𝔩𝔞𝔯 𝔢𝔠𝔩𝔦𝔭𝔰𝔢, 𝔪𝔶 𝔫𝔞𝔪𝔢 𝔦𝔱
𝔦𝔰 𝔰𝔱𝔦𝔱𝔠𝔥𝔢𝔡 𝔱𝔬 𝔶𝔬𝔲𝔯 𝔩𝔦𝔭𝔰 𝔰𝔬 𝔶𝔬𝔲 𝔰𝔢𝔢 ℑ 𝔴𝔬𝔫'𝔱 𝔟𝔬𝔴 𝔱𝔬 𝔱𝔥𝔢 𝔴𝔦𝔩𝔩
𝔬𝔣 𝖆 𝖒𝖔𝖗𝖙𝖆𝖑, 𝔣𝔢𝔢𝔟𝔩𝔢 𝔞𝔫𝔡 𝔫𝔬𝔯𝔪𝔞𝔩 . 𝔜𝔬𝔲 𝔴𝔞𝔫𝔫𝔞 𝔨𝔦𝔩𝔩 𝔪𝔢?
ℑ'𝔪 𝔢𝔱𝔢𝔯𝔫𝔞𝔩, 𝔦𝔪𝔪𝔬𝔯𝔱𝔞𝔩. ℑ 𝔩𝔦𝔳𝔢 𝔦𝔫 𝔢𝔳𝔢𝔯𝔶 𝔡𝔢𝔠𝔦𝔰𝔦𝔬𝔫 𝔱𝔥𝔞𝔱
𝔠𝔞𝔱𝔞𝔩𝔶𝔷𝔢𝔡 𝖈𝖍𝖆𝖔𝖘 𝔱𝔥𝔞𝔱 𝔠𝔞𝔲𝔰𝔢𝔰 𝔡𝔦𝔳𝔦𝔰𝔦𝔬𝔫. ℑ 𝔩𝔦𝔳𝔢 𝔦𝔫𝔰𝔦𝔡𝔢 𝔡𝔢𝔞𝔱𝔥,
𝔱𝔥𝔢 𝔟𝔢𝔤𝔦𝔫𝔫𝔦𝔫𝔤 𝔬𝔣 𝔢𝔫𝔡𝔰...
.............................. | ![]() |
.......![]() I'm a systematic cause of panic bout to attack Promise you ain't ever had a lover like that .......................................... { ... } Ekwipunek |
- Rothive
- Adept
Klan Cienia - Posty: 50
- Rodzice: Lilith x Nathellion
- Płeć: Samica
- Ciąża: Nie
- Siła: 2
- Zręczność: 6
- Czujność: 2
- Wiedza: 0
- Życie: 100
- Energia: 100
- Punkty Doświadczenia: 32
Lodowiec
SUPER!!! TERAZ JESZCZE CHCIAŁ JĄ UDUSIĆ!
Spróbowała go ugryźć, chociaż nie miała pewności, czy w ogóle może jej się to udać. Jeśli nie sięgnęła zębami, to chociaż go ośliniła w ramach zemsty! Tanio duszy nie sprzeda, wystarczy, że ciało oddała mu całkiem za darmo! Nie był godnym miana tego pierwszego! Nagle stało się to dla niej cholernie istotne! Był gnojem! Wcale się nią nie przejmował! I POMPOWAŁ JEJ SZCZENIAKI DO BRZUCHA!!!
Na szczęście zaraz cofnął łapę, niezależnie od tego, czy udało się jej go zaślinić albo pokąsać. Ważne było, że już jej nie zatykał pyska. Bezczelny, naprawdę myśli, że wszystko mu wolno?! Zmarszczyła gniewnie czoło. I wcale nie był taki przystojny, jak jej się wydawało, o! Biały, phi, nic nadzwyczajnego. Pewnie niejeden taki chodził po świecie, o, chociażby ten cały z macką w oku. Tamten przynajmniej przykuwał wzrok. A Kalahtem? PHI!!!!!!!!!!!!
— A co, mam się cieszyć, że wpychasz mi jakieś dzieci, których żadne z nas nie chce? Wiesz o tym wszystkim więcej niż ja, w dobrym tonie byłoby chociaż zapytać, czy chcę mieć z tobą dzieci — wyrzuciła z siebie gniewnie, ale — zgodnie z jego prośbą zdecydowanie już ciszej. Może łapa mu smierdziała i nie chciała jej znowu pod swoim nosem? — Ale poza tym... Możemy to powtórzyć? — Aż jej się ślepka zaświeciły!
Spróbowała go ugryźć, chociaż nie miała pewności, czy w ogóle może jej się to udać. Jeśli nie sięgnęła zębami, to chociaż go ośliniła w ramach zemsty! Tanio duszy nie sprzeda, wystarczy, że ciało oddała mu całkiem za darmo! Nie był godnym miana tego pierwszego! Nagle stało się to dla niej cholernie istotne! Był gnojem! Wcale się nią nie przejmował! I POMPOWAŁ JEJ SZCZENIAKI DO BRZUCHA!!!
Na szczęście zaraz cofnął łapę, niezależnie od tego, czy udało się jej go zaślinić albo pokąsać. Ważne było, że już jej nie zatykał pyska. Bezczelny, naprawdę myśli, że wszystko mu wolno?! Zmarszczyła gniewnie czoło. I wcale nie był taki przystojny, jak jej się wydawało, o! Biały, phi, nic nadzwyczajnego. Pewnie niejeden taki chodził po świecie, o, chociażby ten cały z macką w oku. Tamten przynajmniej przykuwał wzrok. A Kalahtem? PHI!!!!!!!!!!!!
— A co, mam się cieszyć, że wpychasz mi jakieś dzieci, których żadne z nas nie chce? Wiesz o tym wszystkim więcej niż ja, w dobrym tonie byłoby chociaż zapytać, czy chcę mieć z tobą dzieci — wyrzuciła z siebie gniewnie, ale — zgodnie z jego prośbą zdecydowanie już ciszej. Może łapa mu smierdziała i nie chciała jej znowu pod swoim nosem? — Ale poza tym... Możemy to powtórzyć? — Aż jej się ślepka zaświeciły!
- Kalahtem
- Adept
Klan Cienia - Posty: 91
- Rodzice: Żyleta & Kreon
- Płeć: Samiec
- Ciąża: Nie dotyczy
- Siła: 10
- Zręczność: 10
- Czujność: 5
- Wiedza: 5
- Życie: 58
- Energia: 100
- Punkty Doświadczenia: 113
Lodowiec
Siedząc tak z boku uniósł nieznacznie ugryzioną łapę i rozmasował ją sobie drugą, przy okazji tyle o ile wycierając ją z lepkiej śliny. Chędożona dzikuska. A wyglądała tak niewinnie... Pozory to jednak mogą mylić.
— Kiedy jesteś głodna, nie pytasz napotkanego koźlęcia czy odprowadzić go może do lasu. — burknął nadąsany. Dlaczego całą winę zrzucała na niego? Przecież to wcale nie tak, że on jeden czegoś od niej chciał. Ona też tego chciała. Nie było też jego winą, że nie została odpowiednio doedukowana w tym zakresie przez rodziców, mistrza czy ktokolwiek tam zajmował się jej edukacją i że mu głupio zawierzyła na ładną tylko gębę.
— Zresztą... Gdybym cię o to zapytał, mógłbym przypadkiem błędnie zasugerować, że ja chcę mieć z tobą dzieci, a przecież to wcale nie... — urwał dopiero w momencie gdy dotarł do niego sens ostatnich, wypowiedzianych przez nią słów. Dobrze ją usłyszał czy gdzieś po drodze jego wzburzony umysł coś jednak sobie frywolnie przekręcił? Z delikatną konsternacją wymalowaną na bladym licu przyjrzał się dziwnie wyczekująco przyglądającej mu się wilczycy.
— Ale, że... teraz? — trochę mu się ciepło zrobiło bo nie był do końca pewien czy był już właściwie gotów na kolejną rundę. Chyba powinien, przecież był młody, a jednak nigdy tego nie sprawdzał. — ...czy, że ogólnie... kiedyś? — poza tym nic już z tego nie rozumiał. To była w końcu zła czy nie? I czy to oznaczało, że jednak chciała mieć z nim dzieci? Pokręcona wariatka.
Rothive
— Kiedy jesteś głodna, nie pytasz napotkanego koźlęcia czy odprowadzić go może do lasu. — burknął nadąsany. Dlaczego całą winę zrzucała na niego? Przecież to wcale nie tak, że on jeden czegoś od niej chciał. Ona też tego chciała. Nie było też jego winą, że nie została odpowiednio doedukowana w tym zakresie przez rodziców, mistrza czy ktokolwiek tam zajmował się jej edukacją i że mu głupio zawierzyła na ładną tylko gębę.
— Zresztą... Gdybym cię o to zapytał, mógłbym przypadkiem błędnie zasugerować, że ja chcę mieć z tobą dzieci, a przecież to wcale nie... — urwał dopiero w momencie gdy dotarł do niego sens ostatnich, wypowiedzianych przez nią słów. Dobrze ją usłyszał czy gdzieś po drodze jego wzburzony umysł coś jednak sobie frywolnie przekręcił? Z delikatną konsternacją wymalowaną na bladym licu przyjrzał się dziwnie wyczekująco przyglądającej mu się wilczycy.
— Ale, że... teraz? — trochę mu się ciepło zrobiło bo nie był do końca pewien czy był już właściwie gotów na kolejną rundę. Chyba powinien, przecież był młody, a jednak nigdy tego nie sprawdzał. — ...czy, że ogólnie... kiedyś? — poza tym nic już z tego nie rozumiał. To była w końcu zła czy nie? I czy to oznaczało, że jednak chciała mieć z nim dzieci? Pokręcona wariatka.
Rothive

"𝔑𝔢𝔴𝔰 𝔣𝔩𝔞𝔰𝔥"
ℑ 𝔴𝔞𝔰 𝔠𝔯𝔢𝔞𝔱𝔢𝔡 𝔞𝔱 𝖙𝖍𝖊 𝖉𝖆𝖜𝖓 𝖔𝖋 𝖈𝖗𝖊𝖆𝖙𝖎𝖔𝖓. ℑ 𝔞𝔪 𝔱𝔢𝔪𝔭𝔱𝔞𝔱𝔦𝔬𝔫,
ℑ 𝔞𝔪 𝔱𝔥𝔢 𝔰𝔫𝔞𝔨𝔢 𝔦𝔫 𝔈𝔡𝔢𝔫. ℑ 𝔞𝔪 𝔱𝔥𝔢 𝔯𝔢𝔞𝔰𝔬𝔫 𝔣𝔬𝔯 𝔱𝔯𝔢𝔞𝔰𝔬𝔫,
𝔟𝔢𝔥𝔢𝔞𝔡𝔦𝔫𝔤 𝔞𝔩𝔩 𝔎𝔦𝔫𝔤𝔰. ℑ 𝔞𝔪 𝔰𝔦𝔫 𝔴𝔦𝔱𝔥 𝔫𝔬 𝔯𝔥𝔶𝔪𝔢 𝔬𝔯 𝔯𝔢𝔞𝔰𝔬𝔫,
𝔖𝔲𝔫 𝔬𝔣 𝔱𝔥𝔢 𝔪𝔬𝔯𝔫𝔦𝔫𝔤, 𝔏𝔲𝔠𝔦𝔣𝔢𝔯. 𝔄𝔫𝔱𝔦𝔠𝔥𝔯𝔦𝔰𝔱, 𝖋𝖆𝖙𝖍𝖊𝖗 𝖔𝖋 𝖑𝖎𝖊𝖘
𝔐𝔢𝔭𝔥𝔦𝔰𝔱𝔬𝔭𝔥𝔢𝔩𝔢𝔰, 𝔱𝔯𝔲𝔱𝔥 𝔦𝔫 𝔞 𝔟𝔩𝔢𝔫𝔡𝔢𝔯, 𝔡𝔢𝔠𝔢𝔦𝔱𝔣𝔲𝔩 𝔭𝔯𝔢𝔱𝔢𝔫𝔡𝔢𝔯,
𝔱𝔥𝔢 𝔟𝔞𝔫𝔦𝔰𝔥𝔢𝔡 𝔞𝔳𝔢𝔫𝔤𝔢𝔯, 𝔱𝔥𝔢 𝔯𝔦𝔤𝔥𝔱𝔢𝔬𝔲𝔰 𝔰𝔲𝔯𝔯𝔢𝔫𝔡𝔢𝔯...
𝔚𝔥𝔢𝔫 𝔰𝔱𝔞𝔫𝔡𝔦𝔫𝔤 𝔦𝔫 𝔣𝔯𝔬𝔫𝔱 𝔬𝔣 𝔪𝔶 𝔰𝔬𝔩𝔞𝔯 𝔢𝔠𝔩𝔦𝔭𝔰𝔢, 𝔪𝔶 𝔫𝔞𝔪𝔢 𝔦𝔱
𝔦𝔰 𝔰𝔱𝔦𝔱𝔠𝔥𝔢𝔡 𝔱𝔬 𝔶𝔬𝔲𝔯 𝔩𝔦𝔭𝔰 𝔰𝔬 𝔶𝔬𝔲 𝔰𝔢𝔢 ℑ 𝔴𝔬𝔫'𝔱 𝔟𝔬𝔴 𝔱𝔬 𝔱𝔥𝔢 𝔴𝔦𝔩𝔩
𝔬𝔣 𝖆 𝖒𝖔𝖗𝖙𝖆𝖑, 𝔣𝔢𝔢𝔟𝔩𝔢 𝔞𝔫𝔡 𝔫𝔬𝔯𝔪𝔞𝔩 . 𝔜𝔬𝔲 𝔴𝔞𝔫𝔫𝔞 𝔨𝔦𝔩𝔩 𝔪𝔢?
ℑ'𝔪 𝔢𝔱𝔢𝔯𝔫𝔞𝔩, 𝔦𝔪𝔪𝔬𝔯𝔱𝔞𝔩. ℑ 𝔩𝔦𝔳𝔢 𝔦𝔫 𝔢𝔳𝔢𝔯𝔶 𝔡𝔢𝔠𝔦𝔰𝔦𝔬𝔫 𝔱𝔥𝔞𝔱
𝔠𝔞𝔱𝔞𝔩𝔶𝔷𝔢𝔡 𝖈𝖍𝖆𝖔𝖘 𝔱𝔥𝔞𝔱 𝔠𝔞𝔲𝔰𝔢𝔰 𝔡𝔦𝔳𝔦𝔰𝔦𝔬𝔫. ℑ 𝔩𝔦𝔳𝔢 𝔦𝔫𝔰𝔦𝔡𝔢 𝔡𝔢𝔞𝔱𝔥,
𝔱𝔥𝔢 𝔟𝔢𝔤𝔦𝔫𝔫𝔦𝔫𝔤 𝔬𝔣 𝔢𝔫𝔡𝔰...
.............................. | ![]() |
.......![]() I'm a systematic cause of panic bout to attack Promise you ain't ever had a lover like that .......................................... { ... } Ekwipunek |
- Rothive
- Adept
Klan Cienia - Posty: 50
- Rodzice: Lilith x Nathellion
- Płeć: Samica
- Ciąża: Nie
- Siła: 2
- Zręczność: 6
- Czujność: 2
- Wiedza: 0
- Życie: 100
- Energia: 100
- Punkty Doświadczenia: 32
Lodowiec
Znów zmarszczyła gniewnie czoło. Chyba nie do końca zrozumiała metaforę, której użył Kalahtem. Zresztą czego się można spodziewać po córce Nathaniela? Pozostaje wierzyć, że szczenięta Gressila miały nieco więcej szczęścia, jeśli chodzi o dominację genetyczną...
— Czy ja wyglądam ci na kozę?! — warknęła jedynie w odpowiedzi, próbując zabić białego spojrzeniem.
— No to mi ich nie wpompowywuj! Prędzej bym umarła, niż urodziła ci szczenięta! — dodała jeszcze swoje dwa grosze, zarzucając — pewnie dla lepszego efektu — ramię na ramię. A co! Niech wie, jak bardzo ją obraził! Szkoda tylko, że odrobinę się zachwiała (zdecydowanie nie była to szczególnie naturalna poza dla psowatych) i prawie się wypieprzyła na mordę tuż przed nim. W zasadzie, szczerze mówiąc, chyba tylko dzikim fartem udało jej się odzyskać równowagę, nim doszło do katastrofy.
— A masz coś lepszego teraz do roboty? — spytała. Nawet, jeśli dwie sekundy temu próbowała go zabić spojrzeniem, to teraz po złości nie było ani śladu. Ach, te hormony. Szybko zmieniała zdanie, nastawienie i wszystko, co szybko zmienić tylko można było. Uśmiechnęła się zadziornie. — Ale wiesz... Jakbyś mógł nie wpompo...wuwywać we mnie dzieci to będzie super — dodała takim tonem, jakby właśnie udzielała mu wcale niezobowiązującej, mało istotnej wskazówki.
— Czy ja wyglądam ci na kozę?! — warknęła jedynie w odpowiedzi, próbując zabić białego spojrzeniem.
— No to mi ich nie wpompowywuj! Prędzej bym umarła, niż urodziła ci szczenięta! — dodała jeszcze swoje dwa grosze, zarzucając — pewnie dla lepszego efektu — ramię na ramię. A co! Niech wie, jak bardzo ją obraził! Szkoda tylko, że odrobinę się zachwiała (zdecydowanie nie była to szczególnie naturalna poza dla psowatych) i prawie się wypieprzyła na mordę tuż przed nim. W zasadzie, szczerze mówiąc, chyba tylko dzikim fartem udało jej się odzyskać równowagę, nim doszło do katastrofy.
— A masz coś lepszego teraz do roboty? — spytała. Nawet, jeśli dwie sekundy temu próbowała go zabić spojrzeniem, to teraz po złości nie było ani śladu. Ach, te hormony. Szybko zmieniała zdanie, nastawienie i wszystko, co szybko zmienić tylko można było. Uśmiechnęła się zadziornie. — Ale wiesz... Jakbyś mógł nie wpompo...wuwywać we mnie dzieci to będzie super — dodała takim tonem, jakby właśnie udzielała mu wcale niezobowiązującej, mało istotnej wskazówki.
- Kalahtem
- Adept
Klan Cienia - Posty: 91
- Rodzice: Żyleta & Kreon
- Płeć: Samiec
- Ciąża: Nie dotyczy
- Siła: 10
- Zręczność: 10
- Czujność: 5
- Wiedza: 5
- Życie: 58
- Energia: 100
- Punkty Doświadczenia: 113
Lodowiec
Nie przejął się tym warknięciem zupełnie, a wręcz przeciwnie — co mogło ją pewnie jeszcze bardziej rozzłościć — uznał to za zabawne.
— Twój brat ma rogi, to nie może być przypadek. — uśmiechnął się jak chochlik, w dokuczaniu jej odnajdując najwyraźniej jakąś przyjemność. Hej, nawet jeśli była kozą to przecież wciąż całkiem ładną i zgrabną. Patrzył jak celem okazania swego protestu przyjmuje jakąś dziwaczną pozycję, z trudem utrzymując równowagę i słuchał jak trzeszczy ciągle o tych szczeniakach i o tym jak bardzo nie chciała mu ich urodzić. Tak bardzo, że wnet wolała sama zginąć. Rety, aż taką był paskudą?
— Byłoby trochę szkoda. — ocenił przetaczając lekko mordę na bok i przenikliwą zielenią swych tęczówek świdrując jej krwiste odpowiedniki. Życia trochę szkoda, a szczeniaki? Eee tam, dzisiaj są, jutro może ich nie być. Kto by tam zauważył? Zastrzygł uchem na jej odpowiedź, a potem podniósł się z siadu i podszedł bliżej, kąsając ją zaczepnie w siwy zadek. W sumie — miała rację. Co lepszego miał do roboty?
— Łatwo ci powiedzieć... — mruknął marszcząc lekko nos. — Zresztą... Co za różnica skoro już je tam wpompowałem? Drugi raz na pewno bardziej nie zaszkodzi. — a tak naprawdę to nie miał pojęcia czy to co mówił miało właściwie jakikolwiek sens. W sumie co za różnica skoro niechcianych dzieci na każdym etapie w zasadzie można się było pozbyć?
Rothive
— Twój brat ma rogi, to nie może być przypadek. — uśmiechnął się jak chochlik, w dokuczaniu jej odnajdując najwyraźniej jakąś przyjemność. Hej, nawet jeśli była kozą to przecież wciąż całkiem ładną i zgrabną. Patrzył jak celem okazania swego protestu przyjmuje jakąś dziwaczną pozycję, z trudem utrzymując równowagę i słuchał jak trzeszczy ciągle o tych szczeniakach i o tym jak bardzo nie chciała mu ich urodzić. Tak bardzo, że wnet wolała sama zginąć. Rety, aż taką był paskudą?
— Byłoby trochę szkoda. — ocenił przetaczając lekko mordę na bok i przenikliwą zielenią swych tęczówek świdrując jej krwiste odpowiedniki. Życia trochę szkoda, a szczeniaki? Eee tam, dzisiaj są, jutro może ich nie być. Kto by tam zauważył? Zastrzygł uchem na jej odpowiedź, a potem podniósł się z siadu i podszedł bliżej, kąsając ją zaczepnie w siwy zadek. W sumie — miała rację. Co lepszego miał do roboty?
— Łatwo ci powiedzieć... — mruknął marszcząc lekko nos. — Zresztą... Co za różnica skoro już je tam wpompowałem? Drugi raz na pewno bardziej nie zaszkodzi. — a tak naprawdę to nie miał pojęcia czy to co mówił miało właściwie jakikolwiek sens. W sumie co za różnica skoro niechcianych dzieci na każdym etapie w zasadzie można się było pozbyć?
Rothive

"𝔑𝔢𝔴𝔰 𝔣𝔩𝔞𝔰𝔥"
ℑ 𝔴𝔞𝔰 𝔠𝔯𝔢𝔞𝔱𝔢𝔡 𝔞𝔱 𝖙𝖍𝖊 𝖉𝖆𝖜𝖓 𝖔𝖋 𝖈𝖗𝖊𝖆𝖙𝖎𝖔𝖓. ℑ 𝔞𝔪 𝔱𝔢𝔪𝔭𝔱𝔞𝔱𝔦𝔬𝔫,
ℑ 𝔞𝔪 𝔱𝔥𝔢 𝔰𝔫𝔞𝔨𝔢 𝔦𝔫 𝔈𝔡𝔢𝔫. ℑ 𝔞𝔪 𝔱𝔥𝔢 𝔯𝔢𝔞𝔰𝔬𝔫 𝔣𝔬𝔯 𝔱𝔯𝔢𝔞𝔰𝔬𝔫,
𝔟𝔢𝔥𝔢𝔞𝔡𝔦𝔫𝔤 𝔞𝔩𝔩 𝔎𝔦𝔫𝔤𝔰. ℑ 𝔞𝔪 𝔰𝔦𝔫 𝔴𝔦𝔱𝔥 𝔫𝔬 𝔯𝔥𝔶𝔪𝔢 𝔬𝔯 𝔯𝔢𝔞𝔰𝔬𝔫,
𝔖𝔲𝔫 𝔬𝔣 𝔱𝔥𝔢 𝔪𝔬𝔯𝔫𝔦𝔫𝔤, 𝔏𝔲𝔠𝔦𝔣𝔢𝔯. 𝔄𝔫𝔱𝔦𝔠𝔥𝔯𝔦𝔰𝔱, 𝖋𝖆𝖙𝖍𝖊𝖗 𝖔𝖋 𝖑𝖎𝖊𝖘
𝔐𝔢𝔭𝔥𝔦𝔰𝔱𝔬𝔭𝔥𝔢𝔩𝔢𝔰, 𝔱𝔯𝔲𝔱𝔥 𝔦𝔫 𝔞 𝔟𝔩𝔢𝔫𝔡𝔢𝔯, 𝔡𝔢𝔠𝔢𝔦𝔱𝔣𝔲𝔩 𝔭𝔯𝔢𝔱𝔢𝔫𝔡𝔢𝔯,
𝔱𝔥𝔢 𝔟𝔞𝔫𝔦𝔰𝔥𝔢𝔡 𝔞𝔳𝔢𝔫𝔤𝔢𝔯, 𝔱𝔥𝔢 𝔯𝔦𝔤𝔥𝔱𝔢𝔬𝔲𝔰 𝔰𝔲𝔯𝔯𝔢𝔫𝔡𝔢𝔯...
𝔚𝔥𝔢𝔫 𝔰𝔱𝔞𝔫𝔡𝔦𝔫𝔤 𝔦𝔫 𝔣𝔯𝔬𝔫𝔱 𝔬𝔣 𝔪𝔶 𝔰𝔬𝔩𝔞𝔯 𝔢𝔠𝔩𝔦𝔭𝔰𝔢, 𝔪𝔶 𝔫𝔞𝔪𝔢 𝔦𝔱
𝔦𝔰 𝔰𝔱𝔦𝔱𝔠𝔥𝔢𝔡 𝔱𝔬 𝔶𝔬𝔲𝔯 𝔩𝔦𝔭𝔰 𝔰𝔬 𝔶𝔬𝔲 𝔰𝔢𝔢 ℑ 𝔴𝔬𝔫'𝔱 𝔟𝔬𝔴 𝔱𝔬 𝔱𝔥𝔢 𝔴𝔦𝔩𝔩
𝔬𝔣 𝖆 𝖒𝖔𝖗𝖙𝖆𝖑, 𝔣𝔢𝔢𝔟𝔩𝔢 𝔞𝔫𝔡 𝔫𝔬𝔯𝔪𝔞𝔩 . 𝔜𝔬𝔲 𝔴𝔞𝔫𝔫𝔞 𝔨𝔦𝔩𝔩 𝔪𝔢?
ℑ'𝔪 𝔢𝔱𝔢𝔯𝔫𝔞𝔩, 𝔦𝔪𝔪𝔬𝔯𝔱𝔞𝔩. ℑ 𝔩𝔦𝔳𝔢 𝔦𝔫 𝔢𝔳𝔢𝔯𝔶 𝔡𝔢𝔠𝔦𝔰𝔦𝔬𝔫 𝔱𝔥𝔞𝔱
𝔠𝔞𝔱𝔞𝔩𝔶𝔷𝔢𝔡 𝖈𝖍𝖆𝖔𝖘 𝔱𝔥𝔞𝔱 𝔠𝔞𝔲𝔰𝔢𝔰 𝔡𝔦𝔳𝔦𝔰𝔦𝔬𝔫. ℑ 𝔩𝔦𝔳𝔢 𝔦𝔫𝔰𝔦𝔡𝔢 𝔡𝔢𝔞𝔱𝔥,
𝔱𝔥𝔢 𝔟𝔢𝔤𝔦𝔫𝔫𝔦𝔫𝔤 𝔬𝔣 𝔢𝔫𝔡𝔰...
.............................. | ![]() |
.......![]() I'm a systematic cause of panic bout to attack Promise you ain't ever had a lover like that .......................................... { ... } Ekwipunek |
- Rothive
- Adept
Klan Cienia - Posty: 50
- Rodzice: Lilith x Nathellion
- Płeć: Samica
- Ciąża: Nie
- Siła: 2
- Zręczność: 6
- Czujność: 2
- Wiedza: 0
- Życie: 100
- Energia: 100
- Punkty Doświadczenia: 32
Lodowiec
Wydęła policzki.
— Rogi to ma akurat po ojcu baranie — żachnęła się. Akurat w to szczerze wierzyła. Ojciec ich zostawił i uciekł, marna mieszanina barana z tchórzem. Jak widać matka natura miewała czasami całkiem niezłe poczucie humoru. Drugi brat za to miał skrzydła. Na to już nie miała wytłumaczenia. Może wśród babek miała jakąś wronę?
Ale nie o rodzinie mieli rozmawiać, a przynajmniej nie o tej, która już istniała. Temat dzieci wisiał nad dwójką przerośniętych szczeniaków i nijak nie chciał odejść w zapomnienie. Prawdopodobnie dlatego, że Roth uparcie mu nie pozwalała. Pokręciła przecząco łbem, chociaż sama nie była pewna, z czym właściwie się nie zgodziła. Z tym, że byłoby trochę szkoda? Z tym, że łatwo jej powiedzieć? Z tym, że już jej wpompował szczeniaki? A może z tym, że bardziej nie zaszkodzi?
— Weź. Bo jak mi ich wpomponowywasz za dużo to wybuchnę. Chciałbyś mieć pękniętą dziewczynę? — spytała. Jednocześnie jednak posłusznie nadstawiła zad; ten sam, w który ją chwilę wcześniej zaczepnie skubnął. Ogon automatycznie odsunął się w bok, zachęcająco zakołysała biodrami.
Kalahtem
— Rogi to ma akurat po ojcu baranie — żachnęła się. Akurat w to szczerze wierzyła. Ojciec ich zostawił i uciekł, marna mieszanina barana z tchórzem. Jak widać matka natura miewała czasami całkiem niezłe poczucie humoru. Drugi brat za to miał skrzydła. Na to już nie miała wytłumaczenia. Może wśród babek miała jakąś wronę?
Ale nie o rodzinie mieli rozmawiać, a przynajmniej nie o tej, która już istniała. Temat dzieci wisiał nad dwójką przerośniętych szczeniaków i nijak nie chciał odejść w zapomnienie. Prawdopodobnie dlatego, że Roth uparcie mu nie pozwalała. Pokręciła przecząco łbem, chociaż sama nie była pewna, z czym właściwie się nie zgodziła. Z tym, że byłoby trochę szkoda? Z tym, że łatwo jej powiedzieć? Z tym, że już jej wpompował szczeniaki? A może z tym, że bardziej nie zaszkodzi?
— Weź. Bo jak mi ich wpomponowywasz za dużo to wybuchnę. Chciałbyś mieć pękniętą dziewczynę? — spytała. Jednocześnie jednak posłusznie nadstawiła zad; ten sam, w który ją chwilę wcześniej zaczepnie skubnął. Ogon automatycznie odsunął się w bok, zachęcająco zakołysała biodrami.
Kalahtem
- Kalahtem
- Adept
Klan Cienia - Posty: 91
- Rodzice: Żyleta & Kreon
- Płeć: Samiec
- Ciąża: Nie dotyczy
- Siła: 10
- Zręczność: 10
- Czujność: 5
- Wiedza: 5
- Życie: 58
- Energia: 100
- Punkty Doświadczenia: 113
Lodowiec
+18

"𝔑𝔢𝔴𝔰 𝔣𝔩𝔞𝔰𝔥"
ℑ 𝔴𝔞𝔰 𝔠𝔯𝔢𝔞𝔱𝔢𝔡 𝔞𝔱 𝖙𝖍𝖊 𝖉𝖆𝖜𝖓 𝖔𝖋 𝖈𝖗𝖊𝖆𝖙𝖎𝖔𝖓. ℑ 𝔞𝔪 𝔱𝔢𝔪𝔭𝔱𝔞𝔱𝔦𝔬𝔫,
ℑ 𝔞𝔪 𝔱𝔥𝔢 𝔰𝔫𝔞𝔨𝔢 𝔦𝔫 𝔈𝔡𝔢𝔫. ℑ 𝔞𝔪 𝔱𝔥𝔢 𝔯𝔢𝔞𝔰𝔬𝔫 𝔣𝔬𝔯 𝔱𝔯𝔢𝔞𝔰𝔬𝔫,
𝔟𝔢𝔥𝔢𝔞𝔡𝔦𝔫𝔤 𝔞𝔩𝔩 𝔎𝔦𝔫𝔤𝔰. ℑ 𝔞𝔪 𝔰𝔦𝔫 𝔴𝔦𝔱𝔥 𝔫𝔬 𝔯𝔥𝔶𝔪𝔢 𝔬𝔯 𝔯𝔢𝔞𝔰𝔬𝔫,
𝔖𝔲𝔫 𝔬𝔣 𝔱𝔥𝔢 𝔪𝔬𝔯𝔫𝔦𝔫𝔤, 𝔏𝔲𝔠𝔦𝔣𝔢𝔯. 𝔄𝔫𝔱𝔦𝔠𝔥𝔯𝔦𝔰𝔱, 𝖋𝖆𝖙𝖍𝖊𝖗 𝖔𝖋 𝖑𝖎𝖊𝖘
𝔐𝔢𝔭𝔥𝔦𝔰𝔱𝔬𝔭𝔥𝔢𝔩𝔢𝔰, 𝔱𝔯𝔲𝔱𝔥 𝔦𝔫 𝔞 𝔟𝔩𝔢𝔫𝔡𝔢𝔯, 𝔡𝔢𝔠𝔢𝔦𝔱𝔣𝔲𝔩 𝔭𝔯𝔢𝔱𝔢𝔫𝔡𝔢𝔯,
𝔱𝔥𝔢 𝔟𝔞𝔫𝔦𝔰𝔥𝔢𝔡 𝔞𝔳𝔢𝔫𝔤𝔢𝔯, 𝔱𝔥𝔢 𝔯𝔦𝔤𝔥𝔱𝔢𝔬𝔲𝔰 𝔰𝔲𝔯𝔯𝔢𝔫𝔡𝔢𝔯...
𝔚𝔥𝔢𝔫 𝔰𝔱𝔞𝔫𝔡𝔦𝔫𝔤 𝔦𝔫 𝔣𝔯𝔬𝔫𝔱 𝔬𝔣 𝔪𝔶 𝔰𝔬𝔩𝔞𝔯 𝔢𝔠𝔩𝔦𝔭𝔰𝔢, 𝔪𝔶 𝔫𝔞𝔪𝔢 𝔦𝔱
𝔦𝔰 𝔰𝔱𝔦𝔱𝔠𝔥𝔢𝔡 𝔱𝔬 𝔶𝔬𝔲𝔯 𝔩𝔦𝔭𝔰 𝔰𝔬 𝔶𝔬𝔲 𝔰𝔢𝔢 ℑ 𝔴𝔬𝔫'𝔱 𝔟𝔬𝔴 𝔱𝔬 𝔱𝔥𝔢 𝔴𝔦𝔩𝔩
𝔬𝔣 𝖆 𝖒𝖔𝖗𝖙𝖆𝖑, 𝔣𝔢𝔢𝔟𝔩𝔢 𝔞𝔫𝔡 𝔫𝔬𝔯𝔪𝔞𝔩 . 𝔜𝔬𝔲 𝔴𝔞𝔫𝔫𝔞 𝔨𝔦𝔩𝔩 𝔪𝔢?
ℑ'𝔪 𝔢𝔱𝔢𝔯𝔫𝔞𝔩, 𝔦𝔪𝔪𝔬𝔯𝔱𝔞𝔩. ℑ 𝔩𝔦𝔳𝔢 𝔦𝔫 𝔢𝔳𝔢𝔯𝔶 𝔡𝔢𝔠𝔦𝔰𝔦𝔬𝔫 𝔱𝔥𝔞𝔱
𝔠𝔞𝔱𝔞𝔩𝔶𝔷𝔢𝔡 𝖈𝖍𝖆𝖔𝖘 𝔱𝔥𝔞𝔱 𝔠𝔞𝔲𝔰𝔢𝔰 𝔡𝔦𝔳𝔦𝔰𝔦𝔬𝔫. ℑ 𝔩𝔦𝔳𝔢 𝔦𝔫𝔰𝔦𝔡𝔢 𝔡𝔢𝔞𝔱𝔥,
𝔱𝔥𝔢 𝔟𝔢𝔤𝔦𝔫𝔫𝔦𝔫𝔤 𝔬𝔣 𝔢𝔫𝔡𝔰...
.............................. | ![]() |
.......![]() I'm a systematic cause of panic bout to attack Promise you ain't ever had a lover like that .......................................... { ... } Ekwipunek |