Strona 5 z 8
Tropikalna Dżungla
: 08 kwie 2025, 15:27
autor: Tárahai
Po wysłuchaniu instrukcji Mahzuna i przyczajeniu się niedaleko ojca, białego szczeniaka, fioletowej młódki, białej wilczycy i skrzydlatego samca wyczekiwała na znak do ataku. Nie miała za wiele doświadczenia w polowaniach, a już zwłaszcza w polowaniach w grupie. Trzymała się raczej na boku, nie wychodząc na pierwszą linię. Wcale nie zdziwiło jej, że szybko pałeczkę przejął skrzydlaty szczeniak. Wydawał się być całkiem wygadany, nawet jeśli sięgał jej ledwo do ramienia. Ruszyła gdzieś obok Riskiskoia, całkiem zgrabnie pokonując dystans dzielący ich grupę od olbrzymiego rogacza.
Na cel obrała nogę zwierzyny, oczywiście nie tą samą w którą uderzył samiec. Jeśli on obrał przednią, to ona ruszyła na zadnią, uważając jednak żeby nie dostać za mocno po głowie kopytem, jeśli ofiara zacznie fikać. Wybiła się mocno z zadnich łap, zamieniając ciało w kudłatą sprężynę tak, żeby skoczyć jak najwyżej. Uwiesiła się uda / ramienia stworzenia, zaciskając pewnie szczęki na ciele. Dodatkowo liczyła, że rozorana w locie pazurami skóra będzie dodatkowym dyskomfortem dla bizona. Próbowała nie słuchać, co mówił. To był ten moment, którego nie lubiła. Ten, kiedy ofiara przemawia, czasami płacze, czasami błaga o litość. Przez te kilka chwil żałuje, że zdecydowała się zgłębiać magie lasu.
Zazdrościła każdemu, kto nie musiał tego słuchać.
Czemu natura tak stworzyła świat, że silniejszy zjada innych?
Tropikalna Dżungla
: 08 kwie 2025, 16:00
autor: Melvine
Skinęła głową, na znak, że akceptuje plan Mahzuna. Nawet jeśli usłyszała uwagę Riskiego — nie zareagowała na nią wcale. Możliwe jednak, iż szept nie dotarł jej uszu, chociaż wyraźnie drgnęły, kiedy samiec przemawiał. Ugięła się nieco na łapach i zniżyła sylwetkę, ruszając za ukochanym. Najpierw powoli, ostrożnie, aby nie narobić hałasu. Przyczajona nieco za dawnym alfą, tak, by nie ograniczać jego ruchów i nie siedzieć mu za bardzo na tyłku, pokonała dzielącą ich od bizona odległość. Nie zdziwiło jej, iż rudzielec zrobił uczynek ze skrzydeł. Pewnie gdyby miała własne — również rozważyłaby podobny ruch.
Przyspieszyła, gnając niemalże galopem w stronę bizona, uważając przy okazji na wszystkich tu obecnych. Widziała, że gdzieś niedaleko była Cressida, za którą wciąż czuła się w jakiejś mierze odpowiedzialna. Nawet, jeśli była już panienką, a nie potrzebującym niańki szczenięciem. Zawsze jej się instynkty włączały przy młodszych. Wszystko działo się doprawdy bardzo szybko. Dziesiątki wilczych łap odbijały się od wilgotnego podłoża, napierając na bizona. A pośród nich znajdowała się ona, uważna, by nikomu nie przeszkadzać. Działali jak świetnie naoliwiony mechanizm; każda zębatka na swoim miejscu, obracająca się w towarzystwie innych w konkretnym kierunku, wszystko uporządkowane oraz sensowne.
Przy bizonie znalazła się stosunkowo późno (jak na tempo całej akcji), kiedy część z nich już znalazła fragmenty ciała, których się uczepili. Doskoczyła zatem do boku szyi zwierzyny, próbując wgryźć się w twardą, grubą skórę. Podobnie jak Tárahai, starała się nie słuchać stworzenia. Krąg życia upomniał się dzisiaj o tego konkretnego bizona, a ona nauczyła się to akceptować, nawet, jeśli nie czuła się z tym najlepiej. Tak właśnie las stworzył Duch Puszczy — do utrzymania równowagi potrzebne były organizmy rozmaite, należące do masy grup. Niektóre dbały o to, by trawa rosła zdrowa i sukcesywnie ją "przycinały", inne zaś dbały o to, by nie zniszczyły trawy za bardzo, co jakiś czas pozbywając się którejś sztuki.
Harmonia. Nie działali przeciwko niej — a zatem robili dobrze.
Tropikalna Dżungla
: 08 kwie 2025, 16:09
autor: Mekonops
Witamy po krótkiej przerwie reklamowej!
W dzisiejszym odcinku dowiemy się, co zrobił Mekonops.
A on po prostu ruszył. Tak, jak nakazał Mahzun, kontrolując co jakiś czas położenie pozostałych wilków ze swojej grupy. Chętnie też poobserwowałby pozostałych, ale cóż, w tej gęstwinie ledwo dostrzegał kraniec własnego nosa. Na szczęście małpy i ptaki dały mu już spokój, pozostało mu więc jedynie kontrolowanie korzeni i innych przeszkód, mogących zaatakować go z podłoża. Niebieski gnał na złamanie karku (chociaż, z jego szczęściem, nie powinien tak mówić — bo może się to dokładnie tak zakończyć...), w kilku susach dopadając wreszcie do ofiary.
Przy samym finale odskoczył odrobinę w bok. Dotąd pilnował się zadka Melvine, która zmierzała przed nim, niemniej kiedy już byli niedaleko bizona przestał pilnować się innych. Gdy szara wyskoczyła, kierując się na bok szyi kopytnego, on skoczył w bok, znajdując się bliżej frontu ofiary. Rozchylił mordę i ruszył na szyję stworzenia od przodu, chcąc się uwiesić na niej ciężarem całego ciała. Może przewrócą zwierzynę? A może będzie miał choć raz nieco szczęścia i trafi w jakąś tętnicę, ewentualnie zmiażdży krtań? Co prawda nie uderzył z taką siłą, z jaką początkowo zamierzał, bo — litości — adrenalina, adrenaliną, ale rogi kolosa na moment naprawdę go przestraszyły. W ostatnim momencie postanowił jednak dla odmiany nie stchórzyć, kontynuując natarcie.
Tropikalna Dżungla
: 08 kwie 2025, 17:28
autor: Cressida
Czaiła się jeszcze przez tą krótką chwilę, póki wszyscy nie ruszyli. Wówczas także i ona rzuciła się do biegu starając się nie myśleć o niczym innym niż dobiegnięcie do ich przyszłej ofiary. Próbowała jak tylko mogła, by odgonić jak najdalej od siebie te wszystkie wątpliwości, nie było to jednak takie łatwe. Wciąż nie była pewna, czy w ogóle da radę — w końcu była świadoma swojej słabości, jak i kompletnego braku doświadczenia. Wiedziała tylko tyle, że nie mogła teraz po prostu stchórzyć. Miała wrażenie, iż to jeden z pierwszych poważniejszych kroków w stronę dorosłości. Musiała wreszcie go postawić.
Całe szczęście, że ona nie zrozumiała niczego z jego porykiwania. Gdyby było inaczej kto wie, czy w ogóle by się nie wycofała. Już i bez tego traktowała polowanie raczej jako przykry obowiązek. Nie mogła zmienić faktu, że wciąż była drapieżnikiem, tak w końcu świat był urządzony. Jedyne, co mogła zrobić, to darzyć ofiarę szacunkiem i zrobić wszystko, by niepotrzebnie nie cierpiała.
Bizon zaczął wierzgać i oganiać się przed łowcami, co utrudniło jej dotarcie do wypatrzonego wcześniej celu. Nawet przy którymś wierzgnięciu zarobiła kopniaka gdzieś w bark, przez co się zachwiała, tracąc kolejną sekundę. Otrząsnęła się jednak zaskakująco szybko — co pewnie zawdzięczała tylko i wyłącznie adrenalinie. Co prawda nadal odczuwała ból, jednak jakoś łatwiej jej było go ignorować. Trochę ją to zdziwiło.
Wreszcie znalazła się przy boku bizona, gdzie wgryzła się w delikatną skórę podbrzusza, starając się ją rozerwać. Niewiele wiedziała o łowach, niemniej brzuch zazwyczaj bywał dla zwierząt słabym punktem, tego była pewna, łatwiej więc go zranić. Im więcej krwi straci, tym szybciej się wykrwawi i tym krócej będzie cierpiał.
Tropikalna Dżungla
: 08 kwie 2025, 20:01
autor: Mahzun
Trafił w gardełko i mocno wbił w niego kły. Pazury zacisnął na szyi by pomóc sobie w utrzymaniu się na bizonie, a łatwe to nie było. Dzielnie walczył o swoje życie, ale nie mogli teraz stwierdzić, że jednak znajdą sobie inny cel. Kątem oka widział jak pozostałe wilki również atakują cel, wgryzając się w najróżniejsze części ciała. Prawie jak pijawki, tylko zamiast krwi wysysały z niego życie.
Wierzgał, próbował ujść z życiem, ale Mahzun tylko coraz mocniej zaciskał się na zwierzęciu. Czekał aż runie na ziemi, mając nadzieje, że nikogo przy okazji nie zmiażdży. Gdzieś podczas jego upadku, ostatnich odruchów walki oberwało się rudemu po żebrach. Teraz i tak za bardzo tego nie czuł, gdy w żyłach wciąż krążyła mu adrenalina.
Najważniejsze, że się udało. Odsunął się od bydła i spojrzał po wilka. — Wszyscy cali? — zapytał. Na krótki moment pozwolił sobie jeszcze zatrzymać wzrok na ich ofierze. Jak oni to niby mają zatargać na tereny klanu?
Tropikalna Dżungla
: 08 kwie 2025, 20:37
autor: Dalacori
Poruszała się miękko i ostrożnie, jakby tańczyła w rytm natury, jakby to ona sama prowadziła ją przez zarośla. Otaczające ją sylwetki wilków były skupione, gotowe, niektóre już w akcji. Ukradkiem zerkała na ich ruchy: jak trzymają głowy, gdzie kierują spojrzenie, kiedy ruszają do ataku, z której strony podchodzą ofiarę i próbowała je naśladować. Była zadziwiająco lekka i szybka w tej wilgotnej, pełnej liści gęstwinie. Gdy nadszedł moment ruszyła, a jej ciało posłuchało z zadziwiającą łatwością, jakby robiła to wcześniej setki razy, choć wiedziała, że nigdy nie dane jej było nawet podejść do prawdziwego polowania. Łapy same ułożyły się do skoku, mięśnie napięły i po kilku chwilach była już przy nim. Przy kolosalnym ciele bizona, który z tej perspektywy zdawał się być kolosalny. Wiedziona jakimś pierwotnym instynktem odsłoniła zęby i wgryzła się w jego bok, kły z impetem cięły grubą, wilgotną skórę na jego udzie. Ciepła krew eksplodowała jej na języku — była metaliczna, intensywna i pierwotna. Ciężki smak osocza zdawał się wbić ją w ziemię wyrywając na moment tchnienie z jej płuc, a źrenice w różowych tęczówkach rozszerzyły się jak u drapieżnika. W jednej sekundzie świat przestał istnieć. Przestały istnieć liście pod łapami, dżungla wokół nich, inne wilki, a nawet cel samego polowania. Ogarnęła ją czerwona fala ciepła, która buchnęła jej na język, lepka i gęsta, niosąca ze sobą coś więcej niż słodki smak. To była energia. Surowa, żywa esencja, która przetoczyła się przez nią niczym błyskawica. Zaskoczyła ją całkowicie, nie swoim smakiem, lecz tym, jak bardzo jej ciało tego chciało. Jak chciwie chłonęło każdą kroplę, jak instynktowny ruch szczęk był dla niej nie tylko naturalny, ale wręcz przyjemny.
I nagle, z przerażającą jasnością, zrozumiała, że ta rozkosz nie ma nic wspólnego z głodem. To nie była potrzeba przetrwania. To nie była radość z sukcesu. To było coś innego, głębszego, starszego. Dziko tętniącego pod skórą, jakby jej własna krew odpowiadała na ten zew, jakby coś w niej drgało w zgodzie z jego słabnącym tętnem. Zamarła, jakby spłoszona własnymi myślami, nagłym odkryciem, że czekało w niej coś, czego istnienia do tej pory nie była świadoma. Że coś spało, głęboko ukryte, i właśnie się poruszyło. Coś, co nie miało nic wspólnego z jej dzieciństwem wśród liści i tańczących promieni światła. Zadrżała odskakując gwałtownie, jakby parząca była nie tylko krew, ale i sama świadomość tego, co poczuła. Zanim jednak zdołała się odsunąć na dobre, zanim złapała równowagę między rozsadzającym ją impulsem a resztką rozsądku, bizon trafił. Kopnięcie przyszło znienacka, ale z całą mocą wielkiej, walczącej o życie bestii. Siła ciosu wbiła się w jej bok jak uderzenie fali, która zmiata wszystko na swojej drodze. Powietrze z jej płuc zostało wyciśnięte jednym brutalnym ruchem, a ciało zostało odrzucone w tył, prosto w gęstwę krzewów, gdzie wylądowała z głuchym łoskotem.
Leżała przez dłuższą chwilę, otępiała, wpatrując się w falujący nad sobą baldachim liści, które poruszały się spokojnie zupełnie jakby nic się nie stało. Oddychała płytko, krótko, a każda próba głębszego wdechu kończyła się ostrym ukłuciem pod żebrami. Miała jednak dziwne, niejasne wrażenie, że to nie ból ją paraliżował. Czuła lęk. To był lęk przed czymś, co właśnie się w niej odezwało. Czymś, czego nie znała, ale co najwyraźniej znało ją bardzo dobrze.
Machinalnie wygramoliła się z zarośli i nagle pozbawiona swojej naturalnej lekkości, sztywnym krokiem wyszła z krzaków z rozwianym, lekko nastroszonym futrem, drgającym podbródkiem z którego wciąż spływała bizonia krew i rozbieganym spojrzeniem.
Tropikalna Dżungla
: 08 kwie 2025, 22:10
autor: Fáyra
I wtedy pobiegła. Nie była szybka. Nie była silna. Ale była zwinna, lekka, jak cień. Przemykała wśród wysokiej trawy, wciąż z dystansu obserwując zamieszanie. Z każdą chwilą jej serce biło mocniej — ze strachu, ekscytacji, współczucia. Zobaczyła, jak jeden z wilków zachwiał się po kopnięciu, jak inne już otaczały zwierzę. A ona wciąż jeszcze nie zaatakowała. Jej łapy zwalniały z każdym krokiem, jakby coś w niej krzyczało: To nie ty. Nie jesteś drapieżnikiem. Jesteś opiekunką. Kochanką lasu, nie jego mieczem. Ale wtedy… spojrzała bizonowi w oczy. Tylko przez ułamek sekundy. I zrozumiała — że wszystko, co tu się działo, było częścią cyklu. Nie okrucieństwem, a koniecznością. Bez jęku, bez triumfu, bez furii rzuciła się na jego bok. Szybko, cicho, z szacunkiem. Celowała w miejsce, które wydawało się miękkie, delikatne — nie po to, by się nasycić, ale by ulżyć. Żeby ten, który musiał odejść, nie cierpiał dłużej, niż to konieczne. A potem, już zębami w futrze, poczuła na języku pierwszą kroplę krwi. Metaliczną. Gorzko-słodką. I nagle stało się to, czego najbardziej się obawiała — była częścią tej dzikości. Nie tylko jej obserwatorką. I przez ułamek sekundy… było w tym coś pięknego. Chwilę później Mahzun dokonał żywota bizona. I stała tak patrząc na truchło.
Tropikalna Dżungla
: 09 kwie 2025, 1:28
autor: Varjo
Złapanie bizona za szyję nie było najlepszą decyzją w życiu Varjo. Właściwie to możnaby ją zaliczyć do najgorszych, gdyby nie czynnik usprawiedliwiający, a mianowicie wilk rozproszył się słysząc, co mówi bizon. Tak go to zbiło z tropu, że nie zauważył, jak wielki róg zostaje mu wpakowany głęboko w bok. Pisnął, nie puszczając zwierza, toteż odleciał w tył z kawałem mięsa z szyi zwierzyny.
Varjo upadł i nie podnosił się, zbierając siły. Miał nadzieję, że rany zadane bizonowi będą wystarczające, by go pokonać.
Ból stawał się nie do zniesienia. Łamiącym się głosem, a z czasem półszeptem wilk zaczął się modlić do Ducha Puszczy, rozpoczynając swój znahcorski rytuał.
Tropikalna Dżungla
: 09 kwie 2025, 1:34
autor: Blizna
Blizna szarpiący bizona i pokopany
Tropikalna Dżungla
: 10 kwie 2025, 12:52
autor: Riskikoi
Riskikoi nie spodziewał się, że bizon będzie aż tak silny. Choć zdołał się wgryźć w jego ciało, zwierzę, jakby zdenerwowane, zaczęło wierzgać na wszystkie strony, starając się zerwać z siebie atakujących. W jednym z takich wierzgań potężna noga bydła trafiła go w bok, tuż pod żebrami. Ból przeszył całe jego ciało, a ostry cios sprawił, że na chwilę stracił równowagę. Zgrzytnął zębami, czując jak krew zaczyna powoli sączyć się z rany. Mimo to nie puścił ofiary — wiedział, że nie ma czasu na odpoczynek, że to polowanie nie mogło zakończyć się porażką. Z trudem zacisnął pazury na ciele bizona i, choć z trudem, utrzymał się w miejscu. Ból wciąż nie odpuszczał, ale adrenalina szybko wyparła uczucie osłabienia. To nie był czas na słabości.
— Wszystko w porządku — powiedział przez zaciśnięte zęby, starając się zignorować ból. Wiedział, że muszą działać szybko, zanim zwierzę w pełni się uwolni.
Bizon w końcu opadł, a Riskikoi, choć nie bez trudności, odsunął się na chwilę od upadającego cielska, sprawdzając czy reszta wilków nie doznała poważniejszych obrażeń. Oparł się na chwilę o drzewo, czując jak ból w jego boku pulsuje przy każdym oddechu, ale przynajmniej nie była to rana, która go powali.
(-24 PŻ)
Tropikalna Dżungla
: 10 kwie 2025, 20:33
autor: Cressida
Nie bardzo wiedziała, co robić, tak więc ograniczyła się do trochę chaotycznego szarpania łbem. Próbowała przy tym nie myśleć, jakoś odciąć się od tego, co teraz czuła. Metaliczny posmak krwi w pysku wywoływał w niej głęboką odrazę, a jej wszechobecny zapach unoszący się w powietrzu przywoływał najgorsze wspomnienia, o których istnieniu chętnie zapomniałaby na dobre. Nie potrafiła pozbyć się wrażenia, że właśnie robi coś niewłaściwego, choć przecież wcale tak nie było. Jak każdy wilk, ona także była przecież drapieżnikiem, łowy to rzecz jak najbardziej naturalna i nieunikniona. Wiedziała to. Lecz wciąż czuła się z tym paskudnie.
Ktoś kiedyś dobrze powiedział, stwierdzając, że zarówno ona, jak i jej brat zostali jednocześnie pobłogosławieni i przeklęci.
Ona akurat chyba po prostu czuła zbyt wiele.
Jednakże nie mogła po prostu odpuścić. Być może gdzieś w głębi duszy odczuwała też pragnienie, by udowodnić wszystkim i sobie, że nie jest bezużyteczna. Dlatego też uparcie uwiesiła się tego bizona, kąsając tak mocno, jak tylko była w stanie. Przynajmniej póki starczyło jej sił.
Ostatecznie puściła zwierzynę i odruchowo się cofnęła — wydając z siebie syknięcie, gdy odczuła promieniujący z jej barku ból. Wyglądało na to, że los starego samca był już przesądzony.
Tropikalna Dżungla
: 10 kwie 2025, 22:48
autor: Blizna
Bizon walczył, ale pomimo całego swojego życiowego doświadczenia, jego wiek przesądził o wyniku. Zaryczał z bezsilności, by w końcu, po dłuższej chwili rzucania się paść od wszystkich ran, które odniósł. Klan Natury będzie dzisiaj ucztował.
ROZLICZENIE
Blizna podbiegł i pierwsze co robił nie było oblizaniem. Pierwszym, co zrobił, to wyłamał rogi bizona, po czym wpakował pod szalik. Dopiero potem zlizał krew z pyska i uśmiechnął się do reszty.
zebrane 1xróg bizona dla Blizny
zebrane 1xróg bizona dla klanu
Tropikalna Dżungla
: 11 kwie 2025, 14:05
autor: Ammat
[zbieranie : włos ptasznika]
Przyszedł sobie do dżungli w poszukiwaniu ptasznika. Wiedział że pająki żyją gdzieś w norach, korzeniach, więc tam się głównie kierował. Uśmiechnął się delikatnie bo kilka właśnie pełzało sobie i chodziło na swoich wielonóżkach. Nie przepadał za pająkami zbytnio ale cóż począć.
Tropikalna Dżungla
: 11 kwie 2025, 14:08
autor: Ammat
Poszukiwał włosa jednego z pająków, znaleźć pająka to pikuś ale włos ? no cóż to już nie było takie proste jak się mogło wydawać. Mógł jakiegoś capnąć i wyrwać ale ryzykował że ten go dziabnie. W końcu znalazł większą norkę. Najpierw tam zajrzał. Było kilka włosów więc wyciągnął łapę by je zebrać i capnąć. Miał farta bo nie zauważył że właściciel dziupli tam siedzi, natomiast nie był zainteresowany wilkiem. Odetchnął z ulgą kiedy wyciągnął całą nie pogryzioną łapę.
Tropikalna Dżungla
: 11 kwie 2025, 14:42
autor: Ammat
Spakował włosy do torby i wyszedł, nie chciał tu przebywać dłużej niż musiał /zt
Tropikalna Dżungla
: 15 kwie 2025, 0:16
autor: Varjo
Varo szeptał, a wraz z jego kolejnymi szeptami, kolejne wilki odzyskiwały siły,
Najpierw zadbał o siebie lecząc się [Uzdrowiciel p2: +40PŻ; 30energii]. Następnie zadbał o córki, przywracając im utracone zdrowie — Gwiazdce +18PŻ (Znachor p2: -9PŻ; 20 energii), a Tęczy +22PŻ (Znachor p2: -11PŻ; 20 energii).
Gdy zajął się swoją rodziną, rozejrzał się po wilkach, patrząc kto został ranny. Jego wzrok padł na małą
Dalacori, która wyglądała na mocno poturbowaną.
Podszedł do niej i zapytał:
—
Gdzie cię boli?
W tym czasie zaczął sama ją badać. Modlitwy modlitwami, ale musiał zadecydować, co w tym momencie się jej przyda.
Mechanika – fabularnie potrafi zrastać w mgnieniu oka nawet głębokie rany i połamane kości. Jest w stanie przywrócić dowolną brakującą liczbę PŻ, gdzie 1/2 uleczonych PŻ to PŻ znachora.
Koszt – 20 energii, odpowiedni koszt w PŻ
Mechanika – przywraca 40 PŻ leczonemu wilkowi. Za leczenie wilka uzdrowiciel otrzymuje 1 PD (w przypadku tego samego pacjenta leczonego w danym tygodniu efekt nie kumuluje się).
Koszt – 30 energii
Tropikalna Dżungla
: 15 kwie 2025, 19:15
autor: Mahzun
Dopiero teraz schodziła z niego adrenalina. Polowanie się udało, więc w końcu mógł sobie na to pozwolić. Był trochę poobijany, ale poza tym nie było źle.
— Jak my to zatargamy na tereny klanu...?— rzucił chyba bardziej do siebie niż do innych.
[-20 PZ]
Tropikalna Dżungla
: 16 kwie 2025, 18:36
autor: Dalacori
Szła sztywno, jej łapy stąpały ostrożnie, a każdy ruch wydawał się ciężki, jakby dżungla nagle oplotła ją niewidzialnymi lianami. Nie czuła krwi, która zabrudziła jej fioletowe futerko i wolno, co raz większą plamą rozlewała się jej po boku. Była w takim szoku, że nawet jej głęboki, metaliczny zapach jakoś do niej nie docierał. Wszystko wokół zdawało się rozbrzmiewać zbyt głośno — szelest liści, sapanie innych wilków, szept wiatru, w końcu jednak ten jeden głos, spokojny, cichy i przejmujący, przebił się przez otaczający ją harmider.
Zatrzymała się i podniosła wzrok na Varjo , jeszcze lekko oszołomiona, jakby dopiero teraz zauważyła jego obecność. Oczy miała rozszerzone, spojrzenie poruszało się niespokojnie, jakby szukało czegoś, czego nie dało się dostrzec.
— N..nie wiem. — Powiedziała z wysiłkiem, jakby musiała siłą wyduszać z siebie słowa. Być może dlatego odpowiedziała mu w powszechnym, zdecydowanie trudniej się jej myślało, gdy cały świat pulsował w bolesnym chaosie. — W bok… chyba… — Dodała po chwili, dotykając łapą miejsca, gdzie została kopnięta. Na opuszce został krwawy ślad, który zaraz wytarła w glebę.
Nie cofnęła się, gdy zbliżył się do niej. Nie odsunęła, choć wszystko w niej było napięte. Jakby kontakt, nawet ten pomocny, mógł przypadkiem coś z niej wydobyć. Coś, co właśnie próbowała stłumić pod warstwą trzęsącego się futra i zaciskanych zębów. Obserwowała jego poczynania. Był dokładny, metodyczny — a w jej spojrzeniu powoli napięcie zastępowała ulga. Że ktoś ją zauważył. Że ktoś się zatrzymał. Że nie musi właśnie teraz być sama z tym, co wydarzyło się przed chwilą. Ale nie odezwała się, chyba bała się tym przeżyciem podzielić, jakby było czymś wstydliwym, czymś co za wszelką cenę należy ukryć.
Tropikalna Dżungla
: 17 kwie 2025, 21:33
autor: Cressida
Wkrótce bizon padł bez życia, plamiąc leśnie podłoże czerwoną kałużą krwi. Cressida odruchowo się cofnęła, przyklejając uszy do czaszki, mimowolnie odczuwając jakiś dziwny przestrach, kiedy obserwowała, jak potężne zwierzę kona. To aż przerażające, że wilki mogą stanowić tak ogromną, niszczycielską siłę, iż nawet taki olbrzym jej ulegnie. Czy naprawdę miała w tym jakikolwiek udział? Trudno jej było w to uwierzyć.
Jednakże splamione krwią śnieżne futro jednoznacznie świadczyło o tym, że tak właśnie było. Zauważyła to po chwili, kiedy wreszcie oderwała wzrok od truchła i spojrzała w dół, na samą siebie. I od razu poczuła się okropnie niekomfortowo, widząc te okropne czerwone plamy na własnej piersi. Było w tym coś... Niewłaściwego. Tak nie powinno być.
Co gorsza, posmak krwi czuła również na języku. Kiedy tylko zdała sobie z tego sprawę, odczuła odrazę, która kazała jej czym prędzej się schylić i splunąć na ziemię zdecydowanie niezbyt eleganckim gestem, który zupełnie do niej nie pasował. Skrzywiła się, spoglądając na mieszaninę krwi i śliny, którą opryskała pobliską roślinność. Odsunęła się szybko od niej, jak na nią trochę niezdarnie, bowiem promieniujący z barku ból utrudniał chodzenie.
Przysiadła gdzieś z boku, milcząc, starając się opanować wszystkie kłębiące się w niej sprzeczne uczucia.
Tropikalna Dżungla
: 19 kwie 2025, 14:08
autor: Varjo
Był delikatny, taki jak zawsze do szczeniąt, choć wcale nie musiał. Nie mniej jednak uważał, że takie młode stworzenia potrzebują jeszcze bardziej delikatnego traktowania ze względu na brak doświadczenia życiowego. Skupił się na obszarze, który wskazała
Dalacori, starając się go nie narzucać. Przymknął ślepia i zaczął powoli w rytmiczny sposób wypowiadać słowa prośby o uzdrowienie. Tworzyły one przyjemna melodię przypominającą szelest drżących na wietrze liści brzozy.
—
Czujesz oddech Ducha Puszczy? — wymruczał do ucha małej waderki, by po chwili kontynuować swój rytuał.
W pewnym momencie zaczął wyciszać głos, aż całkowicie zamilkł. Dalacori mogła poczuć, że została wyleczona (+40PŻ).
Varjo usiadł zmęczony, zupełnie, jakby wyczerpał całą energię.
Mechanika
Dalacori leczenie +40
Uzdrowiciel p2: +40PŻ; 30energii
Varjo: 0 energii
Mechanika – przywraca 40 PŻ leczonemu wilkowi. Za leczenie wilka uzdrowiciel otrzymuje 1 PD (w przypadku tego samego pacjenta leczonego w danym tygodniu efekt nie kumuluje się).
Koszt – 30 energii