Strona 3 z 8

Nie wszystko złoto [wyprawa: aktywna]

: 24 sty 2025, 2:17
autor: Mistrz Gry
Shingo pisze: 15 wrz 2024, 19:54 Najchętniej poszedłby za Wanilią, ale skoro samica zadecydowała inaczej to postanowił ją obserwować z miejsca, gdzie się znajdował. Na wszelki wypadek wsunął dupsko za jakiś krzew, żeby chociaż trochę się ukryć. Próbował wychwycić, z której strony wieje wiatr, bo wiedział, że najlepiej byłoby iść pod jego powiew. Z drugiej strony... Odwrócił się tyłkiem do alpaki, co może mogło wydawać się dziwne i kompletnie pozbawione sensu. MIał w tym jakiś cel. Mianowicie jeśli powietrze nie zamierzało z nimi współpracować, starał się je odbijać i kierować tak, by przypadkiem nie zaprowadziło zapachu drapieżników do białaska. Miał nadzieję, że mimo tego, że nie był w stanie dopomóc Naturzystce, samica da sobie radę.
Kiedy się odwrócił w jej stronę, zauważył, że samica mu gdzieś zniknęła. I to był moment, kiedy na chwilę stracił władzę nad własną umiejką, skierował podmuch sobie w tył ciała i wyrżnął w krzak, kłując się po mordzie i łopatkach. Auć. Na szczęście oboje oczu miał na miejscu. Pospiesznie, nieporadnie wygramolił się z pułapki. I wtedy dostrzegł, że zdezorientowana wielbłądzia kuzynka pędzi w stronę jego oraz jego towarzyszy. Ups, niedobrze. Spróbował się wybić i skoczyć na nią, chcąc wgryźć się w jej długaśną, ale chronioną gęstą okrywą, szyję.


Umiejętność – Wietrzność — częściowe władanie wiatrem.
@Magellan
@Orchidea
@Wanilia

Nie wszystko złoto [wyprawa: aktywna]

: 24 sty 2025, 2:17
autor: Tessaia
Tess nie należała do wilczyc szczególnie silnych, była też drobna i niewiele ważyła ale robiła ile mogła by pomóc @Vistharowi obalić antylopę. Krzyki antylopy były melodią dla jej uszu, jej ból i sposób w jaki go wyrażała dodawały jej sił i motywacji do działania. Zwierzę już w tej chwili mocno chwiało się na podciętych nogach z wielkim trudem okupionym cierpieniem utrzymując równowagę ale nie powstrzymało to łowczyni przed wbiciem uzbrojonej w sztylet łapy w miękką przestrzeń między żebrami a miednicą. Cięła zamaszystym gestem by rozpłatać ofierze brzuch. Część jelit widowiskowo wypłynęła z jamy brzusznej tocząc się wesoło po podłożu wraz z krwią i niewielką ilością nadtrawionego pokarmu. Kwestią czasu było jak ofiara runęła na ziemię dysząc i kwicząc w przerażeniu. Tess pomogła ją przytrzymać czekając aż duszona przez Visthara w końcu wyzionie ducha. Gdy i to wreszcie nastało — stopniowo rozluźniła mięśnie pozwalając sobie na chwilę odpoczynku na martwym ciele kozy.
Nie było tak źle. — oceniła po chwili, wycierając niedbale ostrze o względnie wolną od krwi sierść na udzie antylopy.

Nie wszystko złoto [wyprawa: aktywna]

: 24 sty 2025, 2:17
autor: Mistrz Gry
Orchidea pisze: 15 wrz 2024, 20:42 słysząc chrząknięcie jednego z członków drużyny, zawróciła i również obejrzała kłaczek. Pachniał wciąż dość intensywnie, liczyła na znalezienie zwierząt lada moment. Wiatr na polanie co chwilę zmieniał kierunek, ale czasem był na tyle przychylny, by nieść ze sobą zapach alpaki czy też pewnie całego ich stada. Spodziewała się, że znalezienie ich będzie tylko kwestią czasu, ale ich ognisty towarzysz miał jeszcze inny pomysł.
Szczerze mówiąc Orchidea mało zwracała uwagę na ptasiego towarzysza Magellana, chociaż kilkakroć mignął jej przed oczami. Oswojone zwierzęta kojarzyły jej się z kaprysem bardzeij zamożnych wilków, więc nie widziała powodu by komentować niecodziennego pupila. Ale zwierzak znacznie zyskał w jej oczach, gdy okazał się być wytrenowany i najwyraźniej użyteczny na polowaniach, bo wkrótce wrócił z informacją, która oszczędziła im dalszych zabaw w tropienie.
I wkrótce, idąc teraz już znacznie ciszej i ostrożniej, dostrzegła w oddali zwierzę, które samotnie wypasało się pośród traw.
Pomysł Wanilii wydawał się być całkiem dobry, więc pozwoliła jej działać, czekając na przepłoszone zwierzę. Zaraz jednak zwątpiła w ten pomysł, gdy wilczyca bez osłony już, po prostu ruszyła na alpakę, która... wydawała się jej nie zauważac? Mrużyła jedynie lekko oczy. Cokolwiek robiła wilczyca — działało.
Tymczasem Orchidea zbliżyła się jeszcze trochę i widząc, że ich towarzyszka z Klanu Natury jest już naprawdę bardzo blisko, rzuciła się ku zwierzęciu.
Alpaka, nieco zaskoczona, zrobiła nagły zryw, ale właśnie wtedy natknęła się na Wanilię. Otoczona z dwóch stron, zaryczała, straciła na chwilę równowagę, ale zaraz zerwała się ponownie by uciekać w stronę równin. Druzgotka goniła ją, nie oglądając się nawet na resztę, próbując skupić się na tyle by wywołać choć małe drgania gleby, ale zwierzę biegło zbyt szybko. Zrezygnowała więc i spróbowała jedynie podskubywać alpakę za wełniaste nogi. Nie zauważyła nawet momentu, gdy dołączył do niej Shingo, który już uwieszał się na szyi ofiary.

Nie wszystko złoto [wyprawa: aktywna]

: 24 sty 2025, 2:17
autor: Mistrz Gry
Visthar pisze: 15 wrz 2024, 20:46 Potem już wszystko potoczyło się błyskawicznie. Visthar słyszał tylko jak gdzieś w tle @Tessaia wbija sztylet w ciało ofiary, usłyszał wyjątkowo poruszający wyobraźnię plusk i poczuł jak metaliczny zapach krwi i śmierci miesza się w powietrzu. Kozica padła na ziemię i wydała z siebie kilka agonalnych charknięć po których dokonała żywota.
— Dobra robota. — Ocenił patrząc na wilczycę i na krew spływającą z ostrza sztyletu. — Przysiadł na moment, bo w miarę jak adrenalina opuszczała jego ciało, czuł jak boli go miejsce w którym przyjął kopniaka. Spojrzał na swoją towarzyszkę — zdaje się, że ona również nie wyszła z tej walki całkiem bez szwanku. Wziął głęboki wdech powoli uspokajając serce, które wciąż biło jeszcze w rytm pogoni.

Nie wszystko złoto [wyprawa: aktywna]

: 24 sty 2025, 2:17
autor: Mistrz Gry
Magellan pisze: 15 wrz 2024, 20:54 Obserwował uważnie poczynania Naturzystki, z początku zastanawiając się co też ta chciała uzyskać za efekt. Nie mógłby skłamać że nabrał ciężko powietrza gdy ta zaczęła się zbliżać do światła. Był pewien, że tylko zdradzi swoją pozycję i alpaka sploszy się przedwcześnie i ucieknie im bokiem. Był więc gotów już z rezygnacją westchnąć, ale zaskoczony mógł jedynie wstrzymać oddech gdy samica zamiast stać w pełni blasku, zniknęła, tak po prostu.
Spojrzał więc porozumiewawczo na pozostałą dwójkę jakby chcąc ją pochwalić przed nimi, no przynajmniej na Ognista, bo na Feniksa nie rozszyfrował co robił Naturzysta, że stał tyłem do polowania.
W pogoń ruszył instynktownie, gdy reszta była na tyle blisko i gdy zwierzę zdając sobie sprawę, że nie było same zaczęło uciekać. Basior może nie z największą gracją, ale z pewnością siła, która zawsze towarzyszyła samczym gabarytom, rzucił się na bok kopytnej. I o ile nie wywrócił jej, na pewno ciężar jaki na niej zawisł sprzyjał upadkowi.

Nie wszystko złoto [wyprawa: aktywna]

: 24 sty 2025, 2:18
autor: Tessaia
Dopiero gdy podniosła się do siadu przypomniała sobie o urazie. Zacisnęła mocniej szczęki gdy ból przeszył jej ciało, a potem złapała się łapą pod żebrami i lekko przymknęła oczu. Szczęśliwie nie były złamane, może ledwie pęknięte co też zresztą bardzo szybko i bez większego wysiłku była w stanie naprawić. Delikatna, złota poświata otoczyła jej łapę stopniowo otulając również stłuczone miejsce na jej ciele, odejmując ból i lecząc uraz [Tess +20PŻ]. Uchyliwszy powieki dotknęła obszaru w jeszcze kilku miejscach upewniając się, że niczego nie przeoczyła, a następnie opuściła łapę i spojrzała uważniej na @Visthara.
Pokaż no mi się tutaj. — odezwała się wreszcie podnosząc się z siadu i zmniejszając dzielący ich dystans do absulutnego minimum. Widocznie uznała, że samiec był wart ratunku. W przeciwieństwie do niej — miał krzepę w łapach, wzajemnie się poniekąd uzupełniali i jeśli tylko będą współpracować — mieli całkiem spore szanse całkiem sporo w tej wyprawie osiągnąć. Przycupnęła przy wilku i w podobnym geście wyciągnęła ku niemu łapę. Widziała gdzie oberwał najbardziej, obyło się więc bez wywiadu. Opuszkami palców dotknęła jego jasnej piersi okalając ją zewsząd przyjemnie ciepłym światłem. Odjęła mu większość bólu i podleczyła na tyle, by nie odczuwał dyskomfortu, choć siniak pewnie pozostał [Visther +20PŻ]. Nierozsądnie byłoby szastać energią na prawo i lewo, szczególnie, że mieli jeszcze przed sobą kawałek drogi.

[Dwukrotne użycie pierwszego poziomu profesji Uzdrowiciela -40 energii]

Nie wszystko złoto [wyprawa: aktywna]

: 24 sty 2025, 2:18
autor: Mistrz Gry
Wanilia pisze: 15 wrz 2024, 21:11 Wszystko działo się tak szybko. Zwierzę nagle się zerwało — Wanilia nawet nie zastanawiała się, czy to ona wykonała zły ruch, czy też co innego wywołało spłoszenie, fakt był jeden — alpaka biegła prosto na nią. A potem gwałtownie zahamowała i spróbowała zmienić kierunek biegu — prawdopodobnie przez to, że nagle zauważyła wilczycę przed sobą. To wystarczyło, by pozostali dopadli ofiarę. Wanilia również skoczyła na zwierzaka, właśnie przewracanego przez Magellana. Ognisty mógł sobie myśleć o swojej samczej sile, ale to tusza siła Wanilii pozwoliła ostatecznie przygwoździć ofiarę do ziemi. Wilczyca skupiała się na tym, by nie wypuścić zwierzęcia, więc nie mogła go skutecznie zaatakować. Kosztowało ją to też wiele kopnięć, na szczęście nagolenniki od Shingo skutecznie osłaniały jej łapy od poważniejszych ran.

@Magellan @Orchidea @Shingo

Nie wszystko złoto [wyprawa: aktywna]

: 24 sty 2025, 2:18
autor: Mistrz Gry
Orchidea pisze: 15 wrz 2024, 21:27 pod naporem Wanilii, przy pomocy Shingo, Magellana i podgryzaniu przez Orchideę, alpaka wreszcie upadła, gdzie już kompletnie nic nie mogło ją uratować. Kąsana z każdej strony, traciła coraz to więcej krwi i opadała z sił, nie zdolna do ocalenia życia. Nie oznaczało to, że przynajmniej nie zamierzała spróbować — zwierzę kopało, darło się i gryzło na wszystkie strony, zadając ciosy czym popadnie, w zależności od tego z której strony nacierał oprawca. Ognista oberwała w ramię jedną z tylnich nóg, co wydarło z jej gardła mało eleganckie piśnięcie.
Korzystając z tego, że ofiara i tak wykrwawiała się już porządnie, samica odsunęła się i od razu sprawdziła stan swojej łapy (to byłoby okropne gdyby uszkodzona kończyna zmusiła ją teraz do opuszczenia wyprawy!), na której wykwitał paskudny krwiak. Oooj, będzie ślad.
Spojrzała na pozbawiane resztek sił zwierzę. Brzuchy na pewno napełnią, ale dla Orchidei zaczynało być to Pyrrusowe zwycięstwo.

Nie wszystko złoto [wyprawa: aktywna]

: 24 sty 2025, 2:18
autor: Mistrz Gry
Visthar pisze: 15 wrz 2024, 21:37 Z zaciekawieniem patrzył jak skrytobójczyni dotyka pęknietych żeber, a z jej opuszek uwalnia się jasna poświata. I po chwili już wyglądała na nową nieśmiganą. Lekko zesztywniał gdy @Tessaia znalazła się nagle tak blisko niego, lecz nie odsunął się od niej. Pozwolił się jej nawet dotknąć i opatrzyć. Przechylił lekko głowę i zastrzygł uszami w zdumieniu. Skrytobójczyni i uzdrowicielka w jednym, cóż za niespotykane połączenie.
— Sher'miydd. — Powiedział odruchowo po księżycowemu, lecz zaraz potem poprawił się na uniwersalne — Dziękuję. Masz jeszcze jakieś inne... zdolności? — Zapytał patrząc na nią z ukosa. Jak dotąd była pełna niespodzianek.
Gdy skończyła swoją uzdrowicielską robotę pozwolił sobie się posilić. Przycupnął nad jeszcze ciepłym ciałem kozicy i oderwał kawałek mięsa, miał jednak świadomość, że znów nie mogą za bardzo zwlekać, bo niemal już zmierzchało, a musieli jeszcze wrócić do grupy. Ciekawe jak poszło tej drugiej ekipie. I drugiej cienistej, która nie chciała do nich dołączyć.

Nie wszystko złoto [wyprawa: aktywna]

: 24 sty 2025, 2:18
autor: Tessaia
Wycofała się, z przyjemnością oddając wilkowi jego przestrzeń, a następnie przycupnęła przy antylopie i bez słowa zaczęła się na niej pożywiać. Jej ucho drgnęło delikatnie wyłapując pytanie samca, nim jednak udzieliła mu odpowiedzi — dokładnie przeżuła i przełknęła kęs mięsa, który miała w pysku.
Oh... Całą masę, złociutki. — uśmiechnęła się figlarnie i wróciła do posiłku. Dopiero gdy najadła się do syta, odstąpiła od truchła i wierzchem łapy starła krew z kącika ust — uniosła wreszcie ponownie spojrzenie na @Visthara. — Chyba jeszcze się sobie nie przedstawiliśmy, jestem Tessaia. — widziała, że część wilków zaczęła nawiązywać między sobą znajomości już wtedy, w barze ale ona taktycznie trzymała się z boku. Jeśli imię wilka padło w tych rozmowach to albo jej ono umknęło albo tylko udawała, że tak właśnie było.
Myślisz, że pozostali uporali się już z zadaniem czy jednak mamy jeszcze chwilę? — po obfitym posiłku krótka sjesta była wręcz wskazaną, dlatego też póki samiec nie ruszył się z miejsca — i ona leżała w najlepsze, lekko do taktu wywijając kitą.
Myślisz, że gryzoń mówi prawdę?

Nie wszystko złoto [wyprawa: aktywna]

: 24 sty 2025, 2:19
autor: Mistrz Gry
Shingo pisze: 15 wrz 2024, 22:39 Nie spodziewał się, że alpaka dostarczy im aż tyle wrażeń. Czuł sie paskudnie, bo dał sie zaskoczyć, potknął się praktycznie o własne łapy, upokorzył się i skompromitował. Nawet teraz, kiedy alpaka podejmowała ostatnie próby wywalczenia sobie kilku dodatkowych oddechów i fikała członkami ciała na wszystkie strony, nie był w stanie się dostatecznie skupić. Dostał kopytem gdzieś w żebra, oberwał twardą czaszką (a szyja alpaki zadziałała jak dodatkowe doładowanie), ale nie poddawał się. Zwierzę leżało w końcu na ziemi, nie miało już szans. Zacisnął mocniej szczęki, szukając dogodnego chwytu, żeby jak najszybciej zakończyć zmagania z alpaką. Prawdę mówiąc tego momentu polowania nie lubił najbardziej. Niby zew, potrzeby, prawa natury, ale jednak jakoś tak parszywie się czuł widząc, jak w oczach przyszłej przekąski gaśnie życie... Wspólnymi siłami lada moment pokonają stwora.

Nie wszystko złoto [wyprawa: aktywna]

: 24 sty 2025, 2:19
autor: Mistrz Gry
Magellan pisze: 15 wrz 2024, 23:13 Uporczywie się trzymał tego co mu udało się złapać w zęby, nie odpuszczając mimo całej tej szamotaniny. Pierwsze kopnięcie w bok klatki piersiowej choć bolesne, sprawiło, że tylko mocniej zacisnął zęby, tłumiąc odruch przed ucieczka od bólu. Trzymając za bok czul pod kłami, jak rozrywa powoli słabiznę — teraz już alpaka nie miała szans, nawet jakby się wyrwała i uciekła to i tak umrze. Tu też tkwił błąd wilka, że nie odskoczył. Zwierzę czując zapewne swój marny los walczyło w ostatnich desperackich próbach. Trafiło niemalże w ten sam punkt na boku Cheruba, tym razem jednak żebra samca puściły i popękały jedno po drugim.
Magellan zatoczył się w tył, tracąc do tej pory trzymane w ryzach emocje i chyba tylko dzięki mieszance adrenaliny i instynktu, od razu doskoczył do gardła jeszcze żywego zwierzęcia, kierując swoją złość na to co ją spowodowało. Bez zawahania czy też delikatności jedna z łap przygwoździł głowę alpaki, odsłaniając podgardle, które chwycił w szczęki. Nie było w tej chwili mowy o uspokajających oddechach, właściwie każde z nich powodowało u niego falę okropnego tępego bólu. Rozerwał je, kończąc tym samym żywot kopytnej.

Nie wszystko złoto [wyprawa: aktywna]

: 24 sty 2025, 2:19
autor: Mistrz Gry
Wanilia pisze: 15 wrz 2024, 23:46 Przytrzymywała ofiarę dopóki nie poczuła, że jej ciało całkiem zamarło. Gdy tak się stało, zeszła z niej i wtedy odczuła ból na brzuchu — w miejscu, do którego kopyta alpaki miały swobodny dostęp, a którego nie osłaniały nagolenniki. Sapnęła z bólu i przyjrzała się pozostałym. Oni też nie wyszli z tego bez obrażeń…

Idźcie przodem, ja chcę tu jeszcze czegoś poszukać — powiedziała do towarzyszy (licząc na to, że zabiorą truchło w miejsce, gdzie mieli nocleg… i że coś jej zostawią), po czym zawróciła na łąkę, na której pasła się alpaka. Roślinożercy najlepiej wiedzieli, gdzie rosną najlepsze zioła… Co prawda trochę już było wyjedzonych, ale Wanilii udało się zebrać dość roślin, których potrzebowała. Być może wcześniej napotkana naturzystka właśnie w tej okolicy uzupełniała swoje zapasy?
Na koniec zostało znalezienie źródła niezamarzniętej wody — to nie mogło być trudne, żyły tu zwierzęta, a zwierzęta muszą coś pić. Wilki też muszą coś pić… Więc woda nie mogła być zbyt daleko od miejsca ich dzisiejszego noclegu. Czy Lars wziął to pod uwagę? Wanilia uznała, że tak, skoro, jak uważał, był doświadczonym przewodnikiem.


(W obozie, jakiś czas później, gdy wszyscy wrócą)
Gdy zapadł już zmrok, wróciła do reszty. Faktycznie po drodze znalazła wodę, w której się umyła i którą nabrała do liściastych "bukłaków", które zrobiła kilka dni temu przy okazji zbierania surowców do amuletu.
Po dotarciu na miejsce, spojrzała tęsknie na mięso, ale nie mogła się jeszcze za nie zabrać — pobrudziłaby sobie łapy.
Usiadła na boku i z zebranych ziół przygotowała lecznicze okłady, po czym kazała @Shingo @Magellanowi i @Orchidei się położyć. Na początku obmyła ich rany, zrosła je mocą przyjaźni fabularną znachora, a potem zaczęła opatrywać. Najpierw jej współklanowicz, który został dość mocno ranny, potem ognista wilczyca, a na końcu podróżnik — który najbardziej oberwał w starciu z alpaką i na którego zeszło najwięcej przygotowanych lekarstw. W blasku ogników, które wyczarowała, by lepiej widzieć, nad czym pracuje, mogli zauważyć jej zmęczenie i walkę z zamykającymi się oczami. Mimo to dała radę zająć się całą trójką, zostawiając na koniec jeden opatrunek — na swoją własną ranę. Zanim się jednak zajęła sobą, obejrzała jeszcze raz pozostałych — by upewnić się, że wszystko dobrze zrobiła. Wtedy też dostrzegła u Shingo ranę, której wcześniej nie zauważyła. Przyjrzała się jej, swoim obrażeniom, pozostałemu okładowi, który z pewnością nie starczy na ich oboje, westchnęła, po czym zużyła wszystko, co zostało, na opatrzenie rany Shingo.

Resztką sił napełniła żołądek i gdy tylko poczuła nasycenie, wtuliła się w futro alpaki i zasnęła.


//Leczonko (użycie 1 poziomu uzdrowiciela):
Shingo + 34 PŻ (-40 energii)
Orchidea +20 PŻ (-20 energii)
Magellan +40 PŻ (-40 energii)

Nie wszystko złoto [wyprawa: aktywna]

: 24 sty 2025, 2:19
autor: Mistrz Gry
Shingo pisze: 15 wrz 2024, 23:56 Zdążę! Zdążę!


Kiedy alpaka wydała ostatnie tchnienie, a wilki powoli (albo i niekoniecznie) zaczęły schodzić ze zwierzyny, zamierzał wykorzystać okazję, by jakoś się im odwdzięczyć za pomoc. W końcu sam pewnie musiałby zadowolić się jakąś żabą. I to zakładając, że w okolicy jakąkolwiek by w ogóle znalazł.
Przeprosił Wanilię i wyjaśnił, że też ma coś do załatwienia. Oddalił się, utykając, o kilka dobrych kroków, przysiadając z cichym syknięciem gdzieś pod jakimś drzewkiem. Odetchnął ciężej. Miał nadzieję, że mimo przyjętych obrażeń, z pomocą resztek adrenaliny, da sobie radę. Między innymi dlatego zależało mu na czasie. Wiedział, że gdy hormony wrócą do normy, prawdopodobnie ból nie pozwoli mu na żadne czary-mary. Skupił się najbardziej, jak potrafił. Wyciągnął przed siebie jedną z przednich łap. Jeżeli ktokolwiek teraz na niego patrzył, mógł zobaczyć, jak powietrze leniwie okrąża jego wyciągniętą łapę. Z czasem zdawało się być bardziej gęste, widoczne dla gołego oka. Poruszał lekko nadgarstkiem, wokół którego zaczął zawijać się dziwny twór, coś na kształt... nitki? Syknął krótko, kiedy pierwsza porcja bólu przedarła się do świadomości, ale sprawnie to zignorował. Wyprostował się, zmienił sposób poruszania łapą. W zasadzie to przysiadł i uniósł obie przednie kończyny, pomiędzy nimi zaś wisiała sobie przędza, którą stworzył dosłownie z powietrza. Wykonywał "dłońmi" okrężne ruchy, jakby właśnie sobie toczył śnieżkę. Nić zaczęła przybierać innego kształtu, aż wkrótce przyjęła swój ostateczny kształt — względnie cienkiego, ale mimo to naprawdę ciepłego, szalika. Wyglądało, jakbu zainspirował się alpaką i po prostu ukradł jej design!
A potem zrobił dokładnie to samo, jeszcze cztery razy, tworząc o jeden szaliczek za dużo. Ale wiecie, nie wiadomo, co wydarzy się za moment.

Gdy już wszyscy znaleźli się w obozie, powoli podszedł do reszty grupy, podając każdemu po szaliczku.
Ogrzeje was, a przy okazji wzmocni wasze siły witalne. Cóż, przynajmniej przez miesiąc, potem niestety nić staje się słaba i na ogół zwyczajnie ulega zniszczeniu — wyjaśnił. Jeden sam miał na szyi, przyjemne uczucie otulenia przez chmurkę odrobinę łagodziło ogólne poczucie dyskomfortu.
Przez chwilę zastanawiał się, czy nie podać nadprogramowego szaliczka Andolei...
Jednak zamiast wypatrywać Potępionej, posłusznie wykonał polecenia Wanilii. W zasadzie to było dość przyjemne, czuć, że ktoś sie o ciebie troszczy...
Dziękuję — powiedział, uśmiechając się do niej pogodnie. — A jak ty się czujesz? — spytał zatroskany, pobieżnie jej się przyglądając w poszukiwaniu ewentualnych ran. — Mogę jakoś pomóc?



Mechanika – tkacz przędzie jeden wybrany uprzednio typ nici i wytwarza z niego magiczny bibelot. W zależności od użytego typu przędzy noszący wilk otrzymuje na czas miesiąca pasywny bonus do statystyk.
Wietrzna włóczka – puchata i leciutka niczym chmura. Uzyskana z potulnego wiatru może być gładsza, a ta z porywistych podmuchów mechata. Mimo że powstała z wiatru, dobrze izoluje. Służy głównie do wyrobu szalików i chustek oraz innych części garderoby, które mają za zadanie ogrzewać. Bibeloty z włóczki dodają 5 punktów siły.

pięciokrotne użycie Profesji tkacza 1 poziomu, -100 Energii.
Wykonano 5x szalik z wietrznej włóczki, z czego po jednym ląduje u Magellana, Orchidei oraz Wanilii.

Nie wszystko złoto [wyprawa: aktywna]

: 24 sty 2025, 2:19
autor: Mistrz Gry
Wanilia pisze: 16 wrz 2024, 0:34 Przyjęła szaliczek od Shingo, podziękowała i mimo zmęczenia z satysfakcją zauważyła, że żadnego nie oddał tamtej, mimo że miał chyba jeden nadprogramowy. Nie pozwoliła jednak myślom zbyt długo się nad tym rozwodzić — musiała skupić się na pracy. Na czas opatrywania ran odłożyła prezent na bok, by go nie ubrudzić.

Na zadane pytania odpowiadała tylko niezrozumiałymi pomrukami i kiwaniem głową, że "jest ok". Nie miała już sił na rozmowę.

Tuż przed walnięciem się spać sięgnęła po szalik i przykryła się nim. Był naprawdę ciepły i milusi... Może nawet bardziej niż futro alpaki...

Nie wszystko złoto [wyprawa: aktywna]

: 24 sty 2025, 2:20
autor: Mistrz Gry
Magellan pisze: 16 wrz 2024, 0:55 wolfshy

Najwidoczniej wyładowanie się na konającym zwierzęciu było wystarczające by samiec nieco spuścił z tonu. Złapanie oddechu jednak zajęło mu dłużej i brakowało tylko by przyjął pozycję bezpieczną ustaloną w tym swoim chwilowym konaniu. Gdy on był zajęty sobą, Naturzyści się rozeszli, gdzie? Nie wiedział, zwyczajnie ich wcześniej nie słuchał, jednak najwidoczniej było to ważniejsze niż zaspokojenie głodu i odpoczynek.
Uśmiechnął się przez ból do @Orchidei. (A że teraz nie wiem jak dokładnie mogę mechanicznie to rozegrać to:)
  • A) jeśli Magellan może transportować kogoś kosztem dodatkowego portalu to wytworzył taki dla Ognistej, a jeśli trzeba by było i dla truchła (-10 lub -15 many lol)
    ALBO
  • B) jeśli nie może transportować kogoś kosztem dodatkowego portalu to nie zostawił Ognistej samej i zwyczajnie siłą zaciągnął razem z nią truchło do 'obozu'.
Cokolwiek by się nie zadziało, znaleźli się w końcu na miejscu. Pomimo bólu pomógł przy podziale zdobyczy, pilnując by niecierpliwy Trinidad nie narobił dziur w zwłokach. Rozpalił również ognisko, niewielkie tyle by dotrzymało im towarzystwa i upiekło mięso, ale i by po części utrzymało to co kryło się tu w górach z dala od grupy. Prawda, mogli się kłócić, że zwracało uwagę, ale to samo robił zapach świeżej krwi i obcych.
Oferowana pomoc @Wanilii została przyjęta z wdzięcznym śmiechem, gdy dzięki jej staraniom żebra i rozdzierający je ból stał się bardziej niż znośny.
— Dziękuję przyjaciele. — odpowiedział szczerze, nie wzbraniając się przed Naturzystami i ich bezinteresowną życzliwością. Szalik zaraz owinął sobie wokół szyi. — Zjedzcie i odpocznijcie, bardziej niż należy nam sie za to polowanie. — Wiedział, że akty takiej dobroci należało przyjąć i przede wszystkim dobrze zapamiętać by móc się później należycie odwdzięczyć. Tak też zrobił, bo w widocznie lepszym juz humorze, powygłupiał się udając kelnera dla @Wanilii, @Shingo i @Orchidei proponując jak nie krwiste antrykoty z alpaki to pieczone szpondery, tak by spędzili resztę dnia w dobrej atmosferze, a sen pomimo zmęczenia czy ran mógł przyjść szybko*.

Magellan użyczył część swojej części zdobyczy Trinidadowi, który dobrze się dziś spisał i odesłał podopiecznego w odpoczynek, samemu czyniąc podobnie.

//Użyczenie Tchnienia — potrafi wpłynąć uspokajająco na emocje pobliskich wilków. Łagodzi złość, wściekłość i niesnaski. Wprowadzają wilki w dobry nastrój.

Nie wszystko złoto [wyprawa: aktywna]

: 24 sty 2025, 2:20
autor: Mistrz Gry
Noapte pisze: 16 wrz 2024, 13:07
Polowanie na bażanta (ptak średni), II grupa:
Statystyki ptaka: s. 10 / z. 11 / cz. 15
Statystyki Noapte: s. 12/ z. 18 / cz. 35

Rzuty:
wiek: [roll=50]1d6[/roll] (młody)
obrażenia (-5): [roll=51]1d5[/roll]
Po uwzględnieniu działania amuletu — 0pktów
● Amulet Pancernych — wilk który go posiada otrzymuje zmniejszone obrażenia od wszelkich ataków [-5 od pierwotnej mocy ataku]. Liczba użyć: 2 , od momentu aktywacji do opuszczenia tematu.

Dodatkowo zbieram 1x skóra na rzemień

* * *

A właściwie jednak nie wróciła wcale do obozu. Nie, żeby nie chciała lub żeby się zgubiła, niemniej kiedy znalazła się już całkiem niedaleko miejsca postoju — zmieniła odrobinę plany. Po zjedzeniu cietrzewia stwierdziła, iż chętnie dorzuciłaby coś jeszcze. Może kolejnego ptaka? Rozejrzała się raz jeszcze po okolicy. Może nie była specjalistką w kwestii występowania zwierzyny w tym terenie, niemniej czuła, iż jeśli trafi nieco bliżej skraju lasu — może udać jej się znaleźć albo kolejnego cietrzewia, albo innego kuraka. Może bażanta? Albo jakąś przepiórkę? W sumie nietrudno na takowego trafić, były przecież całkiem pospolite, a do tego dobrze sobie radziły w naprawdę zróżnicowanych środowiskach.
Zmieniła zatem kierunek trasy, skręciła w lewo, bardziej na wyczucie niż na bazie jakiegoś konkretnego planu. Miała jeszcze chwilę, nim całkowicie się ściemni. Gdyby jednak miała nie zdążyć przed zapadnięciem zmroku — nie zamierzała ryzykować. W końcu, jakby nie spojrzeć, kompletnie nie znała tego terenu. I chociaż wilki są raczej stworzeniami, którymi noc niestraszna — jakaś cząstka Noapte podpowiadała, aby nie pchać się w nieznajome po nocy.
Zaczęła rozglądać się za jakimikolwiek oznakami, że dobrze kombinuje i obrała właściwą drogę. Nozdrza miarowo podchwytywały kolejne porcje powietrza, poddając plątaninę zapachów dość uważnej, aczkolwiek całkiem krótkotrwałej, kontroli i diagnozie. Dwoje uszu, nastawionych czujnie, poruszało się w poszukiwaniu nawet najmniejszych szmerów. Jeśli gdzieś w pobliżu znajdował się kurak, na pewno go znajdzie!

Nie wszystko złoto [wyprawa: aktywna]

: 24 sty 2025, 2:20
autor: Mistrz Gry
Noapte pisze: 16 wrz 2024, 13:28
Kroczyła niespiesznie, chociaż czuła na kręgosłupie nieprzyjemny dreszcz przypominający, iż czas ucieka. Nie mogła jednak pozwolić sobie na błąd, nawet, jeśli ten wcale nie byłby aż tak bolesny w skutkach, jak może to mieć miejsce później. Noapte była po prostu waderą, która nie lubi popełniać błędów po prostu, z definicji. Jakby nie spojrzeć, jej godność osobista i tak dostała mocno w łeb, a ona wciąż nie potrafiła przełknąć porażki — choć minęło od niej już jakieś kilka godzin.
Odczuwała zmęczenie, powieki były coraz cięższe a łapy stawiały umysłowi opór, przez co czasami zamiast zgrabnie unieść którąś z nich, szurała nieprzyjemnie. Dodatkowo ból w kostkach nie ułatwiał eleganckiego kroku. Tym bardziej uznała decyzję o samotnym wypadzie na polowanie za słuszną i jak najbardziej trafną. Krok za krokiem, minuta po minucie... Nie dostrzegała niczego, co zwiastowałoby szybkie zakończenie łowów. Im bardziej rozpaczliwie chciała znaleźć cietrzewia czy innego bażanta, tym bardziej nabierała przekonania, iż będzie musiała się obejść smakiem i wrócić do obozu. Szarość zawisła w powietrzu, otulając coraz szczelniej ciało Cienistej — a to nie był dobry znak.
Zawróciła więc, niczym niepyszna, ruszając w stronę obozu. Nie poddawała się jednak; wciąż liczyła, że dojrzy cokolwiek, co pomoże jej wyjść z tego polowania z twarzą. Obrała więc odrobinę inną trasę niźli ta, którą tutaj trafiła — odbiła nieznacznie w prawo, tak, coby wyjść bezpośrednio na terenie obozowiska. Przynajmniej taką miała nadzieję i wewnętrzny kompas podpowiadał, że to dobra myśl. Nie powinna się zgubić.
Prawda?

Nie wszystko złoto [wyprawa: aktywna]

: 24 sty 2025, 2:20
autor: Mistrz Gry
Noapte pisze: 16 wrz 2024, 13:37
W pewnym momencie (jak szacowała — mniej więcej 100 metrów od obozu), kiedy niebo zaczynało już przechodzić w granat, dostrzegła niewielkie ślady odciśniętych w śniegu nóżek. Mlasnęła z niezadowoleniem, bo spodziewała się większej zwierzyny — niemniej obecnie, kiedy myślała jedynie o tym, by się przespać, nawet pisklaka uznała za wartościowy cel. Co prawda nie była w stanie rozpracować na bazie samego tropu łapki, z jakim konkretnie gatunkiem ma do czynienia, jednak... nie robiło jej to już większej różnicy. Oblizała niespiesznie mordę, jakby myśl o wcinaniu smacznego kurczaka stała się odrobinę zbyt realistyczna. Obróciła głowę w kierunku, gdzie prowadziły ślady. Były całkiem świeże, co napawało jakąś namiastką optymizmu. Pisklak nie mógł znajdować się gdzieś bardzo daleko.
Ruszyła za śladami w krzaki, zgrabnie pokonując kolejne metry. Plan był prosty — szybko skończyć z pisklęciem, a potem wrócić na szlak, którym zmierzała w kierunku obozu. Było już nazbyt późno na kombinowanie oraz szukanie bardziej złożonych wyjść. Po pokonaniu kilku, może kilkunastu, susów ujrzała w końcu młodziutkiego bażanta, wciąż nie upierzonego w "dorosłe" piórka, lecz pokrytego gdzieniegdzie przyjemnym w wyglądzie puszkiem. Ptak darł dziób wniebogłosy — więc, szczerze mówiąc, wilczyca najpierw go usłyszała, a dopiero potem zobaczyła. Widocznie gdzieś się zagubiło, było tu same, panikując. Pospiesznie rozejrzała się dookoła, aby potwierdzić swoje przypuszczenia — w okolicy nie znajdował się ani jeden dodatkowy bażant. Nieco szkoda, bo dobrze byłoby spotkać jakiegoś dorosłego i go właśnie złapać, ale cóż, jak się nie ma, co się lubi...
Jeszcze jeden sus, odrobinę dłuższy od pozostałych. Pisklak instynktownie próbował się bronić, uciekać, dziobać — ale moc amuletu ponownie złagodziła wszelkie urazy, dzięki czemu Noapte nie odczuła żadnego negatywnego skutku oddziaływania bażancika. Młody osobnik miał jeszcze jedną zaletę — ukatrupienie takiego było banalnie proste, łatwiejsze nawet, niż powalenie dorosłego cietrzewia nieco już czasu temu.

Nie wszystko złoto [wyprawa: aktywna]

: 24 sty 2025, 2:21
autor: Mistrz Gry
Noapte pisze: 16 wrz 2024, 13:45
Po lesie rozległo się ciche, rozpaczliwe kwilenie, kiedy szczęki Noapte znalazły się na szyi pisklaka. Chwilę potem było po wszystkim, zgrabnym ruchem skręciła zwierzakowi kark. Oblizała niespiesznie wargi. Skoro już miała ptaka, dlaczego miała zdjąć z niego jedynie mięso? Och, dlaczego nie wpadła na to wcześniej? Niestety, nie miała sztyletu skrytobójcy, bo nie była to nawet droga, którą obrała. Musiała sobie radzić inaczej. Odszukała kamień, całkiem spory, dobrze leżący w łapie, o jednej naprawdę ostrej krawędzi — która miała posłużyć za prowizoryczne ostrze, gdy początkująca wciąż rzemieślniczka zaczęła zdejmować skórę z ptaka. Powoli, pewnymi ruchami. Cóż, nie było jej za wiele, będzie musiała się nieco nagłówkować, by uzyskać z tego kawałeczka względnie długi kawałek rzemienia. Nie zamierzała się z tym babrać teraz, w biegu, więc zabrała nieobrobiony kawałek skóry.
A potem pożarła ptaka, by następnie wrócić do obozu. Gdy się pojawiła na miejscu zbiórki, większość wilków (jak nie wszystkie) były już na miejscu.

/ zebrano 1x skóra na rzemień