Kaimler pisze: 19 cze 2024, 22:05
Kaimler przysłuchiwał się dokładnie wszystkiemu, co Aldryn opowiadał. Wszystkie potencjalne konflikty wewnątrz małych grup nie prowadziły do niczego dobrego, była to rzecz wiadoma, nawet bez podróży na nieznane równiny, gdzie cienie rządziły tajemniczym lasem w oddali. Słuchał, ale nadal nie miał odpowiedzi na swoje pytanie — Skąd to ciarastwo się tutaj wzięło, to po pierwsze. Po drugie, jak wrócić do domu.
—
Przypadkowe otrucie czy jakieś lewe czary-mary? — zapytał, podnosząc jeden łuk brwiowy ku górze, wchodząc poniekąd w słowo wilkowi. —
Może to duchy tych, których uśmiercił strzegą... czegoś. Źródła trucizny? Bez sensu.. — gdybał sobie, ot co. Nie miał zupełnej pewności, w którą stronę miał pójść, jeśli chodzi o rozwiązanie zagadki. Na razie jedynym wyjściem wydawało się po prostu pójść do tego lasu lub co najmniej przyobserwować ze skarpy. Jednak Cienisty kolega się na coś przydał, że wyrwał do przodu.
—
Jeśli dobrze zrozumiałem, Wasza główna strategia walki ze stworami to nie wchodzić im w drogę. Czym więc można zaskoczyć je na równinie? — zapytał Aldryna, bo ciekaw był jego odpowiedzi. Cień wydawał się być nie do pokonania, a wieść o tym, że magia wilczej krainy była zniekształcona nie pomagała w wymyślaniu kontry.
Na krótką chwilę obrócił tylko wzrok na @Varjo, który postanowił jednak powrócić do wilczej postaci. Kaimler był ciekaw, ile z tych informacji przyswoił wilk. Rozsądnie byłoby znać najwięcej szczegółów ile to możliwe, by obrać najlepszą strategię, nie wiadomo jednak było ile mieli czasu i ile jeszcze się dowiedzą stojąc w miejscu.
Wtem pojawiła się dwójka nowych wilków, których upiór obadał spokojnym, uważnym spojrzeniem, zupełnie jak Aldryna kilka chwil temu.
—
Przyleźliśmy za stworem, gwoli wyjaśnienia. Żadni z nas ogrodnicy. — odpowiedział szorstko, nastawiając długie uszy do przodu. Czy mówił za dużo? Być może, jak zwykle klepał jęzorem wtedy kiedy prawdopodobnie nie było to potrzebne.
I wreszcie nastąpił przełom. Czarny dąb, chory? Z pewnością, ale nie wiadomo było na co. Przysłuchiwał się i w międzyczasie zerwał jakieś pędy długiej trawy, na której stali.
—
No dobra, przekonaliście mnie... Ostatnio mieliśmy dużo obcych atrakcji, więc nie chcemy kolejnych. — powiedział, po czym podniósł je nieco do góry w łapie, która momentalnie z opuszków zaczęła wydzielać truciznę, a zielone przed chwilą pędy tak samo jak czarny dąb ściemniały, by za chwilę wyschnąć i obumrzeć, zupełnie jakby się tliły. Spod kosmyków sierści wylatywały dodatkowo wąskie, krótkie strużki szarego dymu.
—
Czarny dąb jest też odporny na truciznę? — zapytał, choć nie sądził, że ktoś z tutejszych potrafił w moment zabić rośliny w łapie.
Zainteresował go słoik z czymś o charakterystycznym i raczej znanym wilkowi zapachu. Nie należał do przyjemnych, owszem, ale potępieni i krew to był duet niemalże idealny. Odruchowo oblizał kieł i podszedł nieco bliżej, by zajrzeć do słoika.
—
Pilnują czegoś, co może je zabić, niezła taktyka. Ciekawe czy pod każdym takim dębem z czasem pojawi się źródło. Może to wytwór tej rośliny, coś, co też barwi liście i gałęzie.. — znów rozmyślał na głos, ale w końcu spojrzał na Varjo, który nie wiadomo czemu pytał o zapłatę.
Kaimler zupełnie bez ogródek wsadził łapę do słoika, zamaczając pazury w cieczy i wyciągnął ją, przyglądając się ubrudzonym paluchom.
—
To nie jest towar. Przysługa za przysługę. Jeśli my mamy Wam później opowiedzieć wszystko, my musimy od Was dostać wszystko, co może nam pomóc rozwiązać te zagadkę. Mam nadzieję, że stawiam sprawę dość jasno. — powiedział, odstawiając łapę na ziemię.
—
Możecie nas zaprowadzić do tej nowej sadzonki? — zapytał wilki i porozumiewawczo spojrzał na Leśnego. Aż dziwne, że nie chciał obejrzeć jej z bliska.