zbieractwo: kwiaty mleczu
Lista potrzebnych składników na szczęście sukcesywnie się kurczyła. Zostały jeszcze dwie rzeczy. Postawiła dzisiaj na recepturę dość roślinną: najpierw postanowiła zebrać nieco kwiatów mleczu — rośliny całkiem wytrzymałej, a przy okazji łatwo roznoszącej się na całkiem spore odległości. Nie spieszyła się. Noc z wolna przechodziła w dzień, a pierwsze promienie słońca przedzierały się ospale przez liście tutejszych drzew.
Za każdym razem, gdy znalazła się blisko tych wrót, czuła przez moment nieprzyjemny dreszcz. Kiedy jednak upewniała się, że żadne dziwaczne jaszczury ani inne anomalie rodem z piekła nie wyłażą przez portal, uspokajała się. Dzisiaj było dokładnie tak samo. Był spokój. Mogła szukać żółtych, niewielkich kwiatków. Powoli dreptała po trawie, wypatrując uważnie mleczy. Cóż, jak to jest, że kiedy absolutnie ich nie potrzebuje — wiecznie na nie trafia, ale kiedy są jej potrzebne — chowają się przed nią bezczelnie!
Lista potrzebnych składników na szczęście sukcesywnie się kurczyła. Zostały jeszcze dwie rzeczy. Postawiła dzisiaj na recepturę dość roślinną: najpierw postanowiła zebrać nieco kwiatów mleczu — rośliny całkiem wytrzymałej, a przy okazji łatwo roznoszącej się na całkiem spore odległości. Nie spieszyła się. Noc z wolna przechodziła w dzień, a pierwsze promienie słońca przedzierały się ospale przez liście tutejszych drzew.
Za każdym razem, gdy znalazła się blisko tych wrót, czuła przez moment nieprzyjemny dreszcz. Kiedy jednak upewniała się, że żadne dziwaczne jaszczury ani inne anomalie rodem z piekła nie wyłażą przez portal, uspokajała się. Dzisiaj było dokładnie tak samo. Był spokój. Mogła szukać żółtych, niewielkich kwiatków. Powoli dreptała po trawie, wypatrując uważnie mleczy. Cóż, jak to jest, że kiedy absolutnie ich nie potrzebuje — wiecznie na nie trafia, ale kiedy są jej potrzebne — chowają się przed nią bezczelnie!