Strona 1 z 5

Strumień płynący przez las

: 15 sty 2025, 23:42
autor: Mistrz Gry
Już z oddali wyczuwasz zapach wilgotnego powietrza, mokrych liści, kamieni i mchu. Słyszysz przy tym dźwięk przedzierającej się przez las wody, żłobiącej żmudnie swój szlak. Szelest liści towarzyszy Ci przez całą drogę do upragnionego celu, a drzewa rozsiane gęsto, utrudniają ci nieco te zadanie. I w końcu jesteś. Dotarłeś do strumienia, który strzeżony przez drzewa i goszczący u swych brzegów wszelkie odłamki skalne, staje przed Twymi oczyma, spokojny, dumny, cichy. Czy zapragniesz wraz z nim odpocząć?

Strumień płynący przez las

: 24 sty 2025, 14:22
autor: Asu
To miejsce przypadło jej do gustu, więc i często zdarzało jej się tutaj wracać. Tym razem na grzbiecie przewieszone miała dwa zające, związane cienkim sznureczkiem za tylne nogi, czekały na oprawienie i przygotowanie. Łowca był z niej nienajlepszy, ale z taką drobnicą dawała sobie radę.
W okolicy miała też swoje schronienie, więc zaraz po uporaniu z tym, mogła odpocząć.

Strumień płynący przez las

: 24 sty 2025, 16:17
autor: Núlauei
Nu nie była już szczeniakiem — i co chwila coś jej o tym przypominało. Na przykład, jak to miało miejsce dzisiaj, gałąź, która pękła pod jej ciężarem. Cóż, już zdecydowanie nie była równie dobra w chodzeniu po drzewach, jak kiedyś. Pech chciał, że od drzewem, z którego z głośnym krzykiem (poprzedzonym równie niecichym trzaskiem pękającej gałęzi) spadła, przechodziła właśnie Asu. Na szczęście nie siedziała za wysoko, więc ewentualny upadek na — być może niczego nieświadomą — rudzinę nie powinien zakończyć się połamaniem jej kręgosłupa. A może samica miała dość refleksu, aby uniknąć spotkania z fioletową?

Strumień płynący przez las

: 11 lut 2025, 15:36
autor: Linalie
Ubiegłego poranka znalazła w dziczy coś niezwykłego. Początkowo chciała to pokazać mamie i tacie, ale perspektywa posiadania czegoś tylko dla siebie—sekretu—była zbyt kusząca, aby młoda wilczyca nie chciała z niej skorzystać. Nie była już małą kluską, która wymagała ciągłego nadzoru.

Wymknęła się z Cytadeli nocą, gdy rodzice spali. Starczyło, że trzymając w zębach ten przedmiot pomyślała o tym jak bardzo chciałaby mieć skrzydła, aby wylecieć przez okno wieży w której spała, i to się spełniło. Tak jakby. Kiepsko szło jej latanie, bo po paru nerwowych machnięciach skrzydłami opadała niczym ulęgałka. Na szczęście nic sobie przy tym nie stłukła.

Resztę drogi przebyła na piechotę, po drodze zauważając, że wszystko wokół niej szybko się rozrastało, przebijając przez biały puch zimy. Z jednej strony była zafascynowana, z drugiej trochę przerażona.

Zatrzymała się dopiero nad strumieniem, gdzie usiadła. Korona opierała się na jej nosie, zwisając z niej jak obręcz, a im dłużej Linalie wpatrywała się w swoje odbicie, tym mocniej woda zaczęła się mącić.

O nie! Czy woda też będzie się jej słuchała?

Vaelcarth

Strumień płynący przez las

: 11 lut 2025, 15:41
autor: Vaelcarth
Vaelcarth nie należał jeszcze do tego świata. Nie czuł się tu częścią żadnej opowieści, nie znał tajemnic tych ziem ani hierarchii, która mogła je rządzić. Więc wędrował. Wędrówka zawsze pozwalała mu lepiej zrozumieć miejsce, w którym przyszło mu egzystować – jego zapach, jego puls, jego rytm. A teraz rytm ten został zakłócony. Zatrzymał się, ledwie muskając łapami zmrożone runo, a bursztynowe oczy przywiodły ku sobie postać wilczycy. Nie znał jej. Nie znał tej części lasu. Ale to, co zwróciło jego uwagę, to nie tyle sama postać, ile to, co na niej spoczywało. Korona. Oczy Vaelcartha lekko zmrużyły się w zamyśleniu. — Kto nosi koronę bez straży? — pomyślał, przestępując powoli z łapy na łapę. Samotna. Młoda. Atrybut władzy wiszący na jej pysku, jakby sam nie był pewien, czy powinien tam być. Czy to dziedziczka? Uciekinierka? Oszustka? Nie podszedł od razu. Najpierw uniósł lekko łeb, wyłapując inne zapachy. Czy ktoś jeszcze tu był? Czy ta sytuacja była pułapką? Tylko gdyby była, to czy miałaby prawo wyglądać aż tak... niezdarnie? A potem zauważył wodę. Mętna, wirująca, jakby bała się tego, co zobaczyła. Zaciekawienie ścisnęło jego pierś jak kłujący pazur.
Nieczęsto widzi się wilka z koroną. — Jego głos zabrzmiał nisko, wypełniając przestrzeń jak chrzęst lodu pękającego pod ciężarem. Nie ruszył się jeszcze. Obserwował. Oczekiwał reakcji. Sprawdzał, czy ta wilczyca sama jest świadoma władzy, którą – być może – właśnie dzierżyła.

Strumień płynący przez las

: 11 lut 2025, 15:54
autor: Linalie
Oczy miała jak spodki, kiedy oglądała jak z pofałdowanej dotąd tafli wody zaczęła oddzielać się kropla. Jej szczęka była bliska opadnięciu z wrażenia, i zapewne tak by się stało, gdyby nagle głos zza pleców jej nie przerwał.

Linalie całkowicie straciła koncentrację—nawet nie do końca świadoma, że to jej sprawka—i odwróciła się gwałtownie w kierunku, jak się okazało, wilka. Obcego wilka, który nie wyglądał na nikogo, kogo spotykała mimochodem na terenach klanu Natury. Dyskretnie próbowała zwęszyć jego zapach, ale przez swój wiek bardziej przypominała kogoś, kto na siłę wciąga jakieś opary niż sprawnego tropiciela.

Jednak... nic nie wyczuła. Nie znała tej woni. Przekrzywiła głowę w zaciekawieniu, a jedno z jej wciąż rosnących uszu złamało się, opadając tuż przy oku.
Koroną...? — powtórzyła za nim, zezując na to, co nadal trzymało się jej nosa. Myślała, że upuściła przedmiot z wrażenia, ale wyrosły z niego nieduże pnącza, które przytrzymały się jej szyi jak macki, które nie zamierzały jej wypuszczać. Jakby to ona była tutaj narzędziem, a nie na odwrót.

Nie umiała się nie wgapiać w nieznajomego jak w jakiś obrazek. Był ogromny! Większy od taty, który miał mięśnie pod czaszką, zamiast na ciele. Straszniejszy od mamy, której skrzydła ją czasem przerażały swoim ogromem. I te oczy...! Dlaczego były czerwone? Był na nią zły? A może to normalne?

Zacisnęła wargi w kreskę.

Strumień płynący przez las

: 11 lut 2025, 17:12
autor: Vaelcarth
Vaelcarth nie był przyzwyczajony do tego rodzaju reakcji. Zazwyczaj, gdy pojawiał się znikąd, spotykał się z czujnością, ostrożnością, a czasem nawet strachem. A ta młoda wilczyca…? Wpatrywała się w niego szeroko otwartymi oczami, jakby nie do końca wiedziała, czy powinna uciekać, czy może raczej… zadawać pytania.
Dziwna. — pomyślał, mierząc ją wzrokiem. Była młoda. Za młoda, by samotnie włóczyć się po lasach, a jednak tutaj była – z koroną, która zdawała się żyć własnym życiem. Jego bursztynowe oczy przesunęły się po wijących się wokół jej szyi pnączach. Były zbyt dobrze dopasowane, jakby nie tylko należały do niej, ale i ona do nich.
Korona. Symbol władzy. — powiedział powoli, a jego głos, choć niski i chropowaty, nie brzmiał wrogo.
Nie przedstawiłem się, a powinienem. Vaelcarth. Salve. — Przechylił lekko łeb, pozwalając sobie na gest uprzejmości. Nie odrywał od niej spojrzenia, analizując każdy jej ruch. Czy się bała? Może powinna. Był od niej o wiele większy, surowy w rysach, niemal przytłaczający swoją obecnością. Ale jeśli czuła strach, dobrze go ukrywała.
To ty wybrałaś ją, czy ona ciebie? — zapytał powoli, celowo akcentując ostatnie słowo. Jego ogon poruszył się leniwie, ale nie zrobił kroku bliżej. Nie chciał jej spłoszyć, choć ciekawość już zdążyła zapuścić korzenie w jego umyśle, nie pozwalając mu tak po prostu odejść. Był ciekaw, wilczyca zdawała się nie wiedzieć co ma w łapach, stąd pytanie, które mogło nie mieć sensu.

Strumień płynący przez las

: 11 lut 2025, 18:17
autor: Linalie
Władzy...

Ale nad czym?

Oh. Faktycznie się sobie nie przedstawili, ależ to niegrzeczne z jej strony. Zmieszana sięgnęła do policzka, którego przeczesała pazurami.
Linalie... — ucięła na moment, marszcząc czoło. — Po prostu Linalie. Salve to jakieś drugie imię? — dopytała, nie kojarząc tego słowa.

Przytknęła brodę do piersi, przez co korona zsunęła się z jej pyska i zawisła na szyi jak dziwny, przyduży amulet. Pnącza nie pozwoliły spaść jej do wody, co zapewne było odpowiedzią samą w sobie, ale wilk zdawał się wiedzieć więcej od niej samej. Był starszy, to na pewno. Większy od niej ze dwa razy, a chociaż Linalie nie była już dzieckiem, nadal plasowała się w latach wczesnej młodości. Ludzie nazwaliby ją zapewne nastolatką.
Znalazłam ją w lesie. Chciałam pokazać rodzicom, ale... ale no właśnie. Znowu zamilkła, wzruszając lekko ramionami. — Sama nie wiem, chyba nie chciałam, by mi ją zabrali. — Przyznanie tego ledwo przeszło jej przez gardło. Miała niby dużo zabawek, ale wszystkimi musiała dzielić się z bratem.

Vaelcarth

Strumień płynący przez las

: 11 lut 2025, 18:48
autor: Vaelcarth
Vaelcarth obserwował, jak zmieszanie pojawia się na jej pysku, jak sięga pazurami do policzka, jak marszczy czoło, jakby jego słowa musiała rozgryźć kawałek po kawałku. Dzieciak, pomyślał, choć bez pogardy. Zwykłe stwierdzenie faktu.
Salve to powitanie klanu Ognia. — Wyjaśnił krótko, przesuwając spojrzeniem po koronie, która teraz zawisła na jej szyi jak najzwyklejszy amulet. A jej pnącza ani drgnęły, nie pozwoliły, by wpadła do wody, jakby przedmiot wcale nie zamierzał się jej pozbywać. Ciekawe. Patrzył na to jakby to w ogóle nie dziwiło, choć myśli mu gnały niczym szalone. Co zobaczy dziw, tym mniej się dziwi za każdym razem.
Nie chciałaś, by ci ją zabrali. — Powtórzył powoli, smakując każde słowo. — Ciekawe, że tak myślisz.
Przyjrzał się jej jeszcze raz, tym razem uważniej. Młoda, ale nie naiwna. Może jeszcze nie do końca rozumiała, co trzyma w łapach – albo raczej, co trzymało ją – ale instynkt mówił jej, że to coś, czego nie chce oddać.
A jeśli powinnaś? — Uniósł lekko brew. Nie było w jego głosie oceny, tylko czysta ciekawość. — Jeśli nie ty wybrałaś ją, ale ona ciebie? Jeśli nie należy do ciebie, tylko ty do niej?
Nie był z tych, co wierzą w los i przeznaczenie. Ale ten las, te ruiny, ten przedmiot… Wszystko miało swoją historię. Jeśli nie znała jej teraz, to prędzej czy później ją pozna. Pytanie brzmiało: czy będzie gotowa na to, co odkryje?

Strumień płynący przez las

: 11 lut 2025, 22:59
autor: Linalie
Mrugnęła. Klanu... Ognia? Próbowała sobie przypomnieć, czy kiedyś rodzice jej opowiadali o takich rzeczach, ale nawet jeżeli tak było, to Linalie nie była zbyt pilnym uczniem. Przynajmniej nie w tych sprawach. O wiele bardziej ciekawiła ją przyroda niż takie rzeczy.
Oh — wydukała krótko, zmieszana.

"A jeśli powinnaś?", zapytał Vaelcarth, co postawiło uszy wilczycy na nowo do pionu.
Przecież to przedmiot — zaoponowała bez namysłu — nie mogę należeć do przedmiotu. — Jakby chcąc podkreślić swoją rację, ujęła wiszącą na pnączach koronę i podrzuciła ją nisko w łapach.

Widzisz, panie Vaelcarth? Przedmiot! Robi to co ja chcę, nie na odwrót!

Strumień płynący przez las

: 12 lut 2025, 12:15
autor: Vaelcarth
Przyglądał się jej w milczeniu, gdy podrzucała koronę w łapach, jakby chciała udowodnić swoją rację. Byłby nawet rozbawiony, gdyby nie fakt, że tak bardzo myliła się w swoim założeniu.
Przedmiot — powtórzył cicho, przechylając lekko głowę. Nie odwracał wzroku od korony. Nie musiał jej dotykać, by czuć jej ciężar i nie chodziło tu o wagę samego metalu. Nie była tylko rzeczą. Była symbolem, obietnicą, historią, która żyła dłużej niż ktokolwiek z nich.
To nie ty decydujesz, czym ona jest — dodał po chwili. — Tak samo jak ja nie mogę zdecydować, że nie jestem synem Carthoesa, a ty nie możesz postanowić, że twoja krew nie ma znaczenia — Odparł i wzruszył lekko ramionami. Następnie spojrzał jej w oczy, jakby pobłażał.
Możesz ją podrzucać, rzucić na ziemię, nawet złamać, jeśli masz dość siły… ale nie zmienisz tego, co znaczy. — Zamilkł na chwilę, a potem uśmiechnął się kącikiem pyska, bardziej do siebie niż do niej.
A może to ona zdecyduje, czy należysz do niej. — Dodał, a końcówka jego ogona drgnęła.
Uważam, że przedmiot, który trzymasz w łapach, to coś więcej niż zwykła ozdoba — powiedział powoli, uważnie obserwując jej reakcję. — To atrybut władzy, symbol, który może znaczyć jedno z dwóch: albo jesteś wysoko w hierarchii swojego klanu, albo jesteś wybitną złodziejką. — Przechylił lekko głowę, jakby ważąc swoje następne słowa.
A biorąc pod uwagę twój zapach… — westchnął cicho, jakby sam przed sobą przyznawał, że znał odpowiedź od początku. — Obstawiam, że jesteś z Klanu Natury.
Przeniósł spojrzenie na koronę, która błyszczała w nikłym świetle, jakby sama w sobie była czymś więcej niż tylko kawałkiem metalu.
Może to nie ty wybrałaś koronę, a ona ciebie. Albo Duch Lasu postanowił, że powinnaś przewodzić swojemu klanowi.
Spojrzał jej w oczy, jakby chciał zajrzeć głębiej, niż pozwalała mu powierzchowna rozmowa.
To oznacza, że jeśli cię wybrała… pewnie możesz kontrolować ją bardziej, niż ci się wydaje. Może to nie ty mówisz jej, co ma robić, a ona czeka, aż to sobie uświadomisz.

Linalie

Strumień płynący przez las

: 01 mar 2025, 22:20
autor: Núlauei
[ zadanie kwartalne ]
[ Inna czasoprzestrzeń niż sesja Vaela i Linalie ]


Tup, tup, tup. Pojawiła się w lesie, a potem dotarła również i do strumienia. Czasami przeskakiwała jakąś zaspę, innym zaś razem przewracała się w nią ze śmiechem. Fikołek, podskok, przewrót przez ramię albo salto w powietrzu — wykonała chyba wszystko minimum kilka razy, nim postanowiła się w końcu zatrzymać. Rozejrzała się po okolicy. Zima, która przyozdobiła ten region świata, szczypała lekko delikatnym mrozem w nos, ale nie przejmowała się tym wcale. Podobnie jak tym, że część strumienia zamarzła. Woda w ruchu jednak miała to do siebie, iż nie poddawała się przymrozkom tak łatwo, więc chociaż momentami strumień zamienił się w małe zamrożone wysepki — spora struga gnającej przed siebie wody wciąż pozostawała nieuchwytna.
Podeszła ku wodzie, łapą delikatnie przycisnęła jedną z grudek lodu i z uśmiechem obserwowała, jak woda wypływała spod niej, pod naciskiem jej łapy rozlewając się leniwie na boki.


Vendetta

Strumień płynący przez las

: 02 mar 2025, 13:40
autor: Vendetta
Vendetta ostatnio nie przebywał na wilczych ziemiach. Samiec najwyraźniej udał się na obce ziemie, pomyszkować tu i tam... I oczywiście wrócił z jakimś łupem, bo jego stara przyboczna torba nie była już stara, zmieniła się. Mocna ze skóry bizona, zwisała przez jego ciało, nieźle się trzymając.
Była nieźle przymocowana, bo prócz standardowego paska, czy tam dwóch — miała jeszcze dwa kolejne, dodatkowe. Rudy często podróżował, nie mógł sobie pozwolić na nieudolne działanie i stratę dobytku, która trzymał przy sobie. Jadło, i suszone napitku — a suszone, bo susz jest dość lekki, a przy tym całkiem nieźle zabija głód...
Więc...
Wędrując, jego lodowe spojrzenie zatrzymało się na wyróżniające na tle lodowego poszycia — Núlauei... Zaraz... Znali się?
Podszedł do niej bliżej i mruknął nieco za cicho, acz na tle ów pogody — dość pogodnej, HEHE. Wyraźnie było go słychać... — A kuku! — Zawołał więc, zbliżając się do niej...

Strumień płynący przez las

: 02 mar 2025, 14:14
autor: Núlauei
Nie była szczególnie czujna, to prawda. Jednak śnieg miał to do siebie, że trudniej poruszać się po nim niezauważenie. Ledwo słyszalne skrzypienie poinformowało Nu o obecności intruza, niemniej nie zmieniło to za wiele: nie spięła się, nie przestraszyła, nawet sie nie odwróciła. Zamiast tego jednak dyskretnie przygarnęła do siebie jakiś sopel. Pewnie nie byłaby w stanie zrobić przybyszowi krzywdy, ale innej broni obecnie przy sobie nie miała. Poruszyła uchem, słysząc wesoły ton basiora, po czym niespiesznie odwróciła łeb ku niemu. Chyba nie zamierzał jej skrzywdzić. Nie była na szczęście paranoiczką, więc zaśmiała się w duchu z samej siebie. Dlaczego spanikowała? Chyba faktycznie odrobinę zbyt długo była sama.
Witaj — odpowiedziała lekko, melodyjnie, mrużąc delikatnie oczyska. — Wiesz, że odkąd jest zimno, spotykam mniej wilków? Pewnie grzeją się wygodnie w ciepłych legowiskach — rzuciła wesoło, żeby jakoś zagaić rozmowę. Przechyliła delikatnie pyszczek, przyglądając się samcowi niedyskretnie.


Vendetta

Strumień płynący przez las

: 02 mar 2025, 15:06
autor: Vendetta
Zdecydowanie czujności jej brakowało w tej chwili — zakładał więc, że musiała być zajęta czymś wybitnie dla niej ważnym. Gdy odwróciła się ku niemu, zwróciła na niego uwagę i ozwała się swym melodycznym tonem, ten uśmiechnął się kątem pyska. Ledwie dźwignął jeden z kącików ust — przymierając na mordę uśmiech szelmy...
— Zapewne też większość z nich grzeje zadki na terenach Klanu. — Prychnął z nutą rozbawienia... — Zgaduję, że jesteś samotniczką? — Wywnioskował to po jej powitaniu. Ot, sam witał się podobnie.
Przestąpił z łapy na łapę, nie żeby marznął.
Vendetta był dośc zahartowanym wilkiem. Żadna pogoda mu nie straszną...
Czy to śnieg, czy deszcz ulewny, czy błotem podłoże wypełnione... Czy słonecznie tak, że aż w łapy parzy. Nie przejmował się tym.

Núlauei

Strumień płynący przez las

: 02 mar 2025, 22:10
autor: Núlauei
Zmrużyła delikatnie ślepia, bacznie przyglądając się basiorowi. Przechyliła nawet lekko łebek. Całkiem przyjemny dla oka był. Ciekawe, czy uroda szła w parze z dobrym charakterem? Cóż, żeby to ocenić potrzeba było znacznie więcej czasu. Uśmeichnęła się wesoło i potakująco skinęła mordą.
Zgadza się. A ty? — spytała po prostu, pochylając się nieco ku niemu. Cóż, dawno nie było jej w krainie. Dawno już zapomniała, jak pachnie tutejsza magia. Możliwe, że biła od samca jakaś aura, ale nie była w stanie jej wychwycić. Co prawda mógł jej też skłamać prosto w oczy, więc zajrzała mu w ślepia tak głęboko, że pewnie poczułby się niekomfortowo sprzedając jej właśnie jakieś kłamstewko.

Vendetta

Strumień płynący przez las

: 03 mar 2025, 14:42
autor: Vendetta
Nie jemu oceniać, czy miał dobry charakter czy nie...
A był urodziwy? Był po prostu rudy. Wszak to rudość z bielą, ale jednak rudość... Może to jego długie włosy — spięte w kucyk — dodawały mu uroku w oczach Núlauei? Może. Nie mniej nie słyszał jej myśli, więc nie mógł wiedzieć, co o nim sądzi...
Dla niego rzecz jasna samotniczka była bardzo urodziwa. Nietypowa też, bo fiołkowa...
— Ja też. — Potwierdził jej słowa, kapkę szerzej się uśmiechając... — Nazywam się Vendetta i nie mam tu rodziny. — Chciał by to wiedziała... Po co, dlaczego? Cóż. Jakoś tę znajomość rozwinąć trzeba...
— A Ty, jak Ci na imię? — Chyba, że mu powiedziała, a jemu to umknęło? Hmmmmm...

Strumień płynący przez las

: 04 mar 2025, 19:13
autor: Sarial
Sarial z każdym kolejnym dniem życia jej dzieci przekonywała się, że bycie matką było wiecznym balansowaniem między skrajnościami. Z początku nadopiekuńcza, podskakiwała z każdym kichnięciem szczeniąt, bojąc się o ich zdrowie i małe kruche ciałka. Atheris pomagał jej znaleźć w tym wszystkim równowagę, a i sama Wilczar zdawała sobie, że i jej skrzydła stają się powoli za małe by chronić wiecznie dwójkę szczeniąt... dlaczego więc znalazła się w tej sytuacji? W sytuacji, gdzie dała Casimirowi i Linalie tak potrzebną im niezależność, by zdać sobie sprawę, że nie wiedziała gdzie są, co robią i co właściwie się z nimi dzieje...
Przez supeł paniki, który czuła w klatce, wytropienie córki zajęło jej znacznie dłużej niż powinno — szczególnie, że była dobrym myśliwym.
Linalie! — zawołała, wychodząc zza linii drzew i choć dało się usłyszeć ulgę w głosie Sarial, widok nieznajomego Vaelcartha jej nie uspokoił.

Strumień płynący przez las

: 06 mar 2025, 19:28
autor: Linalie
Vaelcarth mówił za dużo za mądrych rzeczy, albo to Linalie była za młoda, aby zrozumieć wszystko do czego się odnosił. Jej pysk naprzemiennie otwierał i zamykał się, gdy przytłoczona jego monologiem nie potrafiła wydobyć z siebie żadnej sensownej odpowiedzi.

No bo jak to, że korona miałaby ją niby wybrać? Wcale nie. To Li ją znalazła, to Li ją podniosła i Li ją sobie nosiła na szyi. A już na pewno nie miał w tym udziału żaden Duch!

Miała mu już to wygarnąć, oczywiście w grzeczny sposób, ale zanim nabrała wdechu, usłyszała nawoływanie mamy. Spłoszona skuliła uszy, próbując nieudolnie zakryć swoją małą zbrodnię, która jednak uczepiła się jej szyi pnączami.
— O, hej mamo... — odpowiedziała nieśmiało, posyłając Sarial niewinny uśmiech.

Strumień płynący przez las

: 06 mar 2025, 20:57
autor: Vaelcarth
Vaelcarth patrzył na nią z wyraźnym rozbawieniem, jakby widok jej miny i prób ułożenia sobie tego wszystkiego w głowie był dla niego swego rodzaju przedstawieniem.
Wiesz, Linalie… to, że coś znalazłaś, nie znaczy, że to nie znalazło ciebie — rzucił zagadkowo, przekrzywiając lekko łeb. — Ale sądząc po twojej minie, chyba zostawię ci to do przemyślenia na później.
Gdy uszy małej skuliły się na dźwięk nawoływania matki, Vael uniósł brew i od razu dostrzegł jej niezbyt skuteczną próbę ukrycia korony. Jego uśmiech stał się nieco szerszy, choć w jego oczach błysnęło coś, co można było interpretować jako niemą uwagę: Oj, oj, młoda, ktoś tu będzie się tłumaczył… Nie powiedział jednak nic. Tylko spojrzał na nią znacząco, jakby czekał, aż sama zdecyduje, jak chce rozegrać tę sytuację. W końcu to był jej wybór – tak jak i jej korona.

Linalie