Strona 1 z 9

Leśna Idylla

: 15 sty 2025, 23:40
autor: Mistrz Gry
Obrazek Znajdujące się pośród leśnych drzew ruiny starych budowli od zawsze budziły w sercach wędrowców dwa sprzeczne uczucia – napawały zarówno lękiem, jak i zadowoleniem, wynikającym z podziwiania tajemnego piękna.
Leśna Idylla to miejsce bez wątpienia mistyczne, którego nawet w najdrobniejszym stopniu nie należy się obawiać. Porozsiewane wokół zgliszcza są jedynie niegroźnym reliktem przeszłości, tak urokliwym, jak i niepokojącym. Owa lokalizacja nabrała niemalże celtyckiego wymiaru, a to właśnie dzięki antycznym ruinom, na które łatwo natknąć się podczas przemierzania gęstych zarośli. Warto rozglądać się uważnie, nigdy bowiem nie wiadomo, cóż za niesamowity obiekt można tutaj spotkać. Czy będzie to jakiś starożytny portal? A może ruiny pradawnych kamiennych posągów? Któż to wie…
Powiada się, że arkadia to istny raj na ziemi, miejsce wyśnione i przesycone beztroską, kraina ładu i wiekuistego spokoju. Warto więc odwiedzić tutejsze ruiny, aby przekonać się, czy faktycznie jest to prawda.
(c) Maegor

Re: Leśna Idylla

: 18 sty 2025, 18:35
autor: Lysanthir
Jakkolwiek czasami trudno było to zauważyć, kiedy patrzyło się na Lysa i jego beztroskie usposobienie — żywot samotnika nie był łatwy. Zwłaszcza zimą, kiedy temperatura znacznie spadła a okolicę przykryła warstwa śniegu. Lysanthir nie miał miejsca, które mógłby nazwać domem, zazwyczaj po prostu włóczył się po krainie, śpiąc byle gdzie i żywiąc się tym, co udało mu się upolować. Jednakże kiedy zrobiło się chłodniej szybko zrozumiał, że musi poszukać jakiegoś tymczasowego schronienia, gdzie mógłby przetrwać najgorsze mrozy.
Jakiś czas temu natknął się na ów urokliwy zakątek lasu. Oczywiście, że postanowił zbadać tajemnicze ruiny, zapomniane przez resztę świata i opanowane przez dziką przyrodę. I, po upewnieniu się, iż nikt przed nim nie wpadł na podobny pomysł, postanowił uczynić właśnie je swym tymczasowym, zimowym domem. Rozbił więc tutaj bardzo prowizoryczny obóz i zamierzał tak tutaj przeczekać, aż zacznie robić się cieplej, a on znów będzie mógł wrócić do radosnego nocowania pod gwiazdami. Albo póki ktoś go stąd nie przepędzi. W co wątpił, lecz do końca tego nie wykluczał. W końcu kto wie, czy te ruiny nie miały dla kogoś jakiejś historycznej czy religijnej wartości i czy fakt, iż jakiś włóczęga sobie tutaj pomieszkiwał prędzej, czy później kogoś nie rozzłości?
Uszykował sobie proste legowisko w tej części budowli, która wciąż posiadała strop i która nie sprawiała wrażenie, jakby w każdej chwili mogła mu się zawalić na łeb. Po prostu rozłożył tam parę skór, które przywlókł ze sobą. Nie posiadał przy sobie niczego, więc nie musiał się kłopotać z ulokowaniem gdzieś swojego dobytku w taki sposób, by ukryć go przed złodziejami. I dobrze.

Pewnego dnia brązowy samiec o sierści w plamki siedział właśnie przy niedawno rozpalonym ognisku, poniżej jednego z nadgryzionych zębem czasu kamiennych łuków. Zimowe futro było gęstsze i bardziej puszyste, niż w lecie, co dodawało mu nieco objętości, lecz nie na tyle, by skutecznie ukryć jego szczupłą sylwetkę.
Nad ogniem, na bardzo prowizorycznym rożnie piekł się właśnie kawał mięsiwa, roztaczając dookoła smakowity zapach. Samiec nie dbał o to, czy ktoś go wyczuje. Przywykł do tego, że zazwyczaj nikomu jego obecność nijak nie wadziła. Może dlatego, iż generalnie trzymał się z daleka od klanowych ziem i nie wchodził w drogę polującym w pobliskich lasach grupom. Albo dlatego, że był po prostu nikim.
Poluźnił ruchem łapy zielony szalik w kratkę, który do tej pory miał zawiązany na szyi, gdyż zaczynało mu się robić cieplej od ognia. Ostatnimi czasy znalazł go pod jakimś ustrojonym drzewkiem w pakunku, który był zaadresowany do niego. Pachniał jak matka, co podniosło nieco zielonookiego na duchu. Nie zapomniała o jego istnieniu.
Siedząc tak, czekał aż jego posiłek będzie gotowy. Przy okazji rozglądał się dookoła, ciesząc się zimowym widokiem.

Re: Leśna Idylla

: 18 sty 2025, 18:37
autor: Naiara
Oczywiście, że nie zapomniała o jego istnieniu. Pamiętała o każdym ze swoich szczeniąt (nawet, jeśli szczeniętami fizjologicznie już nie były) i o każdym często wspominała. To właśnie ta tęsknota za nimi, chęć odszukania Nifret której dawno nie widziała, a potem szereg różnych przygód, sprawiły, iż opuściła Alexa i Oisina. Podróż trwała dłużej, niż założyła. Mało tego, gdzieś w trakcie podróży zdała sobie sprawę, że nie jest sama, a ktoś idzie za nią. Tak więc miała przy sobie Brennora.
Jednak, do rzeczy, to było dawno, dawno temu. Teraz wróciła i po spotkaniu z Alexem oraz najmłodszymi synami (zakładam, że mamy to już za sobą) ruszyła do lasu, by zdobyć coś do zjedzenia. Może potrzebowała pretekstu, aby odpocząć od szczeniąt? Kto wie. W każdym razie niedaleko ruin wychwyciła czyjś zapach... Minęło sporo czasu, jednak mimo tego wciąż go doskonale pamiętała.
[smention u=2796]Lysanthir[/smention]? — spytała cichutko pod nosem, jakby pytając samej siebie. A potem tropem ruszyła, dostrzegając dym unoszący się znad paleniska. Niespiesznie ruszyła w tamtą stronę, wszak nie mogła mieć pewności, iż zastanie tam syna. Może tylko, nie po raz pierwszy, gorliwa potrzeba kontaktu z potomkiem sprawiła, że umysł płatał jej figle?

Re: Leśna Idylla

: 18 sty 2025, 18:38
autor: Lysanthir
Być może po prostu stracił na chwilę czujność. Może zapach pieczonego mięsiwa i dźwięk trzaskającego ognia skutecznie utrudniały dostrzeżenie zbliżającej się postaci. Albo po prostu zwyczajnie się nie spodziewał, że ktokolwiek tutaj w ogóle zajrzy. W końcu był tu już dobrą chwilę i do tej pory nie natknął się na innego wilka. Może wszyscy po prostu unikali tych ruin z takiego, czy innego powodu?
Tak, czy owak, przez dłuższą chwilę nie miał zielonego pojęcia, że właśnie za chwilę spotka się ze swoją [smention u=2726]matką[/smention]. Co też przecież od dłuższego czasu miał w planach, tylko w nieskończoność odkładał skupienie się na odszukaniu samicy. Sam nie wiedział, czemu.
Może po prostu dlatego, iż zwyczajnie nie wiedział, co powinien jej powiedzieć. Opowiedzieć o tym, co robił do tej pory? Czy może przeprosić, że tak zniknął bez uprzedzenia?
Z pewnością dojrzała go pierwsza. Zdecydowanie wyróżniał się dużo bardziej na tle wszechobecnego śniegu, niż samica. Nie było też wątpliwości, że był właśnie Lysanthirem. Nawet, jeśli tamtym małym szczenięciem już dawno przestał być.
Wciąż nie wiedząc, iż nie jest sam, podniósł się i zbliżył do ogniska. Dźgnął swój przyszły posiłek patykiem raz, czy dwa, sprawdzając, czy dostatecznie się upiekł, po czym wydał z siebie zadowolone mruknięcie. Zdjął go z rożna, syknął coś pod nosem, gdyż prawie się przy tym oparzył. Po chwili mięso wylądowało w jakiejś topornej, kamiennej misie, którą gdzieś skądś od kogoś nabył, a którą wcześniej sobie przygotował. Nie posiadał nic innego, więc... Cóż, nada się.
I chyba dopiero w tym momencie zdał sobie sprawę z tego, że coś jest nie tak. Wyprostował się bowiem, gwałtownie poważniejąc i stawiając uszy na sztorc, i zaczął się rozglądać.

Re: Leśna Idylla

: 18 sty 2025, 18:39
autor: Naiara
Zapach syna raz po raz muskał jej wrażliwe, matczyne nozdrza, utwierdzając Nai w przekonaniu, że mowy o pomyłce być nie może. Znała te plamki, do niedawna pewnie była w stanie podać ich liczbę bez zastanowienia. Dzisiaj jednak nie była tego pewną — w końcu dorósł, możliwe, że któreś się zatarły, a inne wyszły na widok. Uśmiechnęła się całkiem szeroko. Była już niemal na wyciągnięcie łapy od samca. Zatrzymała się, dostrzegając, jak [smention u=2796]Lysanthir[/smention] gwałtownie się prostuje. Och, no tak, jako skazany na samego siebie samotnik musiał pozostać czujny. Od tego zależało jego życie. Dobrze, iż udało jej się to przekazać.
Tutaj jestem, synu — zawołała.
A potem po prostu pokonała ostatnie kilka metrów biegiem. Miała nadzieję, że dała mu dostatecznie wiele czasu na rozeznanie się w sytuacji oraz przetworzenie informacji, nim w końcu skoczyła ku niemu, rozczapierzając łapy, aby go po prostu wytulić za cały ten stracony czas. — Świetnie cię widzieć. Wyrosłeś, nie jesteś już tym małym, chudym Lysanthirem — zauważyła, odsuwając się od niego lekko, by spojrzeć w jego piękne zielone oczy. Przez moment walczyła ze sobą, aby go nie pogłaskać troskliwie po łebku — niemniej odpuściła. Nie był już dzieckiem, nawet, jeśli w jej sercu pozostanie nim na zawsze.

Re: Leśna Idylla

: 18 sty 2025, 18:41
autor: Lysanthir
Rozglądał się tak przez dłuższą chwilę, a na pysku widniał lekko zaniepokojony wyraz. Właściwie to najpierw usłyszał skrzypienie śniegu pod czyimiś łapami, niż dostrzegł, czy wyczuł samicę. W końcu jej sierść dość skutecznie zlewała się z ośnieżonym otoczeniem, a wiatr najwyraźniej po prostu mu nie sprzyjał. Trochę go niepokoiło, że nie od razu dostrzegł przybysza. Co prawda daleko mu było od podejrzewania każdego nieznajomego o złe zamiary, niemniej nie był przecież na tyle głupi, by nie rozważać takiej możliwości.
I wtedy usłyszał głos, który rozpoznał bez problemów. Wyraz pyska zmienił się na czyste zaskoczenie, pomieszane z lekkim niedowierzaniem, przez chwilę przeszło mu bowiem przez myśl, że może się przesłyszał. Czy naprawdę matka była tutaj?
Dojrzał wreszcie waderę i przez moment wpatrywał się w nią z taką miną, jakby nie do końca był pewien, czy rzeczywiście patrzy na rodzicielkę, czy może jasnofutra jest tylko przywidzeniem.
[smention u=2726]Mamo?[/smention] — odezwał się niepewnie, zupełnie odruchowo robiąc w jej stronę kilka kroków. Zanim zdążył zareagować, wilczyca podbiegła do niego i przytuliła go. Chyba dopiero wtedy, kiedy poczuł ciepło jej ciała i wyczuł tę dobrze mu znaną woń, dotarło do niego, że wcale mu się nie przywidziało. Naiara rzeczywiście tu była. Niewiele myśląc objął ją łapami i wtulił pysk w jej futerko tak jak wtedy, gdy był szczenięciem. Z tym, że... Cóż, już dawno przestał nim być, z czego dopiero teraz dobitnie zdał sobie sprawę, kiedy osoba matki nagle wydała mu się zaskakująco nieduża.
Przytulał się tak do niej jak przerośnięty szczeniak, póki się nie odsunęła. Wówczas wyprostował się i matka miała okazję dojrzeć szeroki uśmiech wykrzywiający jego pysk.
Oj tam, aż tak to ja chyba nie przytyłem... — zażartował, wciąż wesoło się szczerząc. W końcu jak na swoje rozmiary był dość chudy i przez te długie łapy czasami można było odnieść wrażenie, że chodził na szczudłach.
Też się cieszę, że cię widzę. Chciałem odnaleźć cię dużo wcześniej, ale... — urwał, nie wiedząc, co powiedzieć. Przecież nie to, iż odwlekał te poszukiwania w nieskończoność tylko dlatego, że w sumie nie wiedział, jak potoczyć tę rozmowę. Kiedy ruszył w świat jakoś nie przyszło mu przez myśl, iż matka może się o niego martwić. Zdał sobie z tego sprawę dużo później i od tamtej pory gryzły go wyrzuty sumienia.

Re: Leśna Idylla

: 18 sty 2025, 20:08
autor: Naiara
Dawno nie była równie szczęśliwa. Najpierw udało jej się odszukać Alexa oraz najmłodszą dwójkę pośród potomków, a teraz jeszcze — i to całkowicie przypadkowo nie licząc celowości oraz ingerencji samych użytkowniczek natrafiła na [smention u=115]Lysanthira[/smention]. Do pełni spełnienia brakowało jedynie odszukania Yoru i Nifret — na szukaniu tej ostatniej ostatnio, niestety, poległa. Teraz, mając namacalny dowód na to, iż nie ma żadnych przywidzeń czy nie śni na jawie, nie miała ochoty syna wypuszczać. Bo jeszcze znowu się gdzieś zawieruszy! Wiedziała jednak, że to niemożliwe. Brązowy był dorosły, miał swoje życie i własne sprawy, w których nie zawsze musiało być miejsce dla poczciwej matki, o co nie miała żalu. Puste gniazdo zawsze bolało, może właśnie przez to rodziła kolejne dzieci każdorazowo, gdy poprzednie pisklaki wylatywały, niemniej... taka była kolej rzeczy. Ona kiedyś opuściła rodzinę; jej dzieci pewnego dnia zwyczajnie muszą zrobić dokładnie to samo. To było zdrowe. To było naturalne i w pełni normalne.
Niezależnie, jak bardzo niewygodne...
No nie wiem. Dobrze jadasz? Nie głodujesz? — spytała, w podobnym tonie, odrobinę odwracając sens zdania, przyglądając mu się badawczo. Faktycznie ją to ciekawiło, prawdę mówiąc. Ot troska. Urósł. Bardzo. Zmężniał. Wszystko to tylko coraz dotkliwiej przypominało, iż zegar tyka. Nie ma odpornych na upływ czasu (nie licząc, rzecz jasna, tych o specjalnych rangach — jednak jako samotniczka nieco inaczej widziała świat).
Tśśś, to już nieważne — rzuciła. Najchętniej przyłożyłaby mu palec do ust w dość znanym geście, niemniej... chyba już jej nie wypadało. W zasadzie nawet ten przytulaniec... Z drugiej strony wilk wcale nie dał jej odczuć, aby czuł się z tego powodu niekomfortowo czy nie miał ochoty na odrobinę matczynej czułości. Chyba za dużo myślała. — Najważniejsze, że jesteś cały i zdrowy — dodała, uśmiechając się do samca ciepło. Nic nie radowało jej serca jak świadomość, że Lysek doskonale sobie radził. — Przeżyłeś pewnie całe mnóstwo przygód? Chcesz opowiedzieć którąś starej matce? — Przechyliła lekko czerep, spoglądając w niemym wyczekiwaniu w zielone oczy.

Re: Leśna Idylla

: 18 sty 2025, 20:52
autor: Lysanthir
On za to chyba tak do końca nie potrafił jeszcze uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. Gdyż chociaż przez cały ten czas miał z tyłu głowy myśl, iż musi odnaleźć matkę... Cóż, szczerze powiedziawszy podejrzewał, że będzie to o wiele trudniejsze, niż przypadkowe wpadnięcie na [smention u=219]jasnofutrą[/smention] pośrodku przypadkowego lasu. Spodziewał się długotrwałych poszukiwań, wypytywania o nią przypadkowo napotkane wilki. Może miał jakąś nikłą nadzieję, że uda mu się odnaleźć matkę na tamtym płaskowyżu wśród kwiatów, gdzie spędził dzieciństwo — bo akurat będzie miał szczęście to miejsce odwiedzić, kiedy także i samicy zbierze się na wspominki. Zdecydowanie nie spodziewał się jednak, iż spotka ją ponownie tak nagle i niespodziewanie. Nie musząc się nawet przy tym natrudzić, czy nabiegać.
Czuł przez to niewypowiedzianą ulgę. Lecz z drugiej strony także... Jakby bardziej się przez to stresował. W końcu gdyby musiał jej szukać, zdołałby ułożyć sobie jakoś wszystko w głowie, zdecydować, co powinien powiedzieć. A teraz został pozbawiony tego luksusu i po prostu na dobrą chwilę zapomniał języka w gębie. Po prostu wpatrywał się w nią przez dobrą chwilę, z uśmiechem na pysku. Wciąż chyba nie mogąc tak do końca się przyzwyczaić do tego, że nie musiał już zadzierać głowy, by na nią spojrzeć.
W odpowiedzi na jej słowa wywrócił teatralnie oczyma, lecz wesoły grymas nie schodził mu ani na chwilę z pyska.
Nie narzekam — odpowiedział, wciąż tym samym lekkim tonem, choć wyczuł w jej słowach tą odrobinę troski. Mówiąc szczerze, czasami bywało ciężko, zwłaszcza zimą, kiedy trudniej było o zwierzynę. Lecz nie chciał przecież, by matka się o niego martwiła. Zresztą, zapewne to rozumiała. Sama była przecież samotniczką.
A skoro już o tym mowa... Poczęstujesz się? — spytał, wskazując gestem na pieczeń, teraz stygnącą powoli w kamiennej misie. W końcu nie mógł się przecież nie podzielić ze swoją własną matką.
Już miał ułożyć sobie w głowie jakieś sensowne... W sumie nie był pewien, co. Przeprosiny? Zapewnienie, że już nigdy nic takiego nie odwali i nie odejdzie ot tak, bez słowa? Czymkolwiek nie miałoby to być, ostatecznie nic nie powiedział, bowiem rodzicielka mu przerwała. Zamknął więc pysk i po prostu słuchał.
A potem poczuł jakby wielki ciężar spadł mu z barków. Chyba dopiero teraz, gdy zniknął, zorientował się, że ów w ogóle istniał. Uśmiechnął się.
Cóż. Sporo podróżowałem. Byłem tu, czy tam, spotkałem trochę wilków. Zwiedziłem trochę różnych krain, niekiedy bardzo odmiennych niż ta tutejsza — zaczął, odrywając na chwilę wzrok od matki, by rozejrzeć się dookoła. Utkwił go w jednym z kamiennych łuków. — Chyba tylko po to, żeby koniec końców uświadomić sobie wreszcie, że nic tak na prawdę nie może się równać z domem. Więc wróciłem — powiedział, ponownie wracając spojrzeniem na matkę.

Re: Leśna Idylla

: 18 sty 2025, 21:21
autor: Naiara
Nieważne, ile wody w rzece upłynie — matka pozostanie matką. Nie było dla niej ważne, gdzie był i dlaczego nie znaleźli się wcześniej, nie liczyło się, dlaczego ruszył na wyprawę — najważniejsze było, iż miała go całego i zdrowego przed sobą. Nie zdawała sobie nawet sprawy, jakie myśli krążyły mu po głowie. Gdyby tylko przeczuwała, iż nie czuje się do końca komfortowo, z pewnością próbowałaby jakoś subtelnie (chociaż wcale nie musiałoby subtelnie w ogólnym rozrachunku wyjść) tak poprowadzić rozmowę, by odwrócić jego myśli i przekonać między zdaniami, że nic się przecież nie stało.
Niestety, nie przeczuwała, zaślepiona czystą radością.
Oj bo tak ci zostanie! — rzuciła wesoło, w formie żartu, gdy [smention u=115]Lysanthir[/smention] wywrócił oczyma. Zaraz tez przekierowała spojrzenie na pieczeń, przechyliła lekko łeb. Cóż, syn radził sobie chyba lepiej od niej samej. Ona wpieprzała byle co, nie myślała raczej o przygotowaniu posiłku w taki sposób, coby był obiektywnie smaczniejszym. — Och, dziękuję. Ale ty sie nie krępuj! — zachęciła zielonookiego. W końcu skoro przygotowywał sobie posiłek — z pewnością zamierzał go zjeść, by zaspokoić głód. Nawet troszkę się odsunęła, aby nie blokować mu przejścia i dostępu do mięsa.
Nie żałujesz? Wiesz, być może tam czekała cię niejedna epicka przygoda. Być może tutaj nigdy nie doznasz tamtych emocji — spytała całkiem luźnym tonem, nie zamierzała naciskać na odpowiedź. Nie miała mu za złe, iż wyruszył — chociaż jego powrót zdecydowanie ją uradował. Prawdopodobnie nie była w stanie tego ukrywać, więc jej ogon co jakiś czas zamiatał wesoło podłoże, zdradzając ekscytację Naiary.

Re: Leśna Idylla

: 19 sty 2025, 17:24
autor: Lysanthir
On chyba też już do końca życia będzie w towarzystwie [smention u=219]matki[/smention] czuł się jak mały szczeniak. Wciąż doskonale pamiętał te czasy, gdy spał sobie spokojnie, wtulony w jej futro. Czasami nadal za nimi tęsknił. Co się zresztą dziwić — w końcu wówczas wszystko było prostsze. Spędzał dni na beztroskiej zabawie z siostrą, nie musiał samemu zaprzątać sobie głowy zdobyciem kolejnego posiłku. Nie był też świadomy tego, że niektóre wilki niekoniecznie są godne zaufania. Może i dziś niewieloma rzeczami tak naprawdę się przejmował, nie zmieniało to jednak faktu, iż po prostu, tamte dni były dużo prostsze.
Parsknął z rozbawieniem, słysząc odpowiedź matki, a uśmiech na jego pysku znacznie się poszerzył. Machnął nawet zamaszyści ogonem, zamiatając nim okoliczny śnieg, dając tym samym upust swojej radości. Nie potrafiłby nawet ubrać w słowa jak bardzo się cieszył z tego, że mógł teraz tak z nią stać i żartować. Bez żadnej niezręcznej atmosfery, której początkowo się obawiał.
Na pewno? — spytał, przyglądając się samicy uważnie. — Przynajmniej chodź się ogrzać — dodał, wskazując gestem na ognisko, przy którym zresztą sam po chwili usiadł. Dorzucił zaraz kilka drewienek, by nie zgasło. Szczerze powiedziawszy, nie zawsze poświęcał czas na przygotowywanie posiłku, czy rozpalanie ognia, czasami sam również jadł byle co. Choć z drugiej strony, jako, że mimo wszystko miał tyle szczęścia, iż nigdy z głodu nie przymierał — owszem, wolał tę pierwszą opcję.
W odpowiedzi na kolejne pytanie wzruszył barkami.
Mam wrażenie, że epickie przygody jednak nie są dla mnie — powiedział dość beztroskim tonem. Kiedyś o takowych marzył, a jakże. Jednakże z biegiem czasu... Być może po prostu trochę się rozleniwił. Albo po prostu zbyt mocno upodobał sobie ten szczególny rodzaj wolności, jaki przynosił jego teraźniejszy tryb życia. Po co w cokolwiek się zbyt mocno angażować, skoro mógł po prostu robić to, na co ma ochotę i skupiać po prostu na drobnych, codziennych przyjemnościach?
A co tam u ciebie? Działo się coś przez ten cały czas? — spytał, po czym ugryzł kawał mięsa. Przeżuwając, wbił oczekujące spojrzenie w matkę.

Re: Leśna Idylla

: 19 sty 2025, 20:07
autor: Naiara
Skinęła potakująco głową, kiedy [smention u=115]Lysanthir[/smention] zaproponował, by się ogrzała. Tak więc, zaraz za nim zresztą, podeszła bliżej ogniska i usiadła, pozwalając sobie przysiąść, unieść lekko przednie kończyny i ogrzać je sobie, tak troszkę "po ludzku", nad językami ognia. Uśmiechnęła się delikatnie, na moment zawieszając nieco nieobecne spojrzenie na płomieniach.
Czyli masz w sobie coś ze starej, poczciwej matki — rzuciła wesoło, unosząc spojrzenie i kierując je ku brązowemu. Podciągnęła ogon nieco bliżej siebie, jakoby w obawie, iż przez przypadek właduje go w ogień, a tego przecież wcale nie chciała. — A może to kwestia wieku? W każdym razie... Cenię sobie spokój oraz jakąś namiastkę stabilności — odniosła się, rzecz jasna, do kwestii epickich przygód poza granicami krainy. W zasadzie, jako że nie należała do klanu i nie posiadała magii, mogłaby osiąść gdziekolwiek indziej. Jednak to miejsce... Jakoś skradło jej serce. Może to kwestia miłych wspomnień i skojarzeń, a może czegoś jeszcze innego.
A potem to on zadał pytania. A ona nie była pewna, co odpowiedzieć. Uśmiechnęła się, odrobinkę zakłopotana.
W zasadzie u mnie niewiele się zmieniło. Słońce świeci, deszcz pada, śnieg... śnieży, wiatr wieje, nadal jestem samotnikiem, raczej nie zdobyłam nowych znajomości, masz dwójkę nowych braci, zwierzyny nie brakuje, jest co jeść, jest gdzie się ogrzać, pory roku standardowo się zmieniają, gwiazdy z nieba nie spadają... No, takie tam — zakończyła wyliczankę, zgrabnie wplątując w to bombę, którą powinna na niego zrzucić. Zasługiwał, aby wiedzieć. Odstawiła łapy i usiadła już bardziej po wilczemu, wszystkie cztery kończyny opierając na podłożu.

Leśna Idylla

: 20 sty 2025, 12:29
autor: Lysanthir
Uśmiechnął się, widząc, jak matka ogrzewa łapy. A może po prostu uczynił to jeszcze szerzej — bo przecież od dłuższego czasu wyszczerz nie schodził mu z pyska. Sam rozwalił się przy ognisku na pół leżąco, wyciągając swe długie, chude łapy na całą ich długość. Między przednimi umiejscowił sobie miskę z pieczonym mięsem, z której od czasu do czasu podjadał. Co prawda taka pozycja wiązała się z tym, że był zmuszony zadzierać łeb, czy spojrzeć na waderę... Lecz szczerze powiedziawszy to wydawało mu się to dużo bardziej naturalne. Jak za starych, szczenięcych czasów.
Pewnie nie każdy nazwałby to stabilnością — powiedział, bez skrępowania oblizując przy tym wargi po kolejnym kęsie swego jadła. W końcu jakby nie patrzeć, nie miał swojego kąta, po prostu poniewierał się gdzieś po krainie, nierzadko śpiąc byle gdzie w jakiś krzakach. Nawet stąd planował się wynieść, kiedy tylko odpuszczą mrozu, choć całkiem polubił te ruiny. Mimo wszystko jednak tak wolał. Nie potrafiłby chyba dołączyć do żadnego klanu. Miał wrażenie, że tylko by go to ograniczało. W końcu musiałby dostosować się do narzuconych mu z góry zasad i wykonywać polecenia tych wyżej w hierarchii. A tak? Był wolny. Może i nie miał kogoś, kto zapewniłby mu bezpieczeństwo i sam musiał dbać o swój zadek, może i nie miał dostępu do magii, jak wilki z klanów... Ale to chyba wystarczająca cena za wolność. — Ale cóż, spokój faktycznie lubię. Może mam to po tobie — dodał i się uśmiechnął.
Wbił w nią wyczekujące spojrzenie, słuchając jej odpowiedzi, nie przerywając przy tym przeżuwania kolejnego kęsa. I kiedy padła informacja o nowych braciach... Cóż, stało się to, czego chyba każdy w tej sytuacji mógł się spodziewać. Nabrał gwałtownie powietrza, chcąc coś powiedzieć i, jako, że pysk akurat miał pełny, zwyczajnie się zakrztusił. Spędził najbliższą chwilę, kaszląc i próbując odzyskać oddech. Opluł przy tym własne futro resztkami mięsa, a oczy zaszły mu łzami. Gdy wreszcie udało mu się opanować sytuację, przeniósł te załzawione oczy na matkę.
O cholera... — kaszlnął po raz ostatni i niezbyt eleganckim gestem otarł sobie pysk. — Przepraszam. Ale... Że co? — bąknął, obdarzając waderę zaskoczonym spojrzeniem. — Mam nowych braci?!

Leśna Idylla

: 21 sty 2025, 1:15
autor: Naiara
Skłoniła synowi łbem.
Racja. Teoretycznie życie w klanie, na swoim terenie, daje większe poczucie stabilizacji... Z drugiej strony wrzuca cię w to całą polityczną i kulturalną machinę — gdybała sobie w głos, bo dlaczego miałaby sobie tego darować? Przecież nie mówiła bzdur (przynajmniej w swoim mniemaniu), nie kłamała, nikogo nie obrażała ani nie poniżała. Przedstawiała fakty. I to nawet nie jakieś wyjątkowo niewygodne, brutalne czy niesmaczne, których mogłaby się krępować przedstawić w obecności syna. Dorosłego, w dodatku — nawet jeśli nie do końca chciała to do siebie dopuścić bądź się z tym pogodzić.
Och! — wyrwało się z jej gardła, kiedy Lysanthir zaczął się krztusić. Chyba mogła to nieco lepiej zorganizować. Poklepała syna po pleckach, wierząc, że nie obije mu płuc o kręgosłup, a raczej pomoże złapać oddech. Odetchnęła głośno, z nieskrywaną ulgą, gdy Lysek pozostał pośród żywych. I nawet zaczął odzyskiwać władzę nad oddechem, uff.
Tak, Oisina oraz Brennora. Nie wiem, miałeś okazję poznać Alexa? To ojciec twoich braci, spotykamy się od jakiegoś czasu — wyjaśniła. Jeśli miał jakiekolwiek pytania — oto był moment, którymi mógł się nimi podzielić. W oczach Naiary widać było wyczekiwanie, zupełnie, jakby spodziewała się całej lawiny domagań o szczegóły.

Leśna Idylla

: 21 sty 2025, 13:11
autor: Lysanthir
W kwestii przynależności do klanu jak najbardziej się z matką zgadzał. Tak więc tuż po jej słowach po prostu dość gwałtownie pokiwał głową.
Też tak myślę. Życie w większej grupie może i teoretycznie jest wygodniejsze i bezpieczniejsze, ale z drugiej strony jest się zmuszonym żyć według cudzych zasad. Nie mówiąc już o tym, że w każdej chwili możesz stać się pionkiem w jakiejś chorej grze wilków tam na górze hierarchii. Chyba nie potrafiłbym tak żyć — oznajmił, w głębi duszy szczęśliwy, że ktoś popiera jego punkt widzenia. I to w dodatku jego rodzona matka. — Yoru się raczej w tej kwestii z nami nie zgadza... — dodał po chwili i jego uśmiech na chwilę przygasnął. Zmierzył Naiara uważniejszym wzrokiem. Czy wiedziała o tym, że siostra postanowiła dołączyć do klanu — i to jeszcze takiego, o którym krążyły naprawdę nieprzyjemne pogłoski? Czy może właśnie dowiedziała się o tym od niego?
Szczerze powiedziawszy wciąż nie do końca potrafił zrozumieć decyzji siostry. Może gdyby wybrała jakąkolwiek inną watahę niż tę o tak nieprzyjemnej reputacji, byłby bardziej do tego skłonny.
Dość szybko wyrównał oddech, nie oznaczało to jednak, że szok minął wraz z napadem kaszlu. Przez dłuższy czas nadal gapił się na matkę wielkimi oczami i z półotwartym pyskiem, słuchając jej wyjaśnień i próbując sobie przetworzyć w głowie tę informację. Może nie powinien się aż tak dziwić — w końcu życie toczyło się dalej, co w tym dziwnego, że dorosła wilczyca ma szczenięta. A jednak naprawdę go ta informacja zaskoczyła.
Wkrótce usłyszał jedno imię. Alex. Skupił się na nim, marszcząc nieznacznie czoło, starając się przypomnieć, czy kiedykolwiek je słyszał. I po chwili zastanowienia doszedł do wniosku, że tak, owszem. Chyba dwukrotnie — raz z pyska obcego mu wilka, drugi raz od starszej siostry, która z tego, co pamiętał wówczas zasugerowała, iż ten Alex miał dużą szansę na wpakowanie matki w kłopoty.
Skrzywił się w duchu. Fizycznie natomiast po prostu zamknął wreszcie pysk i ściągnął brwi, zerkając na samicę.
Osobiście go nie poznałem. Ale pamiętam, że kiedyś dosłownie z powietrza pojawił się jakiś osiłek, twierdząc, że w jego imieniu — powiedział powoli. — I wtedy nie byłaś z tego powodu jakoś szczególnie zadowolona...
Milczał przez chwilę, wbijając w nią podobnie wyczekujące spojrzenie, co ona w niego. Nie znał historii tej dwójki, nie wiedział, co wcześniej ich łączyło. Nie miał więc pojęcia, czego można się po tym Alexie spodziewać. I czy powinien się cieszyć, że matka znalazła nowego partnera, który tym razem jej nie opuścił (jak to miało miejsce w przypadku jego ojca, którego zresztą nie znał nawet z imienia), czy może wręcz przeciwnie, musiał się o nią martwić.
Gdzie oni teraz są...? — spytał po chwili, rozglądając się szybko dookoła, jakby spodziewał się, że zza krzaka za chwilę wypadną jakieś szczeniaki. Nic zresztą dziwnego — w końcu on swoje dzieciństwo spędził u jej boku. I chyba nie pomyślał nawet o tym, że jego nowi bracia mogli po prostu zostać z ojcem.

Leśna Idylla

: 21 sty 2025, 19:44
autor: Naiara
Słuchając Lysanthira dochodziła tylko do jednego wniosku — miała naprawdę bardzo mądrego syna. Nawet bez większej ingerencji ze strony rodziców wyrósł na charyzmatycznego basiora, który miał naprawdę dobrze w głowie poukładane. Była z niego cholernie dumna.
Mina jej odrobinę zrzedła, gdy w rozmowie przewinął się temat Yoru. Podsunęła ogon ciaśniej ku sobie, zdradzając, iż ta informacja nieco wytrąciła ją z równowagi. Oczywiście nie miała nic przeciwko temu, by jej potomstwo dołączyło do jakiegoś klanu i tam układało sobie życie — jednak, mimo tego, odczuła pewne ukłucie niepokoju oraz niepewności.
Och, Yoru zdecydowała się na życie w jakimś klanie? — zgadywała. Miała nadzieję, że był to Klan Natury. Zdawał się być najmniej szkodliwy, najmniej niebezpieczny, najmniej wplątany w jakiegokolwiek niesnaski. Przynajmniej takie miała zdanie Naiara, bazując na tym, co zasłyszane tu i ówdzie. Niczym Harry Potter w pierwszym filmie zaczęła sobie powtarzać, chociaż na szczęscie tylko w myślach, byle nie Klan Potępienia.
Wysłuchała uważnie słów syna o Alexie. I tamtym ognistym, który ściągnął ją wtedy na tereny Ognia, na spotkanie z basiorem. Mimowolnie skrzywiła się krótko, przypominając sobie wyszczerzoną zjawę, rozłożoną wygodnie na szubienicy. Nieco makabryczne wspomnienie. I raczej z tych mniej przyjemnych. Westchnęła krótko.
Nasz związek... Był dość burzliwy. Alex znalazł się w sytuacji, która do dzisiaj mu mocno zagraża. Odpowiedzialna za ciebie i Yoru starałam się trzymać od tego jak najdalej, ale... Kiedy podrośliście... Kiedy zaczęliście własne życie... Nie chciałam być sama, Lysanthirze. To przechyliło szalę i postanowiłam dać mu... dać nam... szansę — wyjaśniła, chociaż całkiem ogólnikowo.
Na terenie Klanu Natury. Alex znalazł tam azyl — dodała, odnosząc się do miejsca, gdzie znajdowali się bracia brązowego.

Leśna Idylla

: 22 sty 2025, 1:22
autor: Lysanthir
Sam pewnie poświęciłby jeszcze dłuższą chwilę, ciesząc się, że w tej kwestii matka zwyczajnie się z nim zgadza. Nie było mu to jednak dane, gdyż wypłynął temat Yoru, który... Cóż, był dla niego dość trudny. Co też dało się zauważyć po tym, jak mina mu zrzedła, a uszy szybkim ruchem przylgnęły do czaszki. A więc nic nie wiedziała. Poczuł coś na kształt rozczarowania, miał bowiem jakąś nikłą nadzieję, że Naiara była już doinformowana, jeśli chodzi o podjętą przez siostrę decyzję i być może to właśnie ona wytłumaczy mu jej powód. Bo naprawdę nie potrafił go odnaleźć. Westchnął.
Yoru dołączyła do Klanu Cienia — powiedział tonem jednoznacznie wskazującym na to, że mu się to nie podoba. Obserwował reakcję matki. Może gdzieś w głębi duszy miał jakąś nadzieję, iż te nieprzychylne plotki, według których Cieniści to zwyczajni bandyci, po prostu nie były prawdą i może po prostu się mylił. Chyba tak by wolał. — Spotkałem ją jakiś czas temu... W sumie dość dawno, chyba jeszcze wiosną, może latem... — urwał, marszcząc nieznacznie czoło w zamyśleniu, nie potrafiąc sobie przypomnieć ile czasu dokładnie minęło. Lecz zdecydowanie nie widział siostry od dłuższego czasu, z czego dopiero teraz zdał sobie sprawę.
Na skrzywienie matki odpowiedział podobnym grymasem, choć miał zgoła inny ku temu powód. Po prostu, wyglądało na to, że starsza siostra miała rację, jeśli chodzi o Alexa i kłopoty.
Czyli Nifret miała wtedy rację mówiąc, że on może cię w coś wciągnąć... — mruknął, znów kładąc uszy po sobie. Nie wnikał tak naprawdę w to, co łączyło matkę z tym samcem, lecz teraz zaczynał zwyczajnie się martwić. W cokolwiek był on zamieszany, brzmiało poważnie. Ewidentnie coś groziło temu Alexowi, przed czymś się ukrywał. I kto wie, czy teraz, gdy mieli razem dzieci, coś nie zagrażało też jego matce...
Jesteś pewna, że to bezpieczne... Dla ciebie, dla tych szczeniąt...? — spytał, wyraźnie zatroskany. Właściwie to... Kto wie, czy także i nie dla niego. Lecz cóż, o ile zazwyczaj zmuszony był dbać przede wszystkim o własny tyłem, tak w tym momencie dla odmiany chyba w najmniejszym stopniu nie myślał o sobie.
W co on właściwie się wpakował? — spytał, na nowo stawiając uszy i marszcząc czoło.

Leśna Idylla

: 22 sty 2025, 23:21
autor: Naiara
Nie była przekonana, co powinna myśleć o wyborze córki. Z jednej strony naprawdę jej ulżyło, iż nie dołączyła do Klanu Potępieńców (miała w końcu wątpliwą przyjemność obserwować, jak zniszczyli Alexa), z drugiej.. O Klanie Cienia również nie mówiło się raczej zbyt wielu pozytywów. Sama nie znała bliżej nikogo z Cienistych. Nie miała pojęcia, jaki koszmar jeden z nich zafundował jej pierworodnej. W końcu... nie udało jej się Nifret odnaleźć, prawda? NIe miała pojęcia, że została babcią.
Och... — wyrwało się niegłośno z matczynej piersi. Dlaczego Yoru nie mogła wybrać Klanu Natury? — Mówiła, co nią kierowało i dlaczego akurat Cień? — zapytała niegłośno. Bała się, iż jeśli doda nieco więcej siły do swojego głosu, ten zadrży niebezpiecznie, zdradzając, jak wiele obaw wzbudziła w niej decyzja córki. Nie chciała martwić Lysanthira. W porządku, samiec był dorosły i bystry — jednak czy to dostateczne powody, by dokładać mu zmartwień? Pewnie i bez jej pomocy miał ich trochę do udźwignięcia na nakrapianych barkach.
Uważam, że w kłopoty można wpaść i bez Alexa. Nigdy nie wiesz, kogo los postawi na twojej drodze — mówiła miękko, brzmiąc całkiem tak, jakby słowa basiora wcale jej nie ubodły. Ubodły. Jak cholera. W sporej mierze dlatego, iż... miał rację. Sama przecież bała się, że pewnego dnia zbierze rykoszetem za kłopoty samca. Ale... miała z niego zrezygnować? Z pierwszego basiora, na którym naprawdę zaczęło jej zależeć tak mocno, by nie zachować się jak zwykle — uciec zaraz po tym, gdy odkryje, że jest z nim w ciąży. — Mam nadzieję, że to tylko przesadna panika. Magia Potępionych, nieważne jak bolesna i niszcząca, nie sięga wgłąb terenów Klanu Natury. Dlatego tam zatrzymałam się przynajmniej do momentu, aż Oisin i Brennor nie podrosną. Zakochałam się, Lysanthirze. Proszę, nie wiń mnie za to — ostatnie zdanie wypowiedziała ciszej. Przybrała taki ton głosu, aby samiec przypadkiem nie poczuł, iż matka czyni mu wyrzuty czy jest wobec niego przesadnie nieprzyjemna. Można chyba rzec, iż po prostu zależało jej na jego błogosławieństwie, wsparciu, poparciu.
Wybacz, ale nie sądzę, bym mogła o tym rozpowiadać. Znaczy... Nie zrozum mnie, proszę, źle. Po prostu nie wiem, czy Alex chce, aby ta informacja dotarła do czyichkolwiek uszu. Jeśli chcesz się dowiedzieć, musisz porozmawiać o tym z nim. — Nie chciała wychodzić przed szereg i paplać ozorem, bo dopuszczała do siebie możliwość, że faun może tego po prostu nie chcieć. Ufała synowi, gdyby ta sytuacja dotyczyła jej na pewno zdradziłaby mu ją ze wszelkimi szczegółami. W obecnej jednak sytuacji nie chciała obnażać ukochanego bez jego wiedzy.

Leśna Idylla

: 25 sty 2025, 14:43
autor: Lysanthir
Nie trzeba było być geniuszem, by zauważyć, że Naiarze również niekoniecznie podobała się decyzja siostry. Czyli chyba śmiało mógł założyć, że również słyszała te plotki o Klanie Cienia. Skrzywił się więc nieznacznie, po czym słysząc pytanie jasnofutrej, wzruszył barkami.
Właściwie to nie mówiła nic konkretnego. Ale wspominała coś o tym, że chce zajść wysoko — zaczął, marszcząc nieco czoło, by przypomnieć sobie szczegóły z tamtej rozmowy. — Mam wrażenie, że ktoś jej czegoś naobiecywał — wysunął swoje przypuszczenie, krzywiąc się nieznacznie. — Dopytywała, czy też nie chciałbym dołączyć. Odmówiłem. Wspominała coś o tym, że chciałaby byśmy wszyscy, ty, ja, nawet Nifret, przyłączyli się do jakiegoś klanu, dla bezpieczeństwa — streścił matce pokrótce tę całą rozmowę. Jego mina dobitnie wskazywała na to, że z rozumowaniem siostry się nie zgadzał. — A, i pytała mnie, czy potrafię walczyć — dodał na końcu. Cóż... Nadal tak naprawdę nie umiał. Znaczy — gryźć oczywiście potrafił, lecz nigdy nie przyszło mu do głowy, by chociażby zainteresować się tym, gdzie w razie bójki najlepiej kogoś użreć. Teraz zaczynał się wreszcie zastanawiać, czy nie powinien tego zmienić.
Skinął krótko i nieco sztywnie głową w odpowiedzi na jej dalsze słowa. Niby była to prawda, kłopoty zazwyczaj same znajdowały wilki. Lecz nie zmieniało to faktu, że zwyczajnie się o nią martwił. Może i powinien poczuć się nieco lepiej, słysząc, iż na terenach Klanu Natury była teraz względnie bezpieczna. Nie do końca jednak tak było. I w przeciwieństwie do matki, on się z tym zmartwieniem nie krył. Nigdy z niczym się zresztą nie krył, nigdy nic nie udawał. Taka jego natura.
Nie winię — zaprotestował, po raz kolejny kładąc uszy po sobie. Nie mógł mieć pretensji do matki o jej uczucia. Chociaż on sam w sumie niewiele o miłości wiedział. — Po prostu się martwię — przyznał więc, łypiąc krótko na samicę, po czym odwrócił wzrok, gapiąc się zamiast tego w ogień. Najgorsze w tym wszystkim było chyba to, że nie bardzo wiedział, co mógłby zrobić, by chronić matkę przed ewentualnym zagrożeniem. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, iż przecież był nikim i jeżeli Potępieni zechcą się mścić (choć nie wiedział jeszcze za co, ewidentnie ten cały Alex jakoś się im naraził), to raczej niewiele będzie w stanie uczynić, by im w tym przeszkodzić.
No chyba będę kiedyś musiał — odpowiedział z czymś na kształt bladego uśmiechu. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, że mogło to zabrzmieć jak groźba, chociaż wcale nie miał zamiaru by tak było. Po prostu, czuł, że będzie kiedyś musiał porozmawiać z tym Alexem, dowiedzieć się od niego wszystkiego, by nie tkwić więcej w niepewności.
Spotkam ich kiedyś? Braci? — spytał po chwili, przenosząc wzrok z powrotem na matkę.

Leśna Idylla

: 26 sty 2025, 0:08
autor: Naiara
Och, czyżby więc Yoru miała zniszczyć ją jej własna ambicja? Nigdy nie wątpiła, że jej dzieci są stworzone do wielkich rzeczy — każde z nich było przy tym na tyle różne, by odnaleźć się, jak podejrzewała Naiara, w nieco innych kategoriach. Widocznie Klan Cienia oferował coś, czego pragnęła Yoru. Pozostawało jej dopingować w dotarciu do celu. Nie zamierzała potępiać żadnego ze swoich dzieci za ich wybory, nawet, jeśli niekoniecznie się z nimi zgadzała. Może była to jakaś porażka wychowawcza, a może wcale nie? Może właśnie tam było miejsce naiarowej córki?
Yoru nie jest głupia. Nawet, jeśli ktoś próbował ją zwieść oraz naopowiadał głupot — wierzę, że była w stanie je przeanalizować i wyciągnąć odpowiednie wnioski. Potrafię też zrozumieć, że uznała, że klan daje bezpieczeństwo. W końcu to jeden z jego celów — powiedziała najpierw, uśmiechając się nieco blado. — Rozumiem, że szukając własnego miejsca zdecydowała się na ten krok. Nawet, jeśli nie potrafię się z tego w pełni ucieszyć — chcę ją wspierać w tym wyborze — wyjaśniła. Miała nadzieję, iż Lysanthir także pewnego dnia nauczy się żyć z myślą, iż jego siostra dołączyła do Cienistych. Pozostawało jej liczyć też na to, że los nie splecie ich ścieżek w jakichś lochach czy innych salach tortur. Na uwagę o walce skłoniła głową. Nie chciała dopytywać, czy Lysek potrafi, zresztą sama też niekoniecznie umiała walczyć. Miała nadzieję, że syn znalazł odpowiedniego nauczyciela, który nauczyłby go, jak się skutecznie bronić. Sama nie była w stanie zapewnić mu takich lekcji, niestety.
Poczuła się fatalnie, kiedy syn przykleił uszy do czaszki. Powinna własciwiej dobrać słowa. Odruchowo pokręciła głową. Jak mogła go prosić o to, żeby jej nie obwiniał? Przecież to było istne wbicie sztyletu w serce.
Przepraszam, nie chciałam, żeby to zabrzmiało tak... mocno — przyznała szybko, chociaż władzy nad słowem nie miała i cofnąć go nie była w stanie. — Rozumiem, że się martwisz. Dziękuję za troskę, to bardzo miłe. Mogę cię tylko zapewnić, że zrobię wszystko, żeby nie zaszkodzić ani szczeniętom, ani tobie, ani sobie. No i wiadomo, Nifret i Yoru również — dorzuciła już nieco żartobliwiej, nawet puszczając mu oko. W końcu nie chciała nikogo pominąć, nawet tych nieobecnych! — Poza tym wiesz, twojej matki nie tak łatwo się pozbyć — dodała jeszcze, posyłając mu szeroki uśmiech. Nawet on się jej nie pozbył — nawet, jeśli tego chciał, ha! Bywała naprawdę uparta i jeśli zamierzała trzymać się życia — to się przecież puszczać nie będzie!
Skłoniła głową, kiedy wilk przyznał, że kiedyś będzie musiał porozmawiać z Alexem. Nawet, jeśli odebrała to jako namiastkę groźby, absolutnie nie dała tego po sobie poznać. Lysek był dorosły; miał prawo do własnych emocji i samodzielnych zachowań, z których nie zamierzała go rozliczać. Będzie go wspierać, zawsze, niezależnie gdzie rzuci go los — ale nie oznaczało to, że powinna się mieszać w jego życie przesadnie. Chyba z każdym kolejnym miotem uczyła się lepiej i lepiej, jak wyzbyć się nadopiekuńczości i pozwolić dzieciom dorosnąć, popełniać własne błędy i wyciągać z nich cenne lekcje. Była obok, służyła radą, ale nie mogła ich wyręczać przez całe życie. Nie chciała przecież wyhodować kalek.
Oczywiście, jeśli tylko będziesz chciał — powiedziała spokojnie. Chciała mieć całą rodzinę przy sobie, ale jednocześnie nie zamierzała nikogo do niczego zmuszać. Poczuła, jak jej serce urosło, gdy Lysanthir nazwał ich "braćmi". Nie "szczeniętami", jak wcześniej. Niby drobnostka, z której może nawet samiec nie do końca był świadomy, ale wystarczyła, by Naiarze się oczy zaświeciły jeszcze bardziej.

Leśna Idylla

: 27 sty 2025, 20:39
autor: Lysanthir
Pokiwał powoli głową, słysząc wyjaśnienia matki. Zgadzał się w stu procentach, że Yoru głupia nie była. Był o tym wręcz przekonany. Niemniej, podobnie jak w przypadku swej rodzicielki, po prostu się martwił. Przede wszystkim tym, iż tej Cienistej bandzie uda się skutecznie czarnofutrą zepsuć, sprowadzić ją na złą drogę. I owszem, gdzieś w głębi duszy obawiał się, że następnym razem spotka się z nią w jakimś obskurnym lochu. Albo nawet gorzej, zamiast niego trafi tam inny członek ich rodziny.
Po prostu mam nadzieję, że nie będzie tego żałować — odpowiedział, wzdychając przy tym lekko. Bo na wycofanie się na tym etapie będzie już za późno. Nie miał przecież pojęcia, iż jak najbardziej miał rację — było już za późno, lecz ze znacznie gorszego powodu, niż zwyczajne rozczarowanie, czy zmiana zdania. Gdyby wiedział, jaki los spotkał Yoru... Cóż, zapewne i tak obwiniałby za to tych cholernych Cienistych. Jednakże na dziś dzień był wciąż przekonany, że siostra nadal przebywa wśród żywych.
Po raz kolejny nieco się skrzywił, kiedy matka zaczęła go przepraszać. Nie chciał przecież by poczuła, iż musi to robić. Chociaż owszem, jej słowa nieco go ubodły, rozumiał przecież co miała na myśli. No... Przynajmniej w teorii. W końcu Lys nie miał zielonego pojęcia, jak to jest naprawdę się w kimś zakochać. Po prostu, nie dane mu było tego jeszcze doświadczyć. Może i raz był w kimś tam zauroczony, jednak był pewien, że nie równało się to temu niesamowitemu uczuciu, o którym jakże chętnie opowiadano.
Nie przepraszaj — mruknął, przenosząc wzrok na ogień. Gapił się na płomienie, słuchając dalszej części jej wyjaśnień. Nawet złapał jakąś gałązkę i zaczął nią grzebać w ognisku, ot tak, gdyż poczuł, że musi zająć czymś łapy. Dopiero, gdy samica skończyła, podniósł na nią wzrok.
Chciałbym znaleźć sposób, by jakoś wam pomóc w tym... Unikaniu kłopotów — przyznał, całkiem zresztą szczerze. Jakkolwiek na co dzień wydawał się nie przejmować zbyt wieloma rzeczami, tak jego rodzina zdecydowanie była wyjątkiem. Co też dobitnie uświadomił sobie właśnie teraz. I był gotów zrobić wiele, by tylko chronić matkę przed niebezpieczeństwem. Sęk jednak w tym, że zrobić mógł raczej niewiele.
Uśmiechnął się nieco szerzej, gdy matka potwierdziła, iż może spotkać się z nowymi członkami rodziny kiedy tylko będzie chciał. Oczywiście, że chętnie poznałby te szczenięta. Tak samo zresztą, jak i ich ojca.
Mam zamiar tutaj pozostać póki nie zelżeją mrozy — powiedział, zerkając na ruiny. — A wtedy... No myślę, że mogę zrobić sobie przystanek na terenach Klanu Natury — oświadczył, kiwając głową. Z tego co słyszał jakiś przypadkowy włóczęga na ich terenach raczej im wadził nie będzie.