Strona 1 z 4

Wodospad

: 15 sty 2025, 23:14
autor: Mistrz Gry
Podgląd terenów

Tu, gdzie skały były zbyt twarde by rzeka mogła je wypłukać, utworzył się wysoki, skalny próg. Hektolitry wody gnają w dół, z miażdżącą siłą opadając ku zbiornikowi u podnóża wzniesienia. Wszystko to okrywa gęsta mgła, w której nieraz obserwować można tęczę. Wodospad i jezioro pod nim objęte są szerokimi ramionami zielonych wzgórz stanowiących próg nizin, na których rozlewa się rzeka.

Na tych terenach obowiązuje całkowity zakaz porywania.

Wodospad

: 01 lut 2025, 12:14
autor: Craite
Midori

Craite przechadzała się o ziemiach niczyich, z ciekawością przyglądając się wodospadowi. Usiadła na ziemi, parę metrów przed skalnym progiem, co by nie ryzykować tego, że się potknie i przewróci.

Wodospad

: 01 lut 2025, 17:40
autor: Midori
Leśny wilk przybył nad wodospad. Po ciężkim trudzie i znoju udało mu się wrócić do swojej krainy! Uśmiechnął się pod nosem . Nagle zobaczył nieznana wilczycę.
— deloi moi — przywitał się i delikatnie skłonił.

Wodospad

: 08 lut 2025, 18:55
autor: Craite
Odwróciła łeb i spojrzała na nieznajomego wilka. A i słow "deloi moi" nie kojarzyła, być może to coś podobnego do "salve"? Pewnie zaraz się dowie.
Salve! — Powiedziała pogodnie, kiwając mu łbem z uśmiechem — Sądziłam, że spotkam tu więcej wilków... Jestem Craite, a ty? — Zagadnęła go, mając nadzieję, że jej kły i pazury go nie odstraszą.

Midori

Wodospad

: 10 lut 2025, 13:22
autor: Midori
— Jestem Midori — przywitał się z uśmiechem — Słyszę że jesteś z klanu Ognia — dodał przyglądając się nowej znajomej. Śnieg delikatnie prószył na futerka. Raczej mało rzeczy było w stanie go odstraszyć. Nie był już młodzikiem ale powiedzmy że był w sile wieku.

Wodospad

: 03 kwie 2025, 21:19
autor: Mavi Alov
Gdzie woda — tam zwierzyna. A przynajmniej na to liczył Malo, docierając w końcu do wodospadu. Znajdując się na dole, mógł jedynie chwila po chwili upewniać się o własnej maleńkości. Cóż, bliska obecność wodospadu miała też pewną zaletę — potencjalna ofiara może mieć pewne trudności, by ich usłyszeć.
Rozejrzał się po okolicy. Ciekawe, czy ktoś do niego dołączy, czy przyjdzie mu samodzielnie gonić za byle zwierzyną? Prawdę mówiąc zjadłby konia z kopytami... Chociaż... kopyta mogą się jeszcze przydać.

Ivaroth Rivai Ammat

Wodospad

: 03 kwie 2025, 22:01
autor: Ammat
Przyszedł nad wodospad. Miał ochotę na jakiegoś koniczka.
— Ave — odparł do wilka i lekko się ukłonił. Był wyżej rangą więc...

Wodospad

: 03 kwie 2025, 22:11
autor: Ivaroth
Przywlókł się chwilę później, szukając okazji, by wyżyć się na jakimś niewinnym stworzeniu. Chyba jakoś ta budząca się powoli do życia przyroda działała na niego wyjątkowo źle, gdyż odczuwał to pragnienie bardziej, niż zwykle. A jak wiadomo polowania stanowiły idealną do tego okazję.
Jakoś nie przejmował się tym, czy zbierający się tu łowcy życzyli sobie, by towarzyszył im jakiś gówniarz. Nawet się nad tym nie zastanawiał.
Wylazł gdzieś z krzaków, obrzucając samców krótkim spojrzeniem.
Ave — przywitał się, skinąwszy obu głową i gdzieś tam przystanął, zawczasu się rozglądając.

Wodospad

: 04 kwie 2025, 12:27
autor: Mavi Alov
POLOWANIE Z ZEBRANIEM SUROWCA — 2x kopyta konia
Wiek zwierzyny: stary (rzut)
Ofiara (IV grupa): koń mały — kuc (S: 17, Z: 9, CZ: 9 — statystyki wynoszą 1/3 wartości z racji na wiek)
Wilki: S: 170, Z: 137, CZ: 85

Obrażenia:
Mavi Alov: -20 pż (rzut)
Ammat: -6pż (rzut; obrażenia pomniejszone o 1/4 w związku z mutacją)
Ivaroth: -31pż (rzut, przepraszam, następnym rzucasz sobie sama :c)
Rivai: -14pż (rzut)

* * *

Co, jak co, ale dzień na łowy wilczki wybrały sobie naprawdę ładny. Coraz więcej wiosennego słońca muskało nosy, czasami jednak nieco utrudniając widzenie, drażniąc swoją intensywnością ślepia. Śpiewy ptaków, coraz śmielsze oraz bardziej frywolne, pieściły wrażliwe uszy, harmonijną melodią umilając kolejne chwile, kiedy kolorowe pierzaste istotki próbowały przekrzykiwać szumiącą nieopodal wodę.

U podstawy wodospadu, gdzie woda rozlewała się podbijając w powietrze przyjemną orzeźwiającą mgiełkę, istotnie co jakiś czas pojawiały się spragnione zwierzęta. Niektóre z nich wychylały łebki z kryjówek po całej zimie, jeszcze nie do końca przebudzone po długich miesiącach hibernowania. Niemniej nawet te, które w sen zimowy nie zapadły, z pewnością z ulgą przyjęły powolne cofanie się chłodu. Łaskawe Niwy zaczynały tętnić życiem, zarówno w kwestii zwierząt, jak i roślin. Miękka trawa pod stopami, wielobarwne kwiecie rozsiane po całym terenie, gałęzie uginające się pod ciężarem zieloniutkich pączków — wszystko to sprawiało, że aż chciało się tutaj być.

W błocie, tuż obok wodopoju, dostrzec można było kilka tropów.



* * *
Malo skinął łbem każdemu, kto przybywał. Przeniósł jednak finalnie spojrzenie na Ammata.
To ty potrzebujesz kopyta, tak? Jestem Mavi Alov — przedstawił się, głównie dla formalności, bo nie miał pojęcia, czy piewca go w ogóle kojarzy. Sam Wojna kojarzył samca raczej słabo, nie mieli okazji się napić i zacieśnić znajomości... W zasadzie Malo z nikim dawno takiej okazji nie miał, och.
Proponuję kuca — powiedział spokojnie, wodząc wzrokiem po zebranych. Jakby nie spojrzeć, byli tu w skromnym gronie. A on, jako "najwyżej" na drabinie czuł się za ekipę odpowiedzialny. Z pewnością nie chciał narażać ich bardziej, niż to konieczne. Pewnie gdyby był tu Iskariot i Cait od razu poszliby na jakieś bydlę. Niemniej... Cóż, z nimi polował chyba po raz pierwszy, do tego Ivar był wciąż adeptem i nadal się uczył. Nieroztropnym byłoby podejmowanie przesadnego ryzyka.
Kiedy nie dostał żadnych sprzeciwów (lub dostał i podjął negocjację, do czego najwyżej odniosę się w następnym poście) ruszył przed siebie, oddalając się nieco od wodospadu. Był czujny; rozglądał się uważnie za wszystkim, co mogłoby stanowić podpowiedź o tym, gdzie powinien szukać jakiejś ofiary. Jakiś zając przemknął mu przed pyskiem, lecz nie przywiązał do tego większej uwagi. Tak długo, póki zające nie mają kopyt, nie były dla niego atrakcyjnymi.
Przemierzał trawę, coraz wyższą, mniej wydeptaną. Wiedział, iż powinien odszukać jakiejś ścieżki, bo przecież konie nie pchają się na oślep, lecz raczej podążają tymi samymi drogami, z czasem udeptując roślinność. Znalazł w końcu podobny twór i ruszył, węsząc nie tylko przy samej ziemi, lecz również poddając analizie zapachy powietrza. Czujne ucho ruszało się leniwie raz po raz, próbując od ćwierkotu ptaków i szumu wodospadu oddzielić inne, przydatne, odgłosy.



/ wypadło z losowania, że ja znajdę ofiarę; zrobię to w kolejnym poście


Wodospad

: 04 kwie 2025, 13:50
autor: Ivaroth
W milczeniu wysłuchał basiora, kiwnąwszy tylko ze dwa razy łbem na znak, że przyjmuje do wiadomości to, co powiedział. Wybór zwierzyny pozostawił starszym samcom. Może i geniuszem nie był (chyba, że w porównaniu z własnym ojcem), lecz był świadomy faktu, iż z ich trójki o polowaniach to on wiedział najmniej. Co prawda jak to zwykle w przypadku podrostków w jego wieku bywa gdzieś tam w głębi ducha marzył o zmierzeniu się z jakimś potężnym zwierzem tylko po to, by się popisać przed starszymi Cienistymi, jednakże cóż... Jednocześnie trochę się obawiał, że pozostałe wilki zwyczajnie go wyśmieją. A tego zdecydowanie by nie chciał. Byłoby to jednoznaczne z wrzuceniem do jednego wora z tymi wszystkimi żałosnymi niedorajdami, z których zazwyczaj naśmiewał się on. A on zdecydowanie do takich nie należał.
Nie zwlekając już dłużej, ustawił się pod wiatr i powoli ruszył przed siebie, w pewnym oddaleniu od samca z czarną maską na pysku. Schylił łeb, węsząc dookoła i rozglądając się po podłożu. Co prawda kuca na żywo to on chyba nigdy nie widział, nie mówiąc już o tym, by miał okazję go obwąchać. Niemniej wiedział jedno — konie posiadają kopyta, które znacznie różnią się od jelenich racic. Rozglądał się więc dookoła za czymś, co odpowiadałoby opisowi, który gdzieś kiedyś od kogoś usłyszał (pewnie od jakiegoś gościa w zajeździe w zamian za załatwienie więcej wódki albo pomoc w okradzeniu jakiegoś frajera, w końcu większość informacji w swoim życiu Ivaroth zdobywał w ten właśnie sposób. Szedł więc nieśpiesznie, tropiąc, od czasu do czasu przystając, by spojrzeć kontrolnie na resztą łowców, albo poprawić prowizoryczny wisiorek z rogiem dyndający mu na szyi.

Ammat

Wodospad

: 04 kwie 2025, 14:08
autor: Rivai
Rivai zbliżył się bez pośpiechu, pozwalając sobie na chwilę obserwacji, zanim faktycznie dołączył do reszty. Jego wzrok przebiegł po zgromadzonych, a bursztynowe oczy zatrzymały się na bracie, który przyjął jego obecność ze zwykłą, niemalże machinalną obojętnością. Dobrze. Nie zamierzał się spoufalać na oczach innych, zwłaszcza gdy wciąż nie do końca wiedział, jakie miejsce zajmuje w tej układance.
Ave, Rivai. — Powiedział szybko, bo gdy starszy wilk zaczął mówić, Rivai słuchał uważnie. Mavi Alov – imię, które obiło mu się o uszy, ale nie miał okazji poznać właściciela osobiście. Na szczęście nie musiał polegać na domysłach – wystarczyło jedno spojrzenie, by wyczuć, że miał do czynienia z kimś, kto wie, co robi.
Kuc brzmi rozsądnie — odezwał się krótko, skłaniając lekko łeb w stronę Wojen. Sam dopiero zaczynał łowy na większą zwierzynę, a chociaż był pewny swoich umiejętności, to nie zamierzał odgrywać bohatera bez potrzeby. W końcu nikt nie chciałby wracać z polowania z pustymi łapami… albo w ogóle nie wracać. Podążył za przywódcą, czujnie omiatając wzrokiem teren. Przytłumione zapachy ziemi i wilgoci mieszały się z wonią zwierząt, niektóre świeże, inne zbyt ulotne, by były istotne. Gdzieś w oddali przemknął zając, ale Rivai, podobnie jak Mavi, zignorował go. Nie tego dziś szukali.

/ obrażenia — 14 HP

Wodospad

: 04 kwie 2025, 21:46
autor: Ammat
— Tak, jestem Ammat — w tym całym zamieszaniu już sam nie był pewien czy się przedstawił, czy się znają czy nie, więc niech i będzie zadośćuczynienie że białas też się przedstawił — aspiruję do zbieracza, dlatego potrzebne jest kopytko — odparłem grzecznie, z notatek wiszących w klanie pewnie wiedział że Mavi to Wojna, Wilk Apokalipsy, spis niby powszechny był. No cóż co racja to racja, sam białas też za bardzo nie miał okazji z nikim opić nawet swoją przysiegę, jakoś tak wyszło. Mówi się trudno i płynie się dalej. Skinąłem głową na propozycję, bo nie widziałem sensu się narażać niepotrzebnie.

Wodospad

: 04 kwie 2025, 23:06
autor: Mavi Alov
Jak się okazało — klanowicze podzielili jego opinię co do doboru ofiary. Mógł zatem skoncentrować się na tropieniu kuca, na co poświęcił sporo energii. Rzadko polował na akurat ten rodzaj zwierzyny; niekoniecznie więc znał jego zwyczaje, chociaż podejrzewał, iż jak większość roślinożerców — konie były raczej stworzeniami stadnymi. Pokonywał kolejne metry, podążając wydeptanym traktem, na który natrafił. Ten wił się nieco pomiędzy roślinnością i kamieniami, aczkolwiek i tak zwierzyna nie była nazbyt delikatna i sporą część przeszkód zamiast ominąć — deptała, miażdżyła, ugniatała.

W pewnym momencie dojrzał odcisk kopyta w błocie, które powstało po jakimś deszczu. Padało raptem kilkanaście chwil temu, więc koń musiał podążać tędy całkiem niedawno. Obwąchał ślad, zapoznając się jak najlepiej z zapachem nieszczęśnika. Malo uniósł łeb, rozglądając się za pozostałymi. Chciał przywołać ich gestem łba. Tych, którzy byli nieco zbyt daleko, ponaglił w nieco inny sposób. Wokół wilków, znajdujących się poza zasięgiem wzroku białego, rozległy się szepty. Głos był im doskonale znany; bezapelacyjnie należał do Maviego i udzielał wskazówek, gdzie powinni się udać. Ponadto spomiędzy zarośli spoglądał na nich — jak mogło się zdawać — Wojna, gestem głowy przywołując towarzyszy i prowadząc ich prosto w miejsce, w którym faktycznie znajdował się chwilowy dowódca. *
* * *


Kiedy wszyscy już znaleźli się we właściwym miejscu, Malo gestem głowy wskazał odciśnięte kopyto. To samo, które pewnie lada moment okaże się dość cennym stopniem do spełnienia kolejnego celu życiowego Ammata. Nie czekając na dalsze komentarze, wierząc, że inni zrozumieli w lot, ruszył w kierunku, w którym oddaliła się ofiara.

Znacie przysłowie "biednemu wiatr w oczy"? W przypadku grupy łowieckiej zdecydowanie nie miało ono prawo bytu. Wiatr uderzał w pyski, niosąc ze sobą zapach ofiary, jednocześnie jednak sprawiając, że Rafał zapewne przez dość długi czas nie będzie świadom czyhającego zagrożenia (zdecydowanie muszę poświęcić nieco czasu na przyswojenie synonimów). Po pokonaniu raptem kilkudziesięciu metrów zapach kuca stał się na tyle intensywnym, iż nie było złudzeń — konina znajdowała się na wyciągnięcie wilczej łapy.



* * *
Mavi czmychnął w krzaki, coby uniknąć nazbyt wczesnego wykrycia przez kopytnego. Przyległ do podłoża, zniżając całe ciało i w takiej właśnie pozycji — nieszczególnie pewnie zdrowej dla nie najmłodszych kości — zakradł się najbliżej ofiary, jak mógł, bez ryzykowania falstartem.
Upewnił się, iż współtowarzysze znajdują się obok, po czym zniknął w ciemnej dymnej smudze, po to jedynie, żeby zaraz znaleźć się bezpośrednio nad łbem konia. Wylądował całkiem miękko na karku zwierzyny, która zupełnie nieświadoma zagrożenia dała się zaskoczyć niczym mały źrebak. Możliwe, że w związku z zaawansowanym wiekiem kopytny miał już nieco przytępione zmysły; słabiej słyszał, gorzej widział, nie wyłapywał tak ostro i wyraziście zapachów. Pazury Wojny oraz mocne wilcze szczęki zakleszczyły się na szyi, którą objął niczym w namiętnym geście, nie chcąc dać się zrzucić z tego rodeo w pierwszej rundzie.
Jaki koń jest — każdy widzi. Szkapa zaczęła wierzgać, podskakiwać i kręcić się wkoło osi, desperacko próbując pozbyć się białej wszy uczepionej jego cielska.

Ivaroth Rivai
____________

* Umiejętność — Fikcja — potrafi sprowadzić na innych złudzenia, wykorzystując do tego zmysły wzroku, słuchu i węchu (omamy wzrokowe, słuchowe, zapachowe).

Wodospad

: 04 kwie 2025, 23:58
autor: Ivaroth
Owszem, Rivaia w jakoś szczególnie wylewny sposób nie powitał. Zerknął tylko na brata, na ułamek sekundy wykrzywiając jeden kącik warg w jakiejś paskudnej parodii cwaniackiego półuśmiechu. I na tym poprzestał. Nie widział potrzeby wysilać się na nic więcej, gdyż po pierwsze, do tego nie przywykł, po drugie, zapewne także i skrzydlaty na to nie liczył. Podejrzewał, że jeśli nagle okazałby mu więcej serdeczności, ten pewnie zacząłby podejrzewać, że coś knuje.
W sumie to pewnie nawet by się nie mylił.
Gdzieś w międzyczasie tylko wziął przykład z drugiego z adeptów i też się krótko przedstawił, nagle zdając sobie sprawę, iż przydałoby się, by większa ilość wilków poznała jego imię.

Niemniej, szybko skupił się na tropieniu, tracąc zainteresowanie bratem. W milczeniu krążył po okolicy, rozglądając się, węsząc i nasłuchując. Jak na razie bezskutecznie. Co prawda znalazł tropy jakiegoś drobnego gryzonia, lecz je zignorował. W efekcie znalazł się nieco dalej od reszty grupy. Akurat pochylał się nad jakimś pniakiem, obwąchując go, kiedy niespodziewanie tuż przy jego uchu usłyszał cichy szept. Głos niewątpliwie należał do Maviego, lecz... Kiedy podniósł głowę samca nigdzie przy nim nie było. Lekko zmarszczył czoło, kiedy mimo to szepty nie ustały. Gdy początkowy szok minął, zdał sobie sprawę z tego, iż ów głos szeptał mu do ucha jakieś instrukcje.
Jeśli przez krótki moment zastanawiał się, czy to nie jakiś podstęp, to szybko mu przeszło i postanowił go posłuchać. W końcu to nie pierwsza rzecz odbiegająca od normy, której doświadczył w swoim krótkim życiu. Widywał już przecież wilki wynurzające się z cieni i odbierające innym stworzeniom ich siły życiowe. Szepty w jego głowie to przy tym nic szczególnie nadzwyczajnego.
W ten sposób odnalazł odpowiednie ślady, które przez chwilę obwąchiwał, zanim zaczął się skradać ich tropem. Przyczaił się w krzakach wraz z resztą wilków, nieruchomiejąc, wbijając tylko czerwone ślepia w ich cel. Nieduży koń, chyba już zresztą nie najmłodszy.
Nie miał w zanadrzu żadnych przydatnych magicznych sztuczek, tak więc wkrótce po tym jak Mavi pojawił się na karku zwierzyny, on wypadł z zarośli, rzucając się ku niej biegiem. Skoczył trochę na oślep, byle by się jakoś wgryźć w okryte krótką sierścią ciało, ostatecznie uczepiając się mięsistego uda kuca. Wbił się w nie całym kompletem pazurów i zębisk, tak mocno jak był tylko w stanie, czując jak po jego grzbiecie przebiega dreszcze satysfakcji, gdy zwierzyna zareagowała na ów niespodziewany atak, a w pysku pojawia się posmak krwi.

Wodospad

: 05 kwie 2025, 0:15
autor: Ammat
Nachylił łeb do ziemi i ruszył bezzwłocznie za Mavim. Także zaczął tropić kuca bo w tej decyzji byli jednogłośni. Nastawił uszy do przodu nasłuchując tupanie kopyt, może tętent koni? Jakiś mały kucyk może się zagubił? Spoglądał co jakiś czas również na adeptów czy gdzieś się nie zgubili w trakcie poszukiwań. Szedł na tyle daleko by móc szukać nowych tropów ale na tyle blisko by widzieć każdy ruch i gest przewodnika.
Kiedy zawiał wiatr wiedział już że gdzieś w pobliżu znajduje się ich ofiara. Co prawda czujność nie była jego mocną stroną ale nie każdy musi być we wszystkim dobry nie ? Gdy Wojna dał znać że już jesteśmy blisko zwierzyny przylgnąłem do ziemi by zaraz wyskoczyć tuż za wilkiem lecz — od przodu zwierzyny która nie dość że wierzgnęła to jeszcze stanęła dęba. Podskoczyłem na nogach do szyi łapiąc łapami grzywę i wgryzając się mocno. Zawisłem na niej nie chcąc puscić cielska — nie może nam teraz uciec o co to to nie!

Wodospad

: 05 kwie 2025, 11:57
autor: Rivai
Rivai trzymał się nieco z tyłu, jak zwykle — niby nie do końca z bierności, bardziej z chłodnej kalkulacji. Nie było sensu rzucać się w pogoń, póki nie miał pewności, że to odpowiedni moment. Zawiał wiatr, a on wciągnął zapach ofiary głęboko w płuca. Zapach starego konia i wilczej ekscytacji. Nie mógłby go pomylić z niczym innym. Kiedy Mavi zniknął w smugach cienia, a Ivaroth z Ammatem ruszyli do ataku, Rivai nie pozostał dłużny. Nie był z tych, co stali i gapili się, aż krew zacznie chlustać. W jednym płynnym ruchu rozłożył skrzydła i użył ich jak płetw bojowych – jeden mocny ruch, który nadał mu impetu i runął prosto w bok zwierzęcia. Pazury rozorały skórę na zadzie, a sam Rivai natychmiast wgryzł się w miękkie miejsce między biodrem a brzuchem. Smak krwi uderzył mu do głowy, gorący, ciężki, znajomy.
Leż — mruknął bardziej do samego siebie niż do ofiary, trzymając się kurczowo.
Nie musiał się wychylać ani pokazywać. Nie szukał poklasku. Ale był tam. Wgryziony w mięso. Niezbędny. Na ułamek sekundy jego spojrzenie przesunęło się w bok — ku Ivarothowi. Niebieskie ślepia spotkały się na moment z krwistym spojrzeniem brata. Nic nie powiedział. Nie musiał. Uznanie? Sprawdzenie, czy żyje? Może po prostu odruch. I zaraz zniknął znowu — we wgryzieniu, w zadaniu, w roli.

Wodospad

: 05 kwie 2025, 20:06
autor: Mavi Alov
Mimo pozornego zafiksowania na ofierze pozostawał czujnym. Wiedział doskonale, że konie są zwierzętami stadnymi. Nie chciał dać się zaskoczyć, więc — na ile to oczywiście możliwe — starał się pilnować, czy z zarośli nie pędzą na nich przyjaciele rychłego denata. Póki co nie dostrzegł niczego takiego; nie wyczuł też więcej zapachów czy nie słyszał, by kuce tuptały w pobliżu. Jako była zjawa doskonale jednak wiedział, jak łatwo oszukać zmysły i dać zwieść się pozorom. Jeśli tylko miał szansę ograniczyć obrażenia "podwładnych" — zamierzał wykorzystać to w pełni.

* * *

Sytuacja była bardzo dynamiczna. A tam, gdzie wiele się dzieje, nietrudno o wypadek. Niektórzy zaś mają pecha, podczas, kiedy inni rodzą się pod szczęśliwą gwiazdą.

Mavi Alov poszedł na pierwszy ogień i jako pierwszy poczuł, że koń, choć stary, to jednak całkiem jary. W momencie, kiedy przyszły obiad stanął dęba wymachując przednimi kopytami, jeszcze nim pozostali drapieżcy dotarli do ofiary, trzepnął solidnie twardym łbem, uderzając nim w Malo. Impet był na tyle silny, żeby odbić wilka niczym piłkę. Wojna był widocznie zbyt rozkojarzony wypatrywaniem potencjalnego zagrożenia, by w porę zareagować. A mama mówiła, że nadgorliwość gorsza od faszyzmu. Nie dość, że samiec stracił przyczepność i wylądował na ziemi, nie zdążywszy na tyle zareagować, by przybrać wygodną pozycję do lądowania (cytując klasyka: upadł i sobie głupi ryj rozwalił), to jeszcze dostał gonga w łeb, co na chwilę go zamroczyło. (-20pż).

Zaraz potem kolejne wilki dopadły do starego ogiera, na cel obierając kolejne fragmenty jego cielska. Jeszcze nim kuc wrócił kopytami na ziemię, Ammat uczepił się grzywy, zawieszając się na zwierzęciu niczym bożonarodzeniowa bombka na choince. Jednak w momencie, kiedy ofiara powróciła na podłoże przodem ciała, wilk wylądował tuż obok — wszystko wydarzyło się na tyle szybko, iż biały rogacz nie zdążył, podobnie jak wcześniej Malo, odpowiednio ułożyć ciała, przez co źle nastąpił na jedną z łap, wykręcając ją w nieprzyjemny sposób. (-6pż).

Ivaroth następnie za cel obrał udo kuca, co miało okazać się niekoniecznie trafnym wyborem. Owszem, znalazł się zębiskami wyjątkowo blisko newralgicznych naczyń krwionośnych, a przerwanie tętnicy udowej na pewno zakończyłoby się szybkim wykrwawieniem kuca, niemniej biednemu zawsze wiatr w oczy, nóż w serce i chleb masłem do ziemi. Kopytny nie zamierzał łatwo się poddać, widocznie był fanem pewnego bardzo silnego mężczyzny i jako lojalny kibic wyznawał zasady przez mięśniaka wyznaczone: tanio skóry nie sprzeda. I chociaż pierwsze uderzenie kopytami adept zamortyzował (zapewne zupełnie nieświadomie) potężnie zbudowanymi rogami, prawdopodobnie mózgownica boleśnie zakołysała się w obrębie czaszki wilka. Wstrząśnienia mózgu nigdy nie są przyjemne. Na domiar złego chwilowe oszołomienie sprawiło, że uścisk szczęk młodego zelżał, przez co pod wpływem kolejnego końskiego fiknięcia adept po prostu "oderwał się" od uda, przekoziołkował ponad zadem szkapy i upadł. (-31pż).

Mało brakowało, a koń rozdeptałby czerwonookiego. Na szczęście na ratunek przybył Rivai. Po krótkiej wymianie braterskich spojrzeń między braćmi, zaraz po pozbyciu się z siebie Ivara, kuc klęknął, osłabiony, bliski poddania się. Zarzucał nerwowo łbem, próbował się wiercić — ale wstać i ustać na nogach nie miał już siły. Upadł całkiem niedaleko Ivara, na szczęście nie czyniąc mu już żadnej krzywdy. Inna sprawa, że bardzo szybko runął na bok, wprost na skrzydlatego, przygniatając mu całkiem boleśnie jedno ze skrzydeł, jednocześnie unieruchamiając czarnego. No, cóż, przynajmniej posłusznie wypełnił polecenie adepta... (-14pż)

Koń, chociaż wciaż żywy, z całą pewnością był niedaleko tej cienkiej granicy, przez którą przerzucić go chciały wilki.


* * *

Minęło nieco czasu, nim Malo doszedł do siebie. I chociaż zaiste było to kilkanaście sekund — dla niego czas się paskudnie dłużył. Ruszył w stronę kuca, chcąc pomóc innym, jednak coś go zablokowało. Czarny młodzik, który przeleciał dobre metry całkiem jak szmacianka lalka. Wojna zniknął w smugach Czarnego Ognia, materializując się tuż obok Ivarotha. Pewnie gdyby miał lepszy refleks, byłby w stanie zamortyzować upadek rogatego.
jak się czujesz — spytał zamiast tego dość mrukliwie, trącając tamtego nosem. Nie było czasu na leżenie. Kuc podjął właśnie próbę podniesienia się i wystarczyła chwila, żeby rozgnieść czaszkę adepta. Malo złapał go więc za kark i przeciągnął nieco dalej, poza "strefę rażenia".


/ Dobijamy gada. Ostatnia osoba niech da w poście info, że koniec polowania i możemy zająć się odcinaniem kopyt czy coś x"D

Wodospad

: 06 kwie 2025, 8:38
autor: Ammat
Kiedy tylko kuc próbował się podnieść, białas szybko zareagował i wyrwał kawałek mięsa na żywca przy głównej tętnicy szyjnej, nie patyczkował się przy tym by przygnieść całym cielskiem konia by dać mu się wykrwawić na leżąco. Kątem oka obserwował Mavi i adeptów czy są w bezpiecznej odległości, w razie gdyby ofiara chciała jeszcze wierzgnąć. Na szczęście dla wilków to już był koniec. Kuc oddał kilka spazmatycznych ruchów by ostatecznie z trzaskiem upaść na ziemię. To już był koniec. Łapa bolała niemiłosiernie ale na szczęście to chyba tylko skręcenie i nic poważniejszego. Nie dawał po sobie poznać że coś go boli. Nie widział w tym sensu , wszystko się samo zagoi po czasie. Nie zbyt korzystał z uzdrowicieli.

Wodospad

: 06 kwie 2025, 11:01
autor: Ivaroth
Jeszcze przez chwilę zawzięcie kąsał ofiarę, wręcz rozkoszując się jej bólem, strachem i roznoszącym się wokół zapachem krwi. A potem wszystko wydarzyło się stanowczo zbyt szybko.
Niespodziewanie oberwał prosto w łeb i to tak mocno, że na moment aż go zamroczyło. Zupełnie odruchowo rozluźnił uścisk, co skończyło się tak, jak można się było tego spodziewać — przy kolejnym wierzgnięciu ofiary został wyrzucony w powietrze, przeleciał nad zadem kuca i wylądował ciężko na ziemi, lądując boleśnie na grzbiecie. Z jego perspektywy wszystko działo się okropnie szybko. W jednej sekundzie szarpał zawzięcie ofiarę, wymieniając przy tym krótkie spojrzenie z bratem, a w następnej dostał prosto w łeb i nagle znalazł się na ziemi, obolały i okropnie zdezorientowany. W czaszce okropnie go łupało, grzbiet miał obolały, a w pysku czuł posmak krwi — w sumie nie wiedział, czy należała ona do zwierzyny, którą przed chwilą podgryzał, czy też jego samego, nie był bowiem tak do końca pewien, czy podczas tego upadku nie ugryzł się w język. Przez moment nie wiedział, co działo się dookoła. Dopiero kiedy w jego polu widzenia pojawiła się jakaś biała sylwetka, skupił na niej wzrok, przy czym zdał sobie sprawę z tego, że patrzy na Maviego. Samiec coś do niego mówił. Sens jego słów dotarł do niego z pewnym opóźnieniem. Skupił na nim wzrok, otworzył pysk i w odpowiedzi wymamrotał kilka siarczystych przekleństw, które w jego mniemaniu idealnie opisywały to, jak teraz się czuł.
Został odciągnięty od padającego kuca, zanim tak naprawdę zdążył w jakikolwiek sposób zareagować. Nie protestował, być może po części dlatego, że chyba tak do końca jeszcze nie przywykł do tego, by ktokolwiek mu pomagał. Jako szczeniak musiał liczyć tylko na siebie, skoro rodzice mieli go gdzieś, a rodzeństwo było w takim samym położeniu, jak i on. Teraz, kiedy podrósł, stał się nieco silniejszy i zaczął się uczyć, inni członkowie klanu zaczynali odnosić się do niego zgoła inaczej. Może dlatego, że w końcu mógł być bardziej przydatny.
Teraz jednak nad tym nie rozmyślał. Kiedy już pierwszy szok minął, zrozumiał co właściwie się stało. I poczuł jak ogarnia go wściekłość, rozlewając się po jego ciele gwałtowną falą, sprawiając, że mimowolnie się nastroszył. W czerwonych ślepiach błysnęła iskierka szaleńczego gniewu, kiedy skierował je w stronę tego cholernego kuca, którego opuszczały już siły. Miał ogromną ochotę po prostu go niego podejść i rozszarpać mu gardło. Jednak nie zdążył. Głównie dlatego, że kiedy zdołał podnieść się na nogi, trochę się przy tym zachwiał, tracąc na tym cenne sekundy. W tym czasie dopadł go już Ammat, a jemu pozostawało tylko obserwować, jak wykrwawia się na śmierć. Może i w normalnych okolicznościach uznałby oglądanie, jak zdycha za całkiem satysfakcjonujące widowisko, teraz jednak czuł pewien niedosyt. Miał wrażenie, że poniósł porażkę. I okropnie mu się to nie podobało.
Pozostało mu tylko ustawić się tak, by mieć jak najlepszy widok na wytrzeszczone ślepia roślinożercy, w których powoli gasło życie. Nie chciał przegapić momentu śmierci, być może w głębi ducha licząc na to, że poprawi mu to humor. Przysiadł w miejscu, nie do końca pewny, czy łapy nie odmówią mu posłuszeństwa. Wpatrywał się prosto w te ślepia, kipiąc złością.
Jebane ścierwo — warknął pod nosem pod adresem kuca, po czym splunął z niesmakiem śliną pomieszaną z krwią.

Wodospad

: 06 kwie 2025, 18:43
autor: Rivai
…zdołał się dźwignąć na drżące łapy, potrząsając łbem, jakby próbował pozbyć się z niego zamglenia i bólu. Nadal czuł w czaszce pulsowanie, jakby coś próbowało się z niej wyrwać, ale miał świadomość, że walka się skończyła, a nie było sensu nadmiernie się mazgaić. Ot, krew płynie — to znaczy, że żyje. Podniósł łeb i spojrzał na cielsko martwego już kuca. Czuł zapach śmierci, metalu, błota i potu, jakby jego nozdrza chciały zapamiętać ten moment i wyrzeźbić go w świadomości.
— Skończone — burknął chrypliwie, ocierając krew z pyska o przednią łapę. — Możemy brać się za łupy.
Zbliżył się jeszcze do martwego konia i dla pewności pacnął go łapą w bok. Nic. Zero reakcji. Tylko ciepłe, bezwładne mięso. Odwrócił się więc na moment, by rzucić spojrzenie pozostałym, upewnić się, kto jak się trzyma. Mimo obolałych kości, mimo własnej porażki w tej jednej chwili, poczuł też dziwną satysfakcję — wzięli coś dużego. Razem. Przeżyli.
— Kto ma sztylet? — rzucił jeszcze pół-żartem, przymierzając się, by odciąć kilka kopyt. Tylko cicho, bo może się okazać, że to jego właśnie wyznaczą do roboty.