Strona 4 z 6
Lodowiec
: 23 maja 2025, 21:23
autor: Averill
Averill chyba był jednym wielkim absurdem biegającym na czterech łapach.
— priorytety ? Polowanie zawsze będzie dla mnie super rozrywką choć nieco się martwię bo ... spodobała mi się jedna wadera ale wyobraź sobie... że jest vege — mruknął zakłopotany. A on właściwie lubił polować, lubił mięso. Na tej vegańskiej diecie głodował.
— Znajdziemy gagatka — uśmiechnął się i przyśpieszył z nosem do ziemi. Kątem oka rozejrzał się też gdzież to może być nasza ofiara. W końcu dojrzał ją na szczycie lodowca!
Lekko pchnął barkiem Vaela i pokazał łapą by być jak najciszej i nie spłoszyć foczki
Lodowiec
: 23 maja 2025, 22:02
autor: Vaelcarth
Vael spojrzał na niego z mieszaniną rozbawienia i niedowierzania. Ten wilk naprawdę potrafił zagaić temat w najmniej spodziewanym momencie. Nachylił łeb niżej, zbliżając się do Averilla tak, by nie spłoszyć ofiary.
— Vege? — parsknął cicho, krótko, bardziej w reakcji niż z kpiny. — Nie dziw się, że głodujesz. Może da się to jakoś… pogodzić. Ty polujesz, ona zbiera zioła. Równowaga, nie?
Zamrugał powoli i przeniósł spojrzenie na szczyt lodowca. Foka wyglądała na spokojną, nieświadomą. Kiwnął głową w stronę Averilla — dobra robota. Zasunął się za lodową formację, skracając dystans niemal bezszelestnie.
— Na trzy — szepnął. — Ale bez filozofii miłosnej w trakcie skoku.
Lodowiec
: 23 maja 2025, 22:30
autor: Averill
Wilk z trudem powstrzymał się od chichotu bo teraz nie był im potrzebny dodatkowy hałas niż ich krok. Zmarszczył czoło analizując tą Vaelową Równowagę. Nie do końca był pewien czy Casca by się na to zgodziła. Ale cóż teraz miał inne rzeczy na głowie. Machnął głową odganiając myśli.
— Na trzy — szepnął i kiedy wskazał liczbę 3 Averill nie czekał na dodatkowe zaproszenie, skoczył w kierunku foczki szybko niczym błyskawica.
Lodowiec
: 23 maja 2025, 22:59
autor: Vaelcarth
Vael skoczył tuż za Averillem, lecz foka walczyła zawzięcie. Szarpnęła się, wbijając zęby w jego bark, aż zacharczał z bólu. W tym samym momencie jego łapa ześlizgnęła się z lodu. Stracił równowagę i runął bokiem na wystający, ostry kawał lodu — rozciął sobie żebra. Zawył, ale nie puścił. Zacisnął szczęki na karku foki, wbijając się w nią z dziką determinacją. Krew zalewała mu futro, ból pulsował z dwóch stron, ale nie puszczał.
— Averill, dobij ją! — syknął przez zęby, tnąc wzrokiem lodowe pole.
— 56 HP
Lodowiec
: 23 maja 2025, 23:58
autor: Averill
Wilk po prostu z całą energią rzucił się jeszcze mocniej na fokę (-29) ale ta ugryzła go mocno w bok. Samiec jęknął ale dobił skurczysyna z płetwą. Dobił ją pazurem w szyję i kłami szybko by ta już przestała się ruszać. W końcu foczka opadła w ostatnich konwulsjach. Zostawil jednak ciało foki i pobiegł do Vaela.
— Jak się czujesz? Mamy tą gadzinę — syknął bo też nie dostał mało w ryj.
Lodowiec
: 24 maja 2025, 14:16
autor: Vaelcarth
Vael zwalił się na bok z głuchym jękiem, gdy ostatni odruch foki wreszcie zgasł pod zębami Averilla. Jego łapa bezwładnie osunęła się po lodzie, zostawiając za sobą smugę krwi. Oddech miał urywany, ciężki — jakby każdy wdech rozrywał go od środka.
— Kurwa… — warknął cicho przez zaciśnięte zęby. Bark pulsował gorącem, a ból w boku… nie był już tylko bólem. Czuł pod ja swych łapach coś lepkiego. Coś, co nie powinno się sączyć z tego miejsca. Zaczął się podnosić, ale coś zgrzytnęło wewnątrz. Zamrugał, świat na chwilę się rozmył. Ale nie mógł się tu zatrzymać. Nie wśród krwi i topniejącego śniegu. Zacisnął zęby i wsparł się na jednej łapie. W drugą wrżnął zębami, żeby zdusić krzyk — musiał przemieścić uszkodzoną kończynę, zanim zesztywnieje. Uczucie, jakby wbijał sobie rozżarzoną szpilę między żebra, niemal go powaliło z powrotem.
— Potrzebuję.. z niej... tłuszcz... — jego głos był chrapliwy, jakby mówienie samo w sobie raniło gardło. Zamrugał, spojrzenie miał przyćmione, ale uparcie trzymał się przytomności. Uparte, uparte psisko — nawet poszarpany, z raną ciągnącą się wzdłuż boku, z trudem trzymał się łap. Nawet nie dla siebie. Dla zasady.
Lodowiec
: 24 maja 2025, 18:28
autor: Averill
Wilk szybko przeciął pach ciach, martwą fokę zbierając z niej skórę i tłuszcz. Oczywiście Tłuszcz foczki włożył do torby Vaela.
— nic się nie martw będzie dobrze — mruknął i dźwignął Vaela na plecy. Teraz musiał go zanieść do medyka i to czym prędzej. Sam też krwawił z boku bo tam go użarła paskudna foka.
— będzie dobrze — mruczał pod nosem ale tak że czarnofutry mógł słyszeć/zt 2
Lodowiec
: 24 maja 2025, 19:03
autor: Vaelcarth
Samiec uniósł powieki z wysiłkiem, kiedy jego ciało zostało poruszone. Czuł, jak torba uderza lekko o jego bok z każdym krokiem Averilla. Wciąż pachniała foczym tłuszczem. Jego tłuszczem. Ich łupem.
— Torba... — wymamrotał, nie do końca pewny, czy na głos, czy tylko w myślach. Ale czuł, że tam jest. Że jego ofiara nie poszła na marne. To było dla niego ważne — nie tylko przez praktyczność, ale przez to, że mimo krwi, bólu i ostrych krawędzi lodu… dokonał tego. Jego głowa opadła na kark towarzysza, ciężka jak głaz. Świadomość zacierała się co chwila. Zimne błyski rzeczywistości przeplatały się z ciemnością, w której szeptały mu dzikie obrazy — ogień, krew, foka walcząca jak demon.
— Averill... Nie zgub torby... — wychrypiał, a jego głos był już ledwie tchnieniem. Nie miał siły się śmiać, choć chciał. Zabrzmiało to jak żart, ale w jego oczach wciąż tliła się powaga. Znowu odpłynął. I znów wrócił, jękliwym sapnięciem.
— Nie śpij, Vael... nie teraz... Jeszcze tylko trochę... — mówił do siebie w głowie, z determinacją taką samą jak wtedy, gdy wbijał zęby w kark foki. Ale świat wirował. I tylko głos Averilla, jego powtarzane „będzie dobrze”, trzymał go jeszcze w tej rzeczywistości. Jeszcze kilka kroków. Jeszcze kilka tąpnięć torby o bok. Jeszcze trochę życia. Został wyniesiony.
/zt
[ wydobycie tłuszczu ]
Lodowiec
: 28 maja 2025, 17:58
autor: Rothive
+18
Kalahtem pisze:
+18
Nie zareagował już na jej pytanie choć gdyby okoliczności były inne — miałby już pewnie przygotowaną odpowiedź. W tej chwili skupił się na niej i sygnałach jakie wysyłało do niego jej wyjątkowo chętne do współpracy ciało. Z pełną satysfakcją obnażył zębiska w parszywym uśmiechu, nie pozwalając jej nawet dokończyć zadanego w wyraźnej konsternacji pytania. Po prostu powtórzył czynność, drażniąc raz za razem to niezwykle wrażliwe na dotyk miejsce na jej ciele, dając jej dobrowolnie to, czego sam jeszcze chwilę temu od niej oczekiwał. Jej ogon nie oponował, ciało całkowicie poddało się jego woli zachęcając go do posunięcia się o krok dalej. Cofnął pysk, zgarniając językiem z warg resztki jej soków, a potem odetchnął niespokojnie, czując jak jego "lizak" pulsuje boleśnie za nic mając sobie jego wcześniejsze próby przygaszenia jego zapału. Dość instynktownie chwycił ją łapą za biodro, podciągając wyżej jej szary kuperek, a potem przylgnął do niej gwałtownie własnym ciałem, sztywnym przyrodzeniem ocierając się wygłodniale o jej kobiecość. Wbrew temu jak się zachowywał i co sobą reprezentował — wcale nie miał w tym temacie zbyt dużego doświadczenia. Właściwie to nigdy wcześniej tego nie robił, a przynajmniej nie z drugą osobą. I to taką całkiem żywą, posiadającą nawet jakąś tam tożsamość i osobowość. Może gdzieś tam w środku nawet trochę się denerwował choć starał się nie dopuszczać tej emocji do głosu. Bo tak, dla niego sprawa była już przesądzona. To wszystko zaszło zbyt daleko by mógł się teraz tak po prostu, jak frajer wycofać. Zamierzał doprowadzić to do końca. Szczypnął Rothive zębami niezbyt mocno po karku i grzbiecie, nie będąc nawet świadomym tego, że gesty te w domyśle stosowane były w dużej mierze celem rozluźnienia mniej lub bardziej spiętej partnerki. Nie myślał tymi kategoriami. Właściwie to... No nie oszukujmy się — w ogóle w tej chwili za bardzo nie myślał.
Totalnie nie pamiętam, jak to ustaliliśmy, ale chyba leciałyśmy na pieska?
Nie miała pojęcia, co dzieje się z jej ciałem. Dlaczego miała trudności z łapaniem oddechu? Dlaczego czuła to dziwne drżenie w dolnych partiach brzucha? Dlaczego jej kobiecość zdawała się pulsować? I przede wszystkim... dlaczego odczuwała dziwne ciepło oraz przyjemność, której pochodzenia nie była w stanie namierzyć? Chociaż początkowo pieszczoty
Kalahtema nieco ją krępowały (litości, on ją lizał tak blisko pupy...) — szybko odkryła, że to całkiem miłe. Z czasem zaczęła się nawet nieco odprężać, kompletnie zawierzając koledze we wszystkim. Nawet, jeśli biały nie miał za wiele doświadczenia — ona przecież nie miała go wcale i naturalnie uznała, iż On wie więcej o tym, co się właśnie dzieje. Zresztą łatwość, z jaką przejął kontrolę oraz pewność w każdym kolejnym ruchu sprawiły, iż nie zaświeciła się nawet najmniejsza żaróweczka zwątpienia, która mogłaby ściągnąć na siebie chociażby cząstkę uwagi Roth. Mógłby chyba nawet wyrwać jej właśnie łapę, a pewnie nie zaprotestowałaby uznając, że
tak właśnie musi być.
Z jakiegoś powodu spomiędzy jej warg wyrwało się ciche jęknięcie, gdy twarda męskość basiora przylgnęła do rozgrzanej kobiecości. Niedoświadczenie sprawiało, że wszystko było dla niej cholernie nowe. I zarazem — cholernie piękne, czego nie rozumiała i na czego zrozumienie nie zamierzała teraz marnować czasu i energii. Podświadomie wiedziała, iż ta druga może jej się bardzo przydać do czegoś zupełnie innego. Odwróciła lekko łeb, próbując na neigo spojrzeć. Ugryzienia chyba nawet nie poczuła — nie na poziomie świadomym, bo jej ciało, a jakże, drgnęło lekko, jakby próbując odskoczyć od zagrożenia. Ale... Zagrożenia nie było, nie tu, nie teraz. Prawda?
—
Twój lizak... — stęknęła cicho, próbując znaleźć jego spojrzenie, czego jej nie ułatwiał. Być może było to całkiem niemożliwe. Czuła jego oddech tak blisko... Ciepło wydechu łaskotało ją, wdzierając się pomiędzy kosmyki sierści samicy. —
Co... Co robisz? — Głos jej zadrżał. Zapytała tak cholernie cicho, że być może wilk nawet nie miał szansy jej dosłyszeć, choć przecież był tak blisko... Tak podniecająco blisko...
Lodowiec
: 28 maja 2025, 20:01
autor: Kalahtem
+18
Jęk jaki z siebie wydała trochę go zaskoczył, zwłaszcza na tak wczesnym etapie ich wspólnej przygody. Wiedział jednak widocznie, że to dobry omen. Nie bawił się w ten sposób pierwszy przecież raz, doskonale wiedział jak trudno momentami było zdusić w zarodku chęć wyrzucenia z siebie nagromadzonych emocji w cichym westchnieniu czy wnet zdławionym krzyku. Gdy jej ciało drgnęło w pozostałościach zdrowego rozsądku nakazującego natychmiastową ucieczkę ze strefy zagrożenia — dla pewności wczepił pazury w jej uda, ani myśląc ją teraz spod siebie wypuszczać. W jej głosie słyszał wątpliwość ale bez problemu to zignorował, wstrzymując na chwilę, dość nieświadomie oddech.
— Spodoba ci się. — odszepnął gdy już przypomniał sobie na jakiej zasadzie funkcjonują płuca. Nie był mistrzem samokontroli dlatego kończąc zaledwie zdanie, bez ostrzeżenia dość gwałtownym pchnięciem wtargnął do jej ciepłego, wilgotnego wnętrza. Oczywiście nie miał pojęcia o tym, że mogło być to dla niej bolesne. Zarówno Neffrea jak i Gressil pominęli ten szczegół przy okazji wykładu z dziedziny edukacji seksualnej. Skupił się też zresztą głównie na własnych doznaniach bo nagle okazało się, że to zupełnie inny poziom satysfakcji kiedy pod sobą miało się dla odmiany całkiem żywą i ciepłą istotę. Nawet nie próbował zdusić w sobie tych emocji i po prostu mruknął jej wprost do ucha, sygnalizując w ten sposób jak bardzo było mu teraz dobrze. Nie zwlekał zbyt długo, instynkt i chęć pogoni za błogą przyjemnością popchnęła go dalej wprawiając wkrótce jego biodra w ruch. Mocny i chaotyczny tak jak i cała jego osobowość.
Rothive
Lodowiec
: 28 maja 2025, 20:16
autor: Rothive
+18
Spodoba ci się.
Uwierzyła mu, chociaż kompletnie nie miała pojęcia, na jakiej zasadzie. Przecież jeszcze chwilę temu oszukał ją, nabijał się z niej, udawał, że umiera, żeby jej tylko dokuczyć. Dlaczego więc teraz, tak po prostu i bez krztyny refleksji, podążała za nim niczym bydło na rzeź?
Jak się szybko okazało, nie powinna mu ufać.
Poczucie błogości oraz spokój wywołany jego obietnicą bardzo szybko zostały zmącone bolesnym uczuciem rozdarcia. Tam, pod ogonem. Jednocześnie jednak czuła, że to nic związanego z pupą. On... Wsadził jej lizaka? Tam, troszkę niżej? Zarzuciła głową, poderwała ciałem, całkiem, jakby chciała uciec. Nie rozumiała, co się stało, ale zakwiliła z bólu — a bólu nie lubiła! Zwłaszcza nie w tym dziwnym miejscu. Z jakiegoś powodu czuła coś na kształt zakłopotania, wiedząc, że Kalahtem znalazł się tak blisko tamtych regionów jej ciała. Poczuła, jak jego pazury ją przytrzymują, co tylko wzmogło rosnącą pod sercem panikę.
— Boli! — poskarżyła się. Jednak im mocniej próbowała się wywinąć i im bardziej poruszała zadkiem i spinała mięśnie, tym mocniejszym było uczucie nieprzyjemności. Postanowiła zatem podjąć nieco innej strategii. Rozluźniła się. I chociaż w tym krótkim momencie poczuła palącą wręcz nienawiść do białego oraz wściekłość na to, co jej zrobił, czuła instynktownie, że nie tędy droga. Odetchnęła głębiej, spróbowała nie myśleć o cierpieniu, jakie jej fundował swoją niedelikatnością.
Nie potrafiła się rozkoszować zbliżeniem. Nie umiala odegnać od siebie myśli o odczuciu dyskomfortu.
— Proszę, zwolnij... — załkała błagalnie.
Chociaż bowiem nie wiedziała, co z nią robił, czuła, że wszystko to wynika z ruchów jego ciała. Tak bliskiego, tak rozpalonego, tak upragnionego. Nie miała pojęcia, że może kiedykolwiek pragnąć AŻ TAKIEJ bliskości z jakimś tam wilkiem... To bardzo dziwne!
Lodowiec
: 29 maja 2025, 0:08
autor: Kalahtem
+18
Krzyczała. Słyszał, że coś krzyczała ale nie rejestrował co właściwie. Zresztą... Powinien się tym przejmować? Tamta pod Gressilem też przecież krzyczała i zostało to uznane za całkowicie normalne zarówno przez niego jak i przez przybyłą chwilę potem błękitnooką boginię. Taka widocznie kolej rzeczy, one po prostu były jakieś inne. Nawet cała ta szarpanina nie wybiła go z rytmu, miał dość siły by przytrzymać ją w miejscu i to też uczynił, ani myśląc przerywać stosunek. Zbyt dobrze mu było, zbyt pewnie się czuł, zbyt mocno się na tym zafiksował. Czuł drobny opór, nasilający się z każdym kolejnym pchnięciem ale uczucie silnego opinania choć momentami ograniczało jego swobodę to zasadniczo jedynie potęgowało doznania. Rothive znalazła się właśnie w wyjątkowo niekorzystnym położeniu. Co gorsza — Kalahtem wcale nie rozumiał, że robił jej krzywdę. Nie przypuszczał też, że ich doznania mogą się od siebie aż tak znacząco różnić. W końcu jemu przecież było jak w niebie.
Jej łkanie obiło się echem po jego czaszce ale rozszyfrowanie słów, które ze sobą niosło zajęło mu znacznie więcej czasu niż zazwyczaj. Euforia odbierała u rozum, hamując zdolności poznawcze i czyniąc go niewrażliwym na zewnętrzne bodźce. W końcu jednak udało jej się przebić przez niewidzialną barierę, a chwilę potem nadeszło jej zbawienie.
Przestał.
Choć prosiła go jedynie o regulację tempa — przestał poruszać się zupełnie. Wciąż trzymał ją przy sobie, próbując uspokoić kołaczące w jego piersi serce. Sapał ciężko, jak po przebiegnięciu maratonu, choć do mety miał jeszcze przecież całkiem spory kawałek.
— Co..? Czemu? — brzmiał na zaskoczonego. Nie rozumiał jej potrzeb zupełnie ale przynajmniej zrozumieć próbował. Być może nieco późno zaczął czytać wysyłane przez jej ciało komunikaty ale czy można go za to winić? Musiała zrozumieć z jak ogromną walczył pokusą, zwłaszcza że nigdy wcześniej nie musiał martwić się o cudze doświadczenia. Poruszył się w niej nieco niespokojnie ale przynajmniej z ostrożnością, o którą go prosiła. Nie było to dla niego ni w ząb naturalne ale im dłużej utrzymywał to leniwe tempo tym bardziej zaczynał się do niego przekonywać. Miał przynajmniej czas by złapać oddech, odpocząć chwilę po intensywnym natarciu i zregenerować siły przed kolejną szarżą. No i — co go trochę zaskoczyło — wciąż było w sumie całkiem przyjemnie.
Lodowiec
: 30 maja 2025, 10:43
autor: Rothive
+18
Zacisnęła powieki. Tak bardzo nie chciała się rozpłakać. Tak bardzo nie mogła się rozpłakać.
Nie miała pojęcia, czy jej prośby w ogóle dotrą do uszu Kalahtema. Z jakiegoś powodu odnosiła wrażenie, że jakby... odrobinę... stracili ze sobą kontakt. Może to wina tego, iż nie była w stanie spojrzeć w te jego jadowite jadeitowe oczy? Czuła pieczenie pod powiekami, im bardziej próbowała zatrzymać łzy — tym bardziej czuła, że to nie wychodzi. Jej policzki wkrótce były już całkiem wilgotne od gorących łez. Łez, których nie chciała i których się wstydziła. Nawet bardziej, niż wstydziła się reakcji swojego ciała i bliskości białego basiora.
Zamarła, gdy się zatrzymał. Poruszyła uchem, kiedy ciepło jego słów musnęło rozgrzanej skóry. Nie tego chciała. Nie chciała, by przestawał. Organizm młódki wysyłał do niej wyjątkowo sprzeczne sygnały. Była o to na siebie zła. W końcu skoro wcześniejsze pieszczoty były czymś tak rozkosznym, dalsze kręcenie się wilka w TAMTYM miejscu nie powinno być nieprzyjemne — nie było w tym logiki. Chciała czuć jego ciało na sobie, chciała czuć je w sobie. Bo chociaż nikt jej tego nie wyjaśniał, bo chociaż nie była najostrzejszym narzędziem w szopie — sygnały, jak odbierać bodźce, były tak oczywiste, że nawet ona rozumiała. Nie wiedziała tylko, po co w zasadzie wsadzał jej lizaka TAM — ale odnosiła wrażenie, że i jemu się to z jakiegoś powodu podoba. Jej ciało dawało pewne sygnały. Jej instynkty dyktowały, co robić. Fizycznie była na tyle rozwiniętą, by hormony robiły swoje. Mentalnie... Cóż, to całkiem inna sprawa.
— Nie... nie przestawaj.. Po prostu... Rozrywasz mnie od środka... — przyznała zawstydzona. Ciche piśnięcie, nieśmiałe, niepewne — miała jednak nadzieję, że do uszu kochanka dotarło.
Stęknęła cicho, gdy znów sie poruszył. Tak było lepiej. Zaczynała się do niego przyzwyczajać; przyzwyczajać się do całkowicie nowej sytuacji, w jakiej się znalazła. Nie myślała o ciąży, gdzieżby, chyba nawet niekoniecznie zdawała sobie sprawę z ewentualnych konsekwencji tej lizakowej zabawy. Nie myślała o niczym, a jedyną namiastką zmartwienia był tylko ból. Ten jednak słabł z każdą kolejną chwilą, którą dawał jej ciału na adaptację do nowych warunków. Wbiła mocniej pazurki w lód, odczuwając narastającą na powrót ekscytację. Przyjemność, której źródło chyba zaczynało powoli do niej docierać.
Zaimponowało jej, że zainteresował się jej prośbą. Że zareagował. Że skupił się w tym wszystkim też na niej. W tej jednej chwili Kalahtem wydał się jej idealny. Perfekcyjny. Atrakcyjny był już zawsze, chociaż przecież nie próbowała na niego patrzeć w taki sposób. Może nawet nie wiedziała, że można tak patrzeć na jakiegokolwiek samca?
— Cholera... — zaklęła pod nosem, czując, jak jej świat zaczyna kołysać się w posadach.
Lodowiec
: 30 maja 2025, 13:27
autor: Kalahtem
+18
Kalahtem był jaki był, trochę wykolejony, przesadnie egoistyczny, może nie grzeszył też wrażliwością ani nie był przesadnie ckliwy czy sentymentalny ale nie było jego intencją by wyrządzić Rothive krzywdę. Jasne, być może zmusił ją do tej interakcji, szczędząc wyjaśnień na temat tego co zamierza i z czym właściwie się to wiąże, być może nie dał jej chwili do zastanowienia ani prawa wyboru, być może zignorował zupełnie jej wcześniejsze próby wymknięcia się z jego objęć i stłamsił w niej instynkt nakazujący rychłą ucieczkę ale to nie do końca tak, że chciał by cierpiała. Zupełnie nie tego chciał. "Spodoba ci się" nie było jedynie pustą obietnicą i próbą odwrócenia uwagi. Był pewien, że tak właśnie będzie. W końcu mu się podobało, racja? Zawsze mu się podobało. Dlatego tak bardzo się zdziwił kiedy spostrzegł, że w jej przypadku było zupełnie na odwrót. Nie rozumiał co zrobił nie tak i choć być może na tym etapie faktycznie powinien odpuścić — wcale tego nie chciał. Tak, znowu chodziło o niego. Znowu to siebie stawiał na piedestale i co gorsza — robił to całkowicie świadomie. Nie zamierzał przestawać, choć kiedy o to samo go zaraz poprosiła — zgłupiał już totalnie. Dawała mu raz zarazem tak bardzo sprzeczne ze sobą sygnały, że zaczynał się w tym wszystkim gubić. Prawda była taka, że dla niego też była to zupełnie nowa sytuacja. Sytuacja, do której próbował się dostosować tak by mimo wszystko zjeść ciastko i nadal mieć ciastko. Bo co by mu niby dało gdyby od razu ją do siebie zraził?
Co ciekawe, gdy zwolnił sprawy zaczęły przyjmować zupełnie inny obrót. Wilczyca stopniowo zaczęła się pod nim rozluźniać i odczuł to również w jej rozgrzanym do czerwoności wnętrzu. Zaproszony wsunął się głębiej, przylegając ciasno do jej zgrabnej pupy i westchnął cicho, smagając ciepłym językiem krawędź jej lewego ucha. Na tyle na ile oczywiście sięgnął.
Parsknął pod nosem gdy spomiędzy jej warg uciekło przekleństwo, które w tym momencie wyrażało więcej niż potoki pięknych, wzniosłych słów.
— To chyba oznacza, że jesteśmy... na właściwym tropie. — tyle, że na horyzoncie pojawił się inny problem. Napięcie narastające w jego podbrzuszu sprawiało, że powoli zaczynał się niecierpliwić. Z czasem niecierpliwość ta przerodziła się we frustrację, a potem urosła wręcz do rangi istnej katorgi, a uczucie, że jeśli zaraz nie podkręci tempa to sam tu eksploduje — z każdą sekundą coraz silniej przysłaniało mgłą jego myśli. Złapał ją więc silniej za biodra, jakby spodziewał się, że tym co właśnie zamierzał zaraz znowu popsuje klimat i dając upust własnym potrzebom i emocjom — wrzucił kolejny bieg. Potem kolejny i kolejny, tym razem jednak w sposób bardziej płynny i trochę jej to wszystko mniej lub bardziej świadomie stopniując. Zamilkł też zupełnie, skupiwszy się całkowicie na tej jednej czynności i tego co działo się właśnie z jego ciałem. Uczucie było mu wprawdzie znajome i doskonale wiedział co się zaraz wydarzy ale poziom towarzyszących mu emocji był tym razem kilkakrotnie wyższy niż zazwyczaj. W pewnym momencie rzeczywiście eksplodował, choć w sposób który dał mu satysfakcję i zarazem ukojenie. Z cichym, gardłowym warkotem instynktownie zacisnął szczęki na jej biednym karku, a ciałem przylgnął ciasno de jej ciała, opierając na niej zasadniczo prawie cały swój ciężar. Najwyżej oboje wyrżną się zaraz widowiskowo na tym przeklętym lodzie. Dreszcz ekscytacji i spełnienia przeszył całe jego ciało, mierzwiąc sierść na karku i grzbiecie, a spomiędzy warg wymknęło się ciche, zakończone gardłowym pomrukiem westchnienie.
Lodowiec
: 01 cze 2025, 10:58
autor: Rothive
+18
Zadrżała na chyba całym ciele (a również i wewnętrznych jego partiach), gdy ciepły język musnął z pewną czułością jej ucho. Podobało jej się. Nawet jeśli nie do końca rozumiała, co robią i dlaczego to przyjemne. Dlaczego, chociaż bolało, to wcale nie chciała z tego rezygnować. Coraz trudniej było jej utrzymać pozycję; łapy stawały się niczym z waty, jakby traciła kontrolę nad własnym ciałem. Zastrzygła radarem, gdy samiec się odezwał. Niekoniecznie rozumiała, co Kalahtem miał na myśli. Na tropie? Kurwa, przecież nie byli na polowaniu!
Nie poświęciła temu jednak ni chwili. Miała ciekawsze rzeczy — i to nie do myślenia, za którym nie przepadała, ale do odczuwania. Ślizgała się po lodzie, kiedy wilk przyspieszył, ryjąc pazurami po zimnej powierzchni. Musiała utrzymać ciężar swojego ciała, część ciężaru ciała Kala oraz impet jego działań. Była raczej krucha, ale odważnie wytrzymywała napór jasnego.
Nie rozumiała jedynie, dlaczego coraz ciężej jej oddychać. Czemu brała powietrze coraz łapczywiej, wcale nieregularnie, a każdy kolejny haust wręcz zdawał się parzyć w płuca. Pulsował cały chyba tył jej ciała; ciała, po którym gorącą falą rozlała się przyjemność tak intensywna i tak paskudnie obca, że dała jej upust serią jęknięć — zapoczątkowanej jednak czymś między krzykiem a przekleństwem. Ugryzienie w kark, intensywne piętno ladacznicy wymalowane pośród jasnej szaty, pozostało gdzieś jakby poza polem działania jej świadomości. Owszem, odczuła, że jego zęby wbiły się w skórę — jednak wszystko to było niczym na tle pozostałych doznań.
Zgodnie z założeniami, wyjebali się w końcu na lód. Przynajmniej ona. O dziwo nie doznała szoku termicznego, chociaż wewnątrz ciała szalał ogień, a ciało zaległo na lodowatej powierzchni. Dyszała ciężko (po części dlatego, że wilk ją nieco przygniatał i nie ułatwiał zadania), próbowała zebrać myśli.
— Co... Co to... było? — spytała w końcu z trudem, próbując głosem przebić się przez serię westchnień i urywanych oddechów.
Lodowiec
: 01 cze 2025, 21:19
autor: Kalahtem
Łapy Rothive rozjechały się na boki posyłając ją na lód. Kalahtem upadł wraz z nią choć w porównaniu z samicą — miał zdecydowanie miększe lądowanie. Potrzebował chwili by dojść do siebie, wyrównać oddech i uspokoić kołaczące w jego piersi serce. Dopiero wówczas dotarło do niego, że wciąż wgniatał biedaczkę w podłoże dlatego podniósł się wreszcie i z leniwym sapnięciem legł tuż obok niej. Chłód pomagał mu uporać się z palącym go od środka uczuciem gorąca i przyjemnie go orzeźwiał. Leżąc kołami do góry przeciągnął grzbiet i lędźwie, a potem przetoczył się na bok i popatrzył z boku na wyraźnie skonsternowaną towarzyszkę. Rozbawił go ten widok, co też wyraził krótkim parsknięciem.
W sumie... Zadała w tej chwili bardzo kłopotliwe pytanie. Nie dlatego, że mówienie o tym stanowiło dla niego jakąkolwiek przeszkodę, a dlatego że nie wiedział jak dużo może i powinien jej powiedzieć. Szczególnie jeśli chodzi o ewentualne konsekwencje tego typu harców.
— Jedna z ciekawszych zabaw dla dorosłych. — odparł wreszcie, zwilżając wargi językiem. — Nie zastanawiałaś się nigdy dlaczego nasze ciała zbudowane są... inaczej? Są jak dwie części jednej i tej samej układanki. — bardzo prostej układanki bo zawierała ona zaledwie dwa elementy ale mimo to takie puzzle to mógł układać nawet codziennie.
— Płakałaś? — zapytał ni z tego ni z owego, najwyraźniej dopiero teraz dostrzegając pod jej oczami mokre ślady po łzach. Już bardzo słabe i w zasadzie ledwie widoczne. Cóż... To akurat była dla niego nowość. Fenomen, którego nadal do końca nie rozumiał.
Lodowiec
: 05 cze 2025, 22:55
autor: Saba
Brrrrrr! Zimno tu i marzno! Saba nie lubi!
A mimo to determinacja i silna wola okazały się dominujące, żadna słabość i niskie temperatury go nie zatrzymają!
Pędził między zaspami śnieżnymi, niosą ze sobą cały dobytek w postaci: koszyka z owocami i innymi frykasami do lemoniady oraz szpikulec do lodu, trzymany w mordce.
Po co tu przylazł?
Po lód!
Po co tu przylazł?
Bo tak.
Bo zimno
Bo chłodna woda.
Zbieractwo: Bardzo, ale to bardzo zimny lód
Przygoda byłaby o wiele za prosta, gdyby po drodze nie wpadł trzy zaspy i jedną śnieżycę. Ledwo wylazł z tropików i już musiał użerać się z nieubłaganym żywiołem, pragnącym ubarwić jego czarne futerko w białe, bardziej estetyczne barwy.
NIE MA MOWY!
Po zjedzeniu kilku rybek, wyłowionych z dziury w lodzie, nabrał siły, by odczekać śnieżycę, grzejąc się w prowizorycznym iglo z śniegu... i śniegu...
tzn. Saba został totalnie zasypany, niedługo po posiłku.
ALE DAŁ RADĘ! YAAAAY!
Wybiegł, otrzepał się i poszukał wzrokiem lodowca.
Lodowiec
: 06 cze 2025, 21:16
autor: Saba
Wyłonił się ze śniegu w pełni swego kulistego majestatu, wołając przy tym! — YAY! Saba! — I krótko po tym zobaczył, jak niesione przez niego echo — wywołało lawinę, która skutecznie po kilku sekundach znów zakopała czarną kulę, tym razem w nieco bardziej trudnych warunkach. Nim całkiem biały puch pochłonął Sabę z iście burzową potęgą, przytulił się do koszyka mocno, by ten mu nie uciekł.
Kilka godzin później~~
Saba odkopał się, ale nie zawołał znów swojego imienia. Lekcja przyjęła się, ale tym razem przynajmniej wiedział, że musi wołać po cichu. — Yaaaay...! — Ale tak fest cicho!
No dobra, otrzepał się, zabrał towary i udał się na lodowiec. Człapał przez bieliznę, zostawiając za sobą trop koryta, tudzież rowu, aż po sam najzimniejszy, najmniej przyjazny dla czarnych kulek kawałek ziemi/lodu na całym lodowcu. Czyli gdzieś na szczycie~
Zajęło mu to więcej czasu, niż planował, ale przynajmniej owoce się zmroziły. On sam też nie wykazywał cech podobnych do zmęczenia, wręcz przeciwnie! Był wielce podekscytowany, widząc — Łał! Bardzo, bardzo chłodna woda! — Tak, ten lód tutaj jest niezwykle czysty i niezwykle zimny. Złapał za szpikulec do lodu i robił ciach ciach, pac pac, dup dup i kruszył coraz to więcej i więcej materiału do nieco mniejszego koszyczka, schowanego w większym koszyczku.
Lodowiec
: 06 cze 2025, 21:18
autor: Saba
Skoro lód już miał, usiadł na moment, by przemyśleć, czy wszystko zdobył. Owoce... woda ognista... papryczka... śrubokręt... tak, lód też miał.
Po 15 minutach intensywnego wysiłku umysłowego, z uśmiechem na mordzie zszedł w dół lodowca, prosto do osady wilczej, bo przydałby się jeszcze dzbanek!
To znaczy...
Próbował, bo w trakcie marszu potknął się 5 razy i sturlał, po czym musiał wrócić po koszyk. Ciężka praca...
Ale udało mu się! W końcu musiało, duuuh...
Koniec Zbierania: Lód
/zt
Lodowiec
: 08 cze 2025, 18:26
autor: Rothive
Zaaferowana Kalahtemem nawet nie zdała sobie sprawy z pojawienia się Saby. Nawet, jeśli czarna piłeczka pojawiła się gdzieś niedaleko. Nazbyt wiele uwagi kosztowało ją uregulowanie oddechu i zrozumienie, chociażby częściowe, co właśnie zaszło i co działo się z jej ciałem. Oczywiście kiedy biały się z niej zsunął, zrobiło się nagle o wiele łatwiej. Obróciła się tak, by móc na niego spojrzeć — prawdopodobnie więc również znalazła się na boku, ewentualnie na brzuchu ale z mordą skierowaną ku niemu. A może tak i tak, bo się wierciła?
— Chodzi ci o lizaka pod brzuchem? — spytała. Chyba na wyprawie papisiowej była za mało zaangażowana w te tematy, bowiem niekoniecznie kojarzyła, do czego służy penis. Może nawet nieszczególnie zdawała sobie sprawę, że samce byli pod ogonem inaczej zbudowani? Przecież nie zaglądała nigdy braciom pod ogon, a też nie miała powodu zaglądać tam komukolwiek, póki nie trafiła na zielonookiego.
— Ale... po co taka zabawa? — spytała jeszcze, wierzac w doświadczenie wilka. Bo przecież sprawiał wrażenie, że wie wszystko, przynajmniej w kwestii tej całej zabawy dla dorosłych, prawda? Podniosła się na łokciach, teraz już zdecydowanie leżąc na brzuchu, podciągnęła się trochę bliżej wilka. Niemal oddychała mu w pysk. A potem się skuliła, niemalże gotowa by uciec. Odwróciła łebek i jedną z przednich łap zaczesała grzywkę tak, by jak najbardziej zasłonić oczy. Szkoda, że nie dała rady zasłonić zarumienionych mieszaniną niedawnego uniesienia oraz narastającego zawstydzenia policzków.
— To... to nic... tak samo się rozpłakało, no, wiesz... Jak zabolało... — mówiła ciszej i ciszej, ostatnie słowa już w zasadzie wyszeptując ledwo słyszalnie.
Czy on się o nią martwił? OCH! JEJ KRÓLEWICZ!