Strona 4 z 6

Lodowiec

: 23 maja 2025, 21:23
autor: Averill
Averill chyba był jednym wielkim absurdem biegającym na czterech łapach.
— priorytety ? Polowanie zawsze będzie dla mnie super rozrywką choć nieco się martwię bo ... spodobała mi się jedna wadera ale wyobraź sobie... że jest vege — mruknął zakłopotany. A on właściwie lubił polować, lubił mięso. Na tej vegańskiej diecie głodował.
— Znajdziemy gagatka — uśmiechnął się i przyśpieszył z nosem do ziemi. Kątem oka rozejrzał się też gdzież to może być nasza ofiara. W końcu dojrzał ją na szczycie lodowca!
Lekko pchnął barkiem Vaela i pokazał łapą by być jak najciszej i nie spłoszyć foczki

Lodowiec

: 23 maja 2025, 22:02
autor: Vaelcarth
Vael spojrzał na niego z mieszaniną rozbawienia i niedowierzania. Ten wilk naprawdę potrafił zagaić temat w najmniej spodziewanym momencie. Nachylił łeb niżej, zbliżając się do Averilla tak, by nie spłoszyć ofiary.
Vege? — parsknął cicho, krótko, bardziej w reakcji niż z kpiny. — Nie dziw się, że głodujesz. Może da się to jakoś… pogodzić. Ty polujesz, ona zbiera zioła. Równowaga, nie?
Zamrugał powoli i przeniósł spojrzenie na szczyt lodowca. Foka wyglądała na spokojną, nieświadomą. Kiwnął głową w stronę Averilla — dobra robota. Zasunął się za lodową formację, skracając dystans niemal bezszelestnie.
Na trzy — szepnął. — Ale bez filozofii miłosnej w trakcie skoku.

Lodowiec

: 23 maja 2025, 22:30
autor: Averill
Wilk z trudem powstrzymał się od chichotu bo teraz nie był im potrzebny dodatkowy hałas niż ich krok. Zmarszczył czoło analizując tą Vaelową Równowagę. Nie do końca był pewien czy Casca by się na to zgodziła. Ale cóż teraz miał inne rzeczy na głowie. Machnął głową odganiając myśli.
— Na trzy — szepnął i kiedy wskazał liczbę 3 Averill nie czekał na dodatkowe zaproszenie, skoczył w kierunku foczki szybko niczym błyskawica.

Lodowiec

: 23 maja 2025, 22:59
autor: Vaelcarth
Vael skoczył tuż za Averillem, lecz foka walczyła zawzięcie. Szarpnęła się, wbijając zęby w jego bark, aż zacharczał z bólu. W tym samym momencie jego łapa ześlizgnęła się z lodu. Stracił równowagę i runął bokiem na wystający, ostry kawał lodu — rozciął sobie żebra. Zawył, ale nie puścił. Zacisnął szczęki na karku foki, wbijając się w nią z dziką determinacją. Krew zalewała mu futro, ból pulsował z dwóch stron, ale nie puszczał.
Averill, dobij ją! — syknął przez zęby, tnąc wzrokiem lodowe pole.

— 56 HP

Lodowiec

: 23 maja 2025, 23:58
autor: Averill
Wilk po prostu z całą energią rzucił się jeszcze mocniej na fokę (-29) ale ta ugryzła go mocno w bok. Samiec jęknął ale dobił skurczysyna z płetwą. Dobił ją pazurem w szyję i kłami szybko by ta już przestała się ruszać. W końcu foczka opadła w ostatnich konwulsjach. Zostawil jednak ciało foki i pobiegł do Vaela.
— Jak się czujesz? Mamy tą gadzinę — syknął bo też nie dostał mało w ryj.

Lodowiec

: 24 maja 2025, 14:16
autor: Vaelcarth
Vael zwalił się na bok z głuchym jękiem, gdy ostatni odruch foki wreszcie zgasł pod zębami Averilla. Jego łapa bezwładnie osunęła się po lodzie, zostawiając za sobą smugę krwi. Oddech miał urywany, ciężki — jakby każdy wdech rozrywał go od środka.
Kurwa… — warknął cicho przez zaciśnięte zęby. Bark pulsował gorącem, a ból w boku… nie był już tylko bólem. Czuł pod ja swych łapach coś lepkiego. Coś, co nie powinno się sączyć z tego miejsca. Zaczął się podnosić, ale coś zgrzytnęło wewnątrz. Zamrugał, świat na chwilę się rozmył. Ale nie mógł się tu zatrzymać. Nie wśród krwi i topniejącego śniegu. Zacisnął zęby i wsparł się na jednej łapie. W drugą wrżnął zębami, żeby zdusić krzyk — musiał przemieścić uszkodzoną kończynę, zanim zesztywnieje. Uczucie, jakby wbijał sobie rozżarzoną szpilę między żebra, niemal go powaliło z powrotem.
Potrzebuję.. z niej... tłuszcz... — jego głos był chrapliwy, jakby mówienie samo w sobie raniło gardło. Zamrugał, spojrzenie miał przyćmione, ale uparcie trzymał się przytomności. Uparte, uparte psisko — nawet poszarpany, z raną ciągnącą się wzdłuż boku, z trudem trzymał się łap. Nawet nie dla siebie. Dla zasady.

Lodowiec

: 24 maja 2025, 18:28
autor: Averill
Wilk szybko przeciął pach ciach, martwą fokę zbierając z niej skórę i tłuszcz. Oczywiście Tłuszcz foczki włożył do torby Vaela.
— nic się nie martw będzie dobrze — mruknął i dźwignął Vaela na plecy. Teraz musiał go zanieść do medyka i to czym prędzej. Sam też krwawił z boku bo tam go użarła paskudna foka.
— będzie dobrze — mruczał pod nosem ale tak że czarnofutry mógł słyszeć/zt 2

Lodowiec

: 24 maja 2025, 19:03
autor: Vaelcarth
Samiec uniósł powieki z wysiłkiem, kiedy jego ciało zostało poruszone. Czuł, jak torba uderza lekko o jego bok z każdym krokiem Averilla. Wciąż pachniała foczym tłuszczem. Jego tłuszczem. Ich łupem.
Torba... — wymamrotał, nie do końca pewny, czy na głos, czy tylko w myślach. Ale czuł, że tam jest. Że jego ofiara nie poszła na marne. To było dla niego ważne — nie tylko przez praktyczność, ale przez to, że mimo krwi, bólu i ostrych krawędzi lodu… dokonał tego. Jego głowa opadła na kark towarzysza, ciężka jak głaz. Świadomość zacierała się co chwila. Zimne błyski rzeczywistości przeplatały się z ciemnością, w której szeptały mu dzikie obrazy — ogień, krew, foka walcząca jak demon.
Averill... Nie zgub torby... — wychrypiał, a jego głos był już ledwie tchnieniem. Nie miał siły się śmiać, choć chciał. Zabrzmiało to jak żart, ale w jego oczach wciąż tliła się powaga. Znowu odpłynął. I znów wrócił, jękliwym sapnięciem.
Nie śpij, Vael... nie teraz... Jeszcze tylko trochę... — mówił do siebie w głowie, z determinacją taką samą jak wtedy, gdy wbijał zęby w kark foki. Ale świat wirował. I tylko głos Averilla, jego powtarzane „będzie dobrze”, trzymał go jeszcze w tej rzeczywistości. Jeszcze kilka kroków. Jeszcze kilka tąpnięć torby o bok. Jeszcze trochę życia. Został wyniesiony.

/zt

[ wydobycie tłuszczu ]

Lodowiec

: 28 maja 2025, 17:58
autor: Rothive
+18

Lodowiec

: 28 maja 2025, 20:01
autor: Kalahtem
+18

Lodowiec

: 28 maja 2025, 20:16
autor: Rothive
+18

Lodowiec

: 29 maja 2025, 0:08
autor: Kalahtem
+18

Lodowiec

: 30 maja 2025, 10:43
autor: Rothive
+18

Lodowiec

: 30 maja 2025, 13:27
autor: Kalahtem
+18

Lodowiec

: 01 cze 2025, 10:58
autor: Rothive
+18

Lodowiec

: 01 cze 2025, 21:19
autor: Kalahtem
Łapy Rothive rozjechały się na boki posyłając ją na lód. Kalahtem upadł wraz z nią choć w porównaniu z samicą — miał zdecydowanie miększe lądowanie. Potrzebował chwili by dojść do siebie, wyrównać oddech i uspokoić kołaczące w jego piersi serce. Dopiero wówczas dotarło do niego, że wciąż wgniatał biedaczkę w podłoże dlatego podniósł się wreszcie i z leniwym sapnięciem legł tuż obok niej. Chłód pomagał mu uporać się z palącym go od środka uczuciem gorąca i przyjemnie go orzeźwiał. Leżąc kołami do góry przeciągnął grzbiet i lędźwie, a potem przetoczył się na bok i popatrzył z boku na wyraźnie skonsternowaną towarzyszkę. Rozbawił go ten widok, co też wyraził krótkim parsknięciem.
W sumie... Zadała w tej chwili bardzo kłopotliwe pytanie. Nie dlatego, że mówienie o tym stanowiło dla niego jakąkolwiek przeszkodę, a dlatego że nie wiedział jak dużo może i powinien jej powiedzieć. Szczególnie jeśli chodzi o ewentualne konsekwencje tego typu harców.
Jedna z ciekawszych zabaw dla dorosłych. — odparł wreszcie, zwilżając wargi językiem. — Nie zastanawiałaś się nigdy dlaczego nasze ciała zbudowane są... inaczej? Są jak dwie części jednej i tej samej układanki. — bardzo prostej układanki bo zawierała ona zaledwie dwa elementy ale mimo to takie puzzle to mógł układać nawet codziennie.
Płakałaś? — zapytał ni z tego ni z owego, najwyraźniej dopiero teraz dostrzegając pod jej oczami mokre ślady po łzach. Już bardzo słabe i w zasadzie ledwie widoczne. Cóż... To akurat była dla niego nowość. Fenomen, którego nadal do końca nie rozumiał.

Lodowiec

: 05 cze 2025, 22:55
autor: Saba
Brrrrrr! Zimno tu i marzno! Saba nie lubi!
A mimo to determinacja i silna wola okazały się dominujące, żadna słabość i niskie temperatury go nie zatrzymają!
Pędził między zaspami śnieżnymi, niosą ze sobą cały dobytek w postaci: koszyka z owocami i innymi frykasami do lemoniady oraz szpikulec do lodu, trzymany w mordce.
Po co tu przylazł?
Po lód!
Po co tu przylazł?
Bo tak.
Bo zimno
Bo chłodna woda.

Zbieractwo: Bardzo, ale to bardzo zimny lód

Przygoda byłaby o wiele za prosta, gdyby po drodze nie wpadł trzy zaspy i jedną śnieżycę. Ledwo wylazł z tropików i już musiał użerać się z nieubłaganym żywiołem, pragnącym ubarwić jego czarne futerko w białe, bardziej estetyczne barwy.
NIE MA MOWY!
Po zjedzeniu kilku rybek, wyłowionych z dziury w lodzie, nabrał siły, by odczekać śnieżycę, grzejąc się w prowizorycznym iglo z śniegu... i śniegu...
tzn. Saba został totalnie zasypany, niedługo po posiłku.
ALE DAŁ RADĘ! YAAAAY!
Wybiegł, otrzepał się i poszukał wzrokiem lodowca.

Lodowiec

: 06 cze 2025, 21:16
autor: Saba
Wyłonił się ze śniegu w pełni swego kulistego majestatu, wołając przy tym! — YAY! Saba! — I krótko po tym zobaczył, jak niesione przez niego echo — wywołało lawinę, która skutecznie po kilku sekundach znów zakopała czarną kulę, tym razem w nieco bardziej trudnych warunkach. Nim całkiem biały puch pochłonął Sabę z iście burzową potęgą, przytulił się do koszyka mocno, by ten mu nie uciekł.
Kilka godzin później~~
Saba odkopał się, ale nie zawołał znów swojego imienia. Lekcja przyjęła się, ale tym razem przynajmniej wiedział, że musi wołać po cichu. — Yaaaay...! — Ale tak fest cicho!
No dobra, otrzepał się, zabrał towary i udał się na lodowiec. Człapał przez bieliznę, zostawiając za sobą trop koryta, tudzież rowu, aż po sam najzimniejszy, najmniej przyjazny dla czarnych kulek kawałek ziemi/lodu na całym lodowcu. Czyli gdzieś na szczycie~
Zajęło mu to więcej czasu, niż planował, ale przynajmniej owoce się zmroziły. On sam też nie wykazywał cech podobnych do zmęczenia, wręcz przeciwnie! Był wielce podekscytowany, widząc — Łał! Bardzo, bardzo chłodna woda! — Tak, ten lód tutaj jest niezwykle czysty i niezwykle zimny. Złapał za szpikulec do lodu i robił ciach ciach, pac pac, dup dup i kruszył coraz to więcej i więcej materiału do nieco mniejszego koszyczka, schowanego w większym koszyczku.

Lodowiec

: 06 cze 2025, 21:18
autor: Saba
Skoro lód już miał, usiadł na moment, by przemyśleć, czy wszystko zdobył. Owoce... woda ognista... papryczka... śrubokręt... tak, lód też miał.
Po 15 minutach intensywnego wysiłku umysłowego, z uśmiechem na mordzie zszedł w dół lodowca, prosto do osady wilczej, bo przydałby się jeszcze dzbanek!
To znaczy...
Próbował, bo w trakcie marszu potknął się 5 razy i sturlał, po czym musiał wrócić po koszyk. Ciężka praca...
Ale udało mu się! W końcu musiało, duuuh...

Koniec Zbierania: Lód

/zt

Lodowiec

: 08 cze 2025, 18:26
autor: Rothive
Zaaferowana Kalahtemem nawet nie zdała sobie sprawy z pojawienia się Saby. Nawet, jeśli czarna piłeczka pojawiła się gdzieś niedaleko. Nazbyt wiele uwagi kosztowało ją uregulowanie oddechu i zrozumienie, chociażby częściowe, co właśnie zaszło i co działo się z jej ciałem. Oczywiście kiedy biały się z niej zsunął, zrobiło się nagle o wiele łatwiej. Obróciła się tak, by móc na niego spojrzeć — prawdopodobnie więc również znalazła się na boku, ewentualnie na brzuchu ale z mordą skierowaną ku niemu. A może tak i tak, bo się wierciła?
Chodzi ci o lizaka pod brzuchem? — spytała. Chyba na wyprawie papisiowej była za mało zaangażowana w te tematy, bowiem niekoniecznie kojarzyła, do czego służy penis. Może nawet nieszczególnie zdawała sobie sprawę, że samce byli pod ogonem inaczej zbudowani? Przecież nie zaglądała nigdy braciom pod ogon, a też nie miała powodu zaglądać tam komukolwiek, póki nie trafiła na zielonookiego.
Ale... po co taka zabawa? — spytała jeszcze, wierzac w doświadczenie wilka. Bo przecież sprawiał wrażenie, że wie wszystko, przynajmniej w kwestii tej całej zabawy dla dorosłych, prawda? Podniosła się na łokciach, teraz już zdecydowanie leżąc na brzuchu, podciągnęła się trochę bliżej wilka. Niemal oddychała mu w pysk. A potem się skuliła, niemalże gotowa by uciec. Odwróciła łebek i jedną z przednich łap zaczesała grzywkę tak, by jak najbardziej zasłonić oczy. Szkoda, że nie dała rady zasłonić zarumienionych mieszaniną niedawnego uniesienia oraz narastającego zawstydzenia policzków.
To... to nic... tak samo się rozpłakało, no, wiesz... Jak zabolało... — mówiła ciszej i ciszej, ostatnie słowa już w zasadzie wyszeptując ledwo słyszalnie.
Czy on się o nią martwił? OCH! JEJ KRÓLEWICZ!