Strona 17 z 17

Bory Łowieckie

: 20 cze 2025, 18:15
autor: Hürrem
Zarumieniła się aktualną swoją nieporadnością, ale tylko przez moment bo była robota do wykonania. Potrząsnęła łbem odganiając głupie myśli. Biegła łapę w łapę z zieloną samicą. Niezbyt ją znała ale teraz musiały sobie zaufać. Nie było czasu na grymaszenie. Kiedy tamta pobiegła z jednej strony ta zaatakowała z drugiej wczepiając się z całych swoich sił w aortę młodego koźlęcia. Wiedziała gdzie to jest — jej wiedza byla dość obszerna.

Bory Łowieckie

: 20 cze 2025, 18:26
autor: Neffrea
/ ok, jak coś spadam, nie czekajcie na mnie. Biorę skórę, jeśli można

Bory Łowieckie

: 20 cze 2025, 18:29
autor: Evemir
Skradali się cicho, podążając tropem stadka kozic. Szedł, jak to zwykle on, w kompletnym milczeniu, skupiając się po prostu na pozostaniu niezauważonym. Zapewne jeśli przypadkowo spłoszyłby zwierzynę zostałby za to ukarany — czy to przez jednego z towarzyszących im wilków, czy też samego Lethanisa, gdy już wróci z powrotem do wilgotnych podziemi. Z wiadomych przyczyn wolałby tego uniknąć. Wystarczyło, że ta cholerna blizna na boku czasami wciąż się odzywała.
Odruchowo odwrócił łeb, słysząc jakiś hałas. Dostrzegł umykające stadko ptaków i jasną niewolnicę zbierającą się z podłoża. Obrzucił ją krótkim spojrzeniem, po czym z powrotem odwrócił łeb do kierunku marszu. Cóż, przynajmniej on nie potykał się o własne łapy.
Wreszcie ich oczom ukazał się ich cel, nieduże stadko kozic pasących się spokojnie. Obrzucił je krótkim spojrzeniem, na chwilę zatrzymując go na tym najmłodszym osobniku. Łatwy cel. Choć cholernie mały. Ciekawe, czy niewolnikom zostanie trochę ochłapów, gdy Cieniści się już najedzą.
Dostrzegając gest rogacza ruszył za nim w prawo, uginając nieco nogi i skradając się cicho. Gdy reszta rzuciła się do ataku, także i on to uczynił. Zanim jednak dotarł do celu, tuż obok pojawił się ojciec upatrzonego przez nich młodego, szarżując na niego z nisko opuszczoną głową. Uskoczył, warcząc odruchowo.
Kątem oka dostrzegł, że niewolnica rzuciła się już w stronę niewielkiego ciałka, więc postanowił skupić się na odciąganiu rozwścieczonego kozła. W walce niespecjalnie mógł się wykazać, za to unikanie kopyt i ciosów rogów wychodziło mu całkiem dobrze. Pozwolił, by samiec skupił się na nim, pozwalając innym dobić jego młode. W pewnym momencie trochę źle wymierzył i róg kozła przeciął mu skórę na barku. Syknął przez zęby. Jakby jedna blizna to było za mało.

Bory Łowieckie

: 20 cze 2025, 18:35
autor: Ammat
// ah ok ja chciałam skórę xD ale chyba można dwie ? Jak nie to wezmę serce kozicy
muzyczka III Samiec starał się jeszcze zaatakować jednego z wilków ale niestety kiedy wychynęło więcej wilków zaczął się cofać by zaatakować ostatni raz swoimi rogami niczym taran i po prostu... uciec. Tak uciec. Właściwie matka zrobiła podobnie. Rozległo się beczenie i krzyki koźlęcia. Młode podrostki widząc wilka z rogami zaczęły brykać i próbować najpierw zaatakować małymi różkami ale Ammat był zręczniejszy uchylając się, jeden z podrostków ruszył na Evemira próbując go stratować. Zaczęło się kotłowanie, walka na życie i śmierć przynajmniej dla niektórych. W końcu jednak krzyk małego koźlątka nikł powoli w uszach tu obecnych. Tętent racic unosił się jeszcze w uszach. Płynąca krew drażniła nozdrza wilków. Powoli zaczął kapać rzęsisty deszcz mocząc futra i truchło koźlątka. Akcja przebiegła tak szybko niczym mrugnięcie oka

Widząc że Neffrea odgania dwójkę starszych to on postanowił odgonić pozostałą trójkę podrostków ale jeden mu się wymknął. Gdy obydwoje zaczęly galopować z daleka od malucha nieco go ścisnęły (-2) raniąc go delikatnie ale wiedział, że bitwa jest już wygrana. Ostatni jęk doszedł do uszu wilczego rogacza. Kąciki pyska poszły do góry zadowolone, że pomimo kiepsko działającej maszyny coś się udało ugrać. Nie było najgorzej. Zaczął powoli oceniać straty. Miał nadzieję że nie będą zbyt duże bo nie polowali w końcu na niedźwiedzia

———— polowanie zakończone sukcesem ———

Bory Łowieckie

: 20 cze 2025, 18:37
autor: Neffrea
/ myślałam, że chcesz serce skoro wybrałeś kozicę xD jak tak to chętnie wezmę serce

Bory Łowieckie

: 20 cze 2025, 18:39
autor: Ammat
// oke bierz serducho a ja skórkę <3 mam tłuszczyk to niedługo i tak cię odwiedzę zrobić mocny rzemień c:

Bory Łowieckie

: 20 cze 2025, 18:42
autor: Nergui
Czuła, jak krew sączy się powoli z rozcięcia na barku, spływając smugą wzdłuż boku. Ból był tępy i rozlany, jakby ktoś wepchnął jej w mięśnie rozgrzany kamień. Mimo to nie spuszczała wzroku z pola walki. Z zarośli obserwowała, jak Hürrem rzuca się na młode i... robi dokładnie to, co trzeba.
Wgryzła się w szyję koźlęcia z precyzją, której zielona nie spodziewała się po kimś tak cichym. Aorta. Dobrze. Młode nie miało szans. Jeszcze tylko przez moment szarpało się, piskliwie becząc, aż wreszcie skonało. Nergui czuła, jak napięcie w karku powoli puszcza, choć ból w boku narastał z każdym oddechem.
Zza zarośli dobiegały dźwięki walki — kopyta uderzające o ziemię, rogacze ryki i ciężki, głęboki warkot. Evemir również nie był bierny. Słyszała jego syk, potem zamieszanie i tętent racic. Ktoś oberwał. Może on. Może któryś z podrostków. Może jedno i drugie. Kątem oka widziała też, jak Ammat przewidująco odgania pozostałą trójkę młodych, zgrabnie odcinając im drogę odwrotu. Nawet jeśli jeden z nich się wyrwał, ten plan i tak zadziałał.
A potem wszystko ucichło. Pisk osłabł. Racice uciekających kozic oddaliły się. Tylko deszcz został — ciężki, zimny, spadający z góry jak ciężka kurtyna zamykająca ten akt.
Nergui wciągnęła głęboko powietrze, wyprostowała się nieznacznie, krzywiąc się z bólu, i wyszła z zarośli. Jej bok był brudny od błota i krwi, a rana pulsowała żywym ogniem. Ale chodziła. Żyła.
— Dobrze się spisałaś, Hürrem. – mruknęła, zerkając kątem oka na martwe koźlę i zakrwawiony pysk towarzyszki. Głos miała zachrypnięty, niski, z domieszką szacunku. – Bez ciebie nie byłoby po sprawie.
Nie mówiła tego dla punktów u Chaotów. Nie dla poklasku. Tylko dlatego, że była to po prostu prawda.
Przeniosła spojrzenie na Evemira, który wyglądał, jakby miał własne zmartwienia na karku. Potem zerknęła w kierunku trójkolorowej, Neffrei, i Ammata. Czekała na werdykt, gotowa znieść burę — ale i mając w sobie cień dumy.
Nie uciekła. Nie zawiodła. Rana była tylko blizną w drodze.

Bory Łowieckie

: 20 cze 2025, 18:44
autor: Hürrem
Poczuła krew w pysku. Była nieco zdyszana. Podniosła się i rozejrzała. Czuła już że jest bezpeczna a reszta stada uciekła. Podbiegła do zielonej.
— wszystko w porządku? — zapytała cicho nachylając się do niej. — byłaś lepsza niż ja, kiepska w tym jestem — dodała ciszej

Bory Łowieckie

: 20 cze 2025, 18:48
autor: Nergui
Zielonooka uniosła łeb, gdy Hürrem podbiegła. Wciąż oddychała szybko, nie tyle z wysiłku, co z tego, co jeszcze buzowało jej pod skórą — adrenalina, echo bólu i ten osobliwy stan czujności, który trudno było zgasić zaraz po walce.
Słowa jasnej samicy, choć ciche, doszły do niej bez trudu. Zmarszczyła lekko brwi, a potem prychnęła nosem, nie z pogardy — raczej z niecierpliwości wobec takiego gadania.
— Nie mów tak. — syknęła półgłosem, nieco szorstko, ale w tonie pobrzmiewała nuta troski. — Zrobiłaś, co trzeba. Szybko i skutecznie. A to, że się potknęłaś wcześniej? Każdemu się zdarza. Nie liczy się pierwszy błąd, tylko to, co robisz potem.
Zawahała się na moment. Po chwili odwróciła łeb, żeby splunąć resztki krwi z pyska i znów spojrzała na Hürrem. Cicho, spokojnie, z odrobiną szacunku, którego nie dawała byle komu.
— Byłaś dobra. — powiedziała ciszej, jakby to była prawda, której nie należało mówić zbyt głośno. — Nie daj sobie wmówić, że nie.
Zbliżyła łapę do truchła, które teraz już zupełnie znieruchomiało, a krew zaczęła z wolna mieszać się z błotem pod ich łapami. Zieloną ogarnęło znajome zmęczenie, powoli wracające do mięśni.
— Jak wrócimy, przyjrzę się twojej łapie, jeśli chcesz. Żeby się nie odnowiło. — rzuciła jeszcze, cicho, bez przymusu. — I nie gadaj więcej, że jesteś kiepska. Nie jesteśmy tu po to, żeby się przepraszać za to, że wciąż stoimy.
Kąciki jej pyska drgnęły — może to był uśmiech. A może tylko cień zadowolenia, że dziś przeżyły razem.

Bory Łowieckie

: 20 cze 2025, 19:00
autor: Evemir
W pewnym momencie rozległ się przerażony kwik, a kozice się rozpierzchły, w tym samiec. Pech chciał, że w chwilę później coś się z nim zderzyło, wytrącając go z równowagi. Tym czymś okazał się jeden z podrostków, o czym przekonał się, kiedy już ją odzyskał. W ten sposób do rozcięcia dołączyło parę siniaków. Fuknął cicho pod nosem, w myślach po raz kolejny pomstując na swój parszywy los.
Rozejrzał się dookoła, przesuwając spojrzeniem po wilkach, a wreszcie skupiając je na zabitej ofierze. Odnalazł wzrokiem Hürrem i skinął jej krótko głową, w niemym geście uznania. Był zdecydowanie mniej wylewny, niż zielona, jednakże poświęcił krótką chwilę na ów krótki gest. W końcu i one dzieliły z nim ten paskudny los. Choć także i im nieszczególnie ufał, kto wie, czy nie były w stanie poświęcić go, by wkupić się w łaski Chaotów.
Czasem odnosił wrażenie, że on by potrafił.
Nie rzucał się do mięsa bez pozwolenia, właściwie to nie ruszył się z miejsca, pozwalając deszczowi zmoczyć jego futro. Może przynajmniej zmyje ten paskudny odór podziemi, przynajmniej na chwilę.

Bory Łowieckie

: 20 cze 2025, 19:03
autor: Neffrea
[ placwholder na zebranie serca zanim mi je zjecie xD ]

Bory Łowieckie

: 20 cze 2025, 19:14
autor: Ammat
Kiedy sytuacja już się ustabilizowała spojrzał na niewolników i Neffreę. Wyjął swój sztylet — szpon — i podszedł do koźlątka Wyciął skórę i serce przy czym serce wręczył Neff. Samemu zgarniając skórę.
— jeśli chcecie możecie się pożywić — odparł do niewolników. On nie specjalnie był głodny. Zmrużył oczęta wypatrując ewentualnych zagrożeń,

Bory Łowieckie

: 20 cze 2025, 19:17
autor: Nergui
Gdy tylko sytuacja się unormowała, a reszta stada rozpierzchła się w leśnym półmroku, Nergui uniosła łeb, czujnie śledząc każdy ruch Chaoty. Widok ostrza przecinającego ciepłe ciało koziołka wywołał znajome ukłucie w brzuchu — nie z głodu, ale ze wspomnienia. Zbyt dobrze znała ten gest. Zbyt często obserwowała, jak ktoś inny dzielił łup, a ona mogła tylko czekać, aż zostanie jej kość do obgryzienia.
Ale dziś nie była sama. I dziś nikt nie kopał jej w bok za to, że sięga po krew.
Podeszła wolno, nie spiesząc się, choć wnętrzności wołały ją zapachem żelaza i parującego jeszcze ciepła. W pierwszej kolejności jednak skinęła Ammatowi krótko głową — gest lojalny, ostrożny, ale nie służalczy.
— Dziękujemy. — rzuciła prosto, nie wdając się w żadne zbędne słowa, bo nie wiedziała jeszcze, ile jej wolno. Ale ten jeden, prosty wyraz... brzmiał szczerze.
Spojrzała potem na pozostałych niewolników — Evemira i Hürrem. Ich oczy, ich łapy, ich rany, to wszystko nosiło jeszcze echo walki, ale byli cali. I żyli.
— Jedzcie. — rzuciła cicho, ale stanowczo, przykucając przy truchle. — Zasłużyliście.
Po czym sama schyliła się i wgryzła w świeże mięso, ciągnąc je mocno, z nieco zbyt wielką zawziętością, jakby chciała ugryźć coś więcej niż tylko padlinę. Może milczenie. Może wspomnienia.
Po kilku kęsach podniosła wzrok na Hürrem, a potem na Evemira. W jej spojrzeniu było coś, czego wcześniej brakowało — drobna iskra wspólnoty. Przez ten krótki moment, z krwią na pysku i błotem na łapach, nie byli nikim. Byli łowcami. Tak po prostu.
A potem, jakby nigdy nic, Nergui przeciągnęła się, zatrzaskując szczęki.
— Długo tu nie siedźmy. Krew przyciąga głodne ryje. — mruknęła, bardziej do siebie niż do kogoś konkretnego, zerkając w ciemniejący las.
Koniec uczty był początkiem czuwania.

Bory Łowieckie

: 20 cze 2025, 19:32
autor: Hürrem
Wilczyca stanęła gdzieś obok Zielonej i też się pożywiła świeżym mięsem. Jak jedzenie w ryju to się nie gada. A kiedy skończyła to odeszła kawałek robiąc przestrzeń dla reszty

Bory Łowieckie

: 20 cze 2025, 20:18
autor: Evemir
Ze swojego miejsca obserwował poczynania dwójki wilków. Zanim zabrali się oni za jedzenie, kozica została najpierw wprawnie oskórowana. Przyglądał się, jak białofutry zdejmuje niewielką skórę. To akurat go nie zaskoczyło. Więcej pytań wywołał widok Neffrei zabierającej serce. Początkowo myślał, iż miała zamiar po prostu je zjeść, jednakże na to się nie zanosiło. Ciekawe więc, po co jej ono. Nie przeszło mu przez głowę, iż mogło się do czegokolwiek innego nadać, niż tylko jako przekąska. W końcu jak wiadomo, nie miał zbytnio okazji dowiedzieć się zbyt wiele o świecie.
Drgnął, słysząc głos Ammata, który dał im wreszcie przyzwolenie na posiłek. Nie czekał zbyt długo. Skupił jeszcze wzrok na białofutrym, i skinął nisko głową.
Dziękujemy — powtórzył po Nergui, po czym odwrócił wzrok. Zbliżył się czym prędzej, trudno było mu bowiem znieść dłuższe oczekiwanie. Nie, kiedy coś pachniało tutaj dużo bardziej smakowicie, niż te niezbyt świeże ochłapy, którymi zazwyczaj go karmili.
Spojrzał na truchło. Było lepiej, niż początkowo przypuszczał, spodziewał się bowiem, że zostawią im resztki. Nie czekając już chwili dłużej wgryzł się w mięso, pożerając je całkiem łapczywie, jakby chciał najeść się na zapas.
W pewnym momencie wyłapał wzrok zielonej. Wymienił się z nią spojrzeniami, następnie, zupełnie odruchowo zerkając na Hürrem.
Kiedy już się najadł jeszcze przez chwilę zamarudził przy truchle. Zastanawiał się, czy nie udałoby mu się przypadkiem oddzielić jeszcze kawałka mięsiwa i przemycić go z powrotem do własnej klatki, by nie musieć zapychać gęby niezbyt świeżymi ochłapami. Jednakże ostatecznie zrezygnował, głównie dlatego, że nie miałby gdzie tego ukryć. A zresztą ta dwójka pewnie by mu na to nie pozwoliła. A nawet jakby, wśród samych niewolników pewnie znalazłby się ktoś, kto by mu ów kawałek świeżego mięsa chętnie ukradł.
Westchnął więc tylko i odsunął się od kozicy, odwracając wzrok i gapiąc się na las. Właściwie, to woń krwi mogłaby rzeczywiście coś tu zwabić. Może to coś dałoby mu szansę na odmianę swojego losu. Lecz cóż. Takie rzeczy nie zdarzają się w prawdziwym życiu.
Przynajmniej nie w jego życiu.

Bory Łowieckie

: 20 cze 2025, 20:25
autor: Ammat
— wracamy — odparł głucho wpatrując się w siną dal — módlcie się lepiej żeby Bogowie mieli was w opiece — mruknął bardziej do siebie niż do nich. Machnął ogonem. Widział że już wszyscy się najedli. Pora wracać. Podniósł swój zadek skinął jeszcze raz Neffrei i wybył pilnując by trójka niewolników wybyła razem z nim /zt

[ dzięki za polowanko <3 mam nadzieje że się podobało ;v]

Bory Łowieckie

: 20 cze 2025, 20:37
autor: Hürrem
Kiedy się najadła odstąpiła od truchła.Była nieco brudna ale cóż. No życie. Ważne że brzuszek miała najedzony, ostatni raz jadła kilka tygodni temu z Amaruqem... Huh. Stała gotowa do wyjścia i jak basior biały ruszył ona ruszyła za nim bez zbędnej zwłoki czy pytań./zt

Bory Łowieckie

: 21 cze 2025, 19:43
autor: Nergui
Gdy tylko ostatni kęs zniknął w jej pysku, Nergui odsunęła się od truchła z cichym parsknięciem. Krew nadal kleiła się do sierści wokół jej pyska, a żołądek — chociaż nie do końca pełny — przynajmniej przestał boleśnie przypominać o swoim istnieniu.
Zerknęła kątem oka na Hürrem, która stała już nieopodal, cicha i spokojna, z wilgotnym nosem jeszcze drgającym od zapachu krwi. Potem przeniosła spojrzenie na Evemira — ten również najedzony, choć jego wzrok błądził gdzieś dalej, jakby próbował doszukać się sensu poza drzewami. W tym spojrzeniu było coś znajomego. Głód większy niż ten fizyczny. Taki, którego nie da się zaspokoić mięsem.
Nergui odruchowo przechyliła łeb. Miała ochotę coś powiedzieć — może coś prostego, może żart, coś o tym, że kozica była uparta jak stara baba. Ale słowa zostały w gardle. Nie znała jeszcze tej granicy. Nie między nimi. Nie w tej przestrzeni, gdzie wilki mówiły jedno, a znaczyły drugie.
Słowa Ammata wyrwały ją z tego momentu.
— Wracamy — odparł głucho… — módlcie się lepiej, żeby Bogowie mieli was w opiece…
„Bogowie”, pomyślała. Jej własny miał zielone oczy i twarz wilka, który już dawno nie żył.
Bez słowa ruszyła za białym samcem, wstając płynnie i nie oglądając się za siebie. Ogon trzymała nisko, łapy stawiała cicho — tak, jak ją uczono. Ale głowa... głowa była uniesiona odrobinę wyżej niż jeszcze rankiem. Tylko trochę. Na tyle, by wiedzieć, że dziś przeżyła coś więcej niż tylko rozkaz.
Przechodząc obok Evemira rzuciła mu krótkie, ledwie zauważalne:
— Dobrze się spisałeś.
I to tyle. Potem już tylko cisza drzew, ciężki zapach mokrej krwi i powolny marsz z powrotem — tam, gdzie znów będą tylko klatki, łańcuchy i czekanie na kolejne „jeśli przeżyjesz, to może”.

Ale dzisiaj żyli. I to już coś.

/zt