Strona 11 z 17
Bory Łowieckie
: 03 maja 2025, 23:13
autor: Riril
spróbowała przesunąć kuliste cielsko — było też dość cieżkie. I chociaż z tym mogła by sobie poradzić, to nie była pewna co miałoby to wnieść. A może...
— Chyba mam pomysł. — powiedziała niepewnie. A potem jej oczy zaświeciły się lunarną poświatą, a grawitacja nagięla się woli wilczycy. Nagle pancernik zrobił sie nieporównywalnie lżejszy.
— Chodź, zatoczymy go na jakąś skarpę i zrzucimy.
Bory Łowieckie
: 03 maja 2025, 23:19
autor: Fenrárr
Fenrárr uniósł brwi z wyraźnym uznaniem, gdy ciężar zwierzęcia nagle zmalał, jakby przestało je łączyć z ziemią to, co łączyło wszystkie stworzenia — grawitacja.
— Cóż, to z pewnością jedno z… bardziej wyrafinowanych rozwiązań, jakie widziałem. — Uśmiechnął się krzywo, a jego spojrzenie błysnęło nie tylko aprobatą, ale i lekkim rozbawieniem. — Gdybyś była trochę mniej księżycowa, powiedziałbym, że jesteś bezlitosna, ale zróbmy to!
Podszedł bliżej i położył łapę na boku stworzenia, sprawdzając, jak bardzo stało się podatne na ich działania. Nie było całkowicie lekkie — ale wystarczająco, by mogli je poturlać.
— Skoro więc wybieramy opcję “z górki na pazurki”… — rzucił, podsuwając bark pod pancernika, by pomóc jej w turlawej misji. — To znajdźmy taką skarpę, która wykończy go za nas. Byle nie za bardzo. Chciałbym, żeby chociaż część obiadu nie miała konsystencji brei.
Bory Łowieckie
: 03 maja 2025, 23:22
autor: Riril
— słowo którego szukasz to skuteczna. — powiedziała, wzruszając barkiem. Nie bardzo martwiło ją czy pancernik się zestresuje albo czy będzie to dla niego nieprzyjemne doświadczenie. Był jedzeniem, a nie istotą czującą.
Zwierz nie miał za bardzo wyboru — toczony niczym pokraczna łuskowa piłka, poddawał się pchnięciom i powoli zbliżał ku nieuchronnej śmierci i to w sposób, w jaki prawdopodobnie żaden pancernik nigdy nie umarł. Czy było to czasochłonne? Trochę. Czy było najskuteczniejsze? Ciężko powiedzieć, skoro żadne z nich nie nosiło przy sobie szwajcarskiego scyzoryka. Ale czy było zabawne i zapowiadało się na skuteczne? No według Księżycowej tak, a najwyraźniej nie tylko według niej, skoro oboje zdecydowali się na ten absurdalny pomysł. Riril w pewnym momencie nawet zaczęła coś sobie nucić.
Wreszcie znaleźli górkę na tyle stromą, by pancernik mógł z niej spaść a nie jedynie się stoczyć. Riril była z tego względu bardzo zadowolona, bo ją to przestało już bawić, gdy w międzyczasie najechała sobie pancernikiem na łapę (
-9HP).
Ostatecznym ruchem zepchnęli ciało, które z paskudnym chrzęstem (łusek i kręgosłupa zapewne też) uderzyło w ziemię. Czy żył? Nie wiadomo. Na pewno czuł się na tyle
wstrząśnięty że mięśnie które spajały go w kulę, rozwinęły się i prawdopodobnie powinien teraz dać się łatwo
otworzyć.
— No to sprawdźmy. — powiedziała pogodnie i obdarzając wilka lunarnym błogosławieństwem odrzucenia praw grawitacji, zwinnie i lekko skoczyła w dół, nie robiąc sobie absolutnie nic więcej.
Bory Łowieckie
: 03 maja 2025, 23:33
autor: Fenrárr
Zeskoczył zaraz za nią — bez błogosławieństw, za to z dużą dozą doświadczenia. Opadł miękko na łapy, choć grunt trochę się pod nim osunął. Utrzymał równowagę i nie spuszczając wzroku z roztrzęsionego ciała zwierzęcia, zbliżył się bez pośpiechu. Widział, jak mięśnie luzują napięcie, jak kończyny drgają bezładnie. Skorupa rozchyliła się na tyle, że widoczny stał się miękki bok — wciąż poruszający się w nieregularnych, spazmatycznych ruchach. Fenrárr nie chciał, żeby cierpiało, choć to uczucie nie miało nic wspólnego z litością — po prostu gardził niepotrzebnym hałasem i marnowaniem czasu. Zbliżył się jeszcze o krok, pochylił łeb i jednym, zdecydowanym ruchem wbił zęby w szyję zwierzęcia, tuż pod krawędzią łusek. Dźwięk był cichy, wilgotny, niemal intymny. Skurcze ustały. Pancernik zwiotczał zupełnie. Fenrárr trwał przez chwilę nad martwym ciałem, pozwalając cichym drganiom zniknąć wśród traw i kamieni. Wciągnął nosem zapach świeżej krwi i powietrza, w którym wciąż wisiała subtelna mgiełka księżycowej mocy Riril. Coś w tej chwili było niemal rytualne — dzikie i metodyczne zarazem. Nachylił się ponownie, tym razem ostrożnie, i przesunął łapą po otwartej skorupie. Pazury zastukały po jednej z większych łusek, która ledwie trzymała się na splątanych włóknach ścięgien. Z lekkim pociągnięciem wyrwał ją z pancerza, oglądając przez chwilę jej powierzchnię — matową, ale twardą, pełną subtelnych linii i mikropęknięć.
— Szkoda byłoby zostawić wszystko sępom. — mruknął, po czym sięgnął po drugą łuskę i nie odwracając się, rzucił ją w kierunku Riril.
— Na pamiątkę. Albo do badań.
[ wydobycie 2x łuski pancernika ]
Bory Łowieckie
: 04 maja 2025, 0:35
autor: Riril
pozwoliwszy Fenrárrowi dokończyć dzieła, poczekała aż pancernik znieruchomieje już na zawsze. W tym momencie to już nie była jej ofiara, to była ich ofiara, więc nie mrugnęła nawet widząc, jak samiec zgarnia sobie łuskę. Pancernik miał ich zresztą całkiem sporo do podziału, chociaż nie każda z nich była na tyle duża i ładna, by przynajmniej wyglądać na wartościową.
Z zadowoleniem odnotowała też fakt, że kulturalnie postanowił się podzielić. Pochwyciła więc swoją łuskę i chociaż nie miała pojęcia co mogłaby chcieć z nią zrobić, skitrała ją do sakwy którą nosiła zawsze na szyi, a potem zaczęła się posilać, zostawiając trohcę miejsca by i wilk mógł odebrać swój przydział jedzenia.
Jadła w milczeniu, a gdy skończyła, skinęła jeszcze wilkowi łbem.
— Riril. — przedstawiła się, żeby chociaż tyle mogli wyciągnąć z tego niespodziewanego spotkania, a potem odbiegła w noc.
//zt, zabrana łuska pancernika
Bory Łowieckie
: 04 maja 2025, 0:50
autor: Fenrárr
Fenrárr spojrzał za nią bez słowa — tylko krótki ruch ogona zdradzał, że zarejestrował jej imię. W istocie nie potrzebował wiele więcej. Nie zatrzymywał jej, nie pytał o powód samotnej wędrówki, nie narzucał się swoją obecnością. Takie spotkania miały swoją wagę tylko wtedy, gdy pozostawały nienaruszone przez zbędne słowa. Dopiero gdy odgłos jej kroków ucichł wśród skał i traw, sam dojadł resztę mięsa, zostawiając tylko szkielet i porozrzucane strzępy łusek — jak ślady po krótkim sojuszu dwóch cieni, co przecięły się w dziczy. Przez moment siedział w ciszy, obracając swoją łuskę między łapami, a potem schował ją do zawiniątka ukrytego pod fragmentem płaszcza, który nosił czasem dla zmyłki.
— Riril. — powtórzył cicho. Imię brzmiało jak echo czegoś znajomego, choć wiedział, że go wcześniej nie słyszał. Wstał, otrzepał futro i ruszył w przeciwnym kierunku. Każdy z nich wracał do swoich spraw, swoich celów i swojej wersji milczenia. Ale los już ich złączył raz — a Księżyc rzadko robi coś tylko raz.
/zt
Bory Łowieckie
: 10 maja 2025, 20:19
autor: Vaelcarth
MIEJSCE ZEBRANIA NA POLOWANIE KO
Zbliżył się do Borów Łowieckich późnym popołudniem, gdy słońce zniżało się już ku horyzontowi, lecz wciąż oświetlało polanę ciepłym, złotym blaskiem. Powietrze było gęste od zapachu żywicy i wilgoci, a światło igrało między gałęziami drzew, rzucając długie cienie. Wilk zatrzymał się przy starej, omszałej kłodzie i rozejrzał czujnie. Mówiło się, że miało zjawić się tu więcej głodnych — wilków spragnionych wspólnego polowania. Usiadł powoli, układając ogon wokół łap. Choć wokół panował spokój, jego spojrzenie pozostawało czujne. Czekał — aż las zaszeleści nie jednym, a wieloma krokami.
Bory Łowieckie
: 10 maja 2025, 20:30
autor: Misaki
Zawitała w borach łowieckich, okalana aurą tajemnicy... Przez pewien czas milczała, dopóty — dopóki nie dojrzała
Vaelcarth'a, którego powitała wyraźnym
'Salve...'
Potem zatrzymała się opodal niego, czekając na resztę zgromadzonych.
Przechyliła łeb na bok, by strzyknać karkiem — to w prawo, to w lewo.... Była gotowa.
Wilczyca miała ze sobą dwie torby z rzeczami... w jednej znajdował się Saba — BEZ MOŻLIWOŚĆI wyjścia stamtąd. MUAHAHAHHAA.
- Boost Morale +10 do wszystkich statystyk dla każdego z KO, oprócz alfy (dopóki Alfa nie wyjdzie z tematu)
+ Tropiciel poz. 1.
Mechanika – obniża czujność wymaganą do wytropienia zwierzyny o ¼. Tropiciel otrzymuje dodatkowy 1 PD za odbyte polowanie.
Koszt – 30 energii
Bory Łowieckie
: 10 maja 2025, 20:32
autor: Nyrag
Przytargał się chwiejnym krokiem, niemal nie rozbijając sobie głowy o kamień po drodze.
Przywitał wszystkich krótkim "Salve" i usiadł koło jednego z drzew, nieco dalej od reszty.
Bory Łowieckie
: 10 maja 2025, 21:34
autor: Islingra
Przyszła, gdyby pojawiły się jakieś szczeniaki do pilnowania. Skinęła łbem wszystkim.
Bory Łowieckie
: 10 maja 2025, 22:22
autor: Averill
Przyszedł sobie na polowanie, słyszał że Vael będzie prowadził.
Bory Łowieckie
: 10 maja 2025, 22:34
autor: Vaelcarth
Polowanie na bizon (dorosły — 3, V).
Bizon: s: 210 / zr: 145 / cz: 145
Vaelcarth: s: 50 / zr: 45 / cz: 40
Misaki: s: 75 / zr: 80 / cz: 65
Nyrag: s: 35 / zr: 45 / cz: 35
Islingra: s: 50 / zr: 40 / cz: 38
Averill: s: 30 / zr: 30 / cz: 25
SUMA:
s: 240 / zr: 240 / cz. 203
Skinął głową w powitaniu każdemu z wilków z osobna — krótko, ale z szacunkiem. Misaki zbliżała się pewnym krokiem, jak zawsze skupiona i gotowa do działania. Nyrag, choć wyraźnie pod wpływem, najwyraźniej nie stracił werwy, a może wręcz przeciwnie — ognista iskra w jego oczach zwiastowała chaos lub chwałę. Islingra natomiast… tak, wyglądała lepiej. Spokojniejsza, bardziej obecna. Jej udział cieszył Vaela, choć oczywiście nie dał tego po sobie poznać.
—
Dobrze was widzieć — rzucił niskim tonem, w którym nie było nadmiernej wylewności, ale i nie oszczędzał go chłód. —
Mamy cel — bizon. Duży, ciężki, ale jeśli będziemy działać razem, padnie bez większego oporu.
Wstał i potrząsnął lekko karkiem, pozbywając się napięcia z barków. W nozdrzach czuł już zapach ziemi — głęboki, ciężki, wciąż noszący ślady porannej wilgoci.
—
Ruszajmy. Tropimy najpierw— skupić się, wypatrywać znaków. Ślady, odłamane gałęzie, zapach. Prawdopodobnie trzymają się blisko polany, może nieopodal strumienia.
Spojrzał przelotnie na każdego z osobna, po czym skręcił w kierunku gęstszego zagajnika. Czas przestać czekać. Czas zacząć polowanie, a to oznaczało jedno czas ruszyć się, bo stojąc w miejscu za wiele nie zdziałają. Zatem ruszył przed siebie, zniżając pysk tuż nad ściółkę. Cicho i uważnie wodził nosem przy ziemi, wyłapując każdy zapach, każdą zmianę w powietrzu. Szukał tego jedynego — ciężkiego, intensywnego tropu, który mógł należeć do bizona. Krok po kroku, z pełnym skupieniem. Niuch, niuch.
WYTROPI MISAKI.
Bory Łowieckie
: 10 maja 2025, 22:38
autor: Averill
Wilk rozumiał się z Vaelem, bez słów. Za dużo ze sobą polowali, wiele walk wspólnych łapa w łapę. Wystarczyło że otworzył usta i wiedział na co będą polować. Bizon. Szybkim krokiem ruszył do przodu wystrzeliwując niczym pocisk z torpedy. Nie marnował czasu. Na przywitanie miał wcześniej czas.
— chętnie wezmę skórę — oznajmił cicho gdy gdzieś tam mimo wszystko się przybliżyli
Bory Łowieckie
: 10 maja 2025, 22:56
autor: Islingra
Skinęła głową, przyjmując plan do wiadomości. Nie mogli na coś mniejszego, jakaś sarna, czy coś? Nie czuła się na siłach na coś tak wielkiego i zamierzała na pewno BARDZO uważać. Bardziej działać jako naganiacz niż czysta siła bitewna. Ruszyła do przodu, schylając głowę do ziemi i szukając tropu.
Bory Łowieckie
: 10 maja 2025, 23:27
autor: Nyrag
Zachwiał się na własnym siedzeniu, widząc tylko karuzelę przed oczami. Mało kontaktował i nawet wypowiedzi Vaela nie bardzo do Nyraga dotarła. Skrzywił pysk i warknął cicho. — Burp... co tam mamroczesz tato? — Ale jego już nie było tam, gdzie zapamiętał lokalizację ledwo znajomej mordy. No nic, polowanie to polowanie, trzeba tropić.
Mimo stanu, w jakim się znajdował, zaskakująco dobrze sprawował się w tropieniu i ba, był w stanie nawet podjąć próbę zabicia ofiary. Rangę jego kalibru od czegoś się ma, co nie?
W razie czego jego wewnętrzny okień wypali etanol, by dźwignąć percepcję.
Anyway, nieco koślawo, ale ruszył gdzieś, nie bardzo sam wiedział gdzie. Wiedział natomiast, że Misaki jest niedaleko i trzymał dystans, by jej nie zgubić. Wąchał runo leśne, próbując w trakcie marszu nie rozbić sobie głowy o kamień, tak jak ostatnio to zrobił. chociaż... różnie to się może skończyć.
Czy coś znajdzie... los musi zdecydować, bo póki co znajdywał królicze bobki i raz na korze sosnowej trochę sarniego futra.
Bory Łowieckie
: 10 maja 2025, 23:32
autor: Vaelcarth
Przystanął na moment, po czym znów przybliżył nos do ziemi. Wilgotna ściółka niosła ze sobą wiele zapachów — stare ślady wilków, błoto, mech, echo przelotnego deszczu. Pochylił łeb niżej i wodził nozdrzami tuż nad ziemią, przesuwając się ostrożnie wzdłuż wygniecionej trawy. Coś było blisko… ale nie to, czego szukał. Wypuścił cicho powietrze nosem, marszcząc lekko brwi. Trop mu umykał jeszcze, ale mamy tropiciela wśród siebie.
Bory Łowieckie
: 10 maja 2025, 23:33
autor: Misaki
Misaki przywitała pozostałych ognistych bez słów — krótkim spojrzeniem i skinieniem rdzawego łba z długim włosem na jego czubku, jakże i subtelnym ruchem ogona. Jej obecność, jak zawsze, była cicha, skupiona, wyraźnie osadzona w zadaniu. Nie czekała na polecenia, choć wyraźnie słyszała słowa Vaelcarth. Ruszyła przed siebie, zniżając łeb do ziemi. Każdy krok stawiała z namysłem, nie hałasując, nie wzniecając zamieszania. Las oddychał wokół niej, a ona zgrywała swój oddech z jego rytmem.
Ziemia pod łapami była miękka, jeszcze wilgotna po porannym przelocie chłodnej mgły. To właśnie w tej wilgoci odcisnęły się świeże, ciężkie ślady. Racice, czy tam też kopyta (idk), głęboko wbite w grunt, kierowały się ku zagajnikowi, gdzie runo leśne było bardziej zbite, a powietrze nosiło ślady jeszcze zwierzęcego ciepła. Pochyliła się niżej, wciągając powietrze w czarną truflę, a raczej jej dziury — symetryczne, jeszcze głębiej... mocniej... I wtedy go poczuła — ten zapach, który nie pozostawiał złudzeń. Gęsty, cierpki, niosący w sobie zapowiedź jego... Żubr.
Podążała za śladem, który z każdą chwilą stawał się bardziej oczywisty. Przetarte krzewy, powyginane gałęzie, rozdeptana paproć. Wszystko wskazywało na byka — nie starego, nie młodego. Dojrzałego, silnego. Samotnego. Króla...
Zatrzymała się przy gęstej krzewinie. Wślizgnęła się w cień, niemal stając się jego cząstką. Jej srebrzyste trzeszcze przecięły gęstwinę, przebijając się przez poranne światło, rozproszone między liśćmi. I tam był. Poruszał się z powagą i powolnością istoty, która nigdy nie musiała uciekać — do czasu.
Wysoki kłąb, szerokie barki, głowa nisko nad ziemią. Jeden, dorodny ON byk.
Misaki nie poruszyła się ani na jotę. Czekała, zanurzona w ciszy. Oblizała nos, powoli, nie zdradzając pozycji. Jej futro, choć rude, stapiało się z półcieniami lawirującego popołudnia. Żubr nie wiedział. Nie czuł. Nie słyszał.
Uniosła lekko łeb i napięciem ciała dała znać reszcie Klanu Ognia. Polowanie mogło się rozpocząć. Ona swoją część wykonała — odnalazła cel. I jak zawsze… zrobiła to bezbłędnie...
Averill, Nyrag, Islingra
Bory Łowieckie
: 10 maja 2025, 23:41
autor: Vaelcarth
Stado żubrów poruszało się powoli po obrzeżach zagajnika, gdzie runo leśne było twardsze, a promienie popołudniowego słońca przebijały się przez gałęzie, barwiąc ich masywne sylwetki na złoto. Większość z nich spokojnie skubała trawę i niskie krzewinki, poruszając się leniwie między drzewami. Czuć było ciężki zapach zwierząt, mieszaninę sierści, ziemi i potu. Młodsze osobniki raz po raz podnosiły łby, poruszając uszami, lecz nie wyglądały na zaniepokojone — panował spokój. Jeden z dorosłych byków — ten, którego ślad odnalazła Misaki — nie trzymał się blisko reszty. Stał nieco na uboczu, bliżej gęstszej części lasu, jakby z własnej woli wycofany. Poruszał się dostojnie, jak istota, która nie znała strachu. Przesuwał potężnymi racicami po leśnym runie, raz po raz potrząsając karkiem i zniżając łeb ku ziemi. Jego ciężki oddech zawirowywał drobiny kurzu i wilgotnych liści. Od czasu do czasu zerkał w stronę stada, lecz najwyraźniej nie sądził, że coś mu zagraża. Tego dnia stado nie wiedziało jeszcze, że przestało być bezpieczne.
Obserwował żubra uważnie, jak strateg pole bitewne. Misaki dała sygnał, a ich cel był jasny: dojrzały byk, silny, ale oddzielony od stada. Idealny — choć niełatwy.
Wilk przysiadł nisko w cieniu paproci, wciągnął powietrze przez nozdrza. Wiatr był po ich stronie. Głosem ledwie szeptem przekazał plan.
— Musimy go odciągnąć ku torfowiskom. Tam, gdzie ziemia mięknie. Misaki już go oznaczyła.
Spojrzał na Islingrę z lekkim wahaniem, ale skinął głową z szacunkiem.
— Isli, ustaw się z lewej strony, ale nie wychodź za wcześnie. Tylko osacz, nie szarżuj. Bądź cieniem. — Głos Vaela zadrgał lekko, świadom jej osłabienia, ale ufał jej zmysłom. — Nyrag, z prawej. Przygotuj się do pchnięcia go w naszą stronę, gdy przyjdzie czas.
Zamilkł na ułamek sekundy.
— Averill, jesteś szybki i zwinny. Weź prawą flankę, lekko za nim. Gdy ruszy, twoim zadaniem jest odciąć mu drogę ucieczki ku górze. Prowadź go w stronę niższego gruntu — torfowisk.
— Misaki… — Spojrzał na nią krótko, z szacunkiem. — Weź lewą stronę, równo z Averillem. Będziesz cieniem. Niech czuje, że coś czai się z obu stron.
— Ja ruszę pierwszy. Sprowokuję go. Nie atakujemy, póki nie będzie znużony. Gdy zapadnie w błoto — wtedy wszyscy.
Dał krótki, nieprzesadny znak łbem. Przemknął wzdłuż krzaków, cicho jak cień, który znał ten las lepiej niż własne lęki. Żubr skubiący mech uniósł łeb — nozdrza rozdymały się niecierpliwie. Poczuł coś, czego jeszcze nie rozumiał. Vael wyłonił się z półmroku jak duch, tylko na moment, tylko na tyle, by wybić byka z równowagi. Byk zarył kopytami, warknął cicho pod nosem, potężnym ruchem łba zrzucił z siebie ciszę. I ruszył. Nieświadom, że właśnie wpadł w pułapkę.
Bory Łowieckie
: 10 maja 2025, 23:44
autor: Saba
Jego nieokiełznana energia i nadaktywna radość nie mogła być wiecznie zamknięta w torbie, dał radę wystawić MORDKĘ! Widział świat, Pani Misaki robiła niuch niuch, las zielony, pachnący, dużo zapachów braciszków i siostrzyczek! — Łaaaaaaa! — Zawibrował INTENSYWNIE, ale cały nie mógł wyjść. NIEM NIEJ! Mógł wąchać i tropić po swojemu, szukać śladów na tyle, na ile wzrok mu pozwalał. Musiał się postarać, by Pani Danusia czuła się dumna! Saba musi się przydać i robi to całym swoim małym serduszkiem!
Na razie jednak nie widział za wiele, no bo tylko tyle, na ile szpara w torbie mu pozwalała... ale robił co mógł i to się liczy!
Też niewiele mógł, ale Pani Misaki coś wymyyyyyyyśli, może nawet pozwoli zaplować! BYŁOBY CUDOWNIE
Bory Łowieckie
: 11 maja 2025, 0:11
autor: Averill
Ziemia była wilgotna od mgły, szelest ocierania się futer o krzaki słyszał dość wyraźnie, miał wyczulony słuch, on stąpał lekko, szybko , zwinnie. Przyczaił się tuż obok Vaela. Jego znał, jemu ufał, właściwie pewnie gdyby było trzeba to i życie by za niego oddał. Czasem irytowało go że tak się 'rządzi' ale z drugiej nie robiło mu to dużej różnicy. Czerwone oczy tylko rozbłysły w czeluści cienia. Dobrze wiedział że pobiegnie i tak i tak. Przymknął delikatnie oczy i właściwie czekał. Na sygnał do ruszenia, do ataku, już w pysku czuł metaliczny posmak krwi. Zacisnął mocno szczęki.