Strona 2 z 2

Cień wielkiego drzewa

: 02 mar 2025, 15:19
autor: Beliar
Beliar z kolei zjawił się o czasie. Ani niezbyt wcześnie, ani nie spóźniony, całkiem poważnie traktując widocznie spotkania polityczne tego pokroju. Sulfura i jego świtę dostrzegł już z daleka, a że zajęli dość strategiczny punkt z widokiem na niemalże całą Zieloną Dolinę — mieli dość czasu by z tego dystansu przyjrzeć się również i jemu. On też nie przyszedł sam. U jego boku kroczyło dwoje innych Cienistych. Trudno było jednak z tego dystansu ocenić ich nastroje czy zamiary, a nawet kiedy znaleźli się tuż obok, przystając w rozsądnej odległości — wciąż nie było to w pełni możliwe. Beliar uniósł pysk i przetoczył wolno spojrzeniem po obecnych pod wielkim drzewem wilkach, ostatecznie koncentrując się jednak głównie na postaci Sulfura. Przyjrzał mu się wnikliwie, choć z pewną dozą zainteresowania bo mimo tych wszystkich wydarzeń, które niewątpliwie struły relację, którą udało im się nie tak dawno temu ledwie odrobinę ocieplić — był całkiem ciekaw tego co właściwie miał mu dziś do przekazania.
Ave. — oznajmił wreszcie, po przedłużającej się nieco wymianie niemych spojrzeń.

Myre Mavi Alov Sulfur Sinister Musta Yö

Cień wielkiego drzewa

: 02 mar 2025, 20:31
autor: Mavi Alov
Lojalnie podążał za swoim Alfą (u boku ex-alfy), krocząc może ze trzy metry za Beliarem , trzymając się jego prawego boku. Kątem oka co jakiś czas zerkał ku Myre. Gdzie ona się podziewała? Zniknęła tak jakoś nagle, akurat, kiedy wyjawił chęć dołączenia do klanu. Nie, nie miał jej tego za złe — w końcu nie rościł sobie prawa do rozporządzania czyimkolwiek losem, a już na pewno nie zamierzał mieszać się w wybory życiowe dawnej alfy. Na ogół nie był wścibski; nie zmieniało to jednak faktu, iż był zwyczajnie ciekawy. Nie znał jej praktycznie wcale, a mimo to zdążył obdarzyć ją jakąś namiastką sympatii. Proszę, jak się te losy poplątały. Beliar zastąpił samicę na stanowisku alfy, a z czasem sam Malo zastąpił byłego Wojnę.
Skłonił lekko mordą obecnym tu wilkom. Sulfura znał głównie z opowieści, sam widział go może ze dwa razy, przy okazji akcji z Garavel i być może gdzieś w okolicy tamtej cholernej skarpy, w której pojawiła się przeklęta brama. Towarzyszy Księżycowego Alfy nie znał zaś w ogóle. Och, chyba powinien być nieco bardziej towarzyski. Tylko czy tego potrzebował?

Musta Yö Sinister

Cień wielkiego drzewa

: 03 mar 2025, 11:06
autor: Myre
Szła całkiem blisko Beliara, mając go po swojej prawej, bo to był akurat jej lepszy profil. Rozczesała nawet grzywę srebrnym grzebieniem, wypraszając tymczasowo zaprzyjaźnione pająki, więc wyglądała dosyć reprezentatywnie. W trakcie marszu przekręciła łeb i spojrzała na Malo, który trzymał się z tyłu. Pamiętała go i to całkiem dobrze, bo dla niej w czarnej dziurze minęło zdecydowanie mniej czasu, niż dla wilków tutaj. Trochę żałowała, że ją tak bez uprzedzenia wessało, ale wierzyła, że Chaos zawsze ma plan. Wróciła akurat w trakcie dosyć ważnych wydarzeń, więc nie mogła narzekać. Przynajmniej jeszcze nie.
Puściła Wojnie oczko, ale na rozmowę nie mogli sobie teraz pozwolić, więc wróciła wzrokiem do Sulfura i jego świty. Skinęła lekko głową do księżycowych, ale dopiero po tym, jak klanowym powitaniem przywitał ich Beliar. Przyglądała się głównie Sulfurowi, którego poznała na dziesięcioleciu sojuszu, podczas którego wspólnie obchodzili również święto Beltane, jak i jej własną koronacje. Od tamtego czasu nastąpiły wyraźne zmiany i wydarzyły się rzeczy, których nie można było cofnąć.

Beliar Mavi Alov Sulfur Sinister Musta Yö

Cień wielkiego drzewa

: 03 mar 2025, 15:19
autor: Sulfur
Sulfur czekał w ciszy, prawie nieruchomo, na delegację z Klanu Cienia. Rozglądał się po okolicy od czasu do czasu, wyglądając ich, choć bez zbytecznej przesady.
Cieniści pojawili się w końcu i Sulfur zszedł z kamienia, na którym dotychczas siedział. Zanim stanął przed Beliar i jego przybocznymi, wymienił porozumiewawcze spojrzenie z Sinistrem i Mustą Yö.
— Essa milva — przywitał się z Beliarem i teraz spojrzał pokrótce na Maviego i Myre. Kiwnął im łbem, poznając tylko wilczycę. Samca chyba nawet nigdy nie widział na oczy, ale nie miało to aż takiego znaczenia, kim był. Dobrze w każdym razie, że wszyscy mieli świadków.
— Dziękuję, że przyszliście. — Zaczął, skupiając się ponownie na Beliarze. Nie miał żadnej dłuższej przemowy, więc przeszedł do sedna sprawy kiedy uznał, że Cieniści już się rozgościli na trawie pod drzewem, a jego słowa nie zostaną uznane za wypowiedziane zbyt pośpieszne. — Poprosiliśmy was o spotkanie, bo wiemy, że ta sprawa jest dla ciebie istotna. — Zrobił krótką pauzę, jakby to miało pomóc mu ocenić reakcje Beliara. — Kilka dni temu, w nocy przed dniem, gdy otrzymałeś od nas korespondencję, Atlanta, nasza była dowódczyni wilkołaków, a twoja partnerka, w rażący sposób naruszyła Księżycowe prawo. Twoja partnerka nie wykazała skruchy, gdy klan poprosił ją o wyjaśnienia i dał szansę na obronę. – Wyjaśnił najważniejszą kwestię informującym tonem bez zbędnych emocji. Był niemal pewien, że powiedzenie tego jest raczej formalnością. Jaka była szansa, że Beliar po tylu dniach od zdarzenia jeszcze nie wiedział, co się stało? Że plotka się nie rozniosła? No właśnie, to łączyło się z drugą kwestią, którą musiał poruszyć. – Jest jeszcze jedna sprawa. Na nasze zebranie, odbywające się na prywatnych terenach Księżycowej Braci, wtargnął Zaraza legitymujący się jako członek Klanu Cienia. Wtrącił się w naszą rozmowę, szantażem próbując wywrzeć wpływ na nasz werdykt. Gdy poprosiliśmy go, by opuścił Księżycową Jamę, Zaraza dopuścił się próby porwania Atlanty, atakując nasz klan. W wyniku szarpaniny, która się wywiązała, Atlanta poniosła śmierć. Mam nadzieję, że będziesz w stanie rzucić na ten incydent nieco światła. – Ostatnie zdanie miało wyraźnie pytający ton, a w oczach Sulfura malowało się oczekiwanie wyjaśnień.

Cień wielkiego drzewa

: 03 mar 2025, 18:47
autor: Beliar
Stał spokojnie w miejscu pozwalając Sulfurowi poprowadzić dialog tak jak chciał, choć doskonale wiedział, że cokolwiek mu teraz powie — z całą pewnością będzie to bardzo subiektywna wersja wydarzeń. Tak jak Sulfur przypuszczał — wiedział o wszystkim od bardzo dawna i z pewnością dało się to wyczytać z jego oczu (oka?), w których na próżno było szukać zaskoczenia czy jakichkolwiek innych, silniejszych emocji. Miał dość czasu by to przepracować, a przynajmniej na tyle by w tej chwili względnie nad sobą panować. Przeczekał aż Sulfur zakończy swój monolog i dopiero kiedy jego usta zwarły się na dłużej — uniósł lekko pysk popatrzył ku niemu spod delikatnie przymrużonej powieki.
Masz tupet. — ocenił wreszcie, choć wciąż bez większych emocji w głosie. Czy Sulfur próbował zasugerować mu właśnie, że za śmiercią Atlanty stał nie kto inny jak sam Klan Cienia? Możliwe, że nie. Możliwe, że taki a nie inny odbiór jest jedynie kwestią dość niefortunnego doboru słów. — Moją Zarazą jest Quoth i to niezmiennie od wielu, długich lat. Nie wydaje mi się żebyś mówił o niej. — i była to raczej oczywista oczysistość. Oboje wszak wiedzieli, o którym Zarazie jest w tej chwili mowa. — Wilk, o którym mówisz nie należy do mojego klanu i nie podlega mojej jurysdykcji. Jeśli jednak mimo tego podjął się próby negocjacji w tej sprawie to zasadniczo wykazał się większą lojalnością i szacunkiem wobec mnie niżeli mój wieloletni sojusznik. — wzniósł lekko łuk brwiowy, dość sugestywnie spoglądając na skrzydlatego wilka.
Dlaczego przychodzisz do mnie dopiero "po fakcie"? — chyba nawet domyślał się jaka będzie odpowiedź, chciał ją jednak usłyszeć bezpośrednio z jego pyska. A może, kto wie? Sulfur go jednak zaskoczy?

Myre Mavi Alov Sinister Musta Yö

Cień wielkiego drzewa

: 03 mar 2025, 20:23
autor: Sinister
Krótkim kiwnięciem pyska powitał cienistego Alfę i jego świtę. Poza tym niemal się nie poruszył, choć zimny błękitny wzrok na wpół metalowego wilka zlustrował zarówno apokalipsę, jak i smukłą wilczycę po lewicy Beliara. Przez większość ich wymiany zdań nie przejawiał kompletnie żadnych emocji, nawet cień mimiki nie przeciął jego pyska. Jedynie przezierne ślepia od czasu do czasu przesuwały się od jednego rozmówcy do drugiego zdradzając wzmożoną czujność dowódcy. Dopiero gdy cienisty przemówił, Sinister głośniej wypuścił powietrze przez nozdrza na dźwięk jego słów. Masz tupet. Tupet? Po wilku w wielkiej grze klanowej polityki spodziewałby się raczej czegoś bardziej górnolotnego niż obcesowe obarczenie winą sojusznika który został napadnięty na swoim terenie przez agresora legitymującego się jako wilk apokalipsy. A Beliar oczekiwał, że to oni będą mu się z tego tłumaczyć? Wolne, kurwa, żarty.
— Czyli zasadniczo zgadzasz się z tym, co owy wilk zrobił? Jesteś przychylny uzurpowaniu sobie prawa do wtargnięcia na nasze zamknięte terytorium i ingerowaniu w wewnętrzne sprawy naszego klanu przez byle psa, który wyciera sobie mordę przynależnością do cienistych? Mamy rozumieć, że takie jest stanowisko naszego długoletniego sojusznika? — Lodowaty, niski ton wilkołaka przeciął powietrze jak ostrze klingi, a ciężar jego spojrzenia teraz w całości spoczął brunatnym wilku. Zimnokrwisty słuchał słów cienistego nie mogąc oprzeć się wrażeniu, że bez względu na to jak dobrze chciał to zamaskować, Beliarem rządziły teraz emocje. Świadczyło o tym wszystko, począwszy od sposobu w jaki zaczął negocjacje, przez brak zainteresowania faktem, że ktoś wystarczająco potężny by wedrzeć się do Tynre biega po krainie przedstawiając się jako apokalipsa, a na udzieleniu mu poparcia stojąc przed obliczem sojusznika skończywszy. Czysta potwarz.
— Klan księżyca co prawda studiuje arkana magii, ale wybacz, przewidywanie przyszłości wciąż jest poza zasięgiem naszego arsenału umiejętności. Sam rozumiesz, zamach ma to do siebie, że z reguły występuje niespodziewanie. — Sucho skomentował ostatnie pytanie Beliara.

Sulfur Musta Yö

Cień wielkiego drzewa

: 03 mar 2025, 20:48
autor: Musta Yö
prawdopodobnie ze wszystkich tu zgromadzonych prezentowała się najbardziej niepozornie i od początku przybycia delegacji Klanu Cienia, poza krótkim "Essa Milva" i skinieniem głowy przed trójką Cienistych, nie wyglądała na taką, co w ogóle zamierza zabrać głos w tej dyskusji. Mimo to jej spojrzenie było aż nadto obecne, gdy z uwagą obserwowała język ciała wilków, zwracając pewnie uwagę bardziej nawet na ich gesty niż słowa, jak gdyby próbowała odczytać jakich reakcji można się zaraz spodziewać. Zdawała sobie sprawę z tego, że dla brązowego może być to bardzo dużo do przełknięcia i nie miała zbyt wiele nadziei, że rozmowy przejdą gładko. Beliar nie był wszakże Księżycowym, z pewnością ciężej mu było oddzielać emocje od polityki. W jakiś sposób Muscie było go nawet szkoda, prawdopodobnie oboje tamtej feralnej pełni stracili kogoś, kto był tak znaczną częścią ich świata...

Drgnęła, gdy alfa cienistych odezwał się. Cóż, nie spodziewała się, że wilk przyjmie to pozytywnie, miał przecież prawo być zły. Ale wciąż miała nadzieję na rozmowy, przynajmniej na początku, a tu temat zaognił się bardzo szybko.
Bardzo nie podobała jej się też rola jaką Zaraza odegrał w tym wszystkim. Nawet jeśli Beliar uważał to za lojalność, skoro wilk nie działał z jego rozkazu, to wplątał się politycznie w sprawy dwóch klanów. Czekała z własnym komentarzem, dając pierwszeństwo Sinistrowi.
Chwilę potem, jakby po chwili wahania, odezwała się znacznie łagodniej niż wilkołak.
— Mieszanie się w sprawy dwóch klanów nie jest przejawem lojalności. — powiedziała — Jeśli nie podlegał twojemu rozkazowi, to własnowolnie wmieszał się w sprawy dwóch klanów, podważając i naszą i waszą autonomię, działając na naszą obopólną niekorzyść i prowokując zaostrzenie sytuacji. Naprawdę wam to nie przeszkadza? — bolało ją każde słowo, ale ostatni bastion jej nadziei właśnie padł. Koniec. Zaraza nie działał na rozkaz. Tym samym przekroczył granicę, nie tylko najważniejszego dla Księżycowych miejsca, ale też jej granice.

Sulfur Myre Mavi Alov

Cień wielkiego drzewa

: 06 mar 2025, 15:09
autor: Myre
Przysłuchiwała się z uwagą i ciekawością słowom księżycowego Alfy. Sytuacja wydawała się taka prosta, przedstawiona w sposób, który sugerował całkowitą poprawność polityczną. Czy tak było jednak w rzeczywistości? Poniekąd rozumiała, że Klan Księżyca, jak każdy inny, miał swoje zasady, system nagradzania i system karania, w którym również uwzględniano śmierć i chociaż księżycowi i cieniści mieli między sobą sojusz, to nie byli wcale jednością i tworzyli dwa całkowicie różne klany z odrębną władzą. To było całkowicie jasne. Sojusz jednak łączył te oba klany, skrzętnie spisanymi zasadami i latami gotowi byli służyć sobie wsparciem, prywatne opinie chowając do kieszeni. Być może towarzysko byli wobec siebie generalnie chłodni, to jednak na przestrzeni lat zaistniały międzyklanowe przyjaźnie, jak i korzyści (sama zawierała swego czasu z księżycowymi transakcje wymienne), a nawet związki. Minimum szacunku wymaga wręcz, aby zaprosić Alfę sojuszniczego klanu na zebranie, które decydować ma o losie jego partnerki, tym bardziej jeżeli jest matką jego szczeniąt, potomków obu klanów. Dlatego spojrzenie, które posłała Sinistrowi Myre pełne było powątpiewania, pomijając zdziwienie, że ten w ogóle zabrał głos. Też był Alfą? Zaraz potem przeniosła wzrok na drobną samicę. Tez zdawała się niewiele rozumieć z wypowiedzi Beliara, a jednak również zdecydowała się zabrać głos. Mistrzyni coraz mniej dziwiła się więc, że wewnątrz tego klanu zadawał się panować bałagan. Spojrzała kątem oka, łagodnie, na Beliara, będąc gotową zabrać głos, jeżeli tylko zostanie poproszona o opinie. Miała do niego pełne zaufanie.

Cień wielkiego drzewa

: 06 mar 2025, 21:54
autor: Sulfur
Pysk Sulfura nieznacznie się uniósł, gdy Beliar zdecydował się użyć wyzywających słów jako pierwszej odpowiedzi na informację, jaką mu przekazał. To nie wyznaczało zbyt dobrego toru dyskusji. Z drugiej strony niczego innego Sulfur nie spodziewał się po Beliarze, właściwie przebieg rozmowy wyglądał na razie dokładnie tak, jak Sulfur przewidywał.
Zanim odpowiedział, spojrzał najpierw w stronę Sinistra, nie komentując jego słów. Następnie obejrzał się w drugą stronę na Mustę, by spojrzeć na nią może nieco bardziej współczującym wzrokiem, jakby w jakiś pokrętny, niezrozumiały dla innych sposób był w stanie odczytać emocje wilczycy. Nie było teraz jednak czasu na sentymenty, wrócił spojrzeniem na Beliar, komentując tylko to, co istotne, i co nie padło już z pysków jego świadków:
— Rozumiem. Więc nie jest członkiem Klanu Cienia wbrew temu, co od wieków głosi. — Potwierdził, nie zamierzając insynuować nieszczerości Beliara bądź jakichkolwiek innych podstępów. — W takim razie zastosujemy odpowiednie środki wobec tego osobnika. — Tyle Sulfurowi wystarczyło. Potrzebował tylko potwierdzenia, że może rozprawić się z Kaynem tak, jak mu się podobało.
Przeszedł do kolejnej sprawy, co do której widział i słyszał, że Beliar nie do końca pojmuje, jakie było jego miejsce w tym, co zaszło. Sulfur bardzo się przy tym starał, żeby obie jego brwi nie podskoczyły do góry. Wbrew pozorom nie zawsze miał pysk pozbawiony emocji, a osobiste animozje z Beliarem nie ułatwiały sprawy.
— Może bym nawet przyszedł, gdyby nie Zaraza. Ale już za późno. — Nie dało się ukryć, że uzurpatorskie pojawienie się Zarazy zupełnie zmieniło tory wydarzeń, jakkolwiek Księżycowi nie mieli obowiązku w ogóle zjawiać się przed Beliarem. Przyszli teraz powiedzieć mu wprost, skoro już na tapet była wyciągana lojalność i uczciwość wobec sojusznika. A i tego w końcu wcale nie musieli robić.

Myre Mavi Alov

Cień wielkiego drzewa

: 06 mar 2025, 23:57
autor: Mavi Alov
Jako posłuszny żołnierz w skupieniu obserwował rozwój wydarzeń, żadnym nieuważnym drgnieniem któregokolwiek z mięśni nie zdradzając, czy i na ile zgadzał się z punktem widzenia wilków. Zresztą niezależnie od tego, komu obiektywnie chciałby przyznać rację — to Beliarowi przysięgał lojalność. Dzisiejszy dzień dostarczył mu okazji, pewnie jednej z wielu, by dowieść, iż zamierza się z tej umowy wywiązać. Wysłuchał zatem jednego alfy, potem też i Sulfur drugiego, a nawet księżycowych alfą nie będącymi (niekoniecznie uważał to, że się odezwali za potrzebne, co pozostawił dla siebie), wodząc spojrzeniem po rozmówcach. Dyskretnie taksował ich wzrokiem, szacując ich siłę czy szukając słabych punktów. Z tym metalowym łbem może być problem — wolał więc zawczasu znaleźć miejsce, w które mógłby ewentualnie uderzyć (jeśli padnie takowy rozkaz), zadając mu jakiekolwiek obrażenia. Malo nie chciał przecież skończyć jak Sinister — z protezami, bo sobie zęby na metalu połamał czy wyrządził jakąś inną, równie dotkliwą szkodę na zdrowiu.

Cień wielkiego drzewa

: 09 mar 2025, 12:22
autor: Beliar
Beliar słyszał Sinistra, słyszał bardzo dobrze, a jednak nie poświęcił mu ani grama swej uwagi. Spojrzał tylko wymownie na Sulfura, jakby sugerował mu niewerbalnie, że chyba trochę poluźniła mu się smycz, a okoliczności wymagały by jednak ją nieco ściągnął i to zanim rozsierdzony wilkołak sprowokuje swoim zachowaniem jedną z najkrwawszych jatek w historii tej krainy. Sulfur nie zrobił jednak absolutnie nic, co tylko obnażyło jego arogancki i zupełnie pozbawiony szacunku stosunek do drugiej strony sojuszu. Swoim przybocznym którzy dla odmiany zachowywali się bardzo przykładnie posłał sugestywne spojrzenie by mimo wszystko zachowali czujność.
Ton Musty był mniej wyzywający toteż spojrzał na nią z ukosa, a nawet udzielił jej krótkiej odpowiedzi. Co prawda w bardzo surowym tonie ale jednak udzielił.
Nie ucz mnie czym jest lojalność. — bo tak, jakkolwiek niepoprawnie politycznie zachował się Zaraza — intencje miał dobre. I nawet jeśli kierował się przede wszystkim własnym interesem i własnymi pobudkami — zależało mu widocznie na utrzymaniu sojuszu. — Odpowiadając jednak na twoje pytanie — nie, nie pochwalam jego ingerencji w sprawy mojego czy waszego klanu ani tym bardziej w sprawy sojuszu i nie to sugerowałem w swojej wypowiedzi. Jeśli mam być jednak szczery — nie jestem zaskoczony, że skupiacie się nie na tym co trzeba. — w końcu miał do czynienia ze zgrają manipulantów i to jednych z najgorszych jakich w ogóle nosiła ta ziemia. Księżycowi mieli to do siebie, że dosłownie wszystko przeinaczali na swoją korzyść, jeśli było trzeba to i zmieniali bieg wydarzeń albo dodawali do niego elementy przemawiające za ich racją, tylko po to by oczyścić swoje imię i usprawiedliwić swoje czyny. Tak też prawie na pewno (wg Beliara) było i w tym przypadku. Uważał za zniewagę sugestię jakoby ich własne czyny i ich decyzje dyktowane były rzekomo w ten czy inny sposób przez Klan Cienia bo akurat taką dorobili sobie do tego teorię i taka najbardziej współgrała z ich założeniami.
Zaraza i jego działania dla mnie są w tej sytuacji sprawą drugorzędną. Przyszedłem tu rozmawiać przede wszystkim o skutkach waszych działań i o konsekwencjach wynikających z podjętych przez was decyzji, bez zasłaniania się osobami trzecimi. Nie Klan Cienia, ani nawet nie Zaraza zabił Atlantę, a Sulfur. — tu przetoczył spojrzenie ponownie na postać Sulfura. — ...I to są fakty. Wy z kolei swoje oszczerstwa opieracie na zwykłych spekulacjach i — co gorsza — oczekujecie, że przymknę na to oko bo "zostaliście sprowokowani" przez kogoś kto nie podlega nawet moim osądom i kogo ja w tej chwili mam tak naprawdę głęboko w chuju. — miał wrażenie, że oni zupełnie nie rozumieli (albo nie chcieli rozumieć) gdzie tak naprawdę leżał jego problem i chyba to było główną przyczyną dzisiejszego sporu. Go naprawdę nie interesował teraz Kayn, jego kwestię można było równie dobrze omówić potem, jak już dojdą do porozumienia w sprawie znacznie większego w jego opinii szamba jakie kilka dni temu wyjebało. Tylko o czym tu rozmawiać jeśli nie było w nich nawet grama skruchy? Utrzymywali wręcz, że robili mu łaskę że w ogóle go o sprawie informują. Chaosie, czy ty to widzisz?
Wbrew temu co próbowaliście mi zuchwale zasugerować — wasza autonomia nie została w żaden sposób przez nas naruszona za to ty zadziałałeś w sposób rażący na szkodę moją i pośrednio na szkodę mojego klanu. Na szkodę wizerunkową, osobistą i społeczną. Atlanta miała na wychowaniu szczenięta, nie mogłeś wiedzieć w jakim są wieku, a jednak bez zastanowienia odebrałeś im matkę. Zasadniczo mogła być nawet w kolejnej ciąży, a wtedy wraz z nią zabiłbyś również moich potomków. Kiedy ukręcisz łeb swemu klanowiczowi i zarazem partnerce podrzędnego Cienistego — najpewniej przejdzie to bez echa ale kiedy ukręcasz go partnerce alfy tego klanu bez chociażby próby zawarcia porozumienia — dla mnie jest to oznaką kompletnego braku szacunku. — swoimi czynami godził bowiem w jego autorytet i to jego osobę wystawiał na pośmiewisko. Relacji między Sulfurem i Beliarem nigdy nie można było nazwać dobrymi, sojusz natomiast służył obu klanom przez wiele długich lat, a jego zerwanie wywróciłoby do góry nogami życie wielu wilków po obu stronach barykady. Tylko czy którąkolwiek ze stron jeszcze to jakkolwiek obchodziło?
Nie lubię cię. Nigdy nie lubiłem. — oznajmił nagle, cofając nieco pysk i stawiając uszy na sztorc. — Możemy uniknąć niepotrzebnego zamętu po jednej i drugiej stronie konfliktu i wyjaśnić tę sprawę między sobą. Ty i ja. Na arenie. W pojedynku, z którego tylko jeden z nas wyjdzie żywy. — zielone ślepię zabłysło złowróżbnie, a zęby wychyliły się lekko spod warg w wyzywającym półuśmiechu. Kto wie? Może zwycięzcy tego boju trafi się wówczas lepszy wspólnik na alfie sojuszniczego klanu do współpracy? Zwłaszcza, że zasady sojuszu najwyraźniej należało przeredagować w taki sposób by nie budziły już kompletnie żadnych wątpliwości. Z drugiej strony... Czy to by coś dało? Księżycowi i tak będą pewnie szukać kruczków i sposobów na to by uniknąć odpowiedzialności za swoje czyny. Beliar ani na chwilę nie spuścił wzroku z postaci Sulfura, szczerze jednak wątpił, że ten zgodzi się na zaproponowany układ. Cóż... Nikt mu przynajmniej nie zarzuci, że nie próbował tego sojuszu ratować, prawda?

Sulfur Sinister Musta Yö Myre Mavi Alov

Cień wielkiego drzewa

: 09 mar 2025, 19:43
autor: Sulfur
Żaden gest Beliara nie umknął uwadze Sulfura. Dopasowując moment do jego spojrzeń mógł sobie tylko pomyśleć, że mu nawet współczuje. Wziął ze sobą wilki, które nie były w stanie udzielić mu głosu wsparcia, albo się bały, albo wręcz nie mogły się odezwać. On wziął ze sobą drogich sobie przyjaciół, którzy udzielali mu nie tylko wsparcia, ale też poparcia. Pokazywali mu, że klan mówi jednym głosem. Każdej alfie od tej wizji powinny wyrastać skrzydła, i choć Księżycowy alfa miał już na grzbiecie jedną parę, chętnie przyjąłby kolejną.
Mówi były Ognisty... — Sulfur niemalże to powiedział, ale w ostatnim słowie ugryzł się w język. O lojalności Beliar mógł powiedzieć wiele, ale raczej od drugiej, tej mniej chwalebnej strony. Więc tak, być może w pewnym sensie Beliar wiedział więcej.
Jako że miał już otwarty pysk, skierował swoje myśli w inną stronę:
— Nie mów nam, na czym Brać będzie się skupiać. Nie ma tu miejsca na twoje opinie. — Powiedział twardo, dając mu znać, że cokolwiek ma w tej kwestii do powiedzenia, równie dobrze może zachować te myśli dla siebie.
Im dłużej rozmawiali, im dłużej Sulfur patrzył na Beliara, im więcej słyszał słów z jego pyska, tym i jego własny głos stawał się twardszy. W pewnym momencie Beliar musiał przekroczyć jakąś linię, która dla Sulfura była święta.
— Zaraza i jego działania nie są ani dla nas, ani dla sojuszu sprawą drugorzędną. — Punktował Beliara jego własnymi słowami niczym echo hulające wśród gór. Kwestię Kayna Sulfur Beliarowi najwyraźniej odpuścił, bo widział, że ziarno pada na pole pełne chwastów. Nie było więc sensu więcej siać.
Westchnął tylko. Że też musiał się użerać akurat z Beliarem. Skaranie boskie.
— Nie jest w waszej gestii decydowanie o tym, kogo i w jaki sposób osądza Księżycowa Brać. Atlanta była tylko i wyłącznie członkiem naszego klanu, znała nasze zasady i te same zasady złamała. W jej czynach nie było ani chwili refleksji, by nie pozbawiać swoich dzieci matki, ani partnera — partnerki. — Resztę Beliar sam sobie mógł dopowiedzieć w narracji, która mu pasowała. Sulfur nie był dumny z tego, że musiał zabić swoją dowódczynię. Żaden alfa nie powinien się tym szczycić. Zrobił tylko to, co było konieczne. To, co sprawiało, że Księżycowi mieli swoją tożsamość. Teraz patrzył na Beliara i zastanawiał się, gdzie leżała tożsamość Cienistych. Może zgubili ją gdzieś dawno temu, być może byli teraz Ognistymi, tak jak i Beliar z urodzenia był. Co za pokrętny chichot losu.
Byłoby mu się nawet zrobiło smutno, gdyby nie absurd, jaki wydobył się z pyska Beliara. Nie powstrzymał się i znów uniósł brew w górę.
— Nie, odmawiam. Już nam wystarczy śmierci. — Odmówił prosto, wzbijając się na wyżyny swojej cierpliwości i rozsądku.

Musta Yö Sinister Mavi Alov Myre

Cień wielkiego drzewa

: 10 mar 2025, 17:17
autor: Myre
Przyglądała się wszystkim po kolei, zwracając uwagę na ich prezencję, na ich ton i słowa, ostatecznie skupiając uwagę na Sulfurze, który zdawał się tkwić w bańce swoich mylnych wyobrażeń i wersji zdarzeń, w którą być może szczerze wierzył, tak jak w wiele innych wniosków, które wyciągał bardzo pochopnie, zgrabnie za to pomijając kwestie, które teraz, w tej konkretnej chwili, naprawdę się liczyły. Za słabo go jednak znała, by z całą pewnością stwierdzić czy robił to świadomie, czy jednak nie. Co prawda nie był tak silnym i przystojnym samcem, jak Beliar, ale podobno rozum miał tęgi, co jednak nie oznaczało, że nie zaślepiała go władza i osądy doradców, z których jeden wyglądał jak wystraszone szczenię, a drugi jak narwany ryzykant, który naraża własne zdrowie i życie dla brawury. Być może ogłupiała ich pełnia, która przecież potrafiła zmieniać wilkołaki w bezrozumne bestie. Kto wie jaki wpływ miał na nich obecnie księżyc, w krainie zauważyła wiele anomalii w ostatnim czasie.
Słysząc wyzwanie, które rzucił Sulfurowi Beliar nawet nie drgnęła, chociaż jej oczy na moment przesłonił cień, a serce zadrżało niebezpiecznie, bo na pewno nie chciałaby stracić kogoś, kogo dopiero co odzyskała. Rozumiała i akceptowała jednak jego decyzję, dużo bardziej dziwiąc się Alfie księżycowych, który rękawicy nie podniósł. Skoro już narracja wkracza na zatartą bądź utraconą tożsamość — czy aby na pewno takich chcieli mieć sojuszników?
Odchrząknęła, nie za głośno, przyjemnym dla ucha, typowo kobiecym i słodkim jak miód głosem, przede wszystkim chcąc zwrócić uwagę Alfy cienistych. Kiedy ten lekko skinął pyskiem, wadera przeniosła spojrzenie na księżycową delegację i lekko się uśmiechnęła. Nie musiała się przedstawiać, bo Sulfur ją kojarzył.
Na pewno źle was zrozumiałam, księżycowi sojusznicy. Zaraza przestał być członkiem klanu cienia na długo przed moją kadencją jako Alfy i jest poza naszą kontrolą, a przez krótką chwilę wasze słowa brzmiały tak, jakbyście sugerowali, że to my wysłaliśmy go, aby przeszkodził w waszych obradach i porwał osądzaną księżycową, działając tym samym na niekorzyść sojuszu, na którym wam zależy, czy tak? 一 zapytała, robiąc krok do przodu, ogonem przesuwając niby przypadkiem po łapach Beliara. 一 A to wszystko przed potwierdzeniem tej informacji u Alfy cienistych. To brzmi nawet tak, jakbyście chcieli wykorzystać sytuację, aby zarzucić nam zdradę… Tylko jaki mielibyście w tym cel, hm? 一 kolejne pytanie wyszło spomiędzy jej warg, gdy zatrzymała się tuż przed Sinistrem, patrząc na niego uważnie, bez cienia strachu, bardziej jak na eksponat w muzeum. Chętnie powiesiłaby go w swojej komnacie za jaja, o ile byłyby na tyle duże, aby w ogóle go utrzymać.
Szczerze współczuję wam utraty wysoko postawionej księżycowej. Taki cios i to wewnątrz klanu nigdy nie jest przyjemny, musieliście być wszyscy bardzo…poruszeni 一 kontynuowała, łagodnym, miękkimi i gładkim głosem, w tym momencie pochylając się nad Mustą, która wyglądała na trochę wystraszoną, a może po prostu przejętą? W końcu zwróciła się przodem do Sulfura i przyjrzała się mu, czując rozbawienie na myśl jak daleko było mu do Sasuke, chociaż niby łączyły ich więzy krwi.
Fakty są takie, że Atlanta nie żyje. Wydusiłeś z niej nie tylko nieposłuszeństwo, arogancję i cokolwiek czym sobie na to jeszcze zasłużyła, ale i długie lata, podczas których zadowalałaby twojego sojusznika, Sulfurze. Skąd mamy wiedzieć czy nie można było tego uniknąć? Mleko się rozlało i na pewno nie będziemy nad nim płakać, jednak… 一 posłała wilkowi lekki uśmiech, chociaż jej oczy pozostały chłodne 一 Beliar pod moją nieobecność udowodnił, że jest wielkim przywódcą, a klan wewnętrznie rozkwita 一 w tym momencie jej oczy rozbłysły, zdradzając prawdomówność. Należało mu się zadośćuczynienie, dowód na dobre chęci księżycowych, dzięki któremu wspólne siły mogliby następnie spożytkować na odnalezienie Zarazy i wyciągnięcie konsekwencji za jego zuchwałość. But first things first. 一 Jak chcesz załatać dziurę, którą pośpiechem wydarłeś w naszym przymierzu, jeżeli nie na arenie w uczciwym pojedynku?
Propozycja chaosu padła i została odrzuca, Sulfur dostał szansę na własną ofertę — drugiej nie będzie.

Beliar Mavi Alov Sulfur Sinister Musta Yö