Strona 8 z 9

Leśna Idylla

: 11 cze 2025, 0:02
autor: Ivaroth
Trop doprowadził ich do niedużego stadka, jak na razie błogo nieświadomego zagrożenia. Po pokrytym czarnym włosiem grzbiecie przeszedł mu całkiem przyjemny dreszcz, gdy tylko wyobraził sobie panikę, jaka zapewne wśród zwierzyny wybuchnie, gdy już dostrzeże zbliżające się niebezpieczeństwo. Mimowolnie wygiął pysk w kolejnym cieniu wrednego uśmieszku na tę myśl.
Obrzucił spojrzeniem grupkę samic, obserwujących właśnie walczącą dwójkę samców. Przesunął po każdej z nich, by ostatecznie zawiesić wzrok na dwa siłujące się byki pośrodku całego zgromadzenia. Może i nie był jakimś wyjątkowym geniuszem, jednakże nawet on wiedział, że lepiej nie pchać im się pod kopyta.
Skupił wzrok na masywnej krowie, wskazanej w chwilę później przez Ammata. Przyczaił się, czekając na sygnał do biegu... Po czym drgnął gwałtownie, gdy niespodziewanie nieopodal przemknęła biała plama. Skupił na niej wzrok, dopiero po jakiejś sekundzie zdając sobie sprawę z tego, że patrzy właśnie na innego młodego samca, który właśnie zrobił to, co on chwilę wcześniej uznał za kiepski pomysł.
Kolejne wilki zerwały się do biegu, goniąc zwierzynę, więc i on to uczynił, nie mógł przecież zostać w tyle. Wystrzelił więc przed siebie, biegnąc ile sił w łapach. Gdy reszcie stada udało się dopaść jednego osobnika, dołączył do nich, kąsając go zaciekle po jednym z boków.

Leśna Idylla

: 11 cze 2025, 18:52
autor: Hürrem
wilczyca szła za resztą stada. Nie mogła się doczekać polowania, aż sobie coś zje. Widziała jak biały wilk przytuptał pierwszy rzucając się a zaraz za nim wilk z rogami. Ammat? Chyba tak jakoś miał. I ona nie zostawała dłużna. Wskoczyła w sam środek walki probójąc gryźć za łapę. Nie była dobra w polowaniach, nie należała do silnych, ani zręcznych za to miała całkiem sporo wiedzy. Uśmiechneła się pod nosem dając z siebie wszystko Najwyżej zginę — przeszło jej przez myśl a wtedy dostała kopniaka od brykającej samicy.

Leśna Idylla

: 11 cze 2025, 19:20
autor: Beliar
Spłoszona, potraktowana przez niego z bara samica, odbiła na bok i pognała w zarośla. Alfa popatrzył kontrolnie na Nyks, jakby upewniał się, że wszystko z nią w porządku, a potem posławszy jej krótkie spojrzenie by pamiętała o odpowiednim dystansie — spłonął w czarnym ogniu i zmaterializował przy atakowanym przez Chaotów byku. Z impetem doskoczył do niego i zawisł u szyi, zakleszczając zęby na krtani. Jego kopyta nie były mu straszne, nie w tej postaci. Nie były nawet w stanie go sięgnąć bo przepuszczał je jak ogień, rozstępując się w miejscach kolejnych kopnięć i uderzeń. Łapami uwiesił się na karku zwierzęcia, własną masą i z pomocą pozostałych Cienistych, którzy w tym momencie działali jak jeden żywy organizm obalając go wkrótce na ziemię. Teraz była to już tylko kwestia czasu.

Leśna Idylla

: 11 cze 2025, 19:20
autor: Kalahtem
Nie musiał długo czekać by do jego szarży dołączyły kolejne wilki, a ich mnogość i siła sprawiły, że jeden z byków odpuścił walkę i zdecydował się na ucieczkę. Kalahtem nie zawracał sobie nim głowy, skupił się na osobniku, którego miał przed sobą, okrążając go po łuku i szukając okazji by wyprowadzić kolejny, skuteczny atak. Liczył, że atakujący z każdej strony Chaoci rozproszą jego uwagę i kiedy wydawało mu się, że wyczuł odpowiedni moment — susem doskoczył do jelenia i uwiesił się na jego boku. Na miejscu boju wywiązała się niemała szamotanina, przyprawiona szczyptą prawdziwego chaosu. Ześlizgnął się po boku byka, kiedy ten podbił ciałem w górę próbując uwolnić się spod napastników i dość niefortunnie wpadł mu pod kopyta. Jeleń trochę go poobijał ale i Kalahtem w żadnym wypadku nie pozostawał mu dłużny. Ignorując ból — poprawił chwyt na rozoranej już całkiem widowiskowo skórze ofiary i wgryzł się w jej łopatkę, wyszarpując na żywca całkiem spory kawałek mięsa. Miał nawet czas by go przerzuć i połknąć, nim wciąż wisząc u boku obiadu ponownie zaatakował zębami.

Leśna Idylla

: 11 cze 2025, 19:21
autor: Caitlyn
Caitlyn nadal wojuje z żubrzycą, nic się nie zmieniło.

Leśna Idylla

: 11 cze 2025, 22:05
autor: Iskariot
Ukradkiem obserwował młodzież, choć połowa z nich wydawała się mieć już swoich opiekunów. Może ewentualnie Assakai i Ivaroth odchodzili od regułki, ale wyglądali rozgarnięcie, a odrobina łomotu na polowaniu ich nie powinna zabić. Cicho westchnął na jednej gałęzi, podgladając jak Ivaroth znajduje trop. — I czym ja się przejmuję...? — Prawdopodobnie tym, że robił się nieco zazdrosny. Siwe włosy wyrastały z neigo, a tamten wciąż miał bujną, kolorową grzywę.
A nie, czekaj... on jest siwy.
W boju się okaże, ile młodzik jest wart rogaty wilk. Podążył za nim, spacerując między cieniami, bo chodzenie wyszło z mody, a dziś gwiazdami wieczoru mają zostać Ci, co po nim osiągną wielkość. On sam poczuwał pociąg w kierunku toksyn i mikstur, ktoś musi zastąpić go w roli myśliwego.
Jakkolwiek nie chciał być wierny swej myśli, widok tak licznego stada zapierał dech w piersiach. Tyle mięsa, a tylko jedna krowę mogli wybrać... Gdyby tylko regulamin pozwalał na popisówkę za dodatkowe pd
Uruchomił niewidzialność, dziedziczoną po ścieżce Zemsty i zeskoczył z gałęzi, by dołączyć się do gonitwy. Kilku jego towarzyszy go wyprzedziło, ale to nic, Iskariot też odegra swą rolę. Przeskoczył wszelkie przeszkody i po paru grzbietach innych byków mknął ku tej, co została wyznaczona jako dzisiejsza kolacja. Szybkie, ale stabilne tętno, zafiksowany wzrok, dokładnie zaplanowany każdy ruch. Wbrew swym wcześniejszym założeniom, najlepszą defensywą zawsze, ale to zawsze będzie atak, a w tym konkretnym przypadku — osłabienie ofiary. Będąc w strategicznie dogodnym miejscu, mógł doskoczył do lewej — tylnej nogi i uczepił się niczym kleszcz, by tam wyjąć swój Trujący Bluszcz z pochwy i dźgnąć go w ścięgno. Samo to jednak to za mało, ale ten numer opatentował więcej razy, niż był w stanie spamiętać, tak wiec obiema łapami złapał za rękojeść i z całej siły przekroił element łączny między mięśniami i kośćmi. Jeśli po tym rogacz nie upadnie, to niemal na pewno daleko nie ucieknie, nie mówiąc już o efektywnej walce na trzech nogach.

Leśna Idylla

: 12 cze 2025, 0:08
autor: Nyks
Głos Beliara wyrwał ją z idylli (he he) i popatrzyła na niego z taką miną, jakby zamierzała wszcząć raban. Dlaczego "zejdź"? Przecież nie przeszkadzała! Nadęła policzki, niestety, jak widać, nie tylko ona nie mogła dyskutować z ojcem. Z nadąsanym wyrazem pyska, zsunęła się z grzbietu Żylety prosto na ziemię. Pokiwała do niej główką i naburmuszona, posłuchała się dwójki wilków.
Trzymała się zatem z boku żeby nikomu nie wleźć pod łapy, markotnie myśląc sobie, że jakby potrafiła skakać po cieniach jak ta fajna ciocia, to mogłaby przed nimi wszystkimi tacie przynieść takiego byka w zębach. Bez najmniejszego problemu! Ale że nie potrafiła i została zredukowana do obserwatora, patrzyła tylko, co robią inni. Jak pobiegli, to pobiegła i ona. Widziała te wszystkie popisy i zazdrość ją zżerała, że i ona się pobawić nie może. Dobrze że tylko zazdrość, a nie przerażający ból jaki niechybnie by odczuła, gdyby została stratowana — a przed tym chronił ją ten sam niszczyciel dobrej zabawy i pogromca uśmiechów dzieci, który kazał jej zleźć z grzbietu świecącej wilczycy.
Niemniej nadąsanie szybko Nyks minęło, bo dostała za to prawdziwe widowisko, które chłonęła oczyma jak gąbka, trzymając się w bezpiecznej odległości od kotłowiska.

Leśna Idylla

: 12 cze 2025, 0:28
autor: Ammat
>>Muzyczka<<

Rozpoczęła się walka o przetrwanie, o życie. Krew lała się strumieniem, rzeką, mieszanina krwi byczej, wilczej i miliony stworzeń które pod kopytami zostały stratowane. Mimo że Nyks trzymała się dalej to stróżka krwi dopłynęła do jej łap. Nie wiadomo ile trwała szamotanina, wrzawa. To wiedzieli tylko Bogowie Klanu Cienia. Ale w końcu potężne cielska samicy i samca byka padły niczym ciężki kamień wzniecając wokół kurz.
Dziś każdy miał szczęście bo przeżył. Wataha wygrała. Nastała głucha cisza. Nawet muchy przestały latać. Słychać było tylko ciężkie oddechy wilków, sapanie i jęki jeśli któryś się pokusił. Wszystko ucichło i nastał spokój. Błogie zwycięstwo. Jedzenia nie powinno zabraknąć dla nikogo. To był też czas by zebrać łup po chwili wytchnienia.


Ammat dostał w żebra (-42 obr) od ofiary. Trzymał do końca a kiedy czuł że już upada odskoczył lekko by nie zostać przygniecionym cielskiem. Stracil gdzieś to co się stało z samcem. Uciekł? Padł? W jego głowie nieco szumiało, oddech był ciężki ale naprawdę starał się dać z siebie więcej niż 100%. Czy mu się udało? Raczej tak. Polowanie zakończone ich triumfem.

Leśna Idylla

: 12 cze 2025, 1:38
autor: Rivai
Gdzieś się zgubił.
/zt

Leśna Idylla

: 12 cze 2025, 11:22
autor: Caitlyn
Krew oblepiła jej łapy aż po stawy. Ciepła, lepka, jeszcze żywa. Kiedy ostatni skowyt zgasł, a ogromne cielska byków runęły na ziemię jak dwie porażone burzą góry mięsa, Caitlyn już się cofała.
Bez pośpiechu. Bez teatralności.
Po prostu — odeszła od martwej ofiary....
Wiedziała, że wygrana była oczywista. Z taką siłą, z taką wolą, z taką precyzją… Nie mogło być inaczej. Klan Cienia nie zawodził.
Nie była głodna.
Nie dzisiaj.
Nie po to tu przyszła.
Dla niej to był rytuał — sprawdzian ostrości instynktu, finezji w ruchu, niezawodności magii. Dla niej to była gra. Polowanie bez głodu. Krew bez potrzeby.
W ciszy, która zapadła po wrzawie, odetchnęła głęboko, a para uniosła się z jej nozdrzy w chłodnym cieniu ruin. Nawet muchy zamarły w powietrzu — jakby bały się zakłócić zwycięstwo Cienistych.
Spojrzała kątem oka na Iskariota.
On zawsze był gdzieś blisko — nawet jeśli nie u jej boku, to we wnętrzu jej myśli.

Czy zamierzał jeść?
Czy pochłonie swoją porcję mięsa jak reszta?
Czy może, jak ona — wystarczająco już się nasycił samym smakiem walki?
Nie powiedziała ani słowa.
Ale jej wzrok był pytaniem.
Jeśli chciał — pójdą.
Jeśli nie — poczeka.
Nie miała potrzeby się narzucać, ale dobrze wiedział, że kiedy milczy, i tak słyszy się ją lepiej niż innych...

Leśna Idylla

: 12 cze 2025, 18:10
autor: Ivaroth
Gdy tylko doskoczył do byka, zaczął go zaciekle kąsać. Może i nie miał w zanadrzu żadnych widowiskowych sztuczek, jak wielu spośród dorosłych członków klanu, lecz zęby posiadał i miał zamiar zrobić z nich użytek. Zwłaszcza, że przecież całkiem nieźle się przy tym bawił.
Ofiara miotała się dziko, szaleńczo, ile sił starając się bronić przed atakiem wilków. Byk wierzgał, zamachiwał się rogami i ryczał z bólu. Każdy ruch kierowany był przerażeniem. Ivaroth miał wrażenie, że ów strach wyczuwał równie mocno co zapach krwi, który szybko wypełnił polankę. Na rogatego ta mieszanka zdawała się działać jak narkotyk. Czerpał niesamowitą przyjemność z tego strachu i bólu, tym większą, że miał swój całkiem aktywny udział w cierpieniu zwierzyny. Dlatego też stopniowo pozwalał sobie na coraz więcej, wbijał zębiska głębiej i szarpał łbem gwałtowniej, byleby tylko oderwać od ciała coraz to większy płat skóry i coraz więcej czerwieni zalało jego futro. Krwawe plamy bynajmniej wcale mu nie przeszkadzały, właściwie to i z nich się cieszył.
Jakiś czas tak doskakiwał do ofiary, by ukąsić, rozerwać kolejny mały fragment jej ciała. Obierał sobie coraz to wrażliwsze miejsca, licząc na gwałtowniejszą reakcję — głośniejszy bolesny ryk, czy gwałtowniejsze drgnięcie wielkiego cielska. Radował się każdą z nich, cieszył każdą wypływającą z ran strużką krwi.
Jednakże w pewnym momencie byk postanowił zemścić się na uciążliwym młodziku.
Szybki ruch uzbrojoną w rogi głową zauważył stanowczo zbyt późno. W chwilę później poczuł uderzenie, ostry ból gdzieś w okolicach żeber, a w następnej znalazł się w powietrzu, wyrzucony gwałtownym ruchem zwierzyny. Nim tak naprawdę zarejestrował, co się stało, uderzył grzbietem w pień pobliskiego drzewa, co pozbawiło go tchu. Padł ciężko na ziemię, z trudem łapiąc oddech, porządnie poturbowany. Jakby tego było mało, najwyraźniej jeden z rogów zwierzęcia rozerwał mu skórę na boku, bowiem rogacz całkiem obficie w tym miejscu krwawił. Na chwilę obecną nie był jednak jeszcze tak do końca tego świadomy, na chwilę stracił bowiem kontakt z rzeczywistością.

Leśna Idylla

: 12 cze 2025, 19:23
autor: Żyleta
Kiedy powietrze zgęstniało od adrenaliny i ryków, wilczyca ruszyła bez słowa, niemal niezauważalnie rozpływając się w cieniach. Jej łapy poruszały się płynnie i szybko, jakby sam las ustępował jej drogi. Przez ułamek sekundy trwała jeszcze przy Nyks, upewniając się, że mała została z tyłu, w bezpiecznej odległości. Potem była już tylko pędzącą smugą wśród wilków, które zlały się jak czarna chmura. Byk, którego wzięli na cel, był potężny i dziki, jeden z tych starych samców, które przetrwały więcej zim niż niejeden młody wilk zdążył przeżyć miesięcy. Biegł z wściekłością i strachem, roztrącając wszystko na swojej drodze, ryjąc racicami ziemię i zostawiając za sobą krwawy szlak. Wilki otaczały go stopniowo, zamykając pierścień. Żyleta rzuciła się z boku, wybierając miejsce tuż pod brzuchem zwierzęcia. Skoczyła, jakby była zrobiona z samej ciemności i wiatru, i zatopiła kły w miękkim ciele byka, tuż za łopatką. Zaskoczony zwierz zawył i wierzgnął, a jego tylna racica trafiła ją w bok. Potężne uderzenie wyrwało z niej powietrze i odrzuciło na kilka łap w tył. Upadła na bok, a przez jej pysk przemknął grymas bólu. Zęby zgrzytnęły cicho, kiedy uniosła się z powrotem na łapy, z bokiem piekącym jak żywy ogień. Wilgotna sierść już zaczynała przesiąkać krwią, ale nie zamierzała się zatrzymać. Z cichym warknięciem ponownie rzuciła się do ataku, dołączając do pozostałych Cienistych, którzy jak jeden organizm szarpali, kąsali i dusili swoją ofiarę. W końcu byk runął z przeciągłym jękiem. Cielsko opadło ciężko na ziemię, wzbijając tumany kurzu i pyłu. Gdy ten uniósł się znad pola walki, a echo kopyt i ryków zgasło w drżących koronach drzew, przez długą chwilę trwała w bezruchu, wsłuchując się w powracające do lasu milczenie. Zewsząd dobiegał jedynie odgłos ciężkich, urywanych oddechów oraz cichy trzask pękających gałęzi, które wcześniej pękły pod cielskiem zwierzęcia. Zielone oczy przemknęły po miejscu walki, rejestrując sylwetki pobratymców, pokiereszowanych, zmęczonych, ale wciąż żywych. Dostrzegła jak Ammat cofa się z pola walki, kulejąc i dysząc, lecz nie wyglądając na pokonanego. Był poraniony, to prawda, ale jego postawa nie zdradzała rezygnacji, raczej dumę z walki do samego końca. Później jej spojrzenie padło na Nyks. Mała nie podeszła zbyt blisko, jednak nawet z tej odległości dało się zauważyć strużkę krwi, która dopłynęła aż do jej łap. Nie wydawała się jednak ani trochę przerażona, wręcz przeciwnie, co natychmiast uspokoiło Inkwizytorkę. Wreszcie jej spojrzenie powędrowało do jej dzieci, jakby chciała upewnić się, że wyszły z tej walki cało. Na końcu ruszyła w stronę martwego byka, aby się posilić.

Leśna Idylla

: 12 cze 2025, 19:23
autor: Azaakai
Z chwilą gdy biała sylwetka Kalahtema przemknęła przez pole widzenia, a stado eksplodowało w panice, Azaakai nie potrzebowała już żadnego sygnału. Zerwała się do biegu, zostawiając za sobą tylko cichy szelest poruszonego poszycia. Przez moment nie było nic, poza biciem własnego serca i tętentem byczych kopyt odbijającym się echem pośród drzew. Czuła, jak adrenalina rozsadza jej żyły. Wzrok natychmiast wychwycił jednego z samców. Pędził z boku stada, próbując wyrwać się z kotła, w którym ugrzęzły inne. Doskonały cel. Odbiła w bok, wyprzedzając kilku członków watahy i przecięła mu drogę z zaskakującą dla swojej postury zwinnością. Byk ryknął wściekle, próbując zamarkować szarżę, ale nie był już panem sytuacji. W tej samej chwili kolejne wilki rzuciły się na jego boki, z każdej strony szarpiąc i kąsając, zmuszając go do zatrzymania.Wilczyca znalazła się przy jego szyi. Odbiła się mocno od ziemi i wgryzła w grube, twarde mięso karku, szarpnęła zębami, aż gorąca krew trysnęła na jej pysk. Jej łapy ślizgały się po błotnistej glebie, ciało byka było jak żywa skała, ale nie puszczała. Dopiero gdy jego łeb wyrwał się do boku, róg drasnął jej bark, rozcinając skórę i zostawiając po sobie piekący ból i pas ciepła, który zaczął szybko przesiąkać futro. Syknęła, ale nie cofnęła się. Zaklęła pod nosem, rzucając się z powrotem do gardła byka. Wtedy zauważyła Iva kątem oka. Na wpół we mgle, z pyskiem zbryzganym krwią, doskakiwał raz po raz, z dziką radością bawiąc się w kąsanie, prowokowanie i nękanie ofiary. Aż nagle...
— Iva, nie! — Wydawało się jej, że krzyknęła, ale dźwięk ten rozmył się w chaosie.
Ruch byka był zbyt szybki. Róg błysnął w powietrzu, potem tylko głuchy trzask i czarne ciało poszybowało w tył, jak porzucona zabawka. Azaakai momentalnie poczuła, jak wszystko w niej się napina, zamiera. Tym razem puściła. Naprawdę puściła.Z całym impetem odbiła się od ziemi i w tej samej chwili inny wilk przebił się do gardła ofiary — Beliar? Ammat? Nie wiedziała. Kły zagłębiły się ostatecznie, rozległ się agonalny ryk, który przerodził się w charkot i ciszę. Byk runął. Cielsko zadrżało i znieruchomiało. Ona jednak już nie patrzyła na ciało. Pędziła w stronę czarnego wilka leżącego u stóp drzewa. W jej boku paliło ogniem, a rana po rogu pulsowała żywym bólem, ale nie zwracała na to uwagi. Jej spojrzenie było wbite tylko w niego.
— Ivaroth, kurwa, na Chaosa! — Zasyczała, rzucając się obok i zniżając łeb. — Co ty zrobiłeś...
Ostrożnie przesunęła nosem po jego pysku, jakby sprawdzała, czy jeszcze oddycha. I oddychał. Ciężko, urywanym rytmem, ale jednak. Zamknęła oczy na ułamek sekundy. Przez moment stała przy nim, zanim uniosła łeb i zawołała.
— Potrzeba uzdrowiciela! — Jej rana zaczynała ciążyć, ale nie ruszyła się. Nie teraz. Nie dopóki nie usłyszy, jak z jego pyska wycieknie jakiś paskudny, złośliwy komentarz. Dopóki nie będzie wiedziała, że wszystko wraca do... ich zwyczajnego, wrednego porządku.

Leśna Idylla

: 12 cze 2025, 20:44
autor: Meduza
Długo towarzyszyła swojemu ojcu, ucząc się nowych rzeczy, ale... po drodze gdzieś się zawieruszyła.

//zt

Leśna Idylla

: 12 cze 2025, 21:24
autor: Beliar
Kiedy jeleń upadł na ziemię, a parę chwil później wydał z siebie ostatni dech — puścił go i odsunął się na bok, zlizując językiem (tyle o ile był w stanie) spływającą mu po brodzie krwistą posokę. Popatrzył kontrolnie po wilkach, oceniając straty i choć kilkoro z nich oberwało bardziej niż reszta — nie było to raczej nic z czego nie można by się było wylizać. Uniósł pysk wyżej by zlokalizować spojrzeniem córkę, a potem lekkim skinieniem zachęcił ją by podeszła bliżej. Czas na posiłek. Może uszczkną coś jeszcze dla Atraksa? Swoją drogą... Ciekawe gdzie był? Zwykle przecież nie opuszczał boku Nyks.
Gdzie twój brat? — zapytał niezobowiązująco pochylając się nad jeleniem. Zębami rozerwał być może wciąż odrobinę za twardą dla młodych zębów Nyks skórę tuż przy jego barku, tak by utorować jej drogę do delikatnego, miękkiego mięsa.

Leśna Idylla

: 12 cze 2025, 21:39
autor: Kalahtem
Dopiero gdy jeleń przestał się ruszać, puścił go i oblizał łakomie wargi. Wyglądał w tej chwili trochę jak ofiara brutalnej napaści z użyciem ostrego narzędzia — białe futro całe zbryzgane było krwią począwszy od pyska, po pierś, łapy i na podbrzuszu kończąc. Ani jej kropla jednak nie należała do niego. To znaczy... Chyba. Bo kiedy usiadł, a adrenalina stopniowo zaczęła opuszczać jego ciało — poczuł nieprzyjemne kłucie i pulsowanie gdzieś na wysokości mostka. Stłuczenie? Możliwe. Oby tylko. Z bólem radził sobie doskonale, nawet nieszczególnie dawał po sobie znać, że cokolwiek mu doskwierało. Zastrzygł uchem i popatrzył po wilkach, bardzo szybko zauważając, że nie było wśród nich Meduzy. Gdzie się tę cholerę znowu poniosło?

Leśna Idylla

: 12 cze 2025, 22:59
autor: Ammat
W gruncie rzeczy Cieszył się że to już koniec. Większość z nich była poraniona, zmęczona ale zadowolona. Wilk wyciągnął sztylet skrytobójcy — Szpona i jednym pociągnięciem odciągł jeden i drugi róg. Jeden podał Beliarowi // lub ktoś kto chce // a drugi sobie zgarnął do toby. Uśmiechnął się i wgryzł w mięso, ścięgna z których sączyła się jeszcze krew.
— to była dobra rob...— usłyszał że ktoś potrzebuje pomocy. Doskoczył susem do Azaakai gdzie lezał Ivaroth. Wziął go na plecy bliżej Żylety, pamiętał że ona była uzdrowicielką.

Leśna Idylla

: 13 cze 2025, 19:11
autor: Beliar
Leżącego gdzieś na uboczu, pod drzewem, średnio przytomnego Ivarotha wcześniej nawet nie zauważył, natomiast przerażony okrzyk Azaakai już bez problemu zwrócił jego uwagę. Obejrzał się za siebie spoglądając w miejsce, z którego dochodziły wołania o pomoc, a potem podniósł się z ziemi i podszedł bliżej, asekurując Ammata w drodze do Żylety. Mógłby wprawdzie przetransportować go do niej (lub gdziekolwiek indziej) w mgnieniu oka ale nie chciał ze skrytobójcą przerzucać się ciałem. W zasadzie w ogóle uważał, że nie powinni go ruszać, Żyleta nie miała do nich daleko, a takie przenoszenie zasadniczo mogło mu nawet zaszkodzić jeśli uderzenie o pień uderzyło w jakieś newralgiczne miejsce i np. uszkodziło kręgi. Przyjrzał się młodzikowi oceniając pobieżnie jego stan ale że medyk był z niego żaden — cofnął się robiąc miejsce Żylecie. W zamian spojrzenie skupił na niebieskookiej adeptce, która wyraźnie spanikowana obserwowała sytuację z boku. Wydała mu się znajoma i może gdyby pogłówkował nad tym dłużej to szybciej połączyłby kropki ale zamiast tego skupił uwagę na czymś zupełne innym.
Jest w dobrych łapach. — pocieszycielem był raczej miernym ale co wiedział na pewno — Azaakai powinna skupić myśli na czymś innym niż strach i niepewność i to jeszcze zanim przerodzą się one w totalną panikę. Pozostał w pobliżu w razie gdyby Żyleta czegoś od niego potrzebowała, choćby i nawet — zważywszy na jej technikę leczenia — jego życiowej energii. W obecnym stanie miał jej w zasadzie całkiem sporo ale też nie był w sumie pewien czy wilczyca byłaby w stanie przebić się przez Zaklęcie Czarnego Ognia i w ogóle jakkolwiek ją pobrać. Stanowiło to dla niego w zasadzie dość ciekawą zagwozdkę.

Leśna Idylla

: 14 cze 2025, 9:15
autor: Nyks
Drepcząc bo strumyku krwi, który sięgnął jej łap, Nyks podeszła bliżej taty, machając ogonkiem i jakby zupełnie zapomniawszy o swoim obruszeniu.
— Powiedziałam mu żeby pilnował mamy — orzekła beztrosko. W istocie — maskotka rodzicielki pozostała bezpieczna na terenach Klanu Cienia, prawdopodobnie ululana w łóżku w komnacie. Nyks wgryzła się w mięso odsłonięte przez ojca. Mógł sobie być wielki i straszny i surowy, ale i tak mogła czuć się rozpuszczona.
Ledwo przeżuwała pierwszy kęs, a zrobił się jakiś raban. Albo przejęta, albo po prostu ciekawska, podreptała za tatą i wyjrzała zza jego łapy. Właściwie to po raz pierwszy widziała rannego, powalonego na ziemię wilka. Pewnie nawet nie zarejestrowała, że to coś poważnego, bo wyglądał jakby... spał. Sądząc jednak po reakcji dorosłych, to chyba też powinna się przejąć.
— Co się dzieje? — zapytała taty spod jego łap, wychylając się do przodu jak gdyby zamierzała podejść i narzucać się Żylecie ze swoją "pomocą".

Leśna Idylla

: 14 cze 2025, 12:22
autor: Żyleta

Przełknęła może ze dwa kęsy, gdy usłyszała czyiś krzyk, a potem wśród Cienistych podniosła się wrzawa. Przeskoczyła w cieniach w stronę miejsca z którego dobiegały dźwięki zbiegowiska, ale Beliar zareagował tak szybko, że spotkali się w połowie drogi. Ostrożnie nachyliła się nad Ivarothem rozpoznając w nim swojego ucznia. Przyłożyła opuszkę do jego nosa chcąc sprawdzić czy oddycha, a potem sprawdziła puls chwytając dwoma palcami za jego podgardle, tuż pod żuchwą. Żył. Zielone oczy lekko zaiskrzyły gdy jej wzrok zetknął się z sylwetką brunatnego samca. Nie była pewna, czy rzeczywiście miała prawo odczytać ten gest jako przyzwolenie, jednak sposób w jaki się zachował, coś w jego gestach, wydawało się pozostawiać jej pewną przestrzeń. Mimo to, przez moment wahała się, próbując wyczuć, czy zbliżenie się do niego nie skończy się jakiegoś rodzaju ostrzeżeniem, jak przy Nyks. Zrobiła krok w jego stronę i natychmiast poczuła ciężar jego mocy. Otaczał ją jak żar bijący z ogniska, którego nie sposób było dotknąć bez oparzenia się. Wzięła głęboki wdech, niemal czując jak czarne iskry wdzierają się do jej płuc. Spojrzała kontrolnie na samca, jeśli ten się nie odsunął albo nie kazał się jej cofnąć w żaden sposób, to naparła bardziej. Próbowała sięgnąć dalej, wgłąb tej czarnej magii, poszukać w niej choćby strużki energii, którą mogłaby wykorzystać. Przeniknąć barierę, która oddzielała go od reszty świata. Ciemność jednak nie ustępowała. Płomienie były zbyt gęste, zbyt absolutne, wszechogarniające i pochłaniające wszystko na swej drodze. Nie zdołała ich ujarzmić, nawet teraz, gdy błogosławieństwo Freya nadal tliło się w jej żyłach, rozjaśniając jej ciało od środka. Nie mogła przez nie przejść, była zbyt wyczerpana, nie tylko przez polowanie, ale również przez wcześniejszy rytuał uzdrowienia. Rozumiejąc, że nie tędy droga, cofnęła się i od razu wypuściła powietrze nosem, jakby spuszczała z siebie jakieś wielkie napięcie. Nachyliła się nad Ivarem, wyciągając z ekwipunku mizerykordię — smukły, dość krótki sztylet, o trzonku rękojeści owiniętym w barwioną na zielono skórę. Odsłoniła opuszkę łapy i przecięła skórę, pozwalając własnej krwi popłynąć, ujęła pysk nieprzytomnego samca i ściskając własną łapę, wpuściła strużkę własnej krwi do jego ust. Przymknęła oczy szepcząc nad nim słowa jakiejś niezrozumiałej inkantacji. Wilk mógł poczuć jak wraz ze słowami Inkwizytorki, spływa w niego jakaś ciepła, kojąca energia. Łagodna, a zarazem natarczywa, jak promień słońca przedzierający się przez mgłę bólu.
— Żyjesz? — Poklepała go po policzku zachęcając do otworzenia ślepi. — Przyjdź do mnie, do uzdrowiska. Oberwałeś tak mocno, że samo się nie zagoi, a ja nie mam tu wszystkich przyborów. — Westchnęła. Odrobina krwi to było zbyt mało, by całkowicie zaleczyć jego wszystkie rany, lecz powinno wystarczyć, aby się ocknął i na własnych łapach mógł pójść z nią do uzdrowiska. Tymczasem Żyleta, wciąż pochylona, spojrzała na niego jeszcze tylko przez chwilę, upewniając się, że otworzył oczy, a potem odsunęła gdzieś w tył robiąc miejsce brązowej wilczycy. Tej, która tak się przejęła jego stanem. Zakrwawiona łapa nadal drżała, ciepła krew spływała po palcach, ale nie było czasu, by ją opatrywać. Skierowała się ku Amamtowi, bez słowa, choć z wyraźnym wysiłkiem, kładąc łapę na jego przedramieniu. Skóra wilka była ciepła i lepka od potu i krwi, ale jej dotyk był jak pieczęć. Ściskając go mocno, pozwoliła, by krew z jej rany spłynęła po jego futrze, po czym przesunęła opuszkę nieco w dół i krwawym śladem wyrysowała mu w sierści dziwny, pokrzywiony sigil. Równocześnie, raz jeszcze wypowiedziała słowa zaklęcia, tym razem niższym głosem, bardziej gardłowym, jakby czerpała je z głębi samej siebie. W momencie gdy umilkła, Ammat mógł poczuć, jak ciepło rozlewa się spod jej łapy po całym ramieniu, a potem dalej — w klatkę piersiową, żebra, łapy. Ciężar bólu zelżał. Mógł w pewnym stopniu odczuwać go nadal, lecz został jakby odsunięty na dalszy plan. Oddech stał się łatwiejszy, drżenie ustąpiło. Ciało odpowiadało na leczenie, chłonąc jej energię niczym ziemia chłonie deszcz po długiej suszy. Przez chwilę trwała w bezruchu, jeszcze przy nim, a potem cofnęła łapę i wzięła głęboki oddech. Była blada, jakby i z niej ulatywało życie, ale spojrzenie miała jasne i pełne obłędnej zieleni. Żyli, to było najważniejsze. Przesunęła wzrokiem po wilczych licach szukając wśród nich Wielkiego Inkwizytora.

// 2x użycie profesji uzdrowiciela, lvl 1
przywraca 20 PŻ leczonemu wilkowi; za leczenie wilka uzdrowiciel otrzymuje 1 PD (w przypadku tego samego pacjenta leczonego w danym tygodniu efekt nie kumuluje się).
Koszt – 20 energii x2 = 40 energii
Ammat 58+20= 88hp
Ivaroth 39+20= 59hp