Strona 8 z 12

Prastara Dzicz

: 27 lut 2025, 18:02
autor: Rivai
Samiec zdążył jedynie rzucić Żylecie krótkie, powątpiewające spojrzenie na jej uwagę o piżmowej woni, nim uszy wychwyciły ostrzegawczy ryk byka. Polowanie ruszyło. Nie było już miejsca na rozważania. Zbił się w sobie i rzucił do biegu, śnieg pryskał spod łap, a zimne powietrze cięło nozdrza. Instynkt kazał mu trzymać się boku, szukać okazji do odcięcia słabszego osobnika. Oczy ślizgały się po rozerwanym stadzie, tropiąc wzrokiem ruchy pozostałych wilków. Myre i Żyleta były już w szaleńczym pędzie, celowały w flanki.

Wtem — uderzenie.

Nie miał nawet chwili na reakcję. Coś — kopyto, bok bizona, może drugi wilk w ferworze walki? — trafiło go z impetem, wyrzucając w bok. Świat zawirował w białym chaosie, a potem ciało spotkało się z podłożem, twardo, boleśnie. Śnieg zamortyzował upadek, ale nie na tyle, by uniknąć skutków. Przez ułamek sekundy widział tylko biel i ciemne, rozmazane sylwetki. Ostry, palący ból przeszył bok i bark. Wypuścił powietrze przez zaciśnięte kły, podnosząc się chwiejnie. Nie miał czasu, by ocenić obrażenia — polowanie trwało, chaos wokół nie zwalniał. Szarpnął głową, wciągając drżący oddech. Zebrał się w sobie i ruszył ponownie, wolniej, z utykaniem, ale nie zamierzał zostać w tyle.

Prastara Dzicz

: 27 lut 2025, 19:48
autor: Ivaroth
Na szczęście szybko okazało się, że inni mieli więcej szczęścia od niego i zdołali jakiś trop odnaleźć. Ruszył więc w tamtym kierunku, po drodze jeszcze raz dokładnie oglądając sobie ślady i zapamiętując charakterystyczną woń bizonów. Trzymał się raczej na uboczu, kiedy tak skradali się w stronę stada, rozglądając się uważnie dookoła. Aż wreszcie zbliżyli się na tyle, by dostrzec grupę roślinożerców. Chyba dopiero teraz poczuł lekkie ukłucie niepokoju, pomieszane jednakże ze sporą dozą ekscytacji. Z jednej strony trochę bał się oberwać od któregoś z tych kudłatych olbrzymów. Może nawet i bardziej, niż trochę. Nie był aż taki głupi, by nie wiedzieć, że każdy z rogaczy mógłby bez większych problemów go stratować. Jednakże z drugiej strony odczuwał przemożną ochotę, by zadać jednemu z roślinożerców trochę bólu. To na pewno byłoby bardziej satysfakcjonujące, niż wypatroszenie jakiegoś nędznego szczura, czy innego drobnego stworzonka. Chciał poczuć zapach krwi jednego z bizonów i usłyszeć jak ryczy z bólu. I to w pewien sposób dodawało mu odwagi.
Przyczaił się niedaleko innych wilków, obserwując stado. Aż do czasu, gdy Myre po prostu wystrzeliła do przodu. Lekko zdezorientowany przyglądał się poczynaniom samicy, przynajmniej przez jakiś ułamek sekundy. Póki nie napotkał wzroku Żylety, która udzieliła podrostkom tylko jednej, krótkiej rady. Uważajcie na siebie. Skinął tylko głową, obserwując, jak i ona rzuca się do biegu. A potem dołączyły kolejne wilki.
Sam wystartował więc szybko, dołączając do pogoni, rozbryzgując wokół siebie śnieg. Popędził ile sił w nogach w kierunku osobnika, którego inne wilki obrały sobie za cel. W pewnym momencie zauważył, że jego skrzydlaty brat obrywa i koziołkuje po śniegu. I... Po prostu nad nim przeskoczył, nie tracąc czasu na sprawdzenie, czy wszystkie kończyny miał całe. Zamiast tego postarał się, by dogonić uciekające zwierzę i dołączyć do grupy próbującej oddzielić go od reszty stada. Biegł gdzieś z boku, robiąc to, co zazwyczaj robił najlepiej — czyli powarkiwał, szczerzył kły, kłapał szczęką i usiłował sprawiać jak najgroźniejsze wrażenie, chcąc w ten sposób zmusić bizona do podążania w dogodnym dla wilków kierunku.

Prastara Dzicz

: 27 lut 2025, 21:01
autor: Austre
Gdy Myre obróciła się w jego stronę, przez chwilę myślał, że patrzy na niego matka. Wilczycy po prostu kiwnął pyskiem w stylu "no hej". Nie zadawał pytań, bo też nie czuł potrzeby. Może jego nowym hobby zostanie zgadywanie, kto jest jego rodzeństwem?

Jakiś młody wilk, którego Austre nie znał, znalazł trop. Starsi szybko potwierdzili jego słuszność i określili kierunek. Austre w tym czasie mógłby z nudów grzebać w nosie, ale postanowił się jednak trochę przydać i użył mózgu.
— Pójdę naokoło. — Odezwał się w końcu, zanim cokolwiek zaczęło się dziać. Austremu droga, którą szli, niespecjalnie przydała do gustu. Zapadał się w śniegu, trudno się szło, ani też zapewne nie było to specjalnie efektywne poruszanie się, szczególnie dla skradania. Dlatego odłączył się od grupy, znajdując sobie lepszą drogę. Niewątpliwie był gdzieś w pobliżu, ale odszedł na tyle daleko, że i wilki go nie słyszały. Miał już jednak trop i kierunek, więc sam basior nie uważał, że zagubi się w akcji.
Potem Myre wyrwała do przodu, a Żyleta za nią, pomagając sobie mocą cieni. Austre nie miał tyle magicznego szczęścia, więc chwilę zajęło, nim zajął odpowiednią flankę. Dlatego nie mógł towarzyszyć im w pierwszym ataku, ale słysząc panikę bizonów z oddali wiedział, w którym kierunku ma biec, by się spotkać ze stadem. A gdy śnieg nie zapadał mu się pod łapami, biegł całkiem szybko i miarowo, jak jedna wielka maszyna do zabijania.

Prastara Dzicz

: 28 lut 2025, 18:58
autor: Rivai
Rivai wziął głębszy, szarpany oddech, próbując zignorować pulsujący ból. Każdy krok przypominał mu o uderzeniu, ale nie miał zamiaru się wycofać. Świat wokół wciąż wirował w chaosie śniegu, kopyt i ciał. Nie miał czasu na rozpamiętywanie – widział, jak wilki wciąż napierały na bizona, starając się skierować go w odpowiednim kierunku. Ivaroth… skurczybyk nawet się nie zatrzymał, tylko przeskoczył nad nim i popędził dalej. No cóż. Nie miał do niego pretensji – tak powinno być. Zacisnął zęby, wbił łapy w śnieg i zmusił się do biegu. Może nie był już w pełni sprawny, ale mógł jeszcze pomóc. Podążył wzdłuż bizona, znów warcząc, szczerząc kły i próbując trzymać go w potrzasku. Nie mógł już liczyć na pełną sprawność, ale wciąż miał głos, kły, instynkt. Bizon szarpnął się w bok – w ich stronę. Rivai przyspieszył, nie atakując, ale podgryzając powietrze przy jego pysku, próbując go wystraszyć, zmusić do cofnięcia się prosto w stronę reszty watahy. Jeszcze kilka chwil. Jeszcze trochę. Może uda im się go powalić.

Prastara Dzicz

: 28 lut 2025, 19:32
autor: Carvan
Carvan polegała bardziej na sile i masie, wiedziała jednak gdzie się nie nastawiać na śmiertelne ciosty, toteż w gonitwie za bizonem działała niczym taran. Nie atakując kopyt, czy łba, ani nie rzucając się na zdradliwy zad.
Za to flankowała bizona. Czyli z wielkim pędem uderzając barkiem z jego bok próbowała spowodować u bizona utratę równowagi

Prastara Dzicz

: 28 lut 2025, 20:41
autor: Threthon
No dalej biegł i się siłował z bizonem.

Prastara Dzicz

: 28 lut 2025, 20:42
autor: Akusei
Gonił za bizonem i resztą grupy, starając się nie dostać od nikogo. Wystarczyło, że widział jak jeden z adeptów dostaje kopa i to mu wystarczyło.

Prastara Dzicz

: 28 lut 2025, 20:58
autor: Beliar
Obrócił pysk w stronę Myre, ułamek sekundy przed tym jak wystrzeliła naprzód z wymownym okrzykiem na ustach. Kąt jego pyska zadrżał spazmatycznie w zalążku uśmiechu ale nie ruszył od razu za nią. Patrzył jak wilki jeden po drugim rzucają się na zwierzę, najwięcej uwagi poświęcając młodzieży. Bizon nie był łatwym przeciwnikiem, nawet dla tak licznej grupy jaką udało im się dzisiaj zebrać, a jego uderzenia i ciosy nie tylko mogły spowodować poważny uszczerbek na zdrowiu ale w niektórych przypadkach również doprowadzić do śmierci. Pierwszy, dość boleśnie przekonał się o tym Rivai, który koziołkował właśnie po śniegu. Alfa przyjrzał mu się z miejsca, choć trudno było jednoznacznie stwierdzić czy oceniał właśnie stan jego zdrowia czy może po prostu był ciekaw jego dalszych poczynań. Jakby nie było — dzisiejsze polowanie było dziś dla nich wszystkich swoistą próbą charakteru. Kiedy wilk pozbierał się na łapy i ignorując ból dołączył do reszty — Beliar przetoczył spojrzenie na resztę adeptów, każdemu z nich poświęcając jakiś tam ułamek swej uwagi. Ostatecznie sięgnął spojrzeniem bizona, a potem z trzaskiem czarnych płomieni zniknął spomiędzy drzew i pojawił ponownie, już na jego grzbiecie — a więc tam gdzie lubił najbardziej. Łapa uzbrojona w czarne pazury wylądowała na jego łbie, jednym cięciem orząc pysk i raniąc dotkliwie oczy. Potem złapał bestię za rogi, mocno ograniczając jego manewry głową, jednocześnie masą swojego ciała próbując pomóc wilkom obalić skurczybyka na ziemię.

Prastara Dzicz

: 01 mar 2025, 10:32
autor: Myre
Dobrze było zmusić mięśnie do wysiłku, poczuć wiatr na pysku i twardy grunt pod łapami. Mogła polegać tylko na swoim ciele, na sile i zręczności, którą wykorzystywała do pogoni za jednym z osobników; ryk największego zwrócił jej uwagę i to właśnie ku niemu gnała, podejmując wyzwanie, bo osobnik był nie tylko wielki, ale całkiem szybki. Zerknęła tylko na sekundę w bok, zawieszając wzrok na Żylecie. Kącik jej warg drgnął lekko w zalążku uśmiechu, ale cała jej uwaga została następnie skupiona w przerażonym bizonie.
Przede wszystkim musieli sprawić, aby zwolnił, a najlepiej całkowicie się zatrzymał. Przyspieszyła, marszcząc lekko brwi i mrużąc oczy, a gdy zrównała się z rogatym łbem, odbiła się zdecydowanie od ziemi tylnymi łapami, podkuliła długi ogon i zawiesiła się na jednym z rogów, drugą łapą uderzając w gardziel zwierzęcia, długie pazury wbijając głęboko w jego ciało; szarpnęła szybkim, mocnym ruchem rozrywając skórę, po czym wgryzła się w odsłonięte cielsko i zacisnęła szczęki, dzięki czemu jednocześnie mocno trzymała się byka, sprawiała mu ból i przynosiła panikę, dzięki której być może przestanie skupiać się na ucieczce.
Zastrzygła uchem, słysząc charakterystyczny syk czarnych płomieni, a kiedy cały bizon zakołysał się, przytrzymała się mocniej, by potem szarpnąć skórę ofiary, rozrywając ją głębiej, aż krew zalała jej pysk. Kątek oka zerknął na biegnącą obok Carvan, jednocześnie nabierając oddechu w zmęczone dużym wysiłkiem płuca.

Prastara Dzicz

: 01 mar 2025, 11:27
autor: Ivaroth
Przez chwilę jeszcze tak biegł, powarkując na zwierzynę, póki starsze wilki nie przypuściły ataku. Wówczas postanowił, że najwyższy czas do nich dołączyć. Nie mógł przecież pozostawać w tyle. Uprzednie wrażenie, iż jest obserwowany utwierdziło go w przekonaniu, że to polowanie było dla obecnych tu podrostków pewnego rodzaju sprawdzianem. Nie potrafił jednoznacznie określić czego. Siły? Wytrzymałości? Tak, czy owak, miał zamiar wypaść jak najlepiej. Właściwie to przezwyciężenie tej odrobiny niepewności, która początkowo zniechęcała go do zbliżenia się do wielkiego bizona było łatwiejsze, niż przypuszczał. Zdał się po prostu na wrodzony instynkt łowcy, który właśnie się w nim rozbudził.
Poczekał na odpowiedni moment, kiedy rogaty zwierz nieco się zachwiał i po prostu skoczył w stronę bizona. Ostatecznie po prostu uwiesił się na nim, wbijając pazury w mięsiste udo i ukąsił go prosto w delikatną pachwinę. Zacisnął szczęki tak mocno, jak tylko był w stanie i szarpnął wściekle łbem na wszystkie strony, rozrywając tkanki. A jako, że sam także rogi posiadał, i to już nie takie małe, to zapewne przy tym ruchu dodatkowo jeszcze drasnął zwierzynę ich ostrymi końcówkami.
Po chwili jednak stało się to, co było do przewidzenia — bizon kilkukrotnie wierzgnął, starając się pozbyć uciążliwego balastu. Ivaroth trzymał się go ile sił w łapach, lecz ostatecznie zwierzęciu udało się go strącić, posyłając go w najbliższą zaspę. Wylądował w niej z impetem głową naprzód i jeszcze przy tym przywalił spodnią stroną ciała o coś twardego, co kryło się pod śniegiem, boleśnie się przy tym obijając. Odruchowo jęknął, następnie zaklął siarczyście, próbując wygrzebać się jak najszybciej z zaspy. Wylazł z niej po jakimś ułamku sekundy, mokry, obolały i wyraźnie poirytowany takim stanem rzeczy. Nie miał czasu sprawdzić, czy wszystkie żebra miał całe, bo bizon i reszta grupy właśnie się oddalała. Wymamrotał pod nosem jeszcze kilka przekleństw i rzucił się do biegu ile sił w łapach, ignorując ból posiniaczonego ciała, po prostu próbując tego włochatego gnoja dogonić i ukąsić go ponownie.

Prastara Dzicz

: 01 mar 2025, 11:37
autor: Żyleta
/ Ammat wypada z polowania :c
/ odejmijcie sobie pż, celowo nie opisywałam dokładnie co i komu się stało, zostawiam to w waszej gestii gdzie i w jaki sposób wasze postaci zostały ranne.

Bizon biegł na oślep, rozpraszając śnieg kaskadą lodowatego pyłu, jego potężne kopyta dudniły w rytmie pędzącego serca. Widział jak jego stado oddalało się w chaosie ucieczki, lecz nie mógł podążyć za nimi. Izolowany, osaczony przez cienie przemykające między drzewami. Beliar pojawił się na jego grzbiecie niczym zjawa z koszmarów. Materializując się z cienia, obciążył zwierzę własnym ciężarem, a jego półcienista postać zdawała się wręcz wnikać w skórę zwierzęcia, wytapiać w niej pełne bólu ślady. Bizon ryknął w panice, szarpnął się gwałtownie, próbując pozbyć się go pozbyć, lecz cokolwiek nie zrobił na cienistym wilku zdawało się nie robić żadnego wrażenia. Jego ruchy stały się chaotyczne, niekontrolowane – rzucał się w bok, nagle zwalniał, po czym zrywał się do biegu, walcząc o życie. W tym momencie biegnący w pogoni adepci mogli zobaczyć prawdziwy pokaz siły i woli przetrwania. Bizon, choć odcięty od stada i obciążony przez Beliara, wyrwał do przodu wykonując niespodziewany zwrot i wbijając się prosto w grupę cienistych, tratując każdego na swojej drodze, rogami brutalnie wycinając sobie ścieżkę między atakującymi go wilkami. Zwierze czując ostre rzędy zębów Myre wbijające się w przeoraną gardziel, w panicznym odruchu napędzanym adrenaliną poderwało do góry łeb, jego rogi znalazły się teraz niebezpiecznie blisko jej policzka. Austre dobiegający do stada z innej strony, w momencie w którym przeciął granicę polanki, akurat trafił na dwie sztuki, które wcześniej były zbyt zdezorientowane by poderwać się do ucieczki, a teraz biegły prosto na niego i nie zamierzały się zatrzymywać. Walka o życie trwałą dłuższą chwilę, choć w momentach takich jak ten, czas wydawał się biec sobie tylko znanym rytmem, wymykając się jakimkolwiek logicznym regułom. W którymś momencie cieniści zaczęli dostrzegać symptomy zmęczenia. Bizon robił się co raz słabszy. Jego oddech był urywany, kopyta nie poruszały się już z taką siłą, a z ran na jego ciele powoli, lecz wytrwale uciekała gorąca krew. Wiedział już, że ta walka jest niemal skończona i tylko słabo tlący się pod jego czaszką instynkt przetrwania wciąż nie pozwalał mu się zupełnie poddać.


Jej szczupłe łapy bez większych problemów niosły ją przez wydeptany na polanie śnieg, ostre pazury utrzymywały ją pewnie na podłożu nawet gdy zmuszona przez bizona musiała szybko zmieniać kierunek. Kątem oka zauważyła nadchodzące szarpnięcie, w momencie w którym Beliar pojawił się na grzbiecie ich niedoszłej ofiary. Tym razem była gotowa. Wyhamowała i zwinnie odskoczyła w bok unikając uderzenia rogiem. Przeskoczyła do cieni, tym razem wypadając po drugiej stronie i nie czekając aż zwierzę zorientuje się co tak właściwie się dzieje, odbiła się od podłoża pewnym ruchem zatapiając zęby w miękkiej skórze na brzuchu bizona. Z głuchym warknięciem szarpnęła raz a potem drugi. Twarda, wydzielająca duszącą woń skóra nie poddała się od razu, lecz za którymś z kolei szarpnięciem, Żyleta usłyszała jak tkanki rozrywają się, a gorąca, parująca ciecz zalewa jej usta. Jej nos owionęła tak dobrze znana, metaliczna woń. Zielone ślepia zalśniły furią, pięknie kontrastując z oparami uniesionego w trakcie walki do góry, białego śniegu, a z jej gardła wydobył się kolejny, dziki warkot. Wtem zwierzę poderwało się w ostatniej, desperackiej próbie usiłując staranować wilki tworząc między ich ciałami ścieżkę ku wolności. Nie puściła jednak trzymanego fragmentu ciała, przez co skóra na słabiźnie zwierzęcia rozerwała się pogłębiając ranę. W odpowiedzi na nagłą falę bólu bizon szarpnął się mocniej wymierzając jej solidnego kopniaka. Widziała to kopyto lecące prosto ku jej twarzy, myśli zakotłowały się jej w głowie, ale wydawało się, że jej własne łapy zostały przymrożone do ziemi. Zamknęła oczy oczekując uderzenia, lecz ono nigdy nie nadeszło. Objęły ją cienie, otuliły ciasno swoimi mackami, pozwalając się jej zapaść w słodki niebyt, by w ułamku sekundy wypluć ją w innym miejscu. Rozejrzała się zdezorientowana na początku nie bardzo rozumiejąc co właściwie zaszło. Ten cios powinien był ją znokautować, ale jakimś cudem poleciał w eter. Ta uporczywa myśl, że to nie ona spowodowała to przeniesienie nie chciała dać jej spokoju, jednak wypluło ją dosłownie po drugiej stronie ciała bizona, gdzie było niewiele tylko spokojniej, więc rozmyślania będzie musiała pozostawić na inny moment. Jedna sekunda na uspokojenie oddechu i przypuściła kolejny atak, tym razem na bok zwierzęcia. I tym razem ono również nie pozostało jej dłużne. Wielki, uzbrojony w rogi łeb wyrwał w jej kierunku godząc ją pod łopatką, wbijając się pod skórę i łamiąc żebra. Nagła, ostra jak brzytwa fala bólu rozeszła się po całym jej ciele wyrywając jej z gardła powietrze, lecz w odpowiedzi Żyleta tylko zacisnęła mocniej kły nie zamierzając teraz odpuszczać.
/ -41 pż

Carvan Akusei Ivaroth Rivai Threthon

Prastara Dzicz

: 01 mar 2025, 12:49
autor: Carvan
Carvan, co prawda nieco poturbowana, widziała że Bizon jest coraz słabszy i polowanie w zasadzie już im się udało, jednak trzeba było zrobić to odpowiednio, zabijając zwierzynę.
Tak na śmierć.
Zrezygnowała z próby wytracenia bizona z równowagi, zamiast tego zmieniła to w szarżę, z warkotem rzucając swe wielkie cielsko na bizona z boku, starając się nie uszkodzić ani Beliara ani wszystkiego innego co powiewało na bizonie jak chorągiewka.

Prastara Dzicz

: 01 mar 2025, 13:29
autor: Austre
Dobiegł w końcu do miejsca walki. Kilku cienistych uczepiło się wybranego bizona, reszta stada z kolei biegła w panice. Dwa osobniki zbliżały się do Austrego, być może w jakiś dziwny sposób go nie dostrzegając... A może właśnie przeciwnie, widziały go doskonale i postanowiły odpędzić, chcąc ratować nieszczęśnika osaczonego przez wilki. Bizony były niebezpieczne i trzymały się razem. Niewykluczone, że ta druga opcja była bliższa prawdy, dlatego Austre postanowił zająć się tymi dwoma osobnikami, aby odciążyć grupę, która dobijała bizona. Skoczył więc odważnie w stronę dwóch samic, które na jednego wilka czuły się silne. Samiec ku ich zaskoczeniu nie ustąpił. Czuł się silny i pewny. Ugryzł jednego bizona w łopatkę i odskoczył, zaraz znów przypuszczając kolejny atak. Był zajadły w swoich ruchach i rozważnie obierał kierunek, gdzie będzie toczyła się jego walka, tak, aby nie dopuścić, aby te dwie krowy znalazły się obok polujących i dokładały im więcej problemów. Tańczył z nimi zgrabnie i flankował od towarzyszy. Nie wszystkie kontrataki bizonów udało mu się odeprzeć. W pewnym momencie dostał boleśnie kopytem w czoło. Zachwiał się, ale nie stracił przytomności. Trzymał się dziwnie, choć jedno oko zaczęła przysłaniać krew z rany płynącej znad łuku brwiowego. Odgryzał się wciąż, zdobywając nawet przewagę, gdy rozdzielił bizony działające w tandemie. Udało mu się nawet odgonić jednego daleko, hen, od Cienistych.

/-42 PŻ, rozcięta skóra na czole, krwawiąca rana

Prastara Dzicz

: 01 mar 2025, 19:34
autor: Akusei
Nie spodziewał się tego, że bizon tak nagle zmieni tor biegu i ruszy z rogami prosto w jego stronę. Na tyle się biedak zmieszał, że w jednej chwili rył pazurami śnieg, żeby się zatrzymać, a w drugiej miał okazję bliżej przyjrzeć się rogom zwierzęcia. Bizon walnął go i podrzucił na rogach, dotkliwie raniąc jego bok. Do tego nie oszczędził też jego żeber, gdy rzucił nim jak szmacianą lalką. Akusei wyleciał gdzieś w bok, kończąc ostatecznie swój krótki lot w śniegu. Na ten moment ból całkowicie zajął jego głowę i nie myślał już o tym, żeby atakować kolejny raz. Miał tylko nadzieję, że bizon znowu się nie obróci i na niego nie ruszy.

/-48 HP, rozcięty bok i złamane żebra

Prastara Dzicz

: 01 mar 2025, 19:40
autor: Threthon
Kiedy większość skupiała się na tym, żeby atakować przód byka, on postanowił podchodzić go cały czas od boku. Atakował słabiznę, która była najmniej osłonięta. Sprawiało to, że była też najłatwiejszym celem. No i gryzienie jej sprawiało spory ból, więc miał nadzieję, że jak go użre to przestanie taranować inne wilki. Doskoczył do słabizny i ugryzł bizona dotkliwie, na co ten machnął nogą i go porządnie kopnął. Samiec odleciał metr w tył, ale wcale się tym nie zniechęcił. Co prawda bolało, ale mieli robotę do wykonania. Dlatego szybko ponownie doskoczył do zwierzęcia, tym razem unikając kolejnych kopnięć i wgryzł się w bok, rozrywając mu skórę. Jak potrzyma go tak wystarczająco długo to flaki mu wylecą. Przynajmniej taki był plan.

/-39 HP, skopana klata

Prastara Dzicz

: 02 mar 2025, 14:47
autor: Beliar
Uderzenie Carvan na tyle silnie bujnęło bizonem, że i sam Beliar utrzymał się na jego cielsku tylko za sprawą siły własnych mięśni. Zatopił bowiem pazury w jego twardym barku i grzbiecie — orząc skórę w momencie kiedy zgodnie z pierwszą zasadą dynamiki dość bezwładnie obsunął się na bok. Bizon próbował wykorzystać okazję i ugodzić go rogiem w żebra ale półmaterialna postać wilka z łatwością przepuściła ten atak. Beliar dość szybko poprawił chwyt i wrócił do poprzedniej pozycji, a że ciężko było przebić się zębami przez tak grubą warstwę tłuszczu i mięśni — chwycił w łapę swój sztylet i posłał jego ostrze w przestrzeń między podstawą czaszki, a pierwszym kręgiem szyjnym bizona. Szarpnął nim gwałtownie celem uszkodzenia rdzenia.

Prastara Dzicz

: 02 mar 2025, 15:43
autor: Rivai
Rivai nie miał czasu na słowa – ból przeszył go przy każdym kroku, lecz instynkt walki wziął górę. Złapał kopyta bizona, próbując przytrzymać bestię, która szarpała się w panice. Jego pazury wbiły się głęboko w twardą skórę, gdy uderzał z precyzją młodego wojownika. Bizon ryknął, a Rivai, nie zważając na pulsujący ból, wyciągnął się, by zadać kolejny cios. Jego kły skrzyżowały się z raną, którą wcześniej wywołała Żyleta, a ciosy nabierały brutalnej siły. Każdy uderzony cios wprawiał bestię w drgawki, zmuszając ją do cofania się. Bez zbędnych słów, tylko czysta determinacja, Rivai wbijał łapy w śnieg i przytrzymywał bizona, by uniemożliwić mu ucieczkę. Jego ruchy były szybkie i zdecydowane, a każdy kolejny cios podsycał chaos walki. Krew szeleściła pod jego łapami, gdy młody adept walczył o przetrwanie. A wtedy Alfa pojawiła się na grzbiecie Bizona i przypuszczał atak sztyletem. Czyżby to koniec jej waleczności?

Prastara Dzicz

: 02 mar 2025, 16:11
autor: Ivaroth
Ignorując siniaki dogonił zwierzynę, która z każdym ciosem łowców wyraźnie słabła. Jeszcze przez chwilę rzucała się wściekle, walcząc o własne życie, lecz jej ruchy wyraźnie stawały się coraz wolniejsze. Czuł, że niedługo braknie jej sił.
Nie miał jednak zamiaru czekać na ów moment. Czuł potrzebę po prostu odegrać się na tym cholernym bizonie za to, że wepchnął go w zaspę. Skoczył więc w kierunku boku rogacza, przy którym znalazło się jeszcze trochę miejsca i zagłębił kły w jego ciele tak mocno, jak tylko potrafił. Po czym szarpnął za skórę, po chwili wysiłku odrywając płat i zalewając sobie pierś krwią, co też sprawiło, że serce zabiło mu mocniej z ekscytacji. Ukąsił ponownie, łapiąc kłami za poszarpaną skórę i szybkimi, gwałtownymi ruchami stopniowo powiększał zadaną ranę. Skoro już zdychał, to niech zdycha w bólu.

Prastara Dzicz

: 02 mar 2025, 20:22
autor: Myre
Wyszczerzyła kły, czując siłę zwierzęcia i jego wolę przetrwania. Zabicie go będzie czystą przyjemnością i nasyci ją na pewno bardziej, niż świeże, jeszcze ciepłe mięso. Przez kilka sekund zamroczyło ją, kiedy róg bizona zderzył się z jej łbem i rozciął go tuż przy uchu, rozcinając również i je wzdłuż. Krew zalała jej policzek i część pyska, ale kiedy w ostatniej chwili zdołała przytrzymać się mocniej i nie spać, więc zaśmiała się tylko głośno i gardłowo, apotem wgryzła się wściekle w gardło bizona, chcąc jak najmocniej je zranić.

/-25hp, rozcięty łeb, rozpłatane ucho na dwie połówki

Prastara Dzicz

: 02 mar 2025, 21:50
autor: Żyleta
// koniec polowania //

Bizon, zdesperowany, otoczony przez wilki wierzgał i młócił powietrze rogami, próbując się wyrwać z pułapki, w którą wpadł. Jego masywne ciało było zroszone potem, a śnieżna warstwa na jego grzbiecie dawno się roztopiła pod wpływem szaleńczego wysiłku. Parujący oddech zwierzęcia unosił się w chłodnym powietrzu, podczas gdy wokół zaciskał się krąg drapieżników dobiegający do niego z każdej strony, kąsających go, rozrywających mięśnie i skórę. Beliar, zmaterializowany na jego grzbiecie, przypominał cień śmierci. Czarnoogniste smugi energii wiły się wokół jego sylwetki, a sztylet sprawnie wbity między czaszkę, a kręgosłup sprawił, że zwierzę zaryczało wściekle osuwając się na nogach. W ostatnim zrywie szarpnęło się w bok, próbując zrzucić nadnaturalnego jeźdźca, ale to tylko odsłoniło je na atak wilków, które zbliżyły się w pogoni i mogły dokończyć dzieła. Bizon osunął się całkiem na bok miotając jeszcze przez chwilę, kopiąc i rycząc w agonii. W końcu jednak jego oddech stał się płytki, a potem zamarł całkowicie. Zapadła cisza, którą przerywało jedynie chrapliwe dyszenie wilków. Choć wielu z nich czuło ból pulsujący w kończynach, choć krew barwiła futro i śnieg wokół, to nie było wątpliwości, że ta cisza smakowała jak sukces. Polowanie dobiegło końca.

Smak ciepłej krwi na języku i zapach śmierci unoszący się w zimnym powietrzu działały na wilczycę jak narkotyk. Nie przestawała szarpać, czuła, jak ciało bizona słabnie, jak jego reakcje stają się co raz bardziej otępiałe i spóźnione. Słyszała wokół siebie towarzyszy, ich wściekłe kłapnięcia i warkoty, ich zmęczone, ciężkie oddechy. Mimo wszystko trwali, uparci i bezlitośni, niczym prawdziwe dzieci Chaosa. Gdy Beliar dźgnął bizona sprawiając, że ten osunął się w dół na moment wszystko wokół niej zwolniło – widziała, jak cieniści rzucają się do gardła bizona, jak ten traci grunt pod nogami. Gdy kolana zwierzęcia w końcu ugięły się pod jego ciężarem, Żyleta zareagowała instynktownie – odbiła się od ziemi i odskoczyła w tył, unikając osunięcia się potężnego cielska wprost na nią. Głuche uderzenie, trzask łamanych gałęzi pod jego wagą i krótkie, urwane rzężenie były ostatnimi dźwiękami, jakie bizon zdołał z siebie wydać. Zbliżyła się szybko, ostrożnie, nisko przy ziemi, wsłuchując się w cichy odgłos, który mogły wydawać resztki powietrza opuszczające płuca martwego stworzenia. Nachyliła się i kłapnęła szczękami tuż przy jego pysku – nie było już żadnej reakcji. Odsłoniła kły w triumfie i oblizała pysk, czując gorycz zaschniętej krwi. Należał do nich. Cieszyła się tym momentem dopóki adrenalina wciąż krążyła w jej żyłach uśmierzając ból, który pulsował tuż pod jej skórą w miejscu w którym róg bizona wbił się w jej ciało. Uniosła łeb, rozejrzała się po pobojowisku – było cicho, tak cicho, jakby las wstrzymał oddech, obserwując ten brutalny akt drapieżników i ich ofiary. A potem dostrzegła coś jeszcze. Nieco dalej, zdezorientowana i osamotniona, stała jeszcze jedna samica. Jej noga była wyraźnie uszkodzona – pewnie Austre zdążył ją drasnąć w pogoni i teraz zwierzę nie mogło się oddalić. Mimo że zdawało sobie sprawę z zagrożenia, nie ruszyło się dalej, tylko stało sapiąc ciężko, wciąż gotowe do obrony, ale jednocześnie zbyt słabe by uciekać. Próbując uspokoić nierówny oddech weszła między cienie i wyskoczyła tuż przy rannym osobniku. Ciężko przełykając ślinę oparła się o mokry od potu bok samicy. Ta wierzgnęła do góry, ale wiedząc, że nie jest w stanie uciec zamarła w bezruchu zionąc prosto na Inkwizytorkę gorącym powietrzem wypuszczonym z nozdrzy. Oddechy ich obu były niespokojne, urywane, a napięcie między nimi wybuchło, gdy Żyleta przyłożyła do bizoniego futra drugą łapę. Wiedziała, że musi się śpieszyć, samica była ranna, ale wciąż stanowiła dla niej zagrożenie, gdyby się w porę zorientowała co uzdrowicielka zamierza zrobić — mogłaby po prostu wdeptać ją w ziemię. Smukła, płowa łapa wilczycy zacisnęła się tworząc między nią, a zwierzęciem ledwie widoczną więź, którą nieprawne ślepia z łatwością mogłyby przeoczyć. Zaczęła szeptać słowa, które nie przypominały żadnego znanego wilkom języka, lecz ich brzmienie było rytmiczne i powtarzalne, a wybrzmiewało tym głośniej, im głośniej ryczało zwierzę które trzymała w uścisku. Ofiara, która w pierwszej chwili próbowała się jej wyrwać, lecz została uziemiona jakąś niewytłumaczalną siłą, teraz z każdą nadchodzącą sekundą wydawała się słabnąć. Zaś cieniści dookoła Żylety mogli odnieść wrażenie, że część ich ran samoistnie się zasklepiła. Wreszcie zwierzę opadło całkowicie sił słaniając się na nogach, choć cokolwiek zrobiła wilczyca — nie zabiło go, a jedynie wyczerpało. Połączenie zostało zerwane. Na drżących łapach odsunęła się od zwierzęcia, zdążyła jeszcze podejść kilka kroków w kierunku Carvan, a potem i pod nią załamały się łapy, a świat zawirował gwałtownie. Zmarszczyła brwi zaciskając powieki z wysiłkiem.
— Wyczerpałam... wszystko. — Szepnęła wypuszczając z ust ciężki oddech. Wciąż jeszcze nie panowała nad tą mocą do końca, utrzymywanie i sprawne transferowanie energii przychodziło jej z trudem, szczególnie gdy tyle wilków potrzebowało leczenia.

// Użycie profki uzdrowiciela lvl 1: Mechanika – przywraca 20 PŻ leczonemu wilkowi; za leczenie wilka uzdrowiciel otrzymuje 1 PD (w przypadku tego samego pacjenta leczonego w danym tygodniu efekt nie kumuluje się).
Koszt – 20 energii x 5 = 100 energii
Rivai +20pż
Carvan +20pż
Akusei +20pż
Austre +20pż
Threthon +20pż
Myre Beliar Ivaroth