Strona 7 z 9
Leśna Idylla
: 09 cze 2025, 19:36
autor: Hürrem
Cóż, pozwolono jej tu przyjść więc mogła wykorzystać na odetchnięcie, na chwilę wolności żeby być poza koloseum.
— Ave — szepnęła cicho do wszystkich, trzymała się na szarym końcu. Ruszyła z pyskiem do ziemi, by tropić ofiarę. Mieli na jakiegoś byczka polować...
Leśna Idylla
: 09 cze 2025, 19:45
autor: Caitlyn
Czerwonowłosa wilczyca oderwała spojrzenie od zebranych i bez słowa ruszyła przed siebie. Jej krok był cichy, niemal bezszelestny, łapy stąpały po leśnym poszyciu z naturalną gracją, którą mogły mieć tylko istoty wytrenowane w sztuce tropienia.
Nie potrzebowała przewodnictwa — Leśna Idylla sama zdawała się odsłaniać przed nią swoje tajemnice. Jej dwubarwne oczy omiatały teren z niepozorną, ale czujną precyzją. Znała to uczucie — napięcie mięśni, koncentracja zmysłów, subtelne wyczekiwanie na ten jeden, właściwy znak...
Nie musiała długo szukać. Po zaledwie kilku, może kilkunastu krokach, coś wśród wilgotnych mchów i porosłych mchem kamieni przykuło jej uwagę.
Zarys śladu. Drobna zmiana w ułożeniu liści.
Tropy.
Zatrzymała się, pochylając lekko, by przyjrzeć się uważniej. Należały do jakiegoś zwierzęcia — nie szczególnie dużego, lecz wystarczającego, by stać się celem polowania.
Jednak to nie ona pierwsza je odkryła. Drugi zapach, delikatniejszy, nieco wcześniejszy...
Ktoś już tu był.
Ktoś z jej towarzyszy dostrzegł je wcześniej — lub miał po prostu więcej szczęścia.
Caitlyn nie okazała zawodu. Nie było w niej rozczarowania. Jedynie chłodna akceptacja.
Skinęła krótko głową — może sobie, może losowi — i uniosła wzrok, gotowa podjąć trop, jeśli nikt inny się nie ruszy.
Tropienie dopiero się zaczynało...
Leśna Idylla
: 09 cze 2025, 19:49
autor: Żyleta
Inkwizytorka utrzymała konspiracyjny ton, gdyż patrząc po reakcji — a w zasadzie jej braku — swojej rodziny, była to dobra strategia.
— Ja jestem Żyleta, miło mi. — Odparła szeptem. Pochłonięta przez fascynację nowym szczeniaczkiem i skupiając się by nie zostać zdemaskowaną przez swoje dzieci, nie zauważyła, że Beliar cały czas czujnie przyglądał się Nyks . Może wówczas w tym puszystym, płowym łebku by zaświtało, czyją córkę chciała se przywłaszczyć.
— Pewnie, że możesz! A chcesz zobaczyć coś równie fajnego? — Zapytała ją dając jej chwilę na zbadanie świetlistych linii na swoim futrze, a potem wsadziła ją sobie na grzbiet i zniknęła razem z nią w cieniach pojawiając się z zupełnie innej strony grupy. I jeszcze raz, ale tym razem na moment pojawiła się na drzewie. Potem z niego również zniknęła, by za moment wyjść z cienia Hürrem . Na koniec przeniosła ich gdzieś z boku grupy i zerknęła na swoją pasażerkę starając się ocenić czy ta przejażdżka nie była dla niej zbyt intensywna.
— Wiesz po co tu jesteśmy? — Zapytała ją jednocześnie pochylając szyję i przykładając pysk do ziemi wietrząc tropy. Szukała czegoś wyjątkowo dużego, co byłoby godne ich niemożebnie licznej grupy.
/ — 66pż
Leśna Idylla
: 09 cze 2025, 19:50
autor: Threthon
Zaczął tropić, truchtając gdzieś na poboczu, żeby nikt przypadkiem na niego nie wpadł. Może to robienie z siebie niewidzialnego nie było najmądrzejsze, ale już trudno. Przynajmniej zwierzyna nie będzie wiedzieć z której strony ją atakuje. Niósł pysk nisko przy trawie, starając się większą część uwagi skupiać na próbie wywęszenia czegoś sensownego.
Leśna Idylla
: 09 cze 2025, 20:07
autor: Iskariot
Dawno temu poddał się w materii tropienia, stale będąc pokonywanym przez Caitlyn, ilekroć próbował się z nią ścigać. Fabularnie rzecz ujmując, nawet profesja Myśliwego nie dawała nic szczególnie intrygującego, oprócz mechanicznej przewagi.
Nie mniej, ruszył tyłek, by dołączyć się do wspólnego spaceru. Większą uwagę tym razem (i chyba tak już zostanie) przykładał obserwowaniu otoczenia w poszukiwaniu potencjalnego zagrożenia, albo nasłuchując szczeniaki, czy czyjaś łapka nie podwinęła się pod kamyczek, albo inną gałązkę. Nie ma to jak robić za ochroniarza jako dowódca Cieni. Klanowy tropiciel robi największą robotę w drugą stronę, co jemu więc pozostało? Jedynie westchnąć i mrugnąć.
Leśna Idylla
: 09 cze 2025, 20:26
autor: Nyks
Nawet jeśli Nyks razem z jej ojcem nie zostanie adoptowana, to Żyleta i tak właśnie awansowała na jej ulubioną ciocię. Zachwycona, wyciągnęła łapkę i powiodła nią wzdłuż jednego z wzorów, którego mogła dosięgnąć. Świetliste linie i takie ładne długie włosy!
— Tak! — Oczywiście, że chciała. Już była kupiona. I szybko się przekonała, co to znaczy coś fajnego. Było to zaiste dziwne doświadczenie, rozpływać się w cieniach na grzbiecie dopiero co poznanej wilczycy, i dopiero po dłuższej chwili takiego teleportowania zorientowała się, co się właściwie dzieje. I była wręcz rozanielona. Dwukolorowe oczy błyszczały ekscytacją, a kiedy Żyleta zrobiła przerwę, Nyks zakręciła łebkiem, coby znaleźć wzrokiem Beliara. Minę miała taką, jakby właśnie próbowała mu przekazać "tata, patrz! patrz co robię!"
Absolutnie zachwycona przytuliła się do grzbietu Dowódczyni Cieni. O ile jej nie zrzuci, to spędzi całe polowanie w tym miejscu.
— Ale jesteś fajna — orzekła jej konspiracyjnym szeptem. I zapytana o coś, zmarszczyła nosek, przywołując co powiedział ten napakowany wilk z rogami. Swoją drogą, fajne miał te rogi. Jak kiedyś obudzi się bez nich, to najpewniej znajdzie je gdzieś na zamku, ucięte i zakitraszone przez Nyks.
— Żeby polować na byka... co to byk? — oczywiście nie przyzna się, że nie umie polować (choć powinno to być oczywiste). Patrząc na to jak Żyleta niucha przy ziemi, naśladownictwem sama pochyliła pyszczek i zaczęła niuchać jej przy futrze, jak gdyby to miało jakkolwiek pomóc.
Leśna Idylla
: 09 cze 2025, 20:31
autor: Meduza
Kiedy usłyszała głos swojej mamy, automatycznie skierowała w jej stronę spojrzenie, któremu wtórował szeroki uśmiech. Radosny wyraz pyska nie gościł jednak na jej obliczu zbyt długo, bo zauważyła Nyks. Nie rozumiała czemu, ale obecność małej czarnulki ją onieśmielała. Ale to pewnie przez to, że córeczka alfy uratowała ją podczas szczeniaczkowej wyprawy, prawda? Chaos jeden wie, czy nie utonęłaby w rwącym nurcie rzeki, próbując ratować swojego, nie oszukujmy się, ale o wiele bardziej sprawnego fizycznie brata.
Na "ratunek" przed paraliżem myślowym przybyła jej bojowa postawa ojca, który bez zbędnych ceregieli ruszył do przodu. Zrezygnowała więc z dalszych interakcji z rodzicielką i kłopotaniem się rozważaniami o młodszej przyjaciółce, i podążyła za Kreonem. Ona z kolei trzymała się Wielkiego Inkwizytora blisko, obserwując go przy tym i starając się naśladować jego chód i postawę.
Nie wiedziała jak wygląda byk (ani tym bardziej, jak pachnie), więc wstrzymała się jeszcze z węszeniem i szukaniem. Nie było chyba sensu się tym zajmować dopóty, dopóki któryś z bardziej doświadczonych uczestników polowania nie da informacji o podjętym tropie.
Leśna Idylla
: 09 cze 2025, 21:11
autor: Azaakai
Las oddychał innym rytmem niż zwykle, wydawał się Azie gęstszy i cięższy, jakby sam Chaos zerkał spomiędzy drzew, zaintrygowany skalą zgromadzenia. Zatrzymała się w cieniu roślinności, pozwalając sobie na chwilę obserwacji. Wilki pojawiały się jedno po drugim, znajome sylwetki, gesty, zapachy. Przez moment wydawało jej się, że oto widzi całą esencję Klanu w jednym miejscu. Z tego zamyślenia wyrwał ją dopiero ten głos. Znajomy, szorstki, pełen złośliwego rozbawienia. Przeniosła spojrzenie na Ivarotha i uniosła lekko kącik wargi w asymetrycznym uśmiechu. Zauważył ją! Ekhm.
— Będziesz się mierzył z bykiem na rogi? — Mruknęła do niego zaczepnie, a potem puściła mu oko. W spojrzeniu, którym obrzuciła jego sylwetkę, było coś jeszcze — ledwie uchwytny błysk zaciekawienia. Uczucie, które nie dawało się łatwo spłaszczyć w słowach. Może nawet trochę podziwu, choć ukrytego jak najgłębiej. A potem bardzo zadowolona z siebie opuściła łeb i zaczęła tropić, na wszelki wypadek trzymając się w zasięgu wzroku Ivka.
/ — 36hp
Leśna Idylla
: 09 cze 2025, 22:09
autor: Ivaroth
Słysząc ostatnie słowa Azaakai zaśmiał się pod nosem, szczerząc się przy tym w ten typowy dla siebie sposób. Jego cień nadal błąkał się mu na pysku, gdy w chwilę później zniżył go ku ziemi, ruszając przed siebie. Nie musiał nawet się rozglądać, by wiedzieć, iż brązowa była tuż obok, co też niewątpliwie go cieszyło. Już przychodząc tutaj nie narzekał na nastrój, lecz teraz mimo wszystko znacznie mu się on poprawił.
Przez jakiś czas szedł we względnym milczeniu, miarowym krokiem, węsząc i rozglądając się dookoła. Szukał czegokolwiek, co mogłoby świadczyć o bliskości stada. Odcisków racic, śladów żerowania, nawet i świeżych odchodów. Przez jakiś czas nie miał szczęścia. Zatrzymał się co prawda kilkukrotnie, by obwąchać dokładnie jakiś kamień, czy odłamek zrujnowanego budynku, po czym zmuszony był ruszyć dalej, nie znajdując niczego szczególnego.
Zresztą, chyba nie był sam. Brak odzewu od strony pozostałych świadczył o tym, że również nikt nie natrafił jeszcze na trop.
Zaczynał już nieco się niecierpliwić, gdy niespodziewanie coś przykuło jego uwagę. Połać nieco rozmiękłej po nocnych deszczu ziemi, która już z daleka wydawała się zryta przez kopytną zwierzynę. Zmarszczył nieco czoło i czym prędzej podszedł bliżej, przystając i oglądając znalezisko z każdej strony. Zwiesił łeb, powęszył przez dłuższą chwilę, przyjrzał się odbitym w gruncie odciskom wielu dużych, ciężkich racic. Czyżby...?
Podniósł łeb, odszukując wzrokiem inne wilki.
— Mam coś — oznajmił na tyle głośno, by wszyscy zgromadzeni na polance go usłyszeli. Gestem wskazał na ślady, odsuwając się nieco, wzrokiem wodząc za tropem, prowadzącym w głąb lasu. Odczekał, aż reszta się zbliży, po czym zaczął skradać się w tamtą stronę.
Oczywiście nie omieszkując łypnąć uprzednio na Azę. Nagle poczuł się okropnie dumny z siebie.
Leśna Idylla
: 09 cze 2025, 22:21
autor: Ammat
>>>MUZYCZKA <<<
To był piękny dzień na polowanie, słońce świeciło a dość sporo wilków zebrało się na polowaniu. Leśnia idylla miała pełno śladów, tropów. Zwierzęta zaczęły budzić się ze snu zimowego, wiosna już też powoli za pasem. Robiło się ciepło, na drzewach był już słychać świergot ptaków. Gdzie nigdzie wyskoczył zając, szybko uciekając przed zagrożeniem. W oddali pasło się stado młodych sarenek ale nie to było celem wilków. Ivaroth jako pierwszy wyczuł trop dużych śladów. Na pewno były to byczki. Trop był wyraźny, świeży. Rozmoknięta ziemia świadczyła o tym że tędy przechadzało się kilka sztuk. Dodatkowo można było zauważyć podeptane w drobny mak gałęzie, małe drzewka które uginały się pod naporem osobników które tędy szły. Czuć że przechodziły niedawno i szły w kierunku wody. Być może były spragnione? A może potrzebowały więcej terenu? Kiedy zbliżał się coraz bardziej i bardziej zobaczył głębszą glebę, wypukłe coraz bardziej ślady. Ciężkie, głębokie rowy porobione przez duże zwierzęta.
Wataha nie wiedziała ile dokładnie czasu biegła szukając odpowiedniej ścieżki w leśnej gęstwinie ale wszyscy poczuli adrenalinę, że cel już jest tuż tuż za drzewem, za krzakiem... za gałęzią. Wszyscy zachowywali się cicho, skupieni na tym co mieli zrobić, dla jednych zabawa, dla innych przyjemność, obowiązek... Nad uszami było słychać bzyczenie owadów które krążyły wokół niczym sępy nad umierającymi. Czekając by dziabnąć, użądlić w najmniej oczekiwanym momencie.
W końcu wszyscy ujrzeli pasące się tęgie byki. Widać było sześć sztuk w tym cztery samice i dwa samce. W dodatku płeć męska właśnie walczyła najwidoczniej o przywództwo. Widać było tą werwę, siłę a ziemia pod łapami drżała niczym wybuch jakiegoś wulkanu. Widać że pojedynek najwidoczniej dopiero co się zaczął. Samce były mokre — co świadczyło że najpierw zanurzyły się w wodzie by drugi nie widział zmęczenia. Drugi samiec również poczynił te same przygotowania. Polana była spora, otoczona drzewami które łączyły się w bezkres nad ziemią, tak że promyki słońca w tym miejscu ledwo docierały. Jedna z samic wyczuła jednak watahę i ryknęła. Nie było wiele czasu na omawianie taktyki... co zrobią wilki? Ruszą do ataku? Poczekają jeszcze chwilę? Jeszcze moment?
Ammat szedł na przodzie. Tropił, poruszał się cicho. Znikał czasem towarzyszom w krzakach. Był już coraz lepszy w tym ale nie było jeszcze idealnie. Alfa fatima było i ni ma... Był skupiony na robocie, nie spoglądał teraz na innych, spoglądał na ofiary. Czekał aż reszta dobiegnie. Cierpliwość. Pierwsza ważna cecha łowcy nie? Kątem oka obserwował Caitlyn i Iskariota. Może to była jedna z tych okazji by się wykazać? Łapy przestawiał elastycznie krok za krokiem. Kiedy już się zbliżyli do stada by widzieć od razu podjął decyzję by uwiesić się na charakterystycznej — największej samicy. A gdy zaryczała to był sygnał że tak, ją powinni upolować.
— rycząca samica byka -szepnął cicho do stojących przy nim wilków.
Nie chciał by stado zwiało. Ruszył pierwszy do ataku. Nie mieli zbyt dużo czasu zanim reszta by zwróciła uwagę na tą jedną.
Leśna Idylla
: 09 cze 2025, 22:29
autor: Kalahtem
Zdecydowanie nie był urodzonym łowcą. Szło mu fatalnie, mimo że się starał. Za to tamten rogacz chyba coś znalazł bo skupił wokół siebie uwagę wszystkich przemierzających las Chaotów i trochę przy tym kradnąc mu sławę, której tak naprawdę to nigdy nie miał. Trzymał się na dystans tak długo, jak tylko było to możliwe i dopiero gdy wilki ruszyły naprzód — zbliżył się do miejsca, które jeszcze chwilę temu tak intensywnie obwąchiwali by zapoznać się z zapachem zwierzyny. Dopiero wówczas dołączył do reszty, nadrabiając względnie dystans i przemykając całkiem zwinnie między drzewami. Współpraca z innymi wilkami na jakimkolwiek polu nigdy nie była jego mocną stronę. Może to dlatego, że od dziecka żył w ciągłej rywalizacji z siostrami? Nawet o głupiego, wypchanego sokoła, którego przecież sam sobie swego czasu znalazł pry okazji renowacji starego strychu musiał z nimi stoczyć zacięty bój. Niełatwo jest być samcem wśród trójki dziurawców, zwłaszcza kiedy one działają w zmowie i prawie zawsze mają nad tobą przewagę. Gdy zdawało mu się, że coś usłyszał — instynktownie zwolnił kroku, wytężając wzrok i próbując ukryć się wśród nieco wyższych krzaków jagód. Białe futro nie pomagało, nie o tej porze roku. Zupełnie bez pomyślunku wysunął z paszczy blady język i capnął kilka słodkich owoców z tańczącej mu ponad nosem gałęzi. Wtedy dostrzegł pasące się nieopodal stado. Kilka samic i dwa dorodne byki, które mimowolnie skupiły na sobie całą jego uwagę. Chyba walczyły? Czyżby o prawo do prokreacji? Przyjrzał im się uważnie, oceniając posturę i ogólną aparycję. Na ich rogi to zdecydowanie wolałby się nie nadziać. Wolałby się nie nadziać... prawda? Cóż...
Nie czekając na sygnał wystrzelił jak z procy naprzód i chichrając się pod nosem wyskoczył byczkom wprost pod kopyta. Obniżył nieco pysk i szczęknął wyzywająco zębami, a potem wykonując zwinny skok do boku odwinął się jak żmija i zaatakował zębami pachwinę jednego ze zwierząt. Cóż... Z jakim przystajesz, takim się stajesz... A on zdecydowanie zbyt wiele czasu spędzał ostatnio w towarzystwie Myre.
/ Obrażenia: 42 PŻ
Leśna Idylla
: 09 cze 2025, 22:40
autor: Beliar
Ucho wilka zastrzygło raz jeszcze, a kiedy z miejscu gdzie jeszcze nie tak dawno słyszał ciche rozmowy córki i Żylety zrobiło się dziwnie cicho, instynktownie zarzucił łbem do tyłu i obejrzał się za siebie próbując ich namierzyć. Może nawet podwinął wargę w grożącym geście? Żyleta spacer po cieniach opanowała do perfekcji toteż niełatwo było za nią nadążyć. Niby skakał spojrzeniem po okolicy ale skupić na nich spojrzenie był w stanie dopiero kiedy oboje przestali się wreszcie wygłupiać. Niby nie miał powodu by nie ufać Neffendrel ale w sytuacji gdy chodziło o jego córkę — do absolutnie każdego miał raczej mocno ograniczone zaufanie. Nadmiar powietrza nagromadzony w płucach wypuścił teraz w głębokim wydechu, chyba mu przechodziło.
— Wystarczy, Nyks. Zejdź. — rzucił tylko, dość szorstko w jej stronę, nie podzielając zupełnie jej ekscytacji.
— Trzymaj się z boku, w rozsądnej odległości. Obserwuj uważnie i nie przeszkadzaj. — zimny chów, lvl master. Żylecie rzucił tylko krótkie spojrzenie, a potem bez słowa już wznowił marsz, spoglądając kontrolnie po wilkach. Jeden z młodzików chyba wpadł na jakiś trop, toteż podszedł nieco bliżej by go sprawdzić. Potem, gdy zyskali już pewność — całą grupą ruszyli naprzód, raz za razem skracając dzielący ich od byka dystans. Beliar nie potrafił się jednak w pełni skupić na tym na czym pewnie w tej chwili powinien, nie kiedy musiał mieć stale na oku tę małą, pewnie nieco nazbyt reaktywną kopię Atlanty.
Gdy stado znalazło się w polu ich widzenia — przyjrzał mu się uważnie, nie tyle szukając odpowiedniej ofiary co po raz pierwszy w życiu zastanawiając się jak zaatakować by uniknąć niepotrzebnego zamieszania, w którym przypadkiem mógłby np. zgubić własną córkę. Tylko, że jakby nie dostał tej szansy bo jeden z młodszych wilków pognał przed siebie na łeb, na szyję i z całą pewnością bez żadnego, konkretnego planu. Jedyne co uczynił Beliar to szybka kontrola tego gdzie była Nyks celem upewnienia się czy nie groziło jej utonięcie pod kopytami spłoszonych samic. W razie potrzeby błyskawiczną reakcją bardzo szybko takową przestawił, uderzeniem z bara spychając ją z kursu. Potem obejrzał się za siebie, na pole walki do którego jeden za drugim dołączały kolejne wilki.
Leśna Idylla
: 09 cze 2025, 22:55
autor: Caitlyn
Wreszcie — poruszenie. To Ivaroth, młody rogaty samiec, który do tej pory pozostawał na uboczu, nagle zasygnalizował odnalezienie tropu. Caitlyn spojrzała w jego stronę z lekkim uniesieniem łba. Słabo go znała — jego zapach, jego imię, jego historia zlewały się z setkami innych, których jeszcze nie miała powodu zapamiętać.
Ale nie potrzebowała tego. Wystarczyło, że teraz prowadził.
Bez słowa podążyła za jego wskazaniem, przesuwając się między porośniętymi pnączami kolumnami i omszałymi głazami. Z każdą chwilą cisza gęstniała, a napięcie rosło. Aż wreszcie — pojawiła się.
Samica byka — dorodna, silna, pewna siebie, zupełnie nieświadoma, że padła ofiarą spojrzeń, ostrzonych niczym pazury.
Caitlyn zniżyła sylwetkę, oblizała wilgotny nos, a jej dwubarwne oczy zwęziły się jak ostrza. Nie było miejsca na zawahanie — jej ruch był precyzyjny, niemal teatralny...
Czarny dym eksplodował w miejscu, gdzie przed chwilą się znajdowała, i niczym cień zmaterializowany z płomieni pojawiła się nagle na grzbiecie zwierzęcia. Jej teleportacja była bezbłędna — szybka, brutalna, niewytłumaczalna dla zwykłego oka.
W jednej chwili sztylet, Krwista Łza, wbił się głęboko w okolice karku ofiary, celując tuż pod łopatkę, gdzie ból rozchodził się najdotkliwiej...
A zaraz potem do ataku dołączyły pazury i kły — dzikie, lecz wytrenowane, szarpiące, raniące. Caitlyn nie chciała od razu zabić. Nie. Ona chciała osłabić, wyczerpać, złamać.
Krew zapachniała w powietrzu....
Zaczęło się.
Leśna Idylla
: 10 cze 2025, 0:59
autor: Hürrem
Wilczyca obserwowała zbiegowisko. Chyba cały klan tu się zebrał ! Chłodne niebieskie oczy lustrowały otoczenie. Szukała do kogo by się tu 'przykleić'.Nagle z jej Cienia wyskoczyła dowódczyni cienia. Na grzbiecie miała szczeniaka. Szła jednak na końcu coby nie przeszkadzać. Nie byla dobra w tropieniu, ani do walki. Miała dużą wiedzę o czymś innym no i niestety jest jak jest. Westchnęła cicho i kątem oka zerkała na Alfę. W końcu usłyszała że ktoś znalazł trop. Ruszyła więc wolno na końcu. Zaatakowała byka a ten capnął ją raciczką.(-21). Szybko się wycofała żeby złapać oddech.
Leśna Idylla
: 10 cze 2025, 8:37
autor: Threthon
Kiedy trop został podjęty to ruszył za resztą grupy, tym razem już trzymając się bardziej z tyłu. Nie on atakował peirwszy, poczekał aż inni rzucą się na wybraną sztukę. jak to zostało zrobione to on oczywiście dołączył. Wciąż ukrywając się poza zasięgiem wzroku innych rzucił się na zwierzę, na początku raniąc je kłami i pazurami, a dopiero po tym dołączając do tego wszystkiego swój sztylet. Byk był atakowany ze wszystkich stron to i pewnie rzucał się jak oszalały, dopóki miał siłę. Na nieszczęście dla niego trochę zdołał go poturbować (-49 hp), ale Threthon nie odpuszczał i wieszał się kłami gdzie tylko mógł. Rozszarpią go żywcem jeśli będzie trzeba.
Leśna Idylla
: 10 cze 2025, 19:34
autor: Żyleta
Oczy wilczycy, dotąd uważnie śledzące otoczenie i wzmożoną czujność watahy, zmiękły nieznacznie, gdy poczuła drobne łapki Nyks , przytulone do jej grzbietu. Mała wydawała się pełna zachwytu i gotowa na wszystko, jednocześnie jeszcze nie całkiem świadoma, jak brutalna potrafi być rzeczywistość na polowaniu, jednak Żyleta nie miała nic przeciwko jej obecności. Przynajmniej dopóki wszystko działo się pod jej bezpośrednią kontrolą. Uśmiechnęła się kącikiem pyska, słysząc konspiracyjny szept młodej i ciche pytanie.
— Byk to... duży, silny samiec jeleniowatych. Często z rogami większymi niż jego rozum. — Szepnęła półżartem, choć w głosie nie zabrzmiała ani nuta kpiny. — Ale musimy być bardzo ostrożni. — Dodała, przestrzegając ją.
Pochyliła lekko łeb, pozwalając małej węszyć przy jej futrze, jakby była częścią tropu. To był uroczy gest i przez ułamek sekundy wyobraziła sobie Nyks kiedyś, nie na jej grzbiecie, lecz obok. Może i nie była jej matką, ale teraz, na tym polowaniu, mogła chociaż być cieniem, który ją prowadzi. Cóż, cień ten jednak nie mógł istnieć poza hierarchią, a głos Beliara zabrzmiał jak przypomnienie, że każde z nich ma swoje miejsce. Nie uniosła się, nie zaprotestowała, nawet jeśli odczuła pewien żal, że ta lekcja musi nastąpić akurat teraz. Ugięła łapy w łokciacj, pozwalając Nyks osunąć się łagodnie z jej grzbietu na miękką ściółkę. Spojrzała na małą z niezmienioną czułością.
— Słyszałaś Beliara. Będziesz nas obserwować z bezpiecznego miejsca. — Powiedziała łagodnie. — Ale za to będziesz mieć widok z pierwszego rzędu. — Mrugnęła do niej jednym okiem, by trochę ją pocieszyć.
Dopiero wtedy wróciła do analizy tropów, które zostawiły po sobie byki. Zdążyła jeszcze kątem oka dostrzec, jak jeden z młodzików rzuca się bez planu naprzód. CHAOSIE TO JEJ SYN! Z chwilą, gdy Kalahtem wystrzelił do przodu jak strzała wypuszczona z napiętego łuku, zielonooka wbiła się w cień drzew, biegnąc równolegle do głównego nurtu pogoni — nie najszybciej, ale najciszej. Jej ruchy były płynne, precyzyjne, wyczekane. Nie gnała na oślep, ubezpieczała flankę czekając na moment, aż jedno ze zwierząt oderwie się od reszty. Lada chwila.
Leśna Idylla
: 10 cze 2025, 19:35
autor: Azaakai
Ruszyła zaraz za Ivarothem, niemal bezszelestnie, jakby jej łapy znały ten rytm od zawsze. Sierść na karku unosiła się lekko pod wpływem emocji, nie tylko ekscytacji polowania, ale i obecności rogatego wilka, którego duma aż iskrzyła w powietrzu. Uśmiechnęła się pod nosem, gdy rzucił jej to spojrzenie, wyłapując w nim znajomy błysk zadowolenia. Szli za śladami jak duchy, coraz głębiej w las, gdzie drzewa przygasały światło, a ziemia była rozorana przez ciężkie racice. Kiedy w końcu dotarli na skraj polany, Aza uniosła łeb i wstrzymała oddech. Byki. Potężne, mokre, błyszczące od wilgoci, walczące ze sobą z furią godną Vharkesha. Ziemia drżała, a ona poczuła znajome napięcie mięśni, ten moment, gdy wszystko w niej krzyczało: teraz! Ale zamiast planowanego ataku, w eterze rozbrzmiał śmiech i chlupot łap, i zanim ktokolwiek zdążył zareagować, biały błysk w postaci Kalahtema wpadł między byki jak piorun. Jeden ruch wystarczył, by wszystko eksplodowało w chaosie. Rzuciła się w bok, wybierając drogę równoległą do uciekających zwierząt. Przez chwilę tylko biegła, osłaniając bok watahy i szukając słabości w stłoczonym boku byka. Przewaga była po ich stronie, liczebność, zgranie, instynkt. Zniżyła się, wypatrując momentu, gdy zwierz oderwie się od stada. Gdy to się stało, nadbiegła skacząc nań zupełnie instynktownie i łapiąc go tuż przy karku, nie siląc się na finezję czy wysublimowane taktyki. Wgryzła się w skórę, głęboko zaczepiając pazurami o bok zwierzęcia. Nie musiała znać planu, była częścią Cienia, a on właśnie zbierał swe żniwo.
Leśna Idylla
: 10 cze 2025, 21:59
autor: Caitlyn
Wciąż walczy.
/Nie chcę zapomnieć.
Leśna Idylla
: 10 cze 2025, 22:05
autor: Iskariot
Tu będzie post, gdzie gryzie, albo dźga w oko krowę.
Leśna Idylla
: 10 cze 2025, 22:38
autor: Ammat
>>Muzyczka<<<
Rozległ się przeraźliwy skrzek wielu Wron i kruków. To one świadczyły kto dziś odejdzie do krainy Umarłych, tętent kopyt rozgległ się niczym setki spadających skał, jak wybuch wulkanu. Tak głośne że dla wrażliwych wilczych uszu było trudne do zniesienia. Byki zdały sobie sprawę szybko co się dzieje, szczególnie kiedy pierwszy biały wilk a zaraz drugi dopadły do jednej z samic. Obydwoje rzucili się do walki próbując tratować. Pozostałe samice w panice próbowały uciekać w różne strony ale ich interesowała tylko ta jedna, najgłośniejsza. Jeden z samców dojrzał że nie mają szans, więc zmienił zdanie i począł uciekać. Został więc jeden rogacz i samica która bryknęła mocno i kopnęła jednego z wilków.
Walka wydawała się nie być równa. Ale dla czworonogów też nie miała być łatwą walką. Choć mieli przewagę nadal było to niezbyt proste zadanie. Po chwili i samica próbowała uciekać. Czy ucieknie ? Czy zostanie pożarta ?
Ammat Zobaczył tylko kątem oka Kalethema który wyprzedził go z formacji idąc na przód. Właściwie on postąpił podobnie, wyskoczył tuż za nim nieco z wolniejszą reakcją i nie czekając z całych swoich sił zaatakował ofiarę. Rzucił się na samicę która teraz brykała. Jego celem była gruba szyja lub łopatka. Nie zwracał uwagi gdzie dokładnie skacze, musiał być lepszy. Szczęki zagryzły czując metaliczny posmak krwi. Przy okazji dostał kopa w bok od samicy. Oczy zaszły łzami z bólu ale nie zamierzał odpuszczać.