Strona 7 z 7
Lodowiec
: 28 wrz 2025, 19:35
autor: Rham
Milczenie Jaskra po jego pytaniu było co najmniej nieprzyjemne. Nie wiedział czy wilk właśnie uznał go za głupca czy może faktycznie rozważał targnięcie się na swoje życie? Nie miał pojęcia na czym stoi a jak sama Amidala mogła się przekonać Rham wybitnie tego nie lubił i potrafił się za takie coś obrazić. Jalví jednak nie był przyjacielem a bratem więc tym bardziej mogło między nimi zaiskrzyć co zresztą w pewnym sensie się stało. Była aczkolwiek pewna znacząca różnica bo zamiast wygarnąć kremowemu ten brak odpowiedzi jedynym co z siebie wydał było nieprzyjemne dla ucha jęknięcie po tym jak po raz kolejny w przeciągu dwóch dni zaczęto grzebać skalpelem w jego ranie.
— Amin hiraetha! — mruknął bo mimo iż wypił znieczulacz poczuł jak narzędzie narusza jego ciało. Poza tym odniósł wrażenie iż samiec wcale nie jest ostrożny. Chociaż to może akurat kwestia tego, że zdążył już się zdenerwować.
— Taa — odparł krótko bo dopiero po pewnej chwili dotarły do niego dalsze słowa.
— Zaraz, co? My już nie mamy sojuszu? — nie dowierzał. Dla niego była to zupełnie nowa informacja i wcale nie starał się tego ukryć. Nie ukrywał również, że w pewnym sensie był przerażony tym co naprawdę groziło mu poprzedniego dnia. Teraz to on zamilkł a przynajmniej do momentu kolejnej nieprzyjemnej części zabiegu. AŁA… Wykrzywił się nawet.
— Jakoś nie czuję by cokolwiek złagodziło – odparł zaciskając zęby. Głowę miał odwróconą więc nie bardzo miał pojęcie co w tym momencie Jaskier z nim robił. Wiedział tylko to, że sprawia mu dyskomfort. — No bo tak właśnie było — nagle dodał do słów brata nim ten zapytał o szczegóły.
— Hmm… powiedział tylko Kal ale to raczej niepełne imię. Taki jasny, o — wskazał łapą na śnieg bo właśnie taki kolor futra kojarzył. Chociaż? Może to był kremowy? Teraz już sam zwątpił.
— Jak? Po prostu byłem głupi i zaufałem nieodpowiedniemu wilkowi. Dźgnął mnie takim jakimś ustrojstwem z haczykami — nie wiedział jak to dokładnie nazwać ani czy chce wracać do tego co się stało. Zresztą ciągłe gmeranie w ranie nie pomagało w skupieniu się.
Lodowiec
: 28 wrz 2025, 23:15
autor: Jalví
Jeśli było coś czego Jalvi się obawiał to z całą pewnością rozmowy o własnych uczuciach, lękach, smutkach i bolączkach. Zawsze świadomie unikał tematu i póki nikt nie ciągnął go za język — sam raczej niechętnie się otwierał. Nie było więc niczym niezwykłym, że niewygodny temat szybko uciął, w zamian skupiając się na czymś innym i na tym samym próbując skupić uwagę rozmówcy. Tu nie było trudno, Arkanista był ranny, a bodziec bólu był mimo wszystko zawsze bardzo silny. Rhama zresztą zawsze łatwo było rozproszyć.
— Jestem. — był ostrożny, choć nie było to rzeczywiście regułą. Rham nijak mu jednak nie podpadł by miał celowo się guzdrać i sprawiać mu ból.
— Nixingh! — warknął gdy dotarło do jego świadomości do czego właśnie przyznał się przed nim Rham. Miał ochotę strzelić mu przez łeb ale zachował względny spokój i jakoś się powstrzymał. — Czytasz ty w ogóle czasami ogłoszenia w Księżycowym Sanktuarium?! — skarcił go, wracając do oczyszczania rany. Nie mógł uwierzyć w to jak bardzo lekkomyślny i nieodpowiedzialny był jego brat. Z takim podejściem do życia stale będzie ładował się w kłopoty, a on przecież niezawsze będzie mógł być obok by go z nich wykaraskać.
— Nie dziwię się, przy tak silnie rozwiniętym stanie zapalnym znieczulenie rzadko działa... Przestań się mazać, zaraz będzie po wszystkim. — kiedy skończył oczyszczać ranę — wziął się za jej szycie. To też nie był szczególnie przyjemny proces ale przy pomocy magii płynącej z wolnej od igły łapy starał się w międzyczasie choć trochę odjąć jego ból. W międzyczasie słuchał tego co wilk miał mu do powiedzenia na temat swojego oprawcy, skinieniem łba przyjmując te informacje. Kal, mhm? Nigdy wcześniej o nim nie słyszał.
Lodowiec
: 03 paź 2025, 0:01
autor: Rham
On z kolei był typem, który potrafił ciągnąć język zbyt mocno o czym zresztą sam Jalví nie raz sam się już przekonał bo jako brat miał z nim bardzo dużo do czynienia. Niestety działało to w dwie strony i kiedy on uczył się jak rozmawiać z kremowym tak kremowy uczył się jego co teraz skrzętnie wykorzystywał. Owszem, to on i tylko on był odpowiedzialny za nieprzyjemne spotkanie z popieprzonym cienistym ale czy naprawdę Jaskier musiał go traktować jak małego szczeniaka i robić mu aż takie wyrzuty? Aż uszy mu oklapły gdy samiec go wyzwał bo jak widać choć takiego właśnie scenariusza się spodziewał i tak poczuł się niekomfortowo wobec tego wszystkiego.
— Nie krzycz na mnie proszę — odparł jak najspokojniej w tej sytuacji potrafił wszak kłótnia z bratem była ostatnią rzeczą jakiej teraz potrzebował. Zwłaszcza, że mało na koncie ich nie mieli. Nie mieli też chyba ostatnio zbyt dużo czasu z sobą bo w przeciwnym razie pewnie wiedziałby, że klan cienia może być teraz jeszcze bardziej niebezpieczny. Wzdychnął głośno bo przecież było tak jak być nie powinno.
— Co mam ci powiedzieć? No nie czytałem no — przyznał bez bicia i spojrzał na wilkołaka bo przez kilka poprzednich chwil unikał jego wzroku jak ognia. Chociaż teraz może też powinien bo jeszcze zaraz wyzwie go również, że mu przeszkadza przy tym. Ahh nawet nie potrafił się dobrze skupić przez te dłubaniny pod pachą.
— Wcale się nie mażę, zresztą jesteś lepszym medykiem niż tamten gno... gnojek — chciał się ciut przypodobać bratu by ten zmienił swoje nastawienie ale jak widać nawet to niekoniecznie mu wyszło bo musiał zaraz zaciskać zęby. Tak, czuł, że ból powoli staje się mniejszy ale to nadal nie był normalny stan.
Lodowiec
: 05 paź 2025, 23:03
autor: Jalví
— Powinienem ci jeszcze w łeb solidnie trzasnąć, może by pomogło. — albo i nie, mając na uwadze ostatnie wydarzenia i użycie siły wobec pyskatego szczeniaka. Chyba nie za bardzo wyszło mu to na dobre, nawet jeśli wciąż uważał że szczyl sobie zasłużył. Westchnął bezgłośnie łapiąc się znów na rozpamiętywaniu tego czego i tak nie dało się już odmienić, a potem skrzywił się lekko pod nosem i wrócił do pracy.
— To on cię szył..? — wzniósł lekko łuki brwiowe w zdziwieniu. Nie rozumiał. Po co? Ranił go rozmyślnie tylko i wyłącznie po to by mu potem... pomóc? To się nawet kupy nie trzymało. — Powinienem w zasadzie czuć się urażony samym tym porównaniem... Sugerując się stanem rany i jakością szycia — jestem całkiem bliski stwierdzenia, że gość po raz pierwszy trzymał w łapie igłę. — skończywszy ścieg cofnął obie łapy i sięgnął ponownie do usadowionej na udzie medycznej torby. Wyciągnął z niej kolejny specyfik, który po otwarciu zaatakował nozdrza obu wilków silnym, ziołowym zapachem. Tym razem była to maść, której odrobinę, przy pomocy łapy naniósł zaraz na pozszywany bark Rhama. To powinno pomóc w gojeniu.
— Jesteś wolny. — nie zakładał opatrunku, rana szybciej się wygoi jeśli będzie niezasłonięta. — Tylko jej nie zabrudź i nie zerwij szwów.
Lodowiec
: 08 paź 2025, 0:09
autor: Rham
Oczywiście spodziewał się, że dostanie od brata reprymendę po tym w co się wpakował ale na pewno nie wpadł na to iż będzie chciał mu robić za surowego ojca. To znaczy domyślał się, że to wszystko tylko słowa i w ogóle ale uważał kremowego za zdecydowanie mniej porywczego.
— Serio? Ostatnio chyba sam przekonałeś się, że to nie działa — zdziwił się na te słowa przez co przez moment sam nie za bardzo zastanowił się nad tym co powiedział. Nie zamierzał niczego wytykać Jalvíemu ale cóż, stało się. W sumie to w podobny sposób wpakował się w te tarapaty z, których wilkołak właśnie próbował go wyprowadzić. Też nie przemyślał wszystkich skutków swojej decyzji.
— Tak, wiem jak to dziwnie brzmi — odparł gdyż prawdą było iż sam nie do końca rozumiał postępowanie tego całego Kala. Owszem, bez jego pomocy pewnie byłby w o wiele gorszym stanie ale nie zmieniało to faktu, że nie widział sensu w krzywdzeniu kogoś a potem jego ratowaniu.
— Och jeju, dobra faktycznie źle to zabrzmiało. Ty jesteś medykiem a on… sadystą? Chyba tak to się nazywa, co nie? — sam już zaczął gubić się w tym całym nazewnictwie. Zresztą nie tylko w tym bo gdy Jaskier nagle wyjął specyfik o intensywnym zapachu, który z kolei zakręcił mu w nosie, szybko okazało się iż nie zauważył kiedy został połatany.
— Z tym zapachem nigdzie nie idę, poza tym myślę, że przyda ci się towarzystwo — tak żebyś teraz ty nie zrobił nic głupiego — stwierdził dopowiadając sobie ciąg dalszy w myślach. Nie chciał oczywiście dopuszczać do siebie, że kremowy mógłby wziąć przykład z ich ojca ale po tym co usłyszał wolał dmuchać na zimno.